środa, 27 grudnia 2017

Seattle II b. Drapieżne ptaki wojen światowych


Chociaż w Sali głównej znajdowało się kilka maszyn bojowych z czasów „przedodrzutowych”, właściwa kolekcja maszyn bojowych znajduje się w kolejnym pawilonie. Po drodze do niego skręcam w jasny korytarz prowadzący do budynku zwanego „Red Barn” czyli widzianej wcześniej z zewnątrz oryginalnej wytwórni Boeinga. Piętrowy, drewniany budynek rzeczywiście przypomina stodołę. Pierwsza ciągnąca się przez całą długość budynku sala urządzona została na wzór hali produkcyjnej z licznymi maszynami do obróbki drewna oraz kadłubem i skrzydłami drewnianego samolotu. Dzięki brakowi poszycia można dokładnie przyjrzeć się ich konstrukcji. Wśród oryginalnych maszyn znajduje się tokarka, której działanie demonstrował bardzo miły starszy pan. Jedyną zmianą jest współczesny napęd elektryczny uzupełniony jednak dochodzącym z głośnika dźwiękiem pracy silnika parowego. Pokaz zrobił wrażenie. Po za eksponatami ściany pełne są plansz i tablic interaktywnych ilustrujących pracę zakładu i jego produkty. Pietro poświęcone jest, a jakże, Boeingowi. Tu znajdujemy liczne eksponaty i zdjęcia najważniejszych konstrukcji amerykańskiego giganta, zwłaszcza samolotów bombowych. Jedną z ciekawostek są drewniane modele bombowców przeznaczone do badań w tunelu aerodynamicznym. Wspaniała, pachnąca trocinami i olejem rycynowym lekcja historii.

Dalej mamy właściwą galerię z podziałem na pierwszą – na piętrze i drugą Wojnę Światową na parterze. Obie ekspozycje zorganizowane są w sposób przemyślany, dogodny dla zwiedzających z wyjątkiem fotografów. Czarne ściany, nieliczne reflektory i w miarę ciasne ułożenie eksponatów czynią wykonanie przyzwoitych zdjęć niemożliwym, przez co w tej części zdjęć nie ma zbyt dużo. 

Trzymając się chronologii zaczynam od piętra, gdzie zgromadzono eksponaty z I Wojny światowej zwanej inaczej Wielką Wojną. W ciemnej, nieco dusznej sali zgromadzono osiemnaście maszyn z tego okresu, przy czym większość stanowią rekonstrukcje. Pierwsze wrażenie jest nieco „przygnębiające” gdyż przy wejściu wyeksponowano najstarszy w tym pawilonie eksponat - Caproni Ca.20, którego stan jest opłakany. Obdarte płótno, powyginane listwy słowem obraz nędzy i rozpaczy, oczywiście dokładnie wyreżyserowanej. Dalej otwiera się widok na obszerną salę pełną stojących i wiszących maszyn, z których każda ma swoje zasłużone miejsce w historii lotnictwa. Po za Ca.20 warte szczególnej uwagi są: Aviatik D.I Nieuport 28 C1, Curtiss Jenny oraz Pfalz D.XII. Dlaczego? Bo to są maszyny oryginalne.
Samoloty poustawiane są w scenerii przypominającej tamte czasy, także tablice informacyjne trzymają klimat epoki. Liczne plansze, także z prostymi zabawami dla najmłodszych przypominają o funkcji edukacyjnej, która także pełni obiekt. Okres pionierski lotnictwa nie jest moim ulubionym więc w obszarze tym spędzam tylko pół godziny. Nie, nie żebym nie chciał więcej, jednak to jeszcze nawet nie połowa ekspozycji, a czas goni. Trzeba przenieść się w czasie o dwie lat do czego wystarczy zejść po schodach. 
Kolekcjasamolotów z II WŚ wita lśniącym świeżym lakierem Spitfirem Mk.IX i lecącym spod sufitu w jego kierunku żółtodziobym Bf 109 E-3. Podwieszenie Emila pozwala zajrzeć mu pod ogon oraz zobaczyć umieszczoną pod nim małą ekspozycję poświęconą Luftwaffe. Przy każdym eksponacie oprócz opisu na obszernej tablicy oraz monitora z filmem dotyczącym danego okresu i teatru wojny znajduje się „puszka”, z której po naciśnięciu guzika wydobywają się dźwięki z tego okresu: muzyka, dźwięki silnika itp.. Ciekawe, choć jeśli kilku zwiedzających uruchomi jednocześnie „szczekaczki” przy swoich eksponatach robi się niezbyt przyjemnie.
Ciekawe wrażenie robi Curtiss P-40N Warhawk, wyglądający solidniej niż na większości zdjęć. Odwrotnie sprawa się ma z Nakajimą Ki-43 Hayabusa, który w realu wygląda bardziej filigranowo i delikatnie. Widać też inny standard wykonania niż w samolotach zachodnich. Dalej lotnictwo morskie, gdzie ponownie Wildcat wydał mi się znacznie większy niż sadziłem, podczas gdy Corsair wyglądał tak, jak go już kiedyś widziałem. Kolejne dwa amerykańskie samoloty legendy to P-47D i P-51D. Najkrócej o nich; Thunderbolt – potęga olbrzyma, Mustang – lekkość i finezja linii. Pomiędzy nimi zobaczyć można radzieckiego Jaka-9U. W takim położeniu wydaje się jakby mały, słaby, wykonany w sposób wręcz toporny, choć kształtami też oko cieszy. Na koniec należy wspomnieć o drugim wiszącym eksponacie, którym jest P-38L Lightning. Pomysł z jego podwieszeniem jest doskonały, gdyż można się lepiej przyjrzeć tej ciekawej konstrukcji, zwłaszcza szczątkowemu kadłubowi, którego rzeczywisty kształt i detale na większości zdjęć nie są zbyt dobrze odzwierciedlone. Uff, wojna się skończyła, choć niezupełnie. Dwa największe eksponaty z tego okresu stoją pod wiatą po drugiej stronie ulicy. Tam jednak zajrzymy przy okazji kolejnego wpisu.

lot-nisko.blog.pl

















1 komentarz: