sobota, 11 lipca 2020

Stanisław Prauss - konstruktor mniej znany


W panteonie polskich konstruktorów lotniczych miejsca najpopularniejszych zajmują Puławski, grupa RWD, a z powojennych Tadeusz Sołtyk. Mniej znanymi są: Dąbrowski, Jakimiuk, Kocjan, Frydrychewicz i wielu, wielu innych. Ludzie i ich skrzydlate działa, które rozsławiły imię polskiego lotnika i konstruktora na niemal cały świat. To właśnie samoloty są wizytówką konstruktorów i to z nimi są oni zwykle kojarzeni. Oczywiście bardziej ci, których nazwiska lub choćby inicjały znalazły się w nazwie samolotów, szczególnie tych dziś już legendarnych lub mówiąc językiem współczesnym kultowych. Gdzieś po środku tej stawki zajmuje miejsce Stanisław Prauss znany głównie z konstrukcji Karasia i jego następcy Suma. W okresie przedwojennym mniej znanymi są PZL-4 i PZL-16. W trakcie wojny i po niej pracował w brytyjskim przemyśle lotniczym przy tak znanych samolotach pasażerskich jak Comet i Trident, a także przy pierworodnym dziecku Airbusa - A300. Na bliższe zapoznanie się z bogatym, wielowątkowym życiem Stanisława Praussa pozwala jego autobiografia zatytułowana "Z Zakopanego na Stag Lane".
Po za licznymi, bardzo ciekawymi wątkami osobistymi, we wspomnieniach bardzo ważną rolę odgrywa lotnictwo, wokół którego toczyło się całe zawodowe życie Autora. Przez pryzmat Jego doświadczeń i przeżyć obserwujemy rozwój lotnictwa II Rzeczypospolitej, tego przez duże L, jak i tego amatorskiego i sportowego. Wiele ciekawego można się dowiedzieć zwłaszcza o PZL-u, z którym Prauss związany był praktycznie przez cały okres jego przedwojennego funkcjonowania. Same samoloty są raczej bohaterami drugiego planu. Na pierwszym są ludzie i wydarzenia widziane albo z ich wnętrza, albo bliskiego sąsiedztwa. Autor przez pewien czas działał w Sekcji Lotniczej Koła Mechaników Politechniki Warszawskiej, gdzie zetknął się z przyszła czołówką polskich konstruktorów lotniczych, Co ciekawe, choć niezbyt przychylnie wyraża się o "majstersztyku" przejęcia sekcji przez Doświadczalne Warsztaty Lotnicze- producenta maszyn RWD, z Rogalskim, i Drzewieckim utrzymuje przyjacielskie kontakty niemal do końca życia. Wiele przeczytamy o pracy, ludziach i stosunkach panujących w PZLu, z którymi różnie bywało. Wykonany w Paryżu projekt pasażerskiego PZL-4 od początku skazanego na istnienie tylko jako prototyp, poprzez duży wkład w myśliwiec PZL P-1 (półżartem litera P pochodzi nie tylko od Puławskiego), poprzez Karasia aż po Suma. Od dyrektora Rumbowicza, poprzez Kocjana, Dąbrowskiego, Jakimiuka, Ciołkosza, Orlińskiego i wielu, wielu innych, opisuje osoby ich zdolności, cechy charakteru i zachowania, nie zawsze te najlepsze, od "lwowskiego" charakteru kilku kolegów po femme fatale Pułaskiego Często też odnosi się do sytuacji materialnej i sukcesu zawodowego opisywanych osób, a przede wszystkim swojej i swojej rodziny, która w trudnych latach wojny i po jej zakończeniu najlepsza nie była. Wątek ten przewija się tez przez lata awansu zawodowego w PZLu, kiedy to sytuacja Praussów ta szybko się poprawiała (zmieniane na lepsze mieszkania, samochody, służba domowa, a nawet dwa prywatne samoloty). Diametralną zmianę sytuacji przyniósł wrzesień 1939, który zmusił małżeństwo Praussów do nowego startu na obcej ziemi. Tu znajdziemy między innymi wiele informacji o sposobie pracy w brytyjskich biurach konstrukcyjnych Westlanda i DeHavillanda oraz panujących tam stosunków. Interesujące są spostrzeżenia Autora na temat różnic w organizacji pracy, stosunkach międzyludzkich i zwyczajach panujących w przedwojennym PZLu i w wytwórniach brytyjskich. Nie wszystko było tu lepsze, a nie zawsze uczciwa konkurencja między pracownikami, zwłaszcza wyższego szczebla, w obu wypadkach była czymś powszednim. Przeczytamy również o wkładzie Autora w konstrukcję Cometa i Tridenta. Bardzo skromnie pisze on, że zaprojektował ten czy owy fragment samolotu, nie ujmując wkładu swojej pracy, ale też nie wychwalając swoich zasług, lecz traktując raczej jako solidne wykonanie powierzonego zadania. Nie pisze tylko o sobie, ale też o innych konstruktorach skazanych na tułaczkę, o ich sukcesach i porażkach oraz nie zawsze akceptowanych przez Autora sposobach działania. Nie mniej ciekawe są wspomnienia z udziału w pierwszych pracach nad samolotem pasażerskim Airbusa. Jednym słowem to wszystko trzeba przeczytać, by dowiedzieć się więcej o realiach polskiego przemysłu lotniczego międzywojnia oraz tworzących go ludziach, a także ich losach w trakcie wojny i po jej zakończeniu
Pierwsze wrażenie na widok 630 stronnicowej "cegły" nie jest jednoznaczne. Z jednej strony dotyczy ona jednego z najlepszych przedwojennych konstruktorów lotniczych więc powinno być ciekawie. Z drugiej strony czy przy takiej objętości nie będzie nudno. Po lekturze zapewniam nie będzie. Tym bardziej, że w rzeczywistości same wspomnienia zajmują znacznie mniej miejsca. Wszystko to za sprawą licznych, często bardzo obfitych przypisów, których Autorem, jak zresztą opracowania i wyboru wspomnień jest Edward Malak. I z jego wkładem mam największy, a właściwie jedyny problem. Z jednej strony przypisy pozwalają lepiej zrozumieć wiele wydarzeń oraz tło historyczne wielu wydarzeń. Z drugiej strony są bardzo obszerne, przez co, jeśli uwzględnić dobór wspomnień, w pewnych fragmentach lektury miałem wrażenie, że więcej jest tam Malaka niż Praussa. W wielu miejscach jego narracja pokazuje bardziej osobisty punkt widzenia "redaktora" niż Autora. A może to tylko moje subiektywne wrażenie. Na pewno książka czytana wraz z przypisami bardzo różni się od czystego tekstu Praussa. Na końcu znajdziemy 74 strony informacji biograficznych o polskich lotnikach, konstruktorach i pracownikach lotnictwa. Jest to niewątpliwie bardzo bogate źródło wiedzy. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że bardzo subiektywne, dające dość obszerne notki o ludziach do których stosunek p. Malaka w przypisach był niezbyt pozytywny były opisane bardzo pobieżnej, podczas gdy inne znacznie dokładniej. Edward Malak często nawiązuje do swoich rozmów z wieloma ważnymi postaciami polskiego lotnictwa w tym z Autorem i jego "uczniem" i współpracownikiem Tadeuszem Sołtykiem. Z drugiej strony podaje, że samolotów  TS-11 Iskra zbudowano 282 egzemplarze! Jak na tak poważnego i uznanego Autora wpadka jest kompromitująca.
Podsumowując, książka "Z zakopanego do Stag Lane" jest lekturą raczej wymagającą, której jednakże nie powinien pominąć żaden miłośnik polskiego lotnictwa, zwłaszcza tego przedwojennego.


Prauss Stanisław Paweł
Z Zakopanego na Stag Lane
mireki
Warszawa, Kraków 2019
630 stron, w miękkiej oprawie.


powiązane wpisy:

DH.106 - zwiastująca rewolucję kometa
HS-121 Trident, Vickers Viscount - owoce komisji Brabazona
TS-11 Iskra - miś na miarę naszych możliwości
PZL-23 Karaś - liczyłem na więcej, na coś "świeżego"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz