piątek, 8 listopada 2019

Su-7 - pierwsza część trylogii




Przez cały okres powojenny radzieccy konstruktorzy lotniczy opracowywali wiele samolotów i śmigłowców doświadczalnych oraz prototypów maszyn różnego przeznaczenia, z których tylko niewielka liczba weszła do produkcji seryjnej. Jeżeli maszyna weszła już na linie produkcyjne, podlegała zwykle wieloletniemu procesowi rozwojowemu, będąc punktem wyjściowym całej rodziny statków latających. MiG-15, Mi-8, An-24, Su-27, czy bohater dziewiętnastego numeru Samolotów wojska polskiego - Suchoj Su-7 są tego trendu najlepszymi przedstawicielami. Opracowywanie późniejszego Su-7 jako myśliwca frontowego rozpoczęto na początku lat pięćdziesiątych wraz z myśliwcem przechwytującym Su-9. Przy tym samym silniku podstawową różnicą pomiędzy płatowcami były skrzydła, w pierwszym skośne, w drugim trójkątne. Zbudowane w ponad tysiącu egzemplarzy Su-9 wraz z wersją rozwojową Su-11, przez ponad dwie dekady znajdowały się na uzbrojeniu lotnictwa Kraju Rad. Także Su-7 znalazł swoje miejsce w jednostkach lotnictwa uderzeniowego, choć przypisane mu określenie "myśliwsko-bombowy" w pierwszym aspekcie było bardzo na wyrost. Jednakże wysokie osiągi oraz przyzwoite, jak na owe czasy uzbrojenie powietrze-ziemia czyniło z niego użyteczny samolot, wyeksportowany w pawie siedmiuset egzemplarzach, w tym  47 do Polski.


Wraz z nim w lecie 1964 roku lotnictwo uderzeniowe PRLu wprowadziło nową jakość, i nie chodziło tylko o nowy, bardziej złożony, nowocześniejszy sprzęt. W porównaniu z poprzednikami z rodziny Lim nowe maszyny dysponowały znacznie wyższymi osiągami, głównie naddźwiękową prędkością lotu, szerszym asortymentem uzbrojenia, w tym możliwością przenoszenia bomb jądrowych. Wszystko to wymagało nowego podejścia do obsługi maszyn, zaopatrzenia, dowodzenia, organizacji szkolenia i lotów itp. Samolot stawiał bardzo wysokie wymagania pilotom. Posiadał dużą szybkość, przede wszystkim startu i lądowania, nienajlepsze właściwości pilotażowe oraz raczej proste wyposażenie pilotażowo-nawigacyjne. Do tego przez pierwszych pięć lat po dostawie maszyn bojowych musiano sobie radzić bez dwumiejscowych maszyn szkolno-bojowych, a używanie do tego celu SBLim-2 nie było działaniem zbyt efektywnym. W służbie biało-czerwonej szachownicy Su-7 pozostały przez 26 lat. Pomimo, że w tym czasie wydarzyło się trochę wypadków i katastrof, trzeba przyznać, że polscy piloci i technicy znakomicie poradzili sobie z tą wymagającą maszyną. W dziesięć lat po wprowadzeniu do służby pierwszego typu ze stajni Su w Polsce pojawiła się jego wersja rozwojowa Su-20 ze skrzydłami o zmiennym (częściowo) kątem skosu. Nim upłynęła kolejna dekada przestarzałe już Su-7 otrzymały godnego następcę w postaci wieńczącego linię rozwojową modelu Su-22M4.


Tomik nr 19 Samolotów wojska polskiego przynosi monografię samolotu-żołnierza, jakim niewątpliwie Su-7 był. Układ publikacji jest klasyczny dla serii i duetu autorskiego Fiszer-Gruszczyński. Mamy tu 18 stron o powstaniu i rozwoju konstrukcji, 6 o produkcji seryjnej i użytkownikach, 24 o Su-7 w Polsce  oraz 6 opisu technicznego. Ciekawym uzupełnieniem są "wstawki" o taktycznej broni jądrowej ZSRR oraz konstruktorze silnika maszyny - A.M. Lulce. Jak zwykle ciekawie i dobrze napisane. Zdjęcia dobrej jakości i ciekawe, podobnie rysunki.

Co do uwag: na stronie 27 powinno być serię próbną zamiast seria próbna;  "... Su-7 zaczęły podlegać coraz większemu zużyciu", chodzi o koniec lat osiemdziesiątych kiedy latały coraz mniej m.in. na skutek zużycia, str. 48; na stronie 54 nie podano, że kąt 60° jest kątem skosu krawędzi natarcia. Standardowo podaje się kąt w 1/4 cięciwy. Jeśli mówimy o innym należy to zaznaczyć. Zastrzeżenia budzą podpisy o zdjęć, jak chociażby  "Samoloty Su-7 noszące biało-czerwone szachownice (str. 32), na którym nie widać żadnej szachownicy. Podobnie na str. 38.

Ogólnie tomik ciekawy, godny polecenia.









Fiszer M., Gruszczyński J.
100 lat polskich skrzydeł
Tomik 19, Su-7
Edipresse Polska S.A.
64 strony, w miękkiej oprawie.
Liczne zdjęcia.

Su-7 - historia służby w Aeromax.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz