niedziela, 27 maja 2018

Concorde – europejskie wysokie C


Odbywająca się w latach czterdziestych XX wieku „odrzutowa rewolucja” w lotnictwie stopniowo objęła także samoloty pasażerskie. Doskonale rozwinięty przemysł Brytyjski poszukiwał nowoczesnych, dziś powiedzielibyśmy innowacyjnych rozwiązań, choć z drugiej strony brnął również w rozwiązania konserwatywne, bez perspektyw jak choćby Bristol Brabazon. Niewątpliwym sukcesem Brytyjczyków było opracowanie i wprowadzenie do eksploatacji pierwszego samolotu pasażerskiego z napędzie odrzutowym DeHavilland DH.106 Comet (pierwsze europejskie C).
 Kilka lat później po drugiej stronie kanału LaManche opracowano z kolei bardzo udany samolot pasażerski Sud Avion Caravelle (drugie europejskie C). Oba odrzutowce pozwoliły swoim producentom zebrać liczne, czasem kosztowne i tragiczne, doświadczenia w zakresie budowy odrzutowych liniowców. Patrząc w przyszłość w obu państwach zrodziła się śmiała idea zbudowania i wprowadzenia na rynek samolotu pasażerskiego osiągającego naddźwiękową prędkość przelotową. Stopień złożoności projektu, jego olbrzymie ryzyko oraz przewidywane koszty, na które nie mogło pozwolić sobie żadne z zainteresowanych  państw, skłoniły je do podjęcia wspólnego wysiłku zbudowania tego typu samolotu. W efekcie współpracy powstało wysokie C czyli Concorde, piękny, na swoje czasy bardzo nowoczesny ponaddźwiękowy samolot pasażerski.

 Trudniejszym od skonstruowania samolotu okazało się jednak wprowadzenie go na rynek, które zakończyło się kompletną klapą. Konstrukcja pojawiła się w złym czasie, a zbieg niekorzystnych okoliczności społeczno-politycznych sprawił, że dla ratowania „twarzy” projektu samolot wprowadzili do służby tylko narodowi przewoźnicy państw producentów, w liczbie kilku sztuk. I tu należy się odnieść do haseł umieszczonych na okładce książeczki. O ile można się zgodzić lub nie, ze stwierdzeniem, że jest to „najbardziej elegancki samolot komunikacyjny świata”, to stwierdzenie, że „wyprzedzał swoja epokę” jest z gruntu fałszywe, gdyż epoka ta nigdy nie nadeszła. Biorąc pod uwagę tendencje rozwoju komunikacji lotniczej można stwierdzić, że nigdy nie nadejdzie. Concorde wraz z radzieckim odpowiednikiem Tu-144 były tylko jedna z wielu ślepych uliczek w rozwoju lotnictwa.
Książeczka wydana jest jak zwykle przyzwoicie, seria trzyma swój poziom. Także tekst autorstwa  Marcina Sigmunta czyta się dobrze, a i merytorycznie nie budzi on zastrzeżeń. Trochę drażni niespotykana wcześniej w literaturze odmiana słowa płat, np. „ w takim układzie płatu”. Kwestię jej poprawności pozostawiam językoznawcom. Bez wątpienia błędne gramatycznie jest zdanie na str. 16 „BAC opracował kilka systemów samolotu w tym paliwowego, elektrycznego …”. Na stronie 24 napisano  „… a potem od Baltimore w Filadelfii, gdzie samolot wykorzystano do prób …”. Znalazłem jeszcze kilka drobnych błędów gramatycznych, które jednak nie wpływają zbytnio na pozytywną ocenę tekstu. Fajnym pomysłem jest tabela z zestawieniem wszystkich wyprodukowanych maszyn, z podaniem podstawowych danych: numeru seryjnego, rejestracji, dat oblotu i ostatniego lotu, nalotu oraz miejsca „spoczynku”. Co ciekawe, wszystkie po za jednym rozbitym, Concorde zachowane zostały w ekspozycjach muzealnych lub jako pomniki.

Reasumując, siódmy zeszyt SPS trzyma przyzwoity poziom, a jego bohater - Concorde i jego historia powinny być znane każdemu sympatykowi lotnictwa.



Samoloty Pasażerskie Świata
Tom 7, Aerospatiale/BAC Concorde
Edipresse Polska S.A.
64 strony, w miękkiej oprawie.
Liczne zdjęcia.



Powiązane wpisy:


Samoloty Pasażerskie Świata t.1 Boeing 747

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz