Najpierw
pojawił się stale przybierający na sile szum przechodzący w uciążliwy gwizd, a
następnie huk silników odrzutowych. Po chwili niebo zasłoniło potężne, szare
cielsko powietrznego giganta, które tak szybko jak się pojawiło, znikło za
pobliskimi budynkami zostawiając za sobą cichnący z każdą chwilą dźwięk. Taki
lub podobny, emocjonalny opis towarzyszył pytaniom znajomych o samolot lądujący
na poznańskiej Ławicy w środę 22 marca.
Niby
nic nadzwyczajnego, niecodziennego, Globmastery lądowały już nieraz na Ławicy,
a jednak wzbudziło zainteresowanie. Być może godzina lądowania – ok 15.30 oraz
prawdziwie wiosenna pogoda sprawiły, że więcej głów podniosło się ku górze. Po
za grupką spotterów niewielu poznaniaków wie, że od pewnego czasu na Ławicy
ląduje wiele samolotów z NATO-wskimi żołnierzami i ich sprzętem. Kiedyś wizyty
te były sporadyczne, od kiedy jednak rozpoczęło się przebazowanie sił
sojuszniczych do Polski, częstotliwość lotów znacznie wzrosła. O ile transporty
personelu, które odbywają się samolotami pasażerskimi nie zwracają uwagi -
no może po za Jumbo Jetem, który jednak przylatywał w godzinach snu Poznaniaków
-
o tyle transportowy kolos wzbudził większe zainteresowanie.
We
wspomnianą środę pierwszy transport
żołnierzy przyleciał „zwykłym” Boeingiem 737-800. Oczywiście samolot w barwach MiamiAir był
rarytasem w tej części Europy i nie sposób było nie zatrzymać na nim wzroku lub
obiektywu. Maszyna ze słonecznej Florydy odleciała pół godziny przed przylotem
C-17.
Lądowanie Globmastera III to mix potęgi z gracją i lekkością krótkiego
lądowania, które przebiegło nadspodziewanie szybko i gładko. Więcej czasu
zajęło kołowanie pod terminal, gdzie samolot otoczył wianuszek personelu
pokładowego i naziemnego oraz przybyłe po ładunek trzewi olbrzyma trzy
amerykańskie ciężarówki. W tym dniu było mi dane oglądać to wspaniałe lotnicze
widowisko przez dwadzieścia minut – stanowczo za krótko. Bonusem za tak
„trudne warunki” był widok kolejnego C-17, startującego „na miasto” następnego dnia.
Teraz pozostaje czekać na kolejną wizytę, może też starszej i większej siostry C-17. Kto wie?
Znaczące
zwiększenie liczebności i różnorodności
samolotów wojskowych odwiedzających Polskę od pewnego czasu związane jest z
zaostrzeniem sytuacji za naszą wschodnią granicą. Niestety nie wróży to niczego
dobrego, a raczej napawa niepokojem lub wręcz lekiem o przyszłość. Z drugiej
strony lotnicza cząstka duszy cieszy się, że przez „twardą politykę” Putina i
spółki na wiele lat minęła wkradająca się wcześniej na nasze lotniska monotonia
sprzętowa.
Nie
łatwo być spotterem.31 III 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz