Od
czterech lat przedpołudnie ostatniej majowej soboty spędzam na terenie WZL nr 2
S.A. w Bydgoszczy. Charakter pikniku oraz spektrum i sposób prezentacji statków
powietrznych sprawia, ze jest to impreza jedyna w swoim rodzaju. Szczególnie
dla rodzin, dla których dogodna lokalizacja, pełna dostępność wybranych
samolotów oraz piknikowa atmosfera pozwala na dosłownie namacalne zapoznanie,
nawet małych dzieci z lotnictwem. I choć na niebie nie dzieje się zbyt wiele
lotniczą atmosferę czuć także w powietrzu.
W
drodze do Bydgoszczy, w której towarzyszył mi starszy syn Tomek, uświadomiłem
sobie jak ważną, choć dotychczas niedocenianą rolę w moim „lotniczym” życiu
odegrało miasto nad Brdą. Zacząć trzeba od wydarzenia znamiennego, mojej
inicjacji na „podniebnych szlakach”. Tak się złożyło, że bydgoskie pokazy
odwiedziłem w roku 1996 i 97. Pierwsze były bardzo ciekawe i dynamiczne, nie
tylko jak na owe czasy. Było na co popatrzeć. W roku 97 trafił się organizatora
mały problem, w postaci późniejszego niż zakładano pokazu Anatolija Kwoczura na
Su-27. Gościu wykonać miał pokaz w Szwajcarii, następnie „z lotu” kolejny w
Bydgoszczy i od razu polecieć dalej, do Rosji, co dodatkowo pokazywało
niezwykły zasięg maszyny. Dynamiczny zapierający dech w piersiach pokaz ze
słynną kobrą na czele wart był czekania. Tym bardziej, że poświęciłem je na lot
widokowy samolotem An-2 SP-FMA. Nie tylko był to mój pierwszy lot samolotem,
lecz dodatkowo poczciwym Antkiem i to w dniu jego pięćdziesiątych urodzin.
Wrażenia super, a magia chwili niezwykła. Historia tego lotu miała ciąg dalszy,
gdy po osiemnastu latach, podczas Air Fair 2015, ponownie zasiadłem w SP-FMA,
tym razem z synem Tomkiem. Był to jego pierwszy lot Antkiem dostarczający jakże
innych wrażeń niż w komercyjnym Airbusie czy Boeingu.
Druga
przygoda w Bydgoszczy związana była z Red Bull Antigravity - Free Fly Festival,
który zorganizowano na początku maja 2001 roku. W tym czasie byłem już „w
miarę” doświadczonym skoczkiem spadochronowym i mogłem brać udział w
odbywającym się równolegle boogie. I tu znowu kilka pierwszych razów”, z
których najbardziej pamiętam dwa nowe statki powietrzne, Skytruca oraz Mi-8. I
choć ze śmigłowca Mi-2 skakałem już wcześniej, dopiero Mi-8 z jego szerokim
wyjściem przez tylna rampę dającym doskonałe możliwości dla skoków grupowych z
kolegami sprawiły mi nieopisana frajdę. Do tego dodać należy bonus w postaci
aktywnego udziału w imprezie wielu czołowych skydiverów z Felixem Baumgartnerem
na czele.Trzecim,
wieloetapowym epizodem bydgoskim jest Air Fair. O ile pierwszy, przeznaczony
dla profesjonalistów dzień nie ma bezpośredniego przełożenia na przeciętnego
entuzjastę lotnictwa, o tyle drugi jest zawsze wart poświęcenia mukilku godzin.
Dlaczego? Otóż tylko tu, jak na żadnym innym pikniku lotniczym można tak blisko
obcować ze statkami powietrznymi. Część z wystawionych samolotów nie jest
ogrodzona barierkami, tak że można podejść, dotknąć, zajrzeć w "każdą
dziurę". Więcej, przystawione drabinki i podesty oraz fachowa asysta
pozwalają zasiąść na chwilę w kabinie tak słynnych maszyn jak: MiG-29, Su-22,
TS-11 Iskra czy MiG-15. Dla czujących niedosyt z kontaktu z maszynami już wyłączonymi
z eksploatacji dostępny był w tym roku samolot An-28 Bryza oraz śmigłowiec
Mi-17. Jesli tego było mało, wystarczyło przejść w kierunku nowych hangarów od
strony lotniska, gdzie do dyspozycji zwiedzających były samoloty transportowe:
C-130 Hercules, M28 Bryza w wersji pasażerskiej i rzadko udostępniana od środka
CASA C295M. Przez pierwsze dwie godziny samoloty transportowe nie były wcale
oblegane i bez problemu i kolejki można było sobie bardzo spokojnie obejrzeć
wszystkie trzy i "zasięgnąć języka" u ich załóg. Dla osób, które chcą
dużo zobaczyć i dotknąć mam radę taktyczną; należy być jak najwcześniej, gdy
ludzi jest jeszcze mało i kolejki do samolotów, jeśli w ogóle są, to naprawdę
krótkie, Jeśli do tego dodać bogatą, choć już "zabarierkowaną" ekspozycję
samolotów General Aviation oraz liczne stoiska targowe ze "wszystkim dla
lotnictwa" oraz możliwość odbycia lotu widokowego nad Bydgoszczą, do
lotniczego nieba jest juz blisko. A tu kolejna atrakcja, samoloty historyczne.
Z jednej strony poczciwy CSS-13 czyli licencyjny Po-2 słynny kukuruźnik, z
drugiej samoloty zachodnie: DH-60 Tiger Moth. Auster IV, oraz DHC-1 Chipmunk ze
wspaniałej kolekcji Jacka Mainki. Wszystkie samoloty we wspaniałej, lotnej
kondycji.
Nie
można pominąć jeszcze jednej atrakcji dla najmłodszych, jaką był biały kadłub
pasażerskiego ATR-a, który dzięki farbie w sprayu i tłumom dzieci, które pod
czujną opieką "załogi" zmieniają go w wielobarwną mozaikę. Pomysł
wspaniały, a wrażenia dzieci niezapomniane. Wiem o tym, gdyż w roku ubiegłym
mój Franek jako pierwszy "zmalował" na nim swoje co nieco.
Jak
wspomniałem wyżej, w powietrzu nie dzieje się zwykle zbyt wiele. W tym roku, po
za skokami spadochronowymi i krótką wiązanką "na pożegnanie" w
wykonaniu Grupy Akrobacyjnej Żelazny, był całkiem udany, dynamiczny pokaz
akrobacji samolotu XA-41 Arura Kielaka. Szkoda, że wzorem roku poprzedniego,
nie zaprezentowały sie w locie samoloty Sił Powietrznych, kiedy to pry
MiG-ów-29 i Su-22 wykonały kilku efektownych przelotów. Tej wisienki na
niestety tym razem zabrakło.
Drugi,
otwarty dzień Air Fair jest wspaniałą okazją do rodzinnego spędzenia czasu na
pikniku z licznymi atrakcjami, we wspaniałej atmosferze z lotnictwem w tle. W
przyszłym roku pewnie znów się wybiorę.
lot-nisko.blog.pl
29 VI 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz