sobota, 22 września 2018

DC-9 – od Douglasa do Boeinga



Dynamiczny rozwój przewozów lotniczych w latach siedemdziesiątych oraz „oswajanie” przeciętnego Browna, Shulza czy Dubois z podróżami lotniczymi były bardziej zasługą samolotów średniodystansowych spinających siecią połączeń miasta Europy bądź USA niż odrzutowców transatlantyckich. Szybkość, wygoda i bezpieczeństwo za rozsądną cenę były możliwe do zaoferowania dzięki samolotom B727, B737, DC-9, SE 210 Carawelle, BAc 1-11 czy Tu-134. Zbudowany w klasycznym dla maszyn tej klasy i tego czasu, uszyty na miarę potrzeb linii lotniczych Douglas DC-9 na wiele lat stał się przysłowiowym „koniem roboczym” licznych linii lotniczych. Posiadając duży potencjał modernizacyjny powstawał w różnych wersjach i pod różnymi nazwami. Początkowo u Douglasa jako DC-9, następna generacja po fuzji Douglasa z McDonnell Corporation występowała pod szyldem MD-80, by w końcu po przejęciu producenta przez konkurencyjnego Boeinga stać się „jego” modelem B717. Dziś maszyny te w szybkim tempie znikają z nieba, zastępowane są przez nowocześniejsze, bardziej ekonomiczne i ekologiczne maszyny nowej generacji. Dla sympatyków lotnictwa DC-9 pozostaje jednak ważnym etapem rozwoju lotnictwa komunikacyjnego.
Książeczka, jak zwykle wydana starannie z tradycyjną już dla niej szata graficzną. Tekst jak zwykle przystępny i treściwy opowiada o kulisach powstania konstrukcji, jej projektowaniu, wprowadzaniu do eksploatacji i służbie. Do tego krótki opis konstrukcji i tabela z podstawowymi danymi technicznymi. Tym razem tabela już niemal bez błędna, tylko prędkość przelotowa podana jedynie w km/h, choć wyszczególniono także kts. Do tego problemy z zakresu matematyki: „Serię 30 budowano w trzech wariantach -31, -32, - 33 i -34” (str.15),  „Kadłub złożony z dwóch odcinków koła…” str. 52. Błąd wkradł się jeszcze do podpisu zdjęcia na str. 38 „… DC-90-30” zamiast MD-90-30.
Kolejny tomik solidnej wiedzy o lotnictwie.


Bondaryk P., Petrykowski M.
Samoloty Pasażerskie Świata
Tom 16, Douglas DC-9/MD-80/Boeing 717
Edipresse Polska S.A.
64 strony, w miękkiej oprawie.
Liczne zdjęcia.

Powiązane wpisy:


SPS t. 35 Tu-134 


niedziela, 16 września 2018

AEROMAX.pl – 10/100


Dziesiąty numer AEROMAX.pl ukazuje się w szczególnym momencie historii polskich skrzydeł, kiedy to świętujemy setną rocznicę ich narodzin. Jednym z ważniejszych elementów tego świętowania była warszawska defilada 15 sierpnia, sprawozdanie z której znalazło swoje miejsce na łamach numeru. Strona tekstu, trzy zdjęcia na drugiej i schematyczny plan defilady powietrznej z zaznaczonymi typami statków powietrznych, jednostkami ich pochodzenia oraz numerami taktycznymi. Krótko, treściwie, przejrzyście.
W odniesieniu do samej defilady to trochę „wkurza” siermiężne podejście dowództwa/pilotów do kwestii układu szyku, w którym w sposób zdaje się przypadkowy rozmieszczone są maszyny jedno i dwumiejscowe, z różnym zestawem zbiorników podwieszanych. Przy sześciu maszynach symetryczne rozmieszczenie, niezależnie od zestawu użytych maszyn nie powinno być problemem. Szkoda, że brakuje tego drobnego, zdawać by się mogło łatwego do uzupełnienia elementu.
Po za chwaloną już wcześniej szatą graficzną mocną stroną magazynu jest przedstawianie nieznanych lub mało znanych aspektów historii powojennego lotnictwa wojskowego. Tak jest i tym razem za sprawą artykułu „UTB-2 w lotnictwie polskim”. Ciekawa, mało znana konstrukcja, która nie jest prostą wersją szkolną Tu-2, o bardzo interesującej genezie. Do tego druga część historii SBLimów-2 i opis prób państwowych „dziwoląga” M-15 usatysfakcjonuje chyba każdego entuzjastę tamtego okresu lotnictwa PRL-u.
Są też tematy współczesne w postaci artykułów o polskim udziale w programie otwartego nieba oraz wyrzutni pocisków rakietowych WW-15 dla Sokoła, a być może w świetle planów modernizacji śmigłowców Mi-24 także dla nich.
Dla miłośników godła i barwy tym razem maszyny z 48 Eskadry Lotniczej.
Wszystko warte przeczytania i obejrzenia.
Troszkę poleciał poziom tekstu w artykule o limach „Jak już zostało to już wcześniej …”, „Podjęto jednak decyzję, aby zamiast kupować kolejne samoloty MiG-15UTI z zagranicy można część Lim-1 przebudować na wersję dwumiejscową …”.
Zastrzeżenia budzi ilość reklam, 8/36 stron. Z jednej strony rozumiem uwarunkowania współczesnego rynku i doceniam przystępną cenę magazynu, z drugiej trochę to wkurza. Jeszcze bardziej wkurza mnie w reklamie WZL-1 manipulacja polegająca na „stworzeniu” sześćdziesiątej rocznicy „czegoś tam” związanego z Iskrą. Niestety rok 1958 nie odznaczył się w żaden istotny sposób w historii tej legendarnej konstrukcji. Publikacja głupich zdań typu „TS-11 Iskra – jeden z głównych elementów systemów szkolenia pilotów w służbie dla Polski 60 lat” kładzie się cieniem na tym numerze AEROMAX.pl i na rzetelnym podejściu redakcji do historii polskich skrzydeł. Niestety wygrała mamona. 

Powiązane wpisy: AEROMAX.pl- magazyn na jeden wieczór


niedziela, 9 września 2018

Boeing 757 – smukły niszowiec


Pomimo zbudowania ponad tysiąca egzemplarzy Boeing 757 jest w Polsce raczej mało znany, gdyż z racji swojej wielkości oraz osiągów, w wersji pasażerskiej jest raczej rzadkim gościem na polskich lotniskach. Nie jest też jak np. JumboJet czy Concorde samolotem kultowym, tym bardziej, że znaczną cześć floty stanowią maszyny towarowe. B757 jest największym wąskokadłubowym - posiadającym jedno przejście miedzy rzędami foteli, dwusilnikowym samolotem pasażerskim, zajmującym miejsce pomiędzy najmniejszymi aerobusami (B767, A310), a największymi wersjami mniejszych wąskokadłubowców (B-737-900, A321). Zmonopolizowanie tej niszy rynkowej przyniosło maszynie niekwestionowany sukces rynkowy, choć z drugiej strony poważnie ograniczyło jego skalę. Powstały na początku lat osiemdziesiątych samolot na pewno wart jest bliższego poznania, co umożliwia piętnasty już tomik Samolotów Pasażerskich Świata.
Jak zwykle bogato ilustrowany ciekawymi zdjęciami tekst zawiera wprowadzenie dotyczące genezy konstrukcji oraz budowy i badań prototypów. Dalej omówiono historię użytkowania samolotów, wspominając także o wersjach wojskowych i samolotach doświadczalnych. Podstawowy tekst kończy zwięzły, zrozumiały opis techniczny konstrukcji wraz z tabelą zawierającą podstawowe dane poszczególnych wersji samolotu. Jako „wypełniacz” zamieszczono bardzo ciekawą i mało znaną historię linii lotniczych Islandii. Przyznam, że coraz bardziej przekonuję się do tej części zeszytów, znacząco rozszerzającej wiedzę o liniach lotniczych i budowie samolotów pasażerskich w ujęciu ogólnym.
Co do poziomu tekstu, to jak zwykle dla duetu Bondaryk/Petrykowski jest on wysoki, a jednocześnie bardzo przystępny.
Redakcyjnie dopatrzyłem się tylko braku spacji przy podpisie rysunku na str. 11. Już myślałem, że będzie numer prawie idealny, a tu na stronie 55 system TCAS (ang. Traffic Alert and Collision Avoidance System) określony jest jako „Urządzenie ostrzegające o możliwości kolizji z ziemią”. Drugi czysto matematyczny błąd pojawił się na str. 63, gdzie po stwierdzeniu, że w 2017 roku we flocie Icelandair było 30 Boeingów 757, wyliczone jest 31 egzemplarzy.
Ogólnie tomik naprawdę dobry, choć do ideału jeszcze trochę zabrakło.




Bondaryk P., Petrykowski M.

Samoloty Pasażerskie Świata
Tom 15, Boeing 757
Edipresse Polska S.A.
64 strony, w miękkiej oprawie.






niedziela, 2 września 2018

Powietrze jest zimne na chłodno


„Powietrze jest zimne” jako drugi w te wakacje tomik opowiadań lotniczych przeszedł przez moje ręce, co podczas dzielenia się moimi subiektywnymi odczuciami skłania jednocześnie do porównań. Na całość książeczki składa się siedem opowiadań o różnej długości i treści, mających wspólny mianownik – lotnictwo. Ich styl, klimat nawet słownictwo nie pozostawiają wątpliwości, że wyszły spod tego samego pióra. Pozytywne nastawienie do zbioru wzmacniały mi dwa aspekty bliskie mojemu sercu - spadochroniarstwo jako temat przewodni pary opowiadań oraz przewijający się w kilku opowiadaniach mój ulubiony Antek.
Już pierwsze opowiadanie dostarcza pewnych analogi do wspomnianego wcześniej zbioru "Na skraju Mlecznej drogi”, gdyż też opisuje lądowanie awaryjne. Ponownie mamy barwny opis trudnej sytuacji, tyle, że u Sowy bardziej chaotyczny, pogmatwany, poprzeplatany wspomnieniami, silnie zabarwiony negatywnymi emocjami związanymi z Manfredem - jego pierwszym instruktorem. Autor daje upust swojemu żalowi oraz wręcz nienawiści do niego. Podobnie w innym miejscu rozlicza się z ludźmi odpowiedzialnymi za upadek lotniska Aeroklubu Opolskiego. „Rozkradli, panie, sami starzy piloci rozkradli prywatę i firmy porobili”.
Bazując zapewne na swoim lotniczym doświadczeniu Autor próbuje zmierzyć się z nieodłącznie związanymi z lotnictwem: niebezpieczeństwem, strachem i śmiercią, które w mniej lub bardziej zawoalowany sposób wyzierają z niemal każdej strony. Chłodny oddech śmierci jest wszechobecny, co rzeczywiście sprawia, że powietrze wokół czytelnika jest zimne. Tytułowe opowiadanie, w moim odczuciu, w sposób trafny oddaje klimat skoku spadochronowego, tego najważniejszego – pierwszego, widziany oczami bardziej doświadczonego skoczka, który jest już po drugiej stronie, po drugiej stronie wszystkiego. Widoku ich twarzy i wyrazu oczu nie zapomina się nigdy.
Niemal połowę tomiku zajmuje opowiadanie „sen o wolności” w którym Autor wciela się w rolę drugiego pilota Halifaksa lecącego ze zrzutem dla powstańczej Warszawy. Pełna niebezpieczeństw misja, w której przytrafiają się niemal wszystkie możliwe „sytuacje kryzysowe” stanowi osnowę do kolejnych przemyśleń Autora na wspomniane wyżej tematy. Rozczaruje się jednak ten, kto doszukuje się głębszej, zaprawionej nutą filozofii refleksji. Niebezpieczeństwo, adrenalina, oddech śmierci w zimnym powietrzu wypełnia tomik. Brak nieodłącznie związanych z lotnictwem nutek romantyzmu i poezji zubaża obraz lotnictwa, pozbawia go tego co jest w nim najważniejsze dla marzycieli, nie ludzi goniących za kolejnymi dawkami adrenaliny.
Od strony językowej i redakcyjnej książka jest łatwoprzyswajalna, no może po za „Domyśliłem, że dzieje się niedobrego", (str. 54). Poważniejsze wątpliwości, wpływające na wiarygodność całości budzą błędy w pisowni nazw samolotów MIG-21, str. 24 i PO-2, str. 37. Jeszcze gorzej przedstawia się sprawa ostrej krytyki instruktora, jeśli za argument podaje się lot P-39 Airacobra z prędkością 800 km/h, str. 6! Mało prawdopodobne jest też, aby por. Stanisław Dudziak mógł w Polsce latać ”w odkrytych Bristolach”, gdyż w podanym czasie – mniej niż 12 lat od sierpnia 1944 nie było ich już w służbie.
Mam bardzo splątane odczucia co do książki. Niby bliska, a tak daleka. Zazębia się blisko z moim doświadczeniem lecz nie przemawia do mojej wyobraźni. Z drugiej strony skłania do refleksji, dlaczego na pewnym etapie „komercjalizacji” lotnictwa sportowego zaczęło na starcie brakować bratnich dusz.


Aleksander Sowa
Powietrze jest zimne. Opowiadania lotnicze.
Wydawnictwo Sowa
106 stron
miękka okładka