W
kolejnej książce splata się kilka bliskich mi lotniczych klimatów. Są skoki
spadochronowe, jest lotnisko w Nowym Targu i jest mój ulubiony samolot,
poczciwy Antek.
W
świecie spadochroniarskim postać Jana Cierniaka jest dobrze znana. Dlatego też
autobiografia jednego z pierwszych cywilnych instruktorów spadochronowych
powinna zainteresować liczne grono entuzjastów tego pięknego zajęcia.Przygodę
z lotnictwem, jak wielu młodych ludzi w tamtych czasach, rozpoczął od szkolenia
szybowcowego. Pierwsze wzloty na szybowcu odbył w roku 1950 na lotnisku w
Malborku. Wtedy to była romantyka, otwarta kabina - o ile w ogóle w szybowcu
coś takiego było, chwiejnica, sznury gumowe, pełna samodzielność w powietrzu.
Jednak młodemu Jankowi nie dane było zostać szybownikiem pełną gębą, choć w
ciągu pięciu lat zdobył srebrną odznakę szybowcową oraz uprawnienia pilota
samolotowego III klasy. Na skutek splotu wielu okoliczności trafił do tworzonego
właśnie (dosłownie) Centrum Wyszkolenia Spadochronowego w Nowym Targu. W tym
miejscu wraz z nim przechodzimy nie tylko szkolenie spadochronowe do poziomu
instruktorskiego, ale też budowę ośrodka, który na stałe wpisze się w historię
polskiego spadochroniarstwa. Dalej trafia do Aeroklubu Krakowskiego, z którym
jest związany jako instruktor przez kolejne 12 lat. W tym czasie powstają w
Polsce zręby sportu spadochronowego, przez które przechodzimy z Autorem ciesząc
się Jego sukcesami i przeżywając porażki. Bardzo ciekawe są opisy pierwszych zawodów
w celności i budzącego dziś „uśmiech politowania” koła o średnicy 200 metrów!Jeszcze ciekawsze są wspomnienia z zawodów rozgrywanych za granicą. Związek
Sowiecki, oba państwa niemieckie, USA, Francja, Bułgaria, Rumunia, Węgry,
Jugosławia. Jak na owe czasy bardzo interesująca mozaika. A i sukcesy sportowe,
w tym trzykrotne mistrzostwo polski należy uznać za znaczące. Na skutek zmian i
redukcji etatów w roku 1964 przenosi się do wojska, gdzie przez kolejne sześć
lat jest instruktorem w 6 Pomorskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej.W tym
czasie trenuje także nieetatowy zespół sportowy. W tej części znajdziemy wiele
barwnych historii z wojskowego życia czasów późnego Gomółki. W roku 1974
przechodzi do rezerwy, by dwa lata później podjąć pracę jako pilot agro w
Zakładzie Usług Agrolotniczych.
Tu
zaczyna się kolejny barwny rozdział lotniczego życia. Najpierw praca nad polami
i lasami PRL-u, gdzie w tym czasie działo się wiele ciekawych, dla młodszego
czytelnika niepojętych rzeczy, jak chociażby nawożenie Pustyni Błędowskiej czy
wapnowanie szklarni Iglopolu. Szczytowym osiągnięciem w karierze agrolotnika
były trzy kontrakty w Afryce. Pierwszy z nich, w Egipcie i Sudanie został
opisany dosyć dokładnie. Opowieść bardzo podobna do innych tego rodzaju.
Przebazowanie lotem przez Bałkany i Morze Śródziemne. Nowe doświadczenia i
różnorodna praca, zwalczanie szarańczy, ptaszków, hiacyntów oraz ochrona upraw
bawełny. Do tego pełna egzotyka i partyzantka, bez lotnisk, pomocy
nawigacyjnych, map a często także jedzenia. Martyna Wojciechowska i Wojciech
Cejrowski mają czego pozazdrościć. Pełna improwizacja i ciągła walka z upałem,
przyrodą i okolicznościami społeczno-politycznymi. Odczuwa się duże
podobieństwo do „W pustyni i w puszczy’ H. Sienkiewicza, nie tylko ze względu
na te same rejony akcji. Koniec lotniczej kariery Jana Cierniaka związany z
wiekiem, który nie pozwalał już na rzetelne wykonywanie zadań stawianych
pilotowi agro. O swoich niedomaganiach i związanych z tym problemach pisze
otwarcie. Wycofanie z latania zbiegło się z transformacją ustrojową w naszym
kraju i upadkiem PGR-ów, a przy okazji lotnictwa agro. We
wspomnieniach spadochronowych bliskie mi było opowiadanie o skoku z okazji
siedemdziesiątych urodzin, który miał miejsce w Nowym Targu. Pan Jan przywołał
instruktorów pod opieką których skakał. To był rok 2002, lotnisko, na którym w
tych latach też trochę poskakałem i ludzie, z którym miałem szczęście nie tylko
być w jednym samolocie, ale też spędzić wiele dni i nocy słuchając ich zawsze
ciekawych opowieści. Chyba powinienem o tym napisać więcej.
Podsumowując,
w „Cenie odwagi” znajdziemy porządny kawał historii polskiego lotnictwa,
opisany przez osobę, która była wewnątrz wydarzeń. Lektura ta pozwala wiele
zrozumieć i na kilka spraw spojrzeć z nieco innej perspektywy.
A
co do ceny, to Autor mając lotnicze szczęście nie zapłacił - w odróżnieniu od
wielu kolegów, tej najwyższej. Jednak przez strony książki przebiega
konstatacja, że rachunek za miłość do lotnictwa i wieloletni z nim romans trzeba
było zapłacić słony rachunek w życiu prywatnym.
Od
strony technicznej książce nic nie dolega. Druk jest wyraźny, zdjęcia duże i
dobrej jakości, format poręczny, klejenie mocne a grzbiet trwały. Nieco gorzej
jest z redakcją. Zdarzają się literówki, jednakże w ilości nie wpływającej na
płynność czytania.
Jan
Cierniak
Cena
odwagi
ECHO
Oficyna Wydawnicza
Warszawa
2005
122
strony w miękkiej okładce, z licznymi zdjęciami.
lot-nisko.blog.pl
3 II 2017
Powiązane posty:
wspomnienia spadochroniarza pilota
piątek, 22 grudnia 2017
Cierniak Cena odwagi vs. cena miłości do lotnictwa
x
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz