sobota, 9 czerwca 2018

Pasiaste wspomnienia


Dwa tygodnie’ „lotniczego szału” związanego z NATO Tiger Meet oraz „imprezami towarzyszącymi” sprawiło, ze chwilowo miałem dosyć samolotów live. Jako najlepszą odtrutkę postanowiłem zaaplikować sobie dawkę literatury lotniczej związanej z odleglejszymi czasami i miejscami. Zrządzeniem losu nie udało mi się uciec od tematyki ostatnich dni. Dlaczego? Ponieważ w ręce mi wpadł mi tomik „Latające Tygrysy” Witolda Urbanowicza, polskiego pilota myśliwskiego, asa, którego sylwetki raczej przedstawiać nie trzeba. Doświadczenie i skuteczność zdobyte podczas szkolenia w Polsce, walk podczas kampanii wrześniowej oraz Bitwy o Anglię uczyniły z niego jednego z najsłynniejszych, najbardziej „utytułowanych” polskich pilotów okresu II wojny światowej. Dowodzenie słynnym dywizjonem 303 w trakcie Bitwy o Anglię lub później 1 Polskim Skrzydłem Myśliwskim to nie byle co. Trudne stosunki z dowództwem Polskich Sił Powietrznych sprawiły, że już w 1941 roku przeszedł do pracy sztabowej i szkolnictwa, by w końcu zostać „zesłanym” do pracy w polskiej ambasadzie w USA. I w tym miejscu zaczyna się okres w życiu Autora, który opisany został w „Latających Tygrysach”. Od jesieni 1943 do końca roku kolejnego ochotniczo, „gościnnie” wałczył pod niebem Chin w słynnym amerykańskim 75th Fighter Squadron ze składu 14 Grupy Lotniczej pod dowództwem słynnego pułkownika Clairiego Chennault. 
W tekście nie brakuje opisów emocjonujących lotów czasem związanych z zabawnymi zdarzeniami. Od przelotu z Ameryki do Chin, przez Brazylię, Atlantyk, Afrykę Indie i Himalaje i kilku, po ewakuację chorego profesora, krewnego znajomej Chinki. Są też liczne opisy lotów bojowych, rozpoznawczych, szturmowych i oczywiście walk powietrznych. Czuć, że pisze uczestnik tych wydarzeń, tym bardziej że używa bardzo plastycznego, a zarazem prostego języka. Plastyka opisu nadaje szczególnego znaczenie licznym opisom chińskiej przyrody oraz architektury. Od razu widać, że pobyt w Chinach Autor poświecił na poznanie kraju i mieszkających w nim ludzi oraz nawiązał z nimi liczne kontakty towarzyskie i przyjaźnie. Jego podejście do odwiedzanych miejsc, spotykanych ludzi i wykonywanej pracy jest bardzo refleksyjne, wręcz filozoficzne, co bardzo kontrastuje z powszechnym, i zwykle prawdziwym obrazem pilota zawadiaki nie stroniącego od zabawy, alkoholu i damskiego towarzystwa. Tu też jest to wszystko, tylko bardziej subtelne, smaczne czasem wręcz nudne. Zawarty w tekście miks lotnictwa, wojny, egzotycznego kraju przeplatany wspomnieniami z dzieciństwa tworzy niesamowity klimat opowieści. Czas spędzony na lekturze Latających tygrysów na pewno nie był czasem straconym. Polecam.
.
Witold Urbanowicz
Latające Tygrysy

Wydawnictwo Lubelskie
Lublin 1983
256 stron, oprawa miękka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz