niedziela, 2 września 2018

Powietrze jest zimne na chłodno


„Powietrze jest zimne” jako drugi w te wakacje tomik opowiadań lotniczych przeszedł przez moje ręce, co podczas dzielenia się moimi subiektywnymi odczuciami skłania jednocześnie do porównań. Na całość książeczki składa się siedem opowiadań o różnej długości i treści, mających wspólny mianownik – lotnictwo. Ich styl, klimat nawet słownictwo nie pozostawiają wątpliwości, że wyszły spod tego samego pióra. Pozytywne nastawienie do zbioru wzmacniały mi dwa aspekty bliskie mojemu sercu - spadochroniarstwo jako temat przewodni pary opowiadań oraz przewijający się w kilku opowiadaniach mój ulubiony Antek.
Już pierwsze opowiadanie dostarcza pewnych analogi do wspomnianego wcześniej zbioru "Na skraju Mlecznej drogi”, gdyż też opisuje lądowanie awaryjne. Ponownie mamy barwny opis trudnej sytuacji, tyle, że u Sowy bardziej chaotyczny, pogmatwany, poprzeplatany wspomnieniami, silnie zabarwiony negatywnymi emocjami związanymi z Manfredem - jego pierwszym instruktorem. Autor daje upust swojemu żalowi oraz wręcz nienawiści do niego. Podobnie w innym miejscu rozlicza się z ludźmi odpowiedzialnymi za upadek lotniska Aeroklubu Opolskiego. „Rozkradli, panie, sami starzy piloci rozkradli prywatę i firmy porobili”.
Bazując zapewne na swoim lotniczym doświadczeniu Autor próbuje zmierzyć się z nieodłącznie związanymi z lotnictwem: niebezpieczeństwem, strachem i śmiercią, które w mniej lub bardziej zawoalowany sposób wyzierają z niemal każdej strony. Chłodny oddech śmierci jest wszechobecny, co rzeczywiście sprawia, że powietrze wokół czytelnika jest zimne. Tytułowe opowiadanie, w moim odczuciu, w sposób trafny oddaje klimat skoku spadochronowego, tego najważniejszego – pierwszego, widziany oczami bardziej doświadczonego skoczka, który jest już po drugiej stronie, po drugiej stronie wszystkiego. Widoku ich twarzy i wyrazu oczu nie zapomina się nigdy.
Niemal połowę tomiku zajmuje opowiadanie „sen o wolności” w którym Autor wciela się w rolę drugiego pilota Halifaksa lecącego ze zrzutem dla powstańczej Warszawy. Pełna niebezpieczeństw misja, w której przytrafiają się niemal wszystkie możliwe „sytuacje kryzysowe” stanowi osnowę do kolejnych przemyśleń Autora na wspomniane wyżej tematy. Rozczaruje się jednak ten, kto doszukuje się głębszej, zaprawionej nutą filozofii refleksji. Niebezpieczeństwo, adrenalina, oddech śmierci w zimnym powietrzu wypełnia tomik. Brak nieodłącznie związanych z lotnictwem nutek romantyzmu i poezji zubaża obraz lotnictwa, pozbawia go tego co jest w nim najważniejsze dla marzycieli, nie ludzi goniących za kolejnymi dawkami adrenaliny.
Od strony językowej i redakcyjnej książka jest łatwoprzyswajalna, no może po za „Domyśliłem, że dzieje się niedobrego", (str. 54). Poważniejsze wątpliwości, wpływające na wiarygodność całości budzą błędy w pisowni nazw samolotów MIG-21, str. 24 i PO-2, str. 37. Jeszcze gorzej przedstawia się sprawa ostrej krytyki instruktora, jeśli za argument podaje się lot P-39 Airacobra z prędkością 800 km/h, str. 6! Mało prawdopodobne jest też, aby por. Stanisław Dudziak mógł w Polsce latać ”w odkrytych Bristolach”, gdyż w podanym czasie – mniej niż 12 lat od sierpnia 1944 nie było ich już w służbie.
Mam bardzo splątane odczucia co do książki. Niby bliska, a tak daleka. Zazębia się blisko z moim doświadczeniem lecz nie przemawia do mojej wyobraźni. Z drugiej strony skłania do refleksji, dlaczego na pewnym etapie „komercjalizacji” lotnictwa sportowego zaczęło na starcie brakować bratnich dusz.


Aleksander Sowa
Powietrze jest zimne. Opowiadania lotnicze.
Wydawnictwo Sowa
106 stron
miękka okładka

1 komentarz:

  1. Przyjmuję uwagi z zakłopotaniem, ale i też pokorą. Na usprawiedliwienie napiszę, że zbiór miał NIE trafić do rąk czytelników. Początkowo został przyjęty przez niszowego wydawcę publikującego komercyjnie dzieła związane z lotnictwem. Zamiast z siedmiu, miał składać się z kilkunastu opowiadań, bardziej zróżnicowanych na gruncie tematu i głębszych refleksji. Niestety, po kilkunastu miesiącach zwlekania wydawca z umowy się ostatecznie wycofał, argumentując mało atrakcyjnym rachunkiem ekonomicznym. Zbiorek zatem postanowiłem  wydać samodzielnie, celując bardziej we wspomniane w recenzji „bratnie dusze”, niż entuzjastów awiacji z grubym portfelem i wymaganiami. Przy okazji ze zbioru zniknęła połowa treści (m.in. opowiadania: „O człowieku, który patrzył w niebo”  i  „Pół godziny Tadeusza Kościuszki”).  Stąd też pewne, oczywiste w tej sytuacji niedociągnięcia. Wynikają one z cięć budżetowych i potraktowania zbioru jak literacki eksperyment, niż komercyjny projekt nastawiany na zysk, a tym przecież zasadniczo jest publikacja dzieła. Niemniej uprzejmie dziękuję za wnikliwą, rzeczową i dla mnie ważną recenzję. Jestem bardzo wdzięczny za te uwagi. Kto wie, może kiedyś (jeśli zdrowie, pieniądze i czas pozwolą) zbiór zostanie wydany w takiej formie, jakby autor sobie tego życzył i odbiorcy oczekiwali. Aby tylko „kiedyś” nie oznaczało „nigdy”. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń