piątek, 29 marca 2019

DHC-7 - niespełnione nadzieje Kanadyjczyków


Próba praktycznej realizacji idei małych lotnisk położonych w centrach dużych miast wykrystalizowała się na początku lat siedemdziesiątych, w najgorszym z możliwych momentów. Kryzys naftowy, na zawsze zakończył okres taniego paliwa, z kolei rosnąca świadomość ekologiczna rozwiniętych społeczeństw wywołała protesty przeciwko głośnym i nie do końca bezpiecznymi operacjami lotniczymi nad centrami dużych miast. Projektowany pod kątem wyśmienitych właściwości STOL - krótki start i lądowanie (ang. short takeoff and landing), czterosilnikowy zgrabny płatowiec o pojemności do 52 pasażerów znalazł zastosowanie tylko tam, gdzie tego typu właściwości wygrywały z ekonomią użytkowania. Na liniach pomiędzy klasycznymi lotniskami DHC-7 przegrywał kosztami eksploatacji i osiągami. Gdy pojawiły się nowe znacznie wydajniejsze ATR-y, Bombardier w oparciu o DHC-7 opracował swój bestseler DHC-8, niejako z konieczności grzebiąc w ten sposób szanse na dalszą produkcję zgrabnego czterosilnikowca po wyprodukowaniu zaledwie 113 płatowców. Ich właściwości sprawiły, że służyły raczej we flotach małych, zwykle egzotycznych przewoźników operujących z krótkich pasów oraz do zadań specjalnych, cywilnych lub wojskowych. Dziś z nieba znikają już jako ostatnie czterosilnikowe turbośmigłowce pasażerskie. Już niedługo taki los czeka większych, odrzutowych braci z czterema silnikami. 
Wydawało się, że kolekcja "dociągnie" do końca bez poważniejszych zmian. A tu niespodzianka, autorem 29 tomiku jest sam  Michał Petrykowski bez Piotra Bondaryka. Zmiana ta nie wpłynęła na wygląd i układ wydawnictwa. Może tylko pokazała, który z duetu Autorów pracował staranniej. Jednak jakiekolwiek wnioski w tym zakresie są stanowczo przedwczesne.
W tomiku znalazło się dużo ciekawych zdjęć bohatera w egzotycznych barwach i takiejże scenerii. Są też rysunki, zarówno rzutów bocznych różnych wersji, jak i schematy zagospodarowania przestrzeni ładunkowej. Prezentowana linia lotnicza - Berjaya Air jest niemniej egzotyczna.
Niestety lista błędów, nie tylko językowych, lecz poważniejszych jest tym razem długa:
" ... wyloty dysz silników umieszczono nad gondolą samolotu ...", str. 11; prototyp nosił barwy czerwoną i żółtą, nie pomarańczową, str. 16; "Pierwszym użytkownikiem z Ameryki Północnej zostały linie Woedair ...", str. 20. Nieco wcześniej napisano, że linie Rocky Moutain Airways z USA rozpoczęły eksploatacje DHC-7 o cztery miesiące wcześniej. Czyżby USA przeniosły się na inny kontynent? Gruntowy jest pas, a nie lotnisko, str. 28; Chrzest operacyjny przechodzi się w danym dniu lub okresie, nie "od lutego", str. 21; Serii 300 DHC-8 zbudowano 267 sztuk (egzemplarzy, maszyn ...), nie modeli, str. 28. Chyba, że Autor przytacza dane od producenta modeli, czym sie jednak nie chwali; "Ostatni płatowiec trafił do ..., gdzie wraz z dwoma kolejnymi DHC-7...",  str. 32; "Jedna maszyna zarejestrowana jest na Falklandach oraz w Gwatemali ..." str. 35. Widać Autor ma problemy nie tylko z czasem, ale i przestrzenią. 
Jest też trochę błędów językowych i redakcyjnych:
"... DHC-4 i jej turbośmigłowej odmiany ...", str. 7; Nie wiem dlaczego "europejscy" przewoźnicy zapisani są w cudzysłowie, kiedy z innych kontynentów już bez, str. 32; Niekonsekwentnie zapisane są jednostki przy prędkościach maksymalnej i przelotowych w tabeli z danymi technicznymi, str. 59; Nie przenosi się jednej litery, str. 42; DHC-7 Ranger, a nie DHC-5R, str. 43.
Cóż powiedzieć? Bywało lepiej, znacznie lepiej.


Petrykowski M.
Samoloty Pasażerskie Świata
Tom 29, DHC-7
Edipresse Polska S.A.
64 strony, w miękkiej oprawie.
Liczne zdjęcia.



Powiązane wpisy:



piątek, 22 marca 2019

Mi-24 - zajechany rydwan

Kultowy śmigłowiec bojowy o charakterystycznym, groźnym wyglądzie jest bohaterem trzeciego tomiku serii 100 lat polskich skrzydeł (Śmigłowce wojska polskiego). Wybór na pierwszy śmigłowiec prezentowany w serii jest bez wątpienia trafny. Gdy Mi-24 był wprowadzany do służby w Ludowym Wojsku Polskim, był maszyną nowoczesną, przenoszącą lotnicze wsparcie wojsk lądowych na światowy poziom. Dziś ponad czterdzieści lat później pozostał już tylko cień dawnej świetności. I choć Rosjanie nadal produkują na swoje potrzeby i na eksport głęboko zmodernizowane wersje Łani (w kodzie NATO Mi-24 nosi nazwę Hind, ang. łania), nasze niezmodernizowane, co najwyżej skromnie doposażone, śmigłowce wyglądają przy nich blado. Tym bardziej, że od prawie dekady pozbawione są swoich pazurów w postaci pocisków kierowanych, co na współczesnym polu walki, dla tej klasy maszyn jest stanem kuriozalnym. Zdumienie budzą plany modernizacji garstki będących w najlepszym stanie maszyn. Patrząc realnie, z punktu widzenia czasu potrzebnego na część "analityczną" i biznesową procesu, prac projektowych oraz badań zastosowanych rozwiązań, można powiedzieć, że wielkim sukcesem będzie wprowadzenie do linii "nowych" maszyn w 45-tą rocznicę dostawy pierwszych Mi-24D. Naiwnością jest też oczekiwanie, że nie będzie poważnych problemów z integracją nowoczesnych systemów na przestarzałych, w znacznym stopniu wyeksploatowanych maszynach, zwłaszcza w sferze zgodności elektromagnetycznej. Także sens ekonomiczny tej idei jest wątpliwy. Przy tak małej liczbie modernizowanych maszyn (zwykle mówi się o liczbie kilkunastu sztuk) jednostkowe koszty prac badawczo-rozwojowych i wdrożeniowych zbliżą się do kosztów zakupu nowych maszyn. Także koszty eksploatacji niemal pięćdziesięcioletnich, steranych służbą i eksploatacją w warunkach bojowych śmigłowców będą kolosalne, przy bardzo małym stopniu gotowości bojowej. Po prostu wyrzucanie pieniędzy, naszych pieniędzy, w błoto.
Mi-24 sprawdził się w służbie w czasach "słusznie minionych" oraz w "nowej rzeczywistości" gdzie już po drugiej "stronie mocy" z powodzeniem brał udział w misjach w Iraku i Afganistanie, gdzie zasłużył wraz z załogami na wdzięczność i szacunek wielu, nie tylko polskich żołnierzy. Teraz jednak należałoby pozwolić mu "ze sceny zejść niepokonanym", aby nie odchodził w atmosferze medialnego bełkotu, jak to się dziś rozchodzi wokół MiGów-29. 
Co do publikacji, to z pierwszej trójki jest zdecydowanie najlepsza. Logiczny układ rozpoczynający się od historii rozwoju konstrukcji, który jednak nie uwzględnia najnowszych wersji, znacząco odbiegających od naszych Mi24D i W. Dalej opis produkcji seryjnej i użytkowników oraz udziału w wojnie w Afganistanie. Szkoda tylko, że ilustrowane głównie zdęciami polskich maszyn z "drugiej" interwencji w tym kraju, nieopisanej w omawianym rozdziale. Dalej znajdziemy najobszerniejszy rozdział poświęcony Mi-24 w Polsce. Na aż dwudziestu sześciu stronach bardzo szczegółowo opisano kulisy i meandry wprowadzania typu w Polsce, z może nawet zbyt rozbudowanym opisem organizacji i zmian w jednostkach wojskowych je użytkujących. Dalej: służba, remonty, maszyny ex-niemieckie, misje zagraniczne, aż po dzień dzisiejszy i najbliższe plany. Dużo dat oraz innych danych związanych z poszczególnymi maszynami, zadowoli wielu bardziej "ciekawskich" czytelników. Do tego liczne zdjęcia, nie tylko współczesne śmigłowców, ich wyposażenia i kokpitów. Zdjęcia uzbrojenia wraz z krótkim opisem technicznym śmigłowca znalazły się w kolejnym rozdziale. Na koniec bonus w postaci dwóch stron opisu początków śmigłowców uzbrojonych w ZSRR.
Błędów nie dostrzegłem, choć jest kilka "niezręczności" językowych. Uchwały są raczej podejmowane niż zapadają, str. 7. Wątpliwe jest też czy silniki śmigłowca ustawione są na jego dachu, str. 8. Trudno się też zgodzić, że dopiero po wprowadzeniu Mi-24 lotnictwo wojskowe stało się lotnictwem z prawdziwego zdarzenia, str. 29. Dwa koła ma nie przednia goleń, to odrębna część, a raczej przednie podwozie, str. 56. Co do szaty graficznej i strony wydawniczej, o których pisałem wcześniej, powoli się przyzwyczajam.
Ogólnie pozycja na 4 plus.

Fiszer P., Gruszczyński J.
100 lat polskich skrzydeł
Tomik 3, Mi-24
Edipresse Polska S.A.
64 strony, w miękkiej oprawie.
Liczne zdjęcia.


Powiązane wpisy

100 lps t.1 F-16
100 lps t.2 PZL-23
100 lps t.4 PZL-7
100 lps t.5 MiG-29
100 lps t.6 PZL-37
100 lps t.7 PZL-11
100 lps t.8 MiG-21
100 lps t.10 Mi-
8
100 lps t.12 CASA C-295M
100 lps t.13 Su-22
100 lps t.15 PZL-130
100 lps t.17 C-130
100 lps t.18 MiG-15 
100 lps t.20 Su-7
100 lps t.21 Mi-14
100 lps t.24 Leonardo M-346 Bielik
100 lps t.26 Jak-23
100 lps t.29 TS-11
 Iskra
100 lps t. 30 MiG-17
100 lps t. 32 Ił-28
100 lps t. 33 MiG-19
100 lps t. 37 I-22 Iryda - polska(bez)nadzieja
100 lps t. 40 SM-1 - prekursor
100 lps t. 41 MiG-23 - niedoceniony
100 lps t. 43 Mi-2 - Czajnik do wszystkiego
100 lps t. 45 TS-8 Bies - najbardziej polski 
100 lps t. 48 An-2 - ulubiony pterodaktyl
100 lps t. 49 PZL W-3 Sokół - śmigłowiec do wszystkiego
100 lps t. 50 An-26 - dobry samolot
100 lps t. 51 Black Hawk - śmigłowiec symbol
100 lps t. 52 Su-20 – typ przejściowy
100 lps t. 54 Ił-14 – lepsza kiła niż skok z Iła
100 lps t. 55 SH-2G Seasprite – polskie lotnictwo pokładowe w całej okazałości
100 lps t. 57 An-28/M28 - gorzki sukces
100 lps t. 59 i 62 Jak-11 i Jak-18 - samoloty szkolno-treningowe Jakowlewa
100 lps t. 63 SW-4 - marketingowa porażka do kwadratu
100 lps t. 66 Jak-12 - samolot prawdziwie wielozadaniowy

100 pls t. 69. SBLim-2Art - ostatni Mohikanin






poniedziałek, 18 marca 2019

AEROMAX.pl nr 12. Pomiędzy ilością a jakością


Popadłe w zapomnienie rozważania Karola Marksa o przemianach ilości w jakość nieoczekiwanie stanęły, oczywiście w innym wymiarze, przed redakcjami licznych czasopism, w tym o tematyce lotniczej. Powstały dylemat stawiać na ilość czy jakość publikowanych materiałów świetnie ilustruje magazyn AEROMAX.pl. Oczywiście nie piszę tu o jakości w znaczeniu warsztatu autorów czy solidności redakcji. Myślę o bardziej ogólnej zależności jakości artykułu od jego objętości. Często zdarza się tak, że autorzy sztucznie rozdmuchują tekst dla tzw. wierszówki, o czym nie tym razem. Większym wyzwaniem są obszerne, złożone i zwykle bardzo interesujące tematy, których rzetelne opracowanie wymaga napisania dłuższego tekstu, często z bogatą dokumentacją foto. Jednakże takich obszernych artykułów mieści się w numerze kilka, przez co staje się on mniej różnorodny, atrakcyjny dla węższej grupy czytelników. Nawet wielu zainteresowanych tematem, zwłaszcza młodszych czytelników, może poczuć się znużonych długą lekturą. Z drugiej strony „naciapcianie” wielu krótkich artykulików może zniechęcić do kupna bardziej wyrobionych, wymagających czytelników. Którą strategię marketingową w tym obszarze wybrać, w czasach gdy wydawnictwa papierowe tracą na popularności – trudno powiedzieć. Błąd w tym obszarze może być jednak początkiem końca tytułu.
Ciekawie wygląda „walka” z powyższym problemem w AEEROMAX.pl, gdzie znajdziemy zawsze wiele ciekawych materiałów, jednych bardzo krótkich, innych dość obszernych. W najnowszym, dwunastym numerze znajdziemy pięć artykułów. Jak zwykle obejmują one wydarzenia z różnych okresów historii polskich skrzydeł, od zamierzchłych - dla lotnictwa oczywiście - po bardzo aktualne. Przykładem ostatnich jest materiał o próbach, prezentowanej wcześniej w magazynie, wyrzutni pocisków rakietowych WW-15 na śmigłowcu Mi-17, uzupełniony bardzo ciekawymi zdjęciami.

Uzbrojenie rakietowe śmigłowców jest też tematem obszernego artykułu o wprowadzeniu rakiet Strzała 2M na uzbrojenie śmigłowców Mi-2. Materiał bardzo ciekawy, o ważnym, raczej mało znanym epizodzie w historii polskiego lotnictwa i przemysłu zbrojeniowego, którego skrócić po prostu nie można było. Może rozbicie artykułu na części byłoby skutecznym rozwiązaniem, jak swego czasu cykl o M-15. Wtedy z większą niecierpliwością czekałem na kolejny numer. Dla fanów „heraldyki lotniczej” jest bogato ilustrowany (32 zdjęcia, w tym 25 kolorowych) artykuł o godłach 2 Pułku Lotnictwa Myśliwskiego. W nawiązaniu do zbliżającej się 75 rocznicy inwazji w Normandii i związanych z nią planach budowy pomnika lotników polskich w Plumetot pojawił się artykuł o działaniach 131 skrzydła z tego, pierwszego w kontynentalnej części Europy lotniska naszych lotników. Zwięzły, bogato ilustrowany tekst. Piątkę dopełnia kolejny artykulik o filmowej karierze samolotów. Tym razem Zliny 526 w filmie „Do krwi ostatniej”.

Z radością muszę podkreślić staranne opracowanie numeru. Po za dwoma drobnymi błędami redakcyjnymi, o których nie warto wspominać, nie znalazłem poważniejszych błędów lub niedoróbek.

Numer 12 wlał we mnie nadzieję, że znacznie słabszy poprzedni numer AEROMAX.pl był tylko wypadkiem przy pracy. 

Powiązane wpisy:




czwartek, 14 marca 2019

Boeing 767 - przełom w komunikacji międzykontynentalnej


Aktualna sytuacja Boeinga 767 jest nietypowa. Wersje pasażerskie, od niemal pięciu lat nie są już produkowane, za to powoli wycofywane z floty większości przewoźników, którzy zastępują je nowszymi, bardziej ekonomicznymi typami. Tradycyjnie wiele z wycofanych maszyn poddawanych sjest przebudowie na samoloty towarowe. Jednakże linia produkcyjna nadal funkcjonuje i jeszcze przez co najmniej kilka lat będzie, produkując samoloty w wersji towarowej oraz samoloty tankowania powietrznego KC-46A Pegasus.
Historia powstawania koncepcji samolotu, opracowania założeń konstrukcyjnych i budowy prototypów też jest bardzo ciekawa, złożona, pełna zwrotów, trwająca względnie długo. Cały ten proces został dość dokładnie, w przystępny sposób opisany w 28 tomiku Samolotów Pasażerskich Świata. Samolot ten odegrał też ważną rolę w historii PLL Lot, gdyż był pierwszym odrzutowcem pasażerskim produkcji zachodniej. Jego wprowadzenie zamiast niebezpiecznych i niezbyt ekonomicznych Iłów-62 wprowadziło narodowego przewoźnika do grupy linii lotniczych eksploatujących najnowocześniejszy sprzęt latający w swojej kategorii. Co ciekawe pierwszy lot komercyjny odbył się nieco ponad miesiąc przed pamiętnymi wyborami 4 czerwca 1989. Czyżby był to zwiastun nadchodzących zmian?
Dziś pasażerskie B767 powoli wycofywane są z eksploatacji. Jednak na lotniskach będzie je można spotkać jeszcze przez co najmniej kilkanaście lat. Jeszcze dłużej posłużą maszyny przebudowane na towarowe oraz budowane nadal w tej wersji maszyny nowe. Powoli rozkręca się także produkcja powietrznego tankowca KC-46A Pegasus. Program jego budowy - pomimo licznych problemów, opóźnień i dramatycznego wzrostu kosztów - wydaje się wychodzić na prostą. Zależnie od dalszego rozwoju programu, produkcja może przekroczyć kilkaset egzemplarzy dla USAF plus zamówienia eksportowe.
W Polsce kolejny epizod z B767, tym razem w wersji towarowej zaczął się w ubiegłym roku, kiedy to firma Sky Taksi wprowadziła do eksploatacji tego typu maszynę (SP-MRF). Z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że nie będzie to epizod ostatni. Przed nami wybór samolotu tankowania powietrznego. Szanse B767 są duże.
Omawiany tomik pozytywnie mnie zaskoczył zawartością, gdyż wreszcie znalazłem przejrzyste, zwymiarowane rzuty wszystkich trzech wersji pasażerskich płatowca oraz przykładowe schematy rozmieszczenia foteli, także dla trzech wersji. Oby taki materiał wszedł na stałe do kolejnych tomików serii. Układ, grafika i jakość wydania porządna, bez zmian. Na ostatnich czterech stronach zaprezentowano tym razem egzotyczne linie Air Seychelles.
Nie zrozumiałym dla mnie jest, dlaczego masy podawane są różnie, nawet w jednym zdaniu, raz jako tys. kg, innym razem w tonach, np. str. 36. Po za tym podawanie przeliczonych z funtów dużych wartości mas z dokładnością do sześciu cyfr znaczących budzi wątpliwości. Np. 77 kg z 136 077 kg (str. 24), to zaledwie 0,06%. Dokładniejszy wynik wygląda mądrzej, ale czy ma sens? Jaką tolerancję masy podaje dokumentacja samolotu? Maszyny 7X7 miały otrzymać dwa silniki w pylonach u nasady skrzydeł, a nie pod skrzydłami, str. 8/9.
To nie "przepustowość", a zdolności produkcyjne zakładów pozwalały na budowę 8,5 egzemplarza B767 miesięcznie. Podobnie do 12,5 sztuk miesięcznie zwiększono wydajność, a nie efektywność produkcji, str. 13;
Trochę problemów także ze stroną językową i redakcyjną: "Zresztą" w występującym kontekście powinno być pisane łącznie, str. 7; str. 41, powinno być B767-200, a nie B727-200; "Wszystkie 18 samolotów pierwszej serii produkcyjnej mają trafić ...", str. 44; Na stronach 47 i 49 powtórzono informację o nabyciu 113 maszyn przez Fed Ex; "Odstąpienie od wymogu konieczności nabycia ...", str. 50; str. 53 brak przecinka pomiędzy płatu, a klapy i na str. 15 "sterowania, do budowy"; "... określa aktualną pozycję lotu ...", " ... a dane dotyczące ..." str. 55; str. 57 powtórzone 2 x "dostarczone przez"... bazując na Pipera PA34 Seneca ...", str 60, po za tym powinno być PA-34; "... na siatce połączeń pojawił się Tel Awiw ...", str. 61;
Kilka zdań jest chaotycznych lub niespójnych: "Tymczasem w pierwszych Boeingach wciąż montowane były stanowiska dla mechanika pokładowego", str. 17 - zdanie może wprowadzać w błąd; "Cykl prób w locie zakończony został po 10 miesiącach, 30 lipca 1982 r., w czasie których maszyny spędziły ...", str. 22; "... połączeń do Bombaju, na Melediwy, Komory, Johannesburga, Dubaju i na Mauritius" str. 62.
Niestety tyle niestaranności redakcyjnych psuje dobre wrażenie wywołane przez pozostałe elementy wydawnictwa.



Bondaryk P., Petrykowski M.
Samoloty Pasażerskie Świata
Tom 28, Boeing 767
Edipresse Polska S.A.
64 strony, w miękkiej oprawie.
Liczne zdjęcia.


Powiązane wpisy:






czwartek, 7 marca 2019

Lotnictwo AI 2/2019 – ciekawie, nie do końca solidnie


Zacznę wprost - lutowy numer Lotnictwa AI oceniam znacznie wyżej niż styczniowy.

Mój Top 5:
1. „Niezastąpione nad morzem. Śmigłowce Mi-14 w Lotnictwie Marynarki Wojennej”. Robert Rochowicz opisuje na dziesięciu stronach historię służby Mi-14 z szachownicą na kadłubie. Wiele miejsca poświęcono etapowi planowania zakupu, szkolenia załóg i odbioru maszyn. Dalej historia służby, ważniejsze wydarzenia i modernizacje. Całość, wraz z wieloma zdjęciami komponuje się bardzo dobrze. Do smaczków należy informacja o planach pozyskani śmigłowców Ka-27 oraz porównanie cen Mi-14 i Su-22 w czasie zakupu obu typów.
2. „Boeing Company: potentat w światowym lotnictwie”. Opisane przez Leszka A. Wieliczko dzieje jednej z największych i najsłynniejszych wytwórni lotniczych na świecie, od narodzin Williama E. Boeinga, poprzez założenie firmy, jej burzliwy rozwój w pierwszych latach istnienia, rozkwit w czasie II wojny światowej, erę samolotów odrzutowych - wojskowych i cywilnych - po najnowsze statki kosmiczne. Artykuł sprawnie napisany z odpowiednimi proporcjami różnego rodzaju informacji. Są też te najbardziej skomplikowane, dotyczące zmian właścicielskich i organizacyjnych koncernu, jego prezesów i problemów z prawem. Z niecierpliwością czekam na drugą część tekstu.
3. „Bezzałogowy samolot General Atomic MQ-9 Reaper”. Obszerny opis historii służby, w tym bojowej popularnego drona. Autor w sposób dosyć przejrzysty przeprowadza nas przez labirynt licznych wersji i wariantów samolotu oraz jego użytkowników. Tekst napisany zrozumiale, poprawnie językowo - znalazłem tylko jeden drobny błąd. Tekst o dwie klasy lepszy ostatnio opublikowanego u konkurencji. Czyżby Gruszczyński płacił lepiej od Tetery?
4. „Joint Strike Fighter: postępy programu JSF w 2018 roku”. Po wydarzeniach ostatnich dni F-35 stał się znacznie bardziej prawdopodobnym nabytkiem polskiej armii w realnej perspektywie czasowej. Tekst dotyczy maszyny, która na kilka dekad zdominuje siły powietrzne najważniejszych państw "demokratycznego świata". Artykuł opisuje najważniejsze wydarzenia, jakie miały miejsce w programie w mijającym roku. Jeden błąd gramatyczny niczego nie ujmuje tej pozycji.
5. „Międzynarodowa operacja lotnicza przeciwko Państwu Islamskiemu. Tytuł mówi sam za siebie. Jak na ciągle trwający, względnie "młody" konflikt całkiem dużo interesujących informacji.
Trochę zasmucił mnie J. Liwiński, którego coroczny jak zwykle zasobny w informacje, raport o rejestrze statków powietrznych wydaje się być trochę niedopracowany. Pięć błędów językowych w jednym artykule to jak na tego Autora stanowczo za dużo. Gdzie był korektor?
Tak jak pisałem przed miesiącem tendencja w Lotnictwie AI jest zadowalająca, budzi nadzieję na jeszcze lepsze materiały w, mam nadzieję niedalekiej, przyszłości.
Byłbym bardzo zadowolony, ale i zdziwiony, gdybym w którymś numerze wiodących czasopism lotniczych w dziale "newsy" nie znalazł żadnego błędu. W materiale "NATO przedłużą program SALIS" w ogóle nie wspomniano o programie SAC, choć o brytyjskich C-17 i owszem. Tak jakby tego ważnego dla zdolności transportowych europejskich państw NATO programu w ogóle nie było. Na stronach 12 i 15 literówki: "Ten istotny sukces pewnością ..."; "... zamówił 135 135 samolotów ...". Znacznie lepiej niż ostatnimi czasy, choć korektor nie do końca wywiązał się ze swoich obowiązków.
Podsumowanie zawarłem w tytule. 

Powiązane wpisy:

sobota, 2 marca 2019

PZL-23 Karaś - liczyłem na więcej, na coś "świeżego"


Z niecierpliwością czekałem na drugi tomik nowej serii wydawniczej "100 lat polskich skrzydeł" poświęcony samolotowi PZL-23 Karaś - pisownia zgodna z opisywaną publikacją. Z jednej strony mieszane uczucia po lekturze pierwszego numeru, z drugiej obawa, że będzie to "kopia" lub powtórka wydanego w 2013 r., także przez Edipresse tomiku nr 14 serii Wielki leksykon uzbrojenia "PZL.23 Karaś". Od razu powiem, ze kopia to nie jest, powtórka - zdecydowanie tak. Nic więc dziwnego, że moje spostrzeżenia w trakcie lektury odnosiłem do tamtej książeczki.
Jeśli chodzi o tekst, jest on zdecydowanie lepiej dopracowany niż w pierwszym numerze - F-16 Jastrząb. Także ilość błędów i pomyłek redakcyjnych jest relatywnie niewielka. Jednakże sam tekst mi się nie podoba ze względu na charakterystyczną dla Autora obu publikacji - Wojciecha Mazura - formę, w jakiej został napisany, co wcześniej "odpychało" mnie od lektury WLU. Stylizowany na język dysputy naukowej tekst jest, w mojej opinii, pomysłem chybionym w tego typu publikacjach gdyż:
1. Nie jest to rozprawa naukowa, ani ze względów formalnych, ani rynkowych, która ma "zadowolić" wytrawnych miłośników lotnictwa międzywojennego, gdyż dla nich zasób wiedzy zawarty w tomiku jest zbyt płytki, niewnoszący wiele nowego.
2. Dla popularnego czytelnika, dopiero poznającego lub rozwijającego swoją lotniczą pasję, jest zbyt skomplikowany wręcz hermetyczny, odnoszący się w wielu miejscach do bardzo zawiłych kwestii organizacyjnych i finansowych, które zapewne są ważne dla historyków, jednak "zwykłego" czytelnika nie interesują, by nie powiedzieć obchodzą.
3. Opierając się na wieloletnim doświadczeniu w pracy z młodzieżą akademicką "młodszą", jestem przekonany, że dla większości młodych czytelników tego typu tekst jest archaiczny, niemal niezrozumiały.
Uważam, że taki brak lub błędne zdefiniowanie profilu odbiorcy-czytelnika może okazać się marketingowym "grzechem pierworodnym" serii. W dłuższej perspektywie błędem marketingowym może okazać się też utrzymanie stałej ceny tomików od co najmniej sześciu lat. Przy stale rosnących dochodach Polaków przesunęło te wydawnictwa na "niższą półkę", co tym bardziej nie uzasadnia używania języka dysputy naukowej, zdecydowanie historycznej, a nie technicznej czy wojskowej.
Utrzymanie niskiej ceny, być może też inne czynniki, negatywnie odbiły się na jakości publikowanych zdjęć. Porównując te same, zamieszczone w obu tomikach, a jest takich sporo, widać wyraźne obniżenie ich jakości. O poziomie grafiki pisałem już poprzednio, a w drugim numerze, mówiąc delikatnie, nie jest lepiej.
Co do tekstu, podstawową wątpliwość budzi oznaczenie samolotu "PZL-23 Karaś". W tomiku WLU ten sam Autor pisze "PZL.23 Karaś". W nowym wydawnictwie, po sześciu latach Autor pisze "Oznaczenie PZL-23 jednoznacznie odnoszące się do nowego prototypu ...", str. 10, by w następnym zdaniu zacytować dokument dotyczący omawianego wydarzenia, w którym jest "PZL.23". Dwa, trzy zdania zdawkowej, niejasnej informacji na ten właściwego oznaczenia typu to za mało, tym bardziej, że dokładne wyjaśnienie tego problemu należy się wiernym czytelnikom, zarówno p. Mazura, jak i Edipresse.
Na stronie 25 przestawienie zdań i niewłaściwa forma gramatyczna dały "ciekawą" informację o podwoziu samolotu "Całość osłonięta obszerną owiewką - często demontowaną w warunkach eksploatacji polowej. W tabeli z danymi technicznymi, str. 59, po za literówką "ZL-24A, niezrozumiałe jest, dlaczego odnośniki w tabeli pisane są z dużych liter, a w objaśnieniach z małej.
Jak dla mnie, co najmniej niezgrabnie brzmią: "najzupełniej niezbędne", str. 18; "... uszkodzeń podwozia, dźwigarów skrzydła czy samego skrzydła", str. 36; "W okolicach opodal Kalisza ..." str. 50; "Trend, z godnie z którym aktywność Karasi spadała ...", str. 56;
Podsumowując, po lekturze drugiego tomiku "100 lat polskich skrzydeł" mam jeszcze większe wątpliwości, co do sensu gromadzenia tej kolekcji. Jeśli poprawie nie ulegną zasygnalizowane problemy z tekstami i jakością zdjęć, nie wróżę kolekcji sukcesu.

Mazur W.
100 lat polskich skrzydeł
Tomik 2, PZL-13 Karaś
Edipresse Polska S.A.
64 strony, w miękkiej oprawie.
Liczne zdjęcia.


Powiązane wpisy:

100 lat polskich skrzydeł. F-16 Jastrząb

Z Zakopanego na Stag Lane - autobiografia konstruktora Karasia