Nie jest częstym przypadkiem, gdy ktoś lub coś staje się za „życia” legendą, czyli gdy takie określenie to coś więcej, niż tylko marketingowa etykietka lub raczej wydmuszka. W mojej opinii, wśród nielicznych samolotów zasługujących na to miano znajduje się Boeing B-52 Stratofortress. I nie chodzi tu tylko o sam wiek, choć nie bez znaczenia jest siedemdziesięcioletnia służba oraz zbliżająca się siedemdziesiąta piąta rocznica narodzin samolotu dla nieba. Jedyny ośmiosilnikowy bombowiec odrzutowy, do tego wyprodukowany w niebagatelnej liczbie prawie 750 egzemplarzy. To, że te smukłoskrzydłe maszyny latają po dziś dzień, i latać będą jeszcze przez dekady, a w sumie pewnie przez ponad wiek, wynika nie z wyjątkowych osiągów czy zastosowania innowacyjnych rozwiązań. Kluczem do sukcesu okazała się niebywała trwałość, a przede wszystkim uniwersalność, które wynikają z prostoty konstrukcji, a wręcz konserwatyzmu przy jej tworzeniu, oczywiście jak na tamte czasy i tego typu maszynę. Wynikiem takiego podejścia była niezwykła podatność na kolejne modyfikacje. W pierwotnej postaci B-52 miał być klasycznym bombowcem strategicznym przenoszącym na dużej wysokości swój ładunek, głównie jądrowy, na dalekie zaplecze przeciwnika. Gdy duża wysokość przestała być bezpieczna, zszedł na małą wysokość, a z czasem dozbroił się w zaawansowane systemy walki elektronicznej, które po dziś dzień podlegają stałej modernizacji. Wprowadzenie pocisków samosterujących, choć słowo pocisk nie jest tu najlepszym, po raz kolejny podniosło wartość bojową maszyny. Powrót na duże wysokości związany był z zastosowaniem bomb kierowanych w konfliktach asymetrycznych, kiedy wysokość i długotrwałość lotu znowu stały się zaletami. Także rewolucja dronowa nie doprowadziła do detronizacji stratosferycznej superfortecy, a rozpoczynająca się remotoryzacja daje nadzieję na kolejne dekady owocnej eksploatacji. Wiek jednak robi swoje, co objawia się zmęczeniem struktury, a zwłaszcza pokrycia, którego pomarszczenie w wielu miejscach odpowiada stanowi skóry siedemdziesięciolatka. Nie jest też przypadkiem, że planując wymianę silników na nowe, pozostawiono układ ośmiosilnikowy, bez poważniejszej integracji w strukturę siłową skrzydeł i pylonów. Nie jest też przypadkiem, że najdłużej w służbie pozostają duże bombowce, czego przykładem może być Tu-95 lub jeszcze bardziej Tu-16/Xi’an H-6. Istotną różnicą jest jednak to, że w przypadku Tupolewów w służbie pozostają egzemplarze znacznie nowsze niż najnowsze nawet B-52, z których ostatni opuścił linię produkcyjną w roku 1962 – 63 lata temu.
TOP 3
1. Nowości programu PAK DA. Kolejny artykuł, w którym P. Butowski próbuje, z
dostępnych, szczątkowych informacji, stworzyć spójny obraz programu budowy
nowego rosyjskiego bombowca strategicznego. Siłą rzeczy Autor bardziej skupia
się na jego potencjalnym uzbrojeniu niż samej maszynie. Generalny wniosek jest
taki, że droga do latającego prototypu, o maszynach seryjnych nie wspominając,
jest jeszcze bardzo, bardzo długa i wyboista.
2. Transport lotniczy w 2024 r. Cykliczna dawka statystyki lotniczej autorstwa J.
Liwińskiego. Powiało optymizmem wynikającym z wyjścia komunikacji lotniczej z
zapaści covidowej. Zastanawiam się tylko, gdzie latają samoloty linii Qatar,
skoro obsługują trasy na siedmiu kontynentach (str. 47), bo chyba nie tylko do
Seoulu, str. 45.
3. 70 rocznica wejścia do służby bombowców Boeing B-52 Stratofortress, (cz. I). Ciekawa historia jednego z najbardziej rozpoznawalnych samolotów w dziejach lotnictwa. Samolotu, który mimo podeszłego wieku ma się całkiem dobrze, z nienajgorszymi rokowaniami na kolejne dekady. W pierwszej części artykułu opisano okoliczności powstania bombowca, jego projektu, budowy i badań prototypów. W dalszej opisano rozwój konstrukcji do wersji F. Ciekawy i przystępnie napisany tekst znalazłby się wyżej na liście, gdyby nie tak typowe dla P. Henskiego, psujące radość czytania, „potworki” terminologiczne lub językowe typu: „workowate zbiorniki paliwa", str. 25, czy „rozpoczęto otrzymywać”, str. 31. Przy opisie oblotu prototypu myli funkcjonalność z funkcjonowaniem, str. 26. Ściana grodziowa, str. 27. Wysięgnik do tankowania w powietrzu to boom, pisane przez dwa o, str. 27. Dalej mamy „promieniowanie radioaktywne”, str. 30 i „skrzydła bombowe i strategiczne" (chodzi o jednostki lotnicze), str. 32. Stwierdzenie, że alternatory w B-52 wczesnych wersji napędzane były przez „turbiny napędzane przez pęd powietrza” jest co najmniej nieprecyzyjne, str. 33.
Może druga część artykułu będzie bardziej dopracowana.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz