Przez cały okres
powojenny radzieccy konstruktorzy lotniczy opracowywali wiele samolotów i
śmigłowców doświadczalnych oraz prototypów maszyn różnego przeznaczenia, z
których tylko niewielka liczba weszła do produkcji seryjnej. Jeżeli maszyna
weszła już na linie produkcyjne, podlegała zwykle wieloletniemu procesowi
rozwojowemu, będąc punktem wyjściowym całej rodziny statków latających. MiG-15,
Mi-8, An-24, Su-27, czy bohater dziewiętnastego numeru Samolotów wojska
polskiego - Suchoj Su-7 są tego trendu najlepszymi przedstawicielami. Opracowywanie
późniejszego Su-7 jako myśliwca frontowego rozpoczęto na początku lat
pięćdziesiątych wraz z myśliwcem przechwytującym Su-9. Przy tym samym silniku
podstawową różnicą pomiędzy płatowcami były skrzydła, w pierwszym skośne, w
drugim trójkątne. Zbudowane w ponad tysiącu egzemplarzy Su-9 wraz z wersją
rozwojową Su-11, przez ponad dwie dekady znajdowały się na uzbrojeniu lotnictwa
Kraju Rad. Także Su-7 znalazł swoje miejsce w jednostkach lotnictwa
uderzeniowego, choć przypisane mu określenie "myśliwsko-bombowy" w
pierwszym aspekcie było bardzo na wyrost. Jednakże wysokie osiągi oraz
przyzwoite, jak na owe czasy uzbrojenie powietrze-ziemia czyniło z niego
użyteczny samolot, wyeksportowany w pawie siedmiuset egzemplarzach, w tym 47 do Polski.

Wraz z nim w lecie
1964 roku lotnictwo uderzeniowe PRLu wprowadziło nową jakość, i nie chodziło
tylko o nowy, bardziej złożony, nowocześniejszy sprzęt. W porównaniu z
poprzednikami z rodziny Lim nowe maszyny dysponowały znacznie wyższymi
osiągami, głównie naddźwiękową prędkością lotu, szerszym asortymentem
uzbrojenia, w tym możliwością przenoszenia bomb jądrowych. Wszystko to wymagało
nowego podejścia do obsługi maszyn, zaopatrzenia, dowodzenia, organizacji
szkolenia i lotów itp. Samolot stawiał bardzo wysokie wymagania pilotom.
Posiadał dużą szybkość, przede wszystkim startu i lądowania, nienajlepsze
właściwości pilotażowe oraz raczej proste wyposażenie pilotażowo-nawigacyjne.
Do tego przez pierwszych pięć lat po dostawie maszyn bojowych musiano sobie
radzić bez dwumiejscowych maszyn szkolno-bojowych, a używanie do tego celu
SBLim-2 nie było działaniem zbyt efektywnym. W służbie biało-czerwonej
szachownicy Su-7 pozostały przez 26 lat. Pomimo, że w tym czasie wydarzyło się
trochę wypadków i katastrof, trzeba przyznać, że polscy piloci i technicy
znakomicie poradzili sobie z tą wymagającą maszyną. W dziesięć lat po
wprowadzeniu do służby pierwszego typu ze stajni Su w Polsce pojawiła się jego wersja
rozwojowa Su-20 ze skrzydłami o zmiennym (częściowo) kątem skosu. Nim
upłynęła kolejna dekada przestarzałe już Su-7 otrzymały godnego następcę w
postaci wieńczącego linię rozwojową modelu Su-22M4.
Tomik nr 19 Samolotów
wojska polskiego przynosi monografię samolotu-żołnierza, jakim niewątpliwie
Su-7 był. Układ publikacji jest klasyczny dla serii i duetu autorskiego
Fiszer-Gruszczyński. Mamy tu 18 stron o powstaniu i rozwoju konstrukcji, 6 o
produkcji seryjnej i użytkownikach, 24 o Su-7 w Polsce oraz 6 opisu technicznego. Ciekawym
uzupełnieniem są "wstawki" o taktycznej broni jądrowej ZSRR oraz
konstruktorze silnika maszyny - A.M. Lulce. Jak zwykle ciekawie i dobrze
napisane. Zdjęcia dobrej jakości i ciekawe, podobnie rysunki.
Co do uwag: na stronie
27 powinno być serię próbną zamiast seria próbna; "... Su-7 zaczęły podlegać coraz większemu
zużyciu", chodzi o koniec lat osiemdziesiątych kiedy latały coraz mniej m.in.
na skutek zużycia, str. 48; na stronie 54 nie podano, że kąt 60° jest kątem skosu krawędzi
natarcia. Standardowo podaje się kąt w 1/4 cięciwy. Jeśli mówimy o innym należy
to zaznaczyć. Zastrzeżenia budzą podpisy o zdjęć, jak chociażby "Samoloty Su-7 noszące biało-czerwone
szachownice (str. 32), na którym nie widać żadnej szachownicy. Podobnie na str.
38.
Ogólnie tomik ciekawy,
godny polecenia.
Tomik 19, Su-7
Edipresse Polska S.A.
64 strony, w miękkiej
oprawie.
Liczne zdjęcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz