Ze względu na osobę Autora, książka Ogień nad Chinami Witolda Urbanowicza, pilota
myśliwskiego dowodzącego legendarnym dywizjonem 303 w czasie jego największych
zwycięstw, chwały i ofiary, kojarzy się jednoznacznie z dalekowschodnim
epizodem jego służby. Oficer i dyplomata, dzięki swoim wysiłkom, koneksjom i
szczęściu udaje się do Chin, by jako pilot myśliwski walczyć w sławnej
jednostce Latających tygrysów
dowodzonej przez legendarnego C. Chennaulta. Zawartość książki rzeczywiście
pokrywa się ze skojarzeniem, chociaż nie do końca. Gdyby w czasie drugiej wojny
światowej Witold Urbanowicz posiadał smartfona, zapewne jego wspomnienia z Chin
przybrałyby postać wideoblogu lub cyklu filmów podróżniczych o tytule mniej
więcej zbliżonym do tytułu wpisu. Jako, że wszystko działo się jakieś siedem,
osiem dekad za wcześnie, mamy do dyspozycji tylko książkę ze wspomnieniami z
tamtych lat. Swoją zawartością i układem przypomina mi współczesny serial Ciężarówką przez Wietnam. Dlaczego? Ano
dlatego, że w obu wypadkach praca bohatera, czy to jako truckersa czy jako
pilota myśliwca, jest tylko tłem, barwnym ale tłem, a właściwym bohaterem jest
właśnie tło, czyli kraj toczącej się akcji. Jako człowiek dojrzały, obyty w
świecie i w wyższych sferach, już utytułowany i życiowo ustatkowany, Urbanowicz
traktuje swoją podróż nie tylko jako okazję do praktycznego zapoznania się z
taktyką i realiami wojny powietrznej na Dalekim Wschodzie, ale także poznania
egzotycznego kraju, jego ludzi i kultury. Wypiłem ich jedenaście i nic szczególnego się
nie stało, jednak przy następnej kolejce zauważyłem, że moje pałeczki
rozjechały się na talerzu (kolacja trwała trzy godziny i obejmowała szesnaście
potraw)
Tym czego doświadcza pomiędzy lotami
bojowymi, a czasem też w ich trakcie, dzieli się z czytelnikami. Znajdziemy
więc opisy egzotycznej przyrody, magicznych widoków Himalajskich szczytów
spowitych welonami chmur, oświetlanych promieniami zachodzącego słońca. Poznamy
z imienia i nazwiska ludzi z wyższych sfer chińskiego społeczeństwa, ich
obyczaje, styl życia kulturę i stosunek do życia. Poznamy też anonimowy tłum
ciężko pracujących ludzi: rolników, rybaków, budowniczych lotniska, rikszarzy
sprzedawców itp. Prześlizgniemy się przez zakątki pełne biedaków, żebraków, różnych
ciemnych typów, słowem całą paletę szarych ludzkich postaci. Wszystkie
oryginalne, egzotyczne, intrygujące na swój sposób piękne. Jako outsider spoza
splątanych w ówczesnych Chinach światów, nie Chińczyk, nie Amerykanin, z
wrodzoną sobie łatwością nawiązuje kontakty i poznaje ludzi, z ich wartościami,
stylem życia i słabościami. Poznaje ich i daje ich poznać nam, jakby podając z
obfitego półmiska kolejne kawałki chińszczyzny, oczywiście używając pałeczek.
Podskakiwaliśmy na wyboistej, krętej drodze,
wijącej się pomiędzy polami ryżowymi, wieśniacy chińscy w słomianych,
stożkowych kapeluszach przerywali pracę i przyglądali się nam z uśmiechem
(pytałem ich kiedyś o powody owego uśmiechu – wyjaśnili, że nie rozumiej, do
czego mianowicie tak ustawicznie spieszą się Amerykanie i Europejczycy, ten
pospiech wydawał się im śmieszny)
Tekst nie jest też wolny o rozmyślań o bardziej ogólnym, wręcz filozoficznym
charakterze. Sprzyjały im liczne godziny samotności w kokpicie myśliwca.
Olbrzymie obszary, na których toczyły się walki sprzyjały długim lotom, kiedy
to poza czasem walki, pilot zawieszony pomiędzy niebem a chmurami lub
gwiazdoskłonem, mając za pan brat niebotyczne góry i bezmiar powietrznego
oceanu popadał w zadumę. Chiny są wielkie, Chiny są piękne, Chiny są
nieodgadnione, Chińczycy są niesamowici zdaje się mówić Urbanowicz.
To wszystko nabiera innego kształtu w kontekście
współczesności i innych, dzisiejszych Chin, które postrzegane są u nas na
zachodzie coraz bardziej jako zagrożenie dla naszej cywilizacji, dla naszego
systemu wartości dla naszej wolności. Dla naszych. A czy ktokolwiek pyta, jaki
jest ich pogląd, a jeśli zapyta i otrzyma odpowiedź, czy nam o tym powie? Płynąc
przez kolejne strony książki zastanawiałem się, kto ma prawo twierdzić, że jego
system wartości, prawa i interesy są ponad innymi, choćby wywodzącymi się z
kilku tysięcy lat tradycji.
Człowieku z dalekich stron, nie wiem, kim
jesteś. Słyszę natomiast, żeś jest hałaśliwy. Obiecujesz raj i szczęście, a
grozisz śmiercią. Pozwól tym wieśniakom decydować o sobie, do nich bowiem
należą Chiny, nie do ciebie. Jesteś tu gościem, pozwól więc, abyśmy mogli
uważać cię za gościa, uszanuj to miejsce i nas, którzy znamy wagę słów i
czynów.
Urbanowicz Witold
Ogień nad Chinami
Znak
Kraków 2007
300 stron w miękkiej oprawie
wkładka z ośmioma czarnobiałymi zdjęciami
Powiązane wpisy: