Od
ponad trzech lat standardowo w każdym numerze Lotnictwa zamieszczany jest
miesięczny raport z wojny powietrznej nad Ukrainą. Kolejne odcinki są do siebie
coraz bardziej podobne, choć na przestrzeni miesięcy i lat zaobserwować można
wyraźne zmiany i pewne tendencje. Co prawda o tej wojnie pisałem już
kilkakrotnie, jednak jej znaczenie nie tylko dla rozwoju lotnictwa wojskowego,
ale przede wszystkim dla przyszłości naszego państwa skłania do ponownego
odniesienia się w szerszym aspekcie do aktualnej sytuacji.
Wraz z upływem miesięcy i lat wojna na Ukrainie spowszedniała, zarówno obywatelom, jak i mediom. Potężny wysiłek Ukraińców i wspierających ich państw zachodu skutecznie hamuje Rosjan przed całkowitym zajęciem „swoich” czterech republik. Wraz ze znużeniem, zmęczeniem lub wyczerpaniem sil, środków i cierpliwości uczestników konfliktu, tych bezpośrednich i pośrednich, coraz częściej pojawiają się pytania: jak długo jeszcze, czym to wszystko się skończy i komu zależy na przedłużaniu konfliktu. Odpowiedzi nie są proste i jednoznaczne, a prezentowany w nich kierunek zależy od miejsca zamieszkania, światopoglądu i poglądów politycznych, wreszcie od interesu pytanych. Coraz wyraźniej widać to, o czym pisałem już na początku konfliktu, że Ukraina, a wraz z nią wspierający Kijów Zachód, tej wojny wygrać nie może. Pokonanie Rosji nie leży w niczyim interesie, a tylko takie rozwiązanie mogłoby powstrzymać Moskwę od wyciągania rąk po „swoje” ziemie. Spełnienie żądań Kremla oznaczałoby z kolei: polityczną, ideologiczną i wizerunkową klęskę Zachodu, dokładniej Unii Europejskiej. Klasyczny węzeł gordyjski. Stany Zjednoczone już od dawna dostrzegają bezsens swojego udziału w konflikcie lub, jak kto woli, nie widzą wystarczających korzyści politycznych i ekonomicznych w dalszym zaangażowaniu. Jest to tym ważniejsze dla nich, że na przedłużeniu konfliktu najbardziej korzysta ich największy obecnie przeciwnik, czyli Chiny. Potężne środki przeznaczane na wsparcie Ukrainy drenują budżety państw NATO, nie tylko spowalniając rozwój gospodarczy, ale w dłuższej perspektywie wywołując niepokoje społeczne i zmiany układu sil politycznych w poszczególnych państwach. Potężne inwestycje w sektor zbrojeniowy i wyposażenie armii tylko sytuację pogorszą, gdyż stanowią one transfer środków budżetowych na konta gigantów przemysłowych, nie poprawiając, a raczej obniżając poziom życia przeciętnego Smitha, Mullera czy Kowalskiego. Co więcej, rosnące zadłużenie państw jeszcze bardziej obciąży ich budżety, negatywnie wpływając na poziom inwestycji publicznych i poziom życia obywateli a profity popłyną do międzynarodowych instytucji finansowych. W końcu pożyczanie państwom to niezły i do tego bardzo bezpieczny interes. Z drugiej strony innego wyjścia nie ma. Zbroić się trzeba, byle mądrze i efektywnie. Na pewno efektywności tej nie sprzyjają głosy wieszczące szybki atak Rosji na kraje NATO zaraz po kapitulacji Ukrainy. Głosami tymi Rosja ponagla, a przez to czyni bardziej panicznymi i mniej efektywnymi zbrojenia Zachodu. Sektor zbrojeniowy im nie zaprzeczy w chwili gdy liczy miliardowe zyski, bo i po co. Straszenie Moskwą najbardziej służy Kijowowi, gdyż z jednej strony zapewnia ciągłość wsparcia, a co za tym idzie przedłużenie konfliktu, co daje więcej kasy do „zagospodarowania” oraz ucisza skutecznie glosy dopominające się od Kijowa walki z korupcją i przestrzegania choćby minimum standardów demokratycznych. Połknięcie ukraińskiej żaby byłoby dla Rosji bardzo kosztowne. Nikt nie zadaje sobie, przynajmniej oficjalnie bo nie wypada, pytania jakie siły i środki będzie musiała poświęcić Rosja na okupację Ukrainy. Wbrew pozorom w Moskwie kalkulować potrafią i to znacznie lepiej niż w Brukseli, Paryżu czy Berlinie. Także zainstalowanie i wspieranie w Kijowie marionetkowego, prorosyjskiego rządu byłoby dla Kremla bardzo kosztowne, co bezpośrednio wpływa na zdolności do kontynuacji potencjalnego marszu na zachód.
Wraz z upływem miesięcy i lat wojna na Ukrainie spowszedniała, zarówno obywatelom, jak i mediom. Potężny wysiłek Ukraińców i wspierających ich państw zachodu skutecznie hamuje Rosjan przed całkowitym zajęciem „swoich” czterech republik. Wraz ze znużeniem, zmęczeniem lub wyczerpaniem sil, środków i cierpliwości uczestników konfliktu, tych bezpośrednich i pośrednich, coraz częściej pojawiają się pytania: jak długo jeszcze, czym to wszystko się skończy i komu zależy na przedłużaniu konfliktu. Odpowiedzi nie są proste i jednoznaczne, a prezentowany w nich kierunek zależy od miejsca zamieszkania, światopoglądu i poglądów politycznych, wreszcie od interesu pytanych. Coraz wyraźniej widać to, o czym pisałem już na początku konfliktu, że Ukraina, a wraz z nią wspierający Kijów Zachód, tej wojny wygrać nie może. Pokonanie Rosji nie leży w niczyim interesie, a tylko takie rozwiązanie mogłoby powstrzymać Moskwę od wyciągania rąk po „swoje” ziemie. Spełnienie żądań Kremla oznaczałoby z kolei: polityczną, ideologiczną i wizerunkową klęskę Zachodu, dokładniej Unii Europejskiej. Klasyczny węzeł gordyjski. Stany Zjednoczone już od dawna dostrzegają bezsens swojego udziału w konflikcie lub, jak kto woli, nie widzą wystarczających korzyści politycznych i ekonomicznych w dalszym zaangażowaniu. Jest to tym ważniejsze dla nich, że na przedłużeniu konfliktu najbardziej korzysta ich największy obecnie przeciwnik, czyli Chiny. Potężne środki przeznaczane na wsparcie Ukrainy drenują budżety państw NATO, nie tylko spowalniając rozwój gospodarczy, ale w dłuższej perspektywie wywołując niepokoje społeczne i zmiany układu sil politycznych w poszczególnych państwach. Potężne inwestycje w sektor zbrojeniowy i wyposażenie armii tylko sytuację pogorszą, gdyż stanowią one transfer środków budżetowych na konta gigantów przemysłowych, nie poprawiając, a raczej obniżając poziom życia przeciętnego Smitha, Mullera czy Kowalskiego. Co więcej, rosnące zadłużenie państw jeszcze bardziej obciąży ich budżety, negatywnie wpływając na poziom inwestycji publicznych i poziom życia obywateli a profity popłyną do międzynarodowych instytucji finansowych. W końcu pożyczanie państwom to niezły i do tego bardzo bezpieczny interes. Z drugiej strony innego wyjścia nie ma. Zbroić się trzeba, byle mądrze i efektywnie. Na pewno efektywności tej nie sprzyjają głosy wieszczące szybki atak Rosji na kraje NATO zaraz po kapitulacji Ukrainy. Głosami tymi Rosja ponagla, a przez to czyni bardziej panicznymi i mniej efektywnymi zbrojenia Zachodu. Sektor zbrojeniowy im nie zaprzeczy w chwili gdy liczy miliardowe zyski, bo i po co. Straszenie Moskwą najbardziej służy Kijowowi, gdyż z jednej strony zapewnia ciągłość wsparcia, a co za tym idzie przedłużenie konfliktu, co daje więcej kasy do „zagospodarowania” oraz ucisza skutecznie glosy dopominające się od Kijowa walki z korupcją i przestrzegania choćby minimum standardów demokratycznych. Połknięcie ukraińskiej żaby byłoby dla Rosji bardzo kosztowne. Nikt nie zadaje sobie, przynajmniej oficjalnie bo nie wypada, pytania jakie siły i środki będzie musiała poświęcić Rosja na okupację Ukrainy. Wbrew pozorom w Moskwie kalkulować potrafią i to znacznie lepiej niż w Brukseli, Paryżu czy Berlinie. Także zainstalowanie i wspieranie w Kijowie marionetkowego, prorosyjskiego rządu byłoby dla Kremla bardzo kosztowne, co bezpośrednio wpływa na zdolności do kontynuacji potencjalnego marszu na zachód.
Niestety słabnący
Zachód i pogrążająca się w problemach gospodarczych, społecznych i politycznych
Rosja to dla Pekinu przysłowiowe dwie pieczenie na jednym ogniu. Im dłużej to
będzie trwało, tym ta pieczeń będzie dla nich bardziej smakowitym kąskiem. No
chyba, że ją „przypalą” i dalsze „pichcenie” już na skalę globalną przyprawione
będzie grzybami, atomowymi grzybami. Oby nie, choć trudno dziś, w tak
rozchwianym świecie taki scenariusz wykluczyć. Paradoksalnie w przedłużeniu
wojny nie mniejszy niż Pekin interes ma „Kijów”. Celowo piszę w cudzysłowie mając
na myśli polityczne i finansowe „elity” Ukrainy. Oni także mają świadomość, że
Krym i cztery republiki, o które walczy Rosja są już dla nich stracone. Zresztą
taką świadomość mieli od początku konfliktu. O co więc z ich strony toczy się
gra? Prosto, o jak najlepszą pozycję polityczną i materialną w przyszłym
państwie „postukraińskim”, które powstanie po "oddaniu spornych terenów" Rosji. Ostatnie działania „Kijowa” tylko potwierdzają, że
przedłużający się konflikt służy konsolidacji władzy wokół obozu
prezydenckiego. Brak demokratycznej kontroli działań władzy, trwająca wojna i
mamienie społeczeństwa perspektywą wejścia do UE i NATO sprawiają, że tworzenie
nowego-starego układu polityczno-oligarchijnego idzie w najlepsze. Jak do tego
dodać brak kontroli nad zamówieniami dla wojska i organów władzy, to mamy
wypisz, wymaluj układ sprzyjający tworzeniu się władzy autorytarnej. Układ
sprzyjający temu w każdym kraju, co dopiero w przeżartej od swojego powstania
korupcją, politycznym wyrachowaniem i pogardą dla społeczeństwa Ukrainie.
Podsumowując, jeżeli nie dojdzie do konfliktu globalnego, to na wojnie najbardziej straci Europa, potem Rosja. Najwięcej zyskają Chiny oraz niemało „elity” w Kijowie.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nikt nie ma sil, środków, a przede wszystkim interesu i politycznej odwagi, aby to szaleństwo zakończyć.
A zwykli ludzie po obu stronach będą ginąć, cierpieć i wylewać lży, dostarczając przy okazji mnóstwa klikbajtów znudzonemu światu.
Top
3 numeru:
1. Operacja „Powstający Lew”- izraelski atak na Iran. Bardzo aktualny, jaszcze „gorący” materiał na temat wydarzeń z czerwca br., które już przeszły do historii jako wojna dwunastodniowa. Artykuł przedstawia kalendarium działań oraz najważniejsze wydarzenia kolejnych dni zilustrowane licznymi zdjęciami i ciekawymi grafikami..
2. Gripen w Czeskich Siłach Powietrznych. Aż trudno
uwierzyć, że Gripeny z czeskimi
znakami rozpoznawczymi na skrzydłach latają już ponad dwadzieścia lat. Historię
tych zgrabnych samolotów w służbie naszych południowych sąsiadów na czternastu
stronach opisuje duet Gołąbek-Wrona. Swoją narrację rozpoczynają gdzieś w
okolicach rozpadu Czechosłowacji i podziału sił powietrznych i ich samolotów
pomiędzy Czechy i Słowację. Dosyć dokładnie opisują sytuację sprzętową
lotnictwa nowego państwa, zwłaszcza w okresie przejściowym, potężnego kryzysu
finansów, ciągłych redukcji sprzętu oraz niedoborów w zaopatrzeniu i szkoleniu
lotników. Skąd my to znamy. Dalej znajdziemy opis długiej, znaczonej dalszą służbą i
katastrofami wysłużonych MiGów-21 drogi do decyzji politycznej o zakupie nowych
maszyn. Następnie znalazł się opis procesu wyboru, który zaowocował pozyskaniem
Gripenów. Szkolenie załóg i wdrażanie
do służby nowych maszyn i w ogóle nowej filozofii użycia i użytkowania sprzętu
lotniczego to kolejny element opisu. Pierwsza część artykułu kończy się na roku
2010.
3. MiG-25
-wersje rozpoznawcze i uderzeniowe, cz. II. Tym razem Autor opisuje przebieg
służby maszyn rozpoznawczych w lotnictwie ZSRR i Rosji oraz innych państw,
których było aż dziesięć. Najwięcej miejsca poświęcono oczywiście lotnictwu
radzieckiemu, w którym maszyny służyły najdłużej i w największej liczbie. Co
ciekawe stacjonowały także na terenie Polski. Najatrakcyjniejszy elementem artykułu
jest opis działań operacyjnych podczas konfliktu arabsko-izraelskiego, tego z
początku lat siedemdziesiątych. Ze względu na unikatowe właściwości oraz
wysokie osiągi także w innych państwach samoloty te wykonywały wiele mniej lub
bardziej tajnych, ale niemal zawsze niebezpiecznych misji. Prym wiodły tu
maszyny irackie, libijskie i syryjskie. Liczne fotografie i sylwetki boczne,
także na ostatniej stronie okładki magazynu, dosłownie i w przenośni ubarwiają
ten ciekawy materiał.
Podsumowując, jeżeli nie dojdzie do konfliktu globalnego, to na wojnie najbardziej straci Europa, potem Rosja. Najwięcej zyskają Chiny oraz niemało „elity” w Kijowie.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nikt nie ma sil, środków, a przede wszystkim interesu i politycznej odwagi, aby to szaleństwo zakończyć.
A zwykli ludzie po obu stronach będą ginąć, cierpieć i wylewać lży, dostarczając przy okazji mnóstwa klikbajtów znudzonemu światu.
1. Operacja „Powstający Lew”- izraelski atak na Iran. Bardzo aktualny, jaszcze „gorący” materiał na temat wydarzeń z czerwca br., które już przeszły do historii jako wojna dwunastodniowa. Artykuł przedstawia kalendarium działań oraz najważniejsze wydarzenia kolejnych dni zilustrowane licznymi zdjęciami i ciekawymi grafikami..