Wiele
emocji w lotniczym i militarnym światku zrodziła wczorajsza wizyta samolotów
F-22 Raptor w 32 Bazie Lotnictwa
Taktycznego w Łasku.
Dla
sympatyków lotnictwa była to wyjątkowa i zapewne jedyna w najbliższym okresie okazja
zobaczenia tej niezwykłej konstrukcji na polskim niebie, a przez chwilę nawet
na polskiej ziemi. Pomimo, że konstrukcja nie jest już najnowsza, ciągle
reprezentuje najwyższy poziom technologiczny oraz zdolności operacyjne
nieosiągalne dla żadnego innego samolotu myśliwskiego na świecie. I nie zanosi
się na to, by szybko stan ten uległ zmianie. Nie dziwi więc poziom ochrony,
jakim otoczona jest maszyna, a zwłaszcza jej rozwiązania techniczne w zakresie
utrudnionej wykrywalności (stealth) oraz awioniki. Także w Łasku nie dane było
obecnym cywilom zbliżyć się do Raptora. Choć trzeba przyznać, że kołowanie
odbyło się w zadowalającej, nawet dla wybrednego spottera odległości, w dodatku
bez płotków i barier. Dlatego dziwić nieco może późniejsze zasłonięcie stojącego
Raptora przez amerykański F-16. Choć z drugiej strony, jeśli Kongres USA nie
zgodził się na sprzedaż swojej supertechniki żadnemu ze swych najbardziej
zaufanych sojuszników, zwłaszcza mocno zabiegającej o F-22 Japonii, nic dziwić
nie powinno.
Patrząc
subiektywnym okiem, w dodatkowo niezbyt długo, muszę stwierdzić, że w realu
podoba mi się jeszcze bardziej niż na zdjęciach i filmach. Prosta, oparta na
kilku równoległych odcinkach, drapieżna a zarazem dostojna sylwetka i power
jaki pokazali piloci podczas startu może się spodobać nawet wytrawnym
miłośnikom „palników”. Do tego należy dodać niezwykły wygląd powierzchni
maszyny. Nieco tremy dostarcza świadomość horrendalnej ceny maszyny – wraz z
programem konstrukcji i budowy dziś ocenianej na ponad 350 mln. $ za sztukę,
kolejnych 60 „dołożonych” w ramach programu modernizacyjnego oraz „bliżej nie
sprecyzowanych” kosztach eksploatacji.
No
cóż – jest czego się bać. I o to właśnie chodzi w całym „Tour the Europe”
klucza Raptorów i ich krótkich wizytach na sojuszniczych lotniskach. Przekaz i
jego adresat jest bardzo jasny. Przeciwnik, który do mistrzostwa opanował
technikę prowokacyjnych lotów wzdłuż granic państw NATO dobrze zrozumie
komunikat wypowiedziany jego językiem. Wraz z rozpoczęciem konfliktu na Wschodniej
Ukrainie to właśnie Amerykanie jako pierwsi wzmocnili kontyngent misji Air
Policing strzegący nieba nad Bałtami swoimi F-15. Co ważne zrobili to szybciej,
niż politycy europejscy … zaczęli o
konflikcie poważnie rozmawiać. Aktualny „event” jest naturalną konsekwencją
poprzedniego kroku – jasno pokazuje, że amerykanie tworzą zdolność szybkiego
przerzutu swoich supermyśliwców do Europy i w razie czego mogą i nie zawahają
się tego uczynić. I choć można to różnie oceniać, fakt że uwzględniają obronę
nas, jako element obrony swoich interesów w Europie powinien budzić optymizm. I
choć przed laty Lech Wałęsa mówił, że spośród amerykańskich generałów
najbardziej potrzebujemy „generał dynamik i generał elektryk”, mnie wczorajsza
wizyta generała Bence`a,
jego „chłopców” i ich „zabawek” bardzo ucieszyła nie tylko dlatego, że mogłem
zobaczyć „z bliska” samolot, o zobaczeniu którego jeszcze kilka dni temu nie
śmiałem marzyć, lecz także w kontekście bezpieczeństwa Polski, mojego domu i
rodziny.
Wszystkim
zagorzałym krytykom tego wydarzenia pragnę przypomnieć o innej diametralnie
różnej jesiennej wizycie sprzętu wojskowego w Polsce, a raczej jej okolicy z
przed 76 lat.
Wtedy
wszystko było inaczej:
obiekt
przypłynął a nie przyleciał,
wizyta
trwała znacznie dłużej i bardziej zapisała się w historii,
zamiast
najnowocześniejszej techniki reprezentował konstrukcję z poprzedniej wojny,
zamiast
wspólnych ćwiczeń i wymiany doświadczeń zasypał polską placówkę gradem
pocisków,
Elementem
wspólnym obu „wizyt” jest miejsce ich rozpoczęcia – Niemcy.
Osobiście
cieszę się, że mogłem brać udział we wczorajszym wydarzeniu, a nie tym z przed
lat.
lot-nisko.blog.pl
2 IX 2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz