Od
kilku dni wiemy już, jaki śmigłowiec wielozadaniowy najprawdopodobniej znajdzie
się na wyposażeniu naszego wojska. Będzie to Airbus H225M
Caracal. Najprawdopodobniej, gdyż jak powiedział odpowiedzialny za zakupy uzbrojenia wiceminister obrony Czesław Mroczek:
„ Wydaje się mało prawdopodobne, by śmigłowiec nie przeszedł planowanych na
przełom maja i czerwca testów”. Jak było do przewidzenia wybór wywołał liczne
kontrowersje i komentarze, zwłaszcza ze strony przegranych firm i ich (zwykle
nie bezinteresownych) zwolenników. Przyznam, że ilość wylanych pomyj i
wysączonego jadu przerosła moje oczekiwania, po raz kolejny pokazując, że
ciągle bliżej nam do republik bananowych niż cywilizowanego państwa XXI wieku.
Jest to tym bardziej smutne, ze prym w tym paskudnym procederze wiodą
najwyższego (polskiego) szczebla pracownicy wiodących koncernów lotniczych
cywilizowanego świata. Do najciekawszych „idei” zaliczam:-
Graniczące z pewnością przekonanie przegranych, że ich produkt był
najodpowiedniejszy dla polskiej armii. Wynika stąd, że dowództwo Wojska
Polskiego nie ma pojęcia co dla niego jest najlepsze, najbardziej potrzebne,
podczas gdy przedstawiciele zachodnich koncernów zbrojeniowych wiedza to
najlepiej.-
Szczytem obłudy jest lament licznych polityków, związkowców i dziennikarzy nad
„zdradą” polskiego przemysłu, robotnika, podatnika. Zwykle tych samych który
bronią polski przemysł i gospodarkę przed „obcymi”. W wygodnej dla nich chwili
dopadła ich totalna amnezja. Zapomnieli, że zarówno Sikorski produkujący (raczej
montujący) w Mielcu S-70i, jak i
AgustaWestland planująca wytwarzanie w Świdniku AW149 są firmami zagranicznymi
odpowiednio amerykańską i włoską. Paradoksalnie łódzkie WZL-2, w którym mają
być montowane Caracale jest firmą polska, w dodatku należąca do Skarbu Państwa.
Chyba kasa i chęć zachowania ciepłych, patologiotwórczych etatów odjęła
związkowca rozum i przyzwoitość?-
Przepychanki słowne dyrektorów i ministrów (wice|) na portalach
społecznościowych i mediach pokazują, że ludzie ci nie dorośli do pełnionych
funkcji.-
Nie można też bezkrytycznie patrzeć na sposób podejmowania decyzji przez MON.
Ostateczna liczba zakupionych śmigłowców dziwnie zgadza się z planami z roku
2008, kiedy to planowano nabyć 51 maszyn. Podczas
przemówienia towarzyszącego ćwiczeniom Anakonda 2012 w Drawsku Pomorskim
premier Donald Tusk podbił jednak stawkę do 70 śmigłowców. Niestety teraz
wyraźnie widać, że był to tylko zabieg PR-owski a przez te trzy lata nikt nie
odważył się zakwestionować deklaracji wielkiego wodza. Kurtyna opadła dopiero w
dniu ogłoszenia rozstrzygnięcia. Różnicę tych 19 śmigłowców (ponad 27%) można
tez wytłumaczyć inaczej – żenującym brakiem kompetencji Inspektoratu Uzbrojenia
MON-u. Po prostu błędnie oszacowali koszty zakupu 70 maszyn i kasy po prostu
zabrakło. Pytanie retoryczne: jak długo
ci panowie popracowali by w prywatnej firmie po analizie, w której pomylili się
o ponad ¼ wartości kontraktu?Kto więc zawinił? Megaloman Tusk
czy ekonomiczny analfabeta IU MON. Odpowiedź pozostawiam Państwu.Niewątpliwym plusem podjętej
decyzji jest to, że w końcu została podjęta – po dziewięciu latach od podjęcia
Narodowego Programu Śmigłowcowego.W tym czasie sytuacja
polityczno-militarna w Europie zmieniła się na gorsze a liczba śmigłowców
zmalała trzykrotnie.Od liczby śmigłowców ważniejsze
jest jednak do czego one posłużą. jak na razie widać, że jedynie do rozgrywek
biznesowo-politycznych.Lepiej nie myśleć, kto i jak będzie
nas bronił, jeśli na razie jedynym celem jest obrona własnych - zwykle
zagranicznych koncernów – nie zaś zdolności operacyjnych Wojska Polskiego.lot-nisko.blog.pl
30 IV 2015
30 IV 2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz