piątek, 21 kwietnia 2023

W P-40 przez Chiny

Ze względu na osobę Autora, książka Ogień nad Chinami Witolda Urbanowicza, pilota myśliwskiego dowodzącego legendarnym dywizjonem 303 w czasie jego największych zwycięstw, chwały i ofiary, kojarzy się jednoznacznie z dalekowschodnim epizodem jego służby. Oficer i dyplomata, dzięki swoim wysiłkom, koneksjom i szczęściu udaje się do Chin, by jako pilot myśliwski walczyć w sławnej jednostce Latających tygrysów dowodzonej przez legendarnego C. Chennaulta. Zawartość książki rzeczywiście pokrywa się ze skojarzeniem, chociaż nie do końca. Gdyby w czasie drugiej wojny światowej Witold Urbanowicz posiadał smartfona, zapewne jego wspomnienia z Chin przybrałyby postać wideoblogu lub cyklu filmów podróżniczych o tytule mniej więcej zbliżonym do tytułu wpisu. Jako, że wszystko działo się jakieś siedem, osiem dekad za wcześnie, mamy do dyspozycji tylko książkę ze wspomnieniami z tamtych lat. Swoją zawartością i układem przypomina mi współczesny serial Ciężarówką przez Wietnam. Dlaczego? Ano dlatego, że w obu wypadkach praca bohatera, czy to jako truckersa czy jako pilota myśliwca, jest tylko tłem, barwnym ale tłem, a właściwym bohaterem jest właśnie tło, czyli kraj toczącej się akcji. Jako człowiek dojrzały, obyty w świecie i w wyższych sferach, już utytułowany i życiowo ustatkowany, Urbanowicz traktuje swoją podróż nie tylko jako okazję do praktycznego zapoznania się z taktyką i realiami wojny powietrznej na Dalekim Wschodzie, ale także poznania egzotycznego kraju, jego ludzi i kultury. 

Wypiłem ich jedenaście i nic szczególnego się nie stało, jednak przy następnej kolejce zauważyłem, że moje pałeczki rozjechały się na talerzu (kolacja trwała trzy godziny i obejmowała szesnaście potraw)

Tym czego doświadcza pomiędzy lotami bojowymi, a czasem też w ich trakcie, dzieli się z czytelnikami. Znajdziemy więc opisy egzotycznej przyrody, magicznych widoków Himalajskich szczytów spowitych welonami chmur, oświetlanych promieniami zachodzącego słońca. Poznamy z imienia i nazwiska ludzi z wyższych sfer chińskiego społeczeństwa, ich obyczaje, styl życia kulturę i stosunek do życia. Poznamy też anonimowy tłum ciężko pracujących ludzi: rolników, rybaków, budowniczych lotniska, rikszarzy sprzedawców itp. Prześlizgniemy się przez zakątki pełne biedaków, żebraków, różnych ciemnych typów, słowem całą paletę szarych ludzkich postaci. Wszystkie oryginalne, egzotyczne, intrygujące na swój sposób piękne. Jako outsider spoza splątanych w ówczesnych Chinach światów, nie Chińczyk, nie Amerykanin, z wrodzoną sobie łatwością nawiązuje kontakty i poznaje ludzi, z ich wartościami, stylem życia i słabościami. Poznaje ich i daje ich poznać nam, jakby podając z obfitego półmiska kolejne kawałki chińszczyzny, oczywiście używając pałeczek. 

Podskakiwaliśmy na wyboistej, krętej drodze, wijącej się pomiędzy polami ryżowymi, wieśniacy chińscy w słomianych, stożkowych kapeluszach przerywali pracę i przyglądali się nam z uśmiechem (pytałem ich kiedyś o powody owego uśmiechu – wyjaśnili, że nie rozumiej, do czego mianowicie tak ustawicznie spieszą się Amerykanie i Europejczycy, ten pospiech wydawał się im śmieszny)

Tekst nie jest też wolny o rozmyślań o bardziej ogólnym, wręcz filozoficznym charakterze. Sprzyjały im liczne godziny samotności w kokpicie myśliwca. Olbrzymie obszary, na których toczyły się walki sprzyjały długim lotom, kiedy to poza czasem walki, pilot zawieszony pomiędzy niebem a chmurami lub gwiazdoskłonem, mając za pan brat niebotyczne góry i bezmiar powietrznego oceanu popadał w zadumę. Chiny są wielkie, Chiny są piękne, Chiny są nieodgadnione, Chińczycy są niesamowici zdaje się mówić Urbanowicz. 
To wszystko nabiera innego kształtu w kontekście współczesności i innych, dzisiejszych Chin, które postrzegane są u nas na zachodzie coraz bardziej jako zagrożenie dla naszej cywilizacji, dla naszego systemu wartości dla naszej wolności. Dla naszych. A czy ktokolwiek pyta, jaki jest ich pogląd, a jeśli zapyta i otrzyma odpowiedź, czy nam o tym powie? Płynąc przez kolejne strony książki zastanawiałem się, kto ma prawo twierdzić, że jego system wartości, prawa i interesy są ponad innymi, choćby wywodzącymi się z kilku tysięcy lat tradycji.

Człowieku z dalekich stron, nie wiem, kim jesteś. Słyszę natomiast, żeś jest hałaśliwy. Obiecujesz raj i szczęście, a grozisz śmiercią. Pozwól tym wieśniakom decydować o sobie, do nich bowiem należą Chiny, nie do ciebie. Jesteś tu gościem, pozwól więc, abyśmy mogli uważać cię za gościa, uszanuj to miejsce i nas, którzy znamy wagę słów i czynów.



Urbanowicz Witold
Ogień nad Chinami
Znak
Kraków 2007
300 stron w miękkiej oprawie
wkładka z ośmioma czarnobiałymi zdjęciami

Powiązane wpisy:

Urbanowicz – niedoopowiedziana legenda

Pasiaste wspomnienia



1 komentarz:

  1. Ach, Latające Tygrysy to jedna z najulubieńszych książek lotniczych z dzieciństwa. Pięknie łączyła to co mnie fascynuje - latanie i dalekie kraje ;)
    Ciekawie pokazane - choć niezamierzenie chyba - dlaczego komunizm tak się Chińczykom spodobał. Wiem, że otwieram tym stwierdzeniem pole do gigantycznej dyskusji pozalotniczej, ale taka jest i ta książka.
    Zresztą mam teraz wszystkie Urbanowicza w jednym tomie. Ich ogromna wartość właśnie na tym polega - że fantastycznie pokazał tło i codzienność, nie tylko podniebne pojedynki skrzydlatych rycerzy. Ale i rozmowy przy herbacie, nieprzespane noce w krzakach pod granicą rumuńską, wiatr hulający w polskich koszarach we Francji i całą resztę.
    &
    &

    OdpowiedzUsuń