Dwa
tygodnie’ „lotniczego szału” związanego z NATO Tiger Meet oraz „imprezami
towarzyszącymi” sprawiło, ze chwilowo miałem dosyć samolotów live. Jako
najlepszą odtrutkę postanowiłem zaaplikować sobie dawkę literatury lotniczej
związanej z odleglejszymi czasami i miejscami. Zrządzeniem losu nie udało mi
się uciec od tematyki ostatnich dni. Dlaczego? Ponieważ w ręce mi wpadł mi
tomik „Latające Tygrysy” Witolda Urbanowicza, polskiego pilota myśliwskiego,
asa, którego sylwetki raczej przedstawiać nie trzeba. Doświadczenie i
skuteczność zdobyte podczas szkolenia w Polsce, walk podczas kampanii
wrześniowej oraz Bitwy o Anglię uczyniły z niego jednego z najsłynniejszych,
najbardziej „utytułowanych” polskich pilotów okresu II wojny światowej.
Dowodzenie słynnym dywizjonem 303 w trakcie Bitwy o Anglię lub później 1
Polskim Skrzydłem Myśliwskim to nie byle co. Trudne stosunki z dowództwem
Polskich Sił Powietrznych sprawiły, że już w 1941 roku przeszedł do pracy
sztabowej i szkolnictwa, by w końcu zostać „zesłanym” do pracy w polskiej
ambasadzie w USA. I w tym miejscu zaczyna się okres w życiu Autora, który
opisany został w „Latających Tygrysach”. Od jesieni 1943 do końca roku
kolejnego ochotniczo, „gościnnie” wałczył pod niebem Chin w słynnym amerykańskim
75th Fighter Squadron ze składu 14 Grupy Lotniczej pod dowództwem słynnego pułkownika
Clairiego Chennault.
W
tekście nie brakuje opisów emocjonujących lotów czasem związanych z zabawnymi
zdarzeniami. Od przelotu z Ameryki do Chin, przez Brazylię, Atlantyk, Afrykę Indie
i Himalaje i kilku, po ewakuację chorego profesora, krewnego znajomej Chinki.
Są też liczne opisy lotów bojowych, rozpoznawczych, szturmowych i oczywiście
walk powietrznych. Czuć, że pisze uczestnik tych wydarzeń, tym bardziej że
używa bardzo plastycznego, a zarazem prostego języka. Plastyka opisu nadaje
szczególnego znaczenie licznym opisom chińskiej przyrody oraz architektury. Od
razu widać, że pobyt w Chinach Autor poświecił na poznanie kraju i
mieszkających w nim ludzi oraz nawiązał z nimi liczne kontakty towarzyskie i przyjaźnie.
Jego podejście do odwiedzanych miejsc, spotykanych ludzi i wykonywanej pracy
jest bardzo refleksyjne, wręcz filozoficzne, co bardzo kontrastuje z
powszechnym, i zwykle prawdziwym obrazem pilota zawadiaki nie stroniącego od
zabawy, alkoholu i damskiego towarzystwa. Tu też jest to wszystko, tylko
bardziej subtelne, smaczne czasem wręcz nudne. Zawarty w tekście miks
lotnictwa, wojny, egzotycznego kraju przeplatany wspomnieniami z dzieciństwa tworzy
niesamowity klimat opowieści. Czas spędzony na lekturze Latających tygrysów na
pewno nie był czasem straconym. Polecam.
.
Witold
UrbanowiczLatające Tygrysy
Wydawnictwo Lubelskie
Lublin 1983
256 stron, oprawa miękka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz