niedziela, 13 kwietnia 2025

Król Antek drugi, tytan polskiego agrolotnictwa

W roku 1947, kiedy oblatano prototyp samolotu wielozadaniowego An-2, jego konstrukcja, układ aerodynamiczny i zastosowane rozwiązania techniczne miały niewiele wspólnego z nowoczesnością. Niemal dekadę później Wielki Brat podjął decyzję, że samolot będzie produkowany w Polsce, w mieleckich zakładach produkujących dotychczas nowoczesne samoloty bojowe o napędzie odrzutowym. Był to niewątpliwie krok wstecz, a według niektórych źródeł kara za rok 1956 oraz wyraz braku zaufania do polskich władz. Nikt wówczas nie przypuszczał, że samolot zostanie wyprodukowany w kilkunastu tysiącach egzemplarzy, na wiele lat zasilając jednostki wojskowe, aerokluby i szeroko pojęte lotnictwo gospodarcze. Jego masowa produkcja sprzyjała rozwojowi WSK Mielec do rozmiarów typowego socjalistycznego molocha. Jednym z głównych zadań w jakich popularny Antek sprawdził się doskonale było agrolotnictwo. Nie była to konstrukcja optymalna do rozsiewania nawozów czy rozpylania środków ochrony roślin. Niezbyt ekonomiczny, niebezpieczny dla załogi w przypadku wypadku, z nieszczelną słabo wentylowaną kabiną. Na owy czas w obozie socjalistycznym nie było jednak nic lepszego. Z czasem okazało się, że jego trwałość, prostota obsługi, właściwości pilotażowe i pojemny kadłub stanowią zalety przewyższające jego słabsze punkty. W porównaniu z poprzednikami jak CSS-13 czy PZL-101 Gawron zapewniał on pod każdym względem znacznie większe możliwości. Samolot w wersji rolniczej pojawił się w Polsce w najlepszym możliwym momencie, czyli okresie rozwoju PGR-ów i powszechnej „chemizacji” rolnictwa oraz czasie wchodzenia polskich agrolotników na rynek Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Dostępna w dużych ilościach, dobrze znana pilotom, łatwa w eksploatacji maszyna szybko opanowała niebo nad rodzimymi polami. Za granicą mogła zaś konkurować z firmami z zachodu, stanowiąc jednocześnie źródło dochodu w tak potrzebnych socjalistycznej gospodarce dewizach. Dla pilotów agro stwarzała doskonałe warunki do pracy na dobrze płatnych kontraktach. W ciągu kilku lat polskie Antki na dobre zadomowiły się nad polami Egiptu, Sudanu czy Iranu. W mniejszej liczbie także w innych państwach. Doświadczenia z eksploatacji Anów-2 w agrolotnictwie dostarczyły cennych wskazówek dla konstruktorów kolejnego pokolenia polskich już (no prawie) samolotów agro: Kruka, Dromadera i Belfegora. Niestety zbieg niekorzystnych zdarzeń geopolitycznych lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku nie pozwolił, pomimo dysponowania dwoma dobrymi, nowoczesnymi typami samolotów rolniczych, na utrzymanie dominującej pozycji Polaków w usługach agrolotniczych za granicą. W kraju upadek PGR-ów, zmiany ekonomiczne i formalno-prawne także zdmuchnęły samoloty rolnicze znad pól i łąk. Dlatego też już na zawsze lata świetności polskiego agrorolnictwa będą związane z An-2, niezgrabnym wręcz archaicznym samolotem. Czas ten należy do jednego z najlepszych okresów w polskim lotnictwie i w pełni zasługuje na przypominanie i propagowanie osiągnięć tamtych lat i sukcesów ludzi z nimi związanych.

W serii Skrzydlate traktory ukazała się trzecia pozycja. Po wspomnieniach pilotów CSS-13 i Gawronów przyszedł czas na pilotów Antków. Samolot pojawił się w czasie i okolicznościach, które pozwoliły na zgromadzenie licznych wspomnień oraz bogatego materiału zdjęciowego. W pierwszej części książki zawarto wspomnienia dziewięciu lotników. Zebrane teksty dotyczą różnych okresów i obszarów. Swoje miejsce znalazły opowiadania z dalekich egzotycznych krajów jak: Egipt, Sudan, Iran czy Pakistan. Nie zabrakło też obszernych opisów pracy w polskich PGRach. Opisane historie i ich język są bardzo różnorodne, jak różne były losy autorów powiązanych z Antkami, tak odmienne, jak odmienne charaktery, osobowości czy kwiecistość języka posiadają kolejni Autorzy. Ten kalejdoskop dodaje wspomnieniom uroku i sprawia, że w żadnej chwili nie nużą one czytelnika. Spośród tych kilku opowiadań najbardziej przypadły mi do gustu te najdłuższe. Dlaczego? Ano dlatego, że rozpisując się szerzej Autorzy wspominają wiele mniej istotnych drobiazgów, dla których w krótszych opisach na pewno miejsca by nie starczyło. Tych niepowtarzalnych smaczków jest wiele i to one właśnie pozwalają lepiej poczuć atmosferę tamtego czasu i lepiej zrozumieć symbiozę agropilotów i ich samolotu.
Bernard wolny opisuje pracę w zachodniopomorskich PGRach, poświęcając wiele miejsca organizacji pracy, współpracy z dyrektorami zakładów rolnych, agronomami czy załogą od załadunku. Opisuje wiele ciekawych lotów, czasem malowniczych, czasem niebezpiecznych, a czasem nawet z elementami powietrznego Chuligaństwa. Nie brak też elementów humorystycznych. Rozdział autorstwa Wojciecha Bielawy opisujący przelot do Pakistanu, specyfikę pracy w tym kraju i powrót jest na tyle ciekawy, obszerny i barwny, że z powodzeniem mógłby być podstawą do napisania kolejnych wspomnień. W opowiadaniu swoje miejsce ma: Antek, załogi, pakistańscy gospodarze, lotniska etapowe, przelot przez wysokie góry obciążonymi samolotami, warunki życia i obrazki turystyczne z egzotycznego kraju. W wielu wspomnieniach piloci skupiają się na walorach turystycznych miejsc, w których byli, którymi mogą się pochwalić. U Bielawy nie ma czegoś takiego. Barwna narracja osnuta jest wokół akcji Pakistan `76, z bardzo zbalansowanym udziałem wspomnianych wyżej zagadnień, oczywiście z Antkiem jako bohaterem pierwszego planu.
Nie mniej egzotyki, chociaż krócej niestety, opisanej jest we wspomnieniach Bogdana Likusa z przelotu do i pracy w Iranie.
Działania polskich agrolotików w Iranie i Pakistanie są mniej znane niż w Afryce, a też zasługują na swoje miejsce w historii polskich skrzydeł. Bardziej niż pozytywna ocena wspomnianych wyżej rozdziałów w niczym nie umniejsza znaczenia i pozytywnej oceny efektów pracy pozostałych Autorów. Po prostu te wywarły na mnie największe wrażenie.
Integralną częścią książki jest bogata kolekcja ponad dwustu zdjęć rolniczych (najczęściej) Antków, które wraz z tymi umieszczonymi w głównym tekście ucieszą oczy i zaspokoją ciekawość chyba każdego sympatyka tego pokracznego nieco ptaka.
Na bardzo korzystnym obrazie książki pojawiło się kilka rys w postaci błędów, czasem drobnych redakcyjnych lub językowych, a czasem całkiem poważnych jak np.: „Mieleckie Zakłady Lotnicze”, str. 11; „4. Pułk Lotnictwa Myśliwskiego „Kraków”", str. 223; „Do lotów szkolnych w Szczecinie-Dąbiu i Szczecinie”, str. 223. Na str. 272 - 273 pomylono śmigłowiec Mi-8 z Mi-14. Nie zmienia to faktu, że książkę czyta i ogląda się bardzo dobrze, z prawdziwą przyjemnością.
Całość podsumować mogę jednym zdaniem: z niecierpliwością czekam na Kruka, Dromadera i Mi-2,  we wspomnieniach agrolotników.
 

Niestrawski M., (red.)
Samolot An-2 we wspomnieniach agrolotników
Muzeum Narodowe Rolnictwa w Szreniawie
2024
366 stron w twardej oprawie
Liczne zdjęcia czarno-białe oraz kolorowe

 Powiązane wpisy:

PZL-101 Gawron - samolot który zbudował polskie agrolotnictwo
Kukuruźnik samolot niezwykły
An-2 - ulubiony pterodaktyl
Agrolotnictwo w Muzeum Narodowym Rolnictwa i Przemysłu Rolno–Spożywczego


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz