czwartek, 14 grudnia 2017

Gwiazdy nad Afganistanem

Kolejna publikacja znanego i uznanego autora książek o tematyce lotniczej przenosi nas do dalekiego, surowego i niedostępnego Afganistanu w czasie interwencji wojsk radzieckich (1979-1989). Przebieg i kulisy konfliktu nie są w polskich publikacjach dostatecznie szeroko i rzetelnie opisane. Dlatego też książka opisująca działania lotnicze podczas konfliktu wydaje się być cennym uzupełnieniem istniejącej luki. Gwarantem solidności i wysokiej jakości opracowania był Jerzy Gotowała – autor wielu popularnych książek z dziedziny lotnictwa, w szczególności historii i taktyki lotnictwa wojskowego. Od lat siedemdziesiątych zajmujący kolejne stanowiska dowódcze, czynny pilot wojskowy, doktor habilitowany nauk historycznych, były prorektor Akademii Obrony Narodowej.

Książka składa się z ośmiu rozdziałów, przeprowadzających czytelnika przez lata konfliktu w sposób możliwie chronologiczny, a zarazem spójny. Na początku zostają przedstawione zagadnienia związane z uwarunkowaniami: historycznymi, politycznymi, geograficznymi i militarnymi radzieckiej interwencji. Dalej omówiono działania: lotnictwa rozpoznawczego. Po nich przychodzi kolej na opis dwóch podstawowych rodzajów lotnictwa biorących udział w walkach: lotnictwa armijnego i szturmowców reprezentowanych przez dwie „legendy Afganistanu” – śmigłowiec Mi-24 „Hind” i samolot Su-25 „Frogfoot”. Część ta zajmuje, stosownie do roli odegranej w konflikcie 70 % książki. Dalej znalazły się  krótsze rozdziały poświęcone wykorzystaniu lotnictwa myśliwsko-bombowego, myśliwskiego oraz bombowego na tym, interesującym teatrze działań. Książka kończy się podsumowaniem i wnioskami.

Jak zwykle u Gotowały mocną stroną jest narracja, w której zimna analiza aspektów militarnych i technicznych przeplata się z barwnymi, beletrystycznymi opisami działań widzianymi z różnej perspektywy, najczęściej z kabiny pilota. Specyficzny styl i język  Generała sprawiają, że obraz jest bardzo plastyczny i przekonywujący. Wyraźnie czuć, że wie o czym pisze i często utożsamia się ze swoimi bohaterami. Czyta się bardzo dobrze.

Sam obraz wojny, znanej nam lepiej z kolejnej odsłony, w której mieliśmy też swoje „Szachownice nad Afganistanem” jest raczej ponury. Kraj, a raczej naród o strukturze klanowej, który od wielu dziesięcioleci walczy z kolejnymi „najeźdźcami”. Współgrający z przyrodą, wtopiony w niedostępne góry, w których czuje się jak w domu walczy o swoją wolność. Wraz z rozwojem techniki i strategii współczesnych wojen skutecznie dostosowuje swoją taktykę do  aktualnej sytuacji, do maksimum wykorzystując przewagę własnego, jakże trudnego terenu. I jeśli nawet siły wroga opanują największe miasta oraz drogi, ukryci po wsiach lub w górskich jaskiniach bojownicy śmiertelnie kąsają przeciwnika. Wygrali z Brytyjczykami, Wygrali z Sowietami a w końcu i NATO zmusili do „wycofania się” z niegościnnej ziemi.Ze względu na ukształtowanie powierzchni kraju, jego rozległość i charakter prowadzonych działań lotnictwo jest głównym narzędziem prowadzenia wojny przez wojska niosące „wolność i demokrację”. Spektrum realizowanych zadań jest bardzo szerokie, od zwiadu i zaopatrzenia, poprzez desanty i wsparcie ogniowe walczących wojsk po ataki na wybrane elementy infrastruktury przeciwnika. Każdy z elementów wymaga zaangażowania innego sprzętu i odmiennej taktyki działania. W trakcie walk taktyka ulega systematycznej modyfikacji adekwatnej do działań drugiej strony. Wydawać by się mogło, że przewaga techniczna i ekonomiczna stawia „przybyszów” na wygranej pozycji. Nic bardziej mylnego.

Co więcej, po lekturze „Gwiazd nad Afganistanem” ma się wrażenie swego rodzaju de javu. Mając na uwadze interwencję NATO uderzające jest podobieństwo prowadzonych działań, popełnianych błędów i finału. Choć w aktualnych warunkach geopolitycznych porażka nie jest tak spektakularna, jak ta której doświadczyli Sowieci.Szczegółowa ocena aspektów technicznych, nomenklaturowych oraz edycyjnych nie wypada już tak korzystnie.
Wielką niekonsekwencją wykazuje się Pan Generał jeśli chodzi o oznaczenia typów maszyn. Autor ma to zagadnienie w niewielkim poważaniu. Czyżby wieloletnia kariera wojskowa, naukowa i publikatorska kazała mu zlekceważyć to zagadnienie? W szczególności dotyczy to rodziny śmigłowców Mi-8. Przykładowo na s. 69 podpis pod zdjęciem mówi o Mi-8 podczas gdy kilka stron dalej (s. 69 i 70) ta sama wersja nosi już oznaczenie Mi-17! Na s. 113 ponownie podpisano je jako Mi-8. W tekście pod koniec książki (s. 268 i 271) śmigłowce te wymieniane są oddzielnie. Autor często myli wersje maszyn oraz ich wyposażenie.
W śmigłowcach Mi-24 walczących w Afganistanie „ … w ruchomej wieżyczce zamontowano działko kalibru 23 mm GSz-23Ł” (s. 99). Problem polega na tym, że tego typu uzbrojenie pojawiło się jako uzbrojenie Hindów wiele lat po wojnie. Co gorsza, na wcześniejszej stronie jako uzbrojenie Mi-24 podano ”1 km. kal 12,7 mm”. Podany udźwig 5 000 kg (s. 53) też jest zawyżony. Ciąg silników wyrażany jest w „KN” (s. 140) lub „kg” (s. 223). Poważnym błędem jest nazywanie samolotu Tu-22M Backfire mianem Tu-22 gdyż są to dwa zupełnie różne samoloty! Z kolei Tu-16 nigdy nie był „bombowcem strategicznym” (s. 249). Oznaczenie popularnego Suchoja to Su-7B, nie Su-7b. Podobnie MiG-21PFM a nie „pfm”. Co ciekawe na tej samej stronie (213) jest MiG-21M a na 220 MiG-21MF, a obok „MiG-17f i pf”, z dużej litery. Przecież samoloty te służyły w Polsce za czasów służby Autora, a na MiG-ach-21 sam latał! 
W swoich oratorskich zapędach Autor czasem się nieco zapętla: „Starając się go uniknąć Bucharin zwiększył wysokość lotu pozostawiając w górze desantowego Mi-8” (s. 100). Turbiny śmigłowca można przestawić na wysoka moc, nie „wysoki ciąg” (s. 104, 19), „ … .. przeraźliwy ryk odrzutowych silników. Jakie to śmigłowce?” Ale nic to skoro mamy „Przeciwpancerną osłonę newralgicznych elementów konstrukcji śmigłowca …”. Podobnie „przeciwpancerna„ była osłona kabiny Su-25, które ponadto miały „klapy podskrzydłowe”. To napisał emerytowany generał Wojska Polskiego, wieloletni dowódca w wojskach lotniczych! Kolejne cacko „ …ten nie zmienił ani na centymetr kąta spadania” (s. 224).
Nie lepiej jest z redakcja i korektą. Bardzo dużo błędów gramatycznych, stylistycznych, przecinków na początku wiersza itp. Jednak zdecydowanie najsłabszą stroną książki jest szata graficzna, z której godna uwagi jest tylko okładka. Biało-czarne zdjęcia są bardzo niewyraźne, z czytelnością licznych grafik jest jeszcze gorzej. Nazwy miejscowości na wielu mapach rozmyte, czasami w ogóle nie czytelne. Sylwetki samolotów wyglądają, jakby pochodziły ze średniej jakości ksero. Linie nierówne, poszarpane, czasem wręcz niknące – żenada. Może lepiej by było, gdyby, zwłaszcza map, w ogóle nie było. Czyżby Wydawnictwo ZP uważało, że osoba Autora, ciekawy temat i atrakcyjna okładka wystarczyły na sukces?
Trudno jest jednoznacznie ocenić „Gwiazdy nad Afganistanem”. Z jednej strony jest ciekawa warta polecenia opowieść, z drugiej po lekturze wcześniejszych książek A. Gotowały, można się było spodziewać czegoś lepszego, bardziej dopracowanego. I choć ilość różnego rodzaju błędów mocno w czasie czytania „wkurza”, może warto przeczytać i ocenić samemu.

 


Jerzy Gotowała
Gwiazdy nad Afganistanem
Wydawnictwo ZP
Warszawa 2014
290 stron w miękkiej okładce, liczne rysunki i zdjęcia.


lot-nisko.blog.pl
3 II 2016


Powiązane wpisy:

Mi-24 - "zajechany rydwan"
Kijów 2018, cz. 2. Muzeum – samoloty bojowe





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz