PZL I-22 Iryda jest niewątpliwie najbardziej
kontrowersyjnym i wzbudzającym najwięcej emocji samolotem zbudowanym w PRLu. W
jego historii jak w soczewce skupiają się liczne niedostatki słusznie minionego
systemu. Podsumowując możliwości naszego zaplecza naukowo-badawczego,
przemysłu, ekonomii, a przede wszystkim organizacji tak poważnego i kosztownego
programu należy stwierdzić, że w tamtej rzeczywistości nie mógł on się skończyć
sukcesem. Jakże znamienne w tym kontekście jest, że definitywny upadek programu
miał miejsce już w nowej rzeczywistości tzw. III RP. Oczywiście powyższe
stwierdzenie jest sporym uproszczeniem, co w niczym nie ujmuje jednak jego
prawdziwości.
Sylwetka Irydy
nawiązuje do Francusko-niemieckiego Alpha Jet lub jak wolą inni okazała się
jego karykaturą. W całym kraju nie było ani tak wielu, ani tak doświadczonych
konstruktorów co u samego Dassaut lub Dorniera, o zapleczu naukowo-badawczym i
zasobach finansowych nie wspominając.
Paradoksalnie to właśnie Alpha Jet stanowiący inspirację i
niedościgniony, niestety wzór do naśladowania w istotny sposób przyczynił się
do "przedwczesnej śmierci" Irydy.
Z punktu widzenia wojska wymagania dla samolotu szkolno-treningowego i lekkiego
bojowego lat osiemdziesiątych nie wydają się wygórowane. Jednakże dla naszych
konstruktorów i przemysłu były nierealne do osiągnięcia, zwłaszcza w zakresie
odpowiedniego silnika i systemów awionicznych. Gdy było już wiadomo, że nie
będzie wsparcia ze strony "bratnich" państw i wszystkie elementy
trzeba opracować w kraju, kontynuacja projektu była już tylko grą pozorów
służącą utrzymaniu dalszego finansowania prac projektowo-badawczych. I tak w
końcu na seryjnych płatowcach zamontowano przestarzałe już w chwili powstania
silniki jednoprzepływowe K-15. Część wyposażenia "wstawiono" z
nienajnowszego już MiGa-21MF, co gorsza niedostępnego w kraju. Bywało, że dla prowadzenia
prób potrzebne wyposażenie demontowano ze sprawnych maszyn wojskowych (MiG-ów)!
I jak tu myśleć o opracowaniu nowoczesnego samolotu? Jeżeli do tego dodać stałe
przepychanki pomiędzy zamawiającym (wojsko), a konstruktorami oraz zakładem
produkcyjnym, a wszystko umieścić w barejowskiej rzeczywistości schyłku PRL-u
widać, że to się udać nie mogło.
Pozostałość programu
jest "znacząca", objawia się ona licznymi egzemplarzami Irydy
eksponowanymi w muzeach, kolekcjach i na pomnikach. Szczytowe osiągnięcie
polskiej myśli konstruktorskiej w lotnictwie okresu PRLu. Podobnie
niedopracowane i wadliwe już w swoich założeniach jak cały system.
Historię Irydy w serii
Samoloty wojska polskiego opisali, jak zwykle niezawodni M. Fiszer i J. Gruszczyński.
A pisać było o czym, choć jak inni autorzy zbytnio skupili się na całym
labiryncie programów, projektów, wymagań i całej urzędniczej ideologii, których
można pisać więcej niż o krótkiej historii służby samolotu pod znakiem
biało-czerwonej szachownicy. Na tomik składają się następujące rozdziały: Geneza (10 str.); Oblot i badania w locie (16); Doskonalenie
i eksploatacja (15); Opis konstrukcji
(11). Jak zwykle znajdziemy tez dwie "wkładki". Pierwsza mówi o
konstruktorach Irydy, których było aż czterech, przy czym największy wpływ na
finalny kształt samolotu miał drugi w kolejności Alfred Baron. Tytuł drugiej
mówi w zasadzie wszystko PZL-230 Skorpion
i nie tylko. Rzecz o projektach koncepcyjnych, z których jeden dotarł nawet
do stadium makiety. Naturalnym jest, że projektów takich w historii lotnictwa
jest dużo, dużo więcej niż zrealizowanych w postaci choćby prototypu, o
produkcji seryjnej nie wspominając nawet. I choć projekt Skorpiona, przynajmniej w opinii projektanta A. Frydrychewicza, był
bardzo obiecujący i nowatorski, to patrząc na losy Irydy oraz innych polskich konstrukcji, na jego realizację, o
sukcesie nie wspominając, nie było najmniejszych szans. Na świecie pojawiło się
kilka projektów podobnych konstrukcji w tym brytyjska SABA.
Żaden nie wyszedł
jednak po za stadium projektu wstępnego. Późniejsze przystosowanie samolotów
szkolno-treningowych oraz rolniczych do roli maszyn wsparcia pola walki
pokazuje, że idea miała sens. Jednak w odróżnieniu od wspomnianych wcześniej
adaptacji innych maszyn, takie konstrukcje podbierały by dolny segment rynku
wielozadaniowych samolotów bojowych. Czy to je pogrążyło?
Co do tekstu, to
drażni mnie, tak charakterystyczna dla wojskowych tytułomania (gen. dyw. prof. dr.
hab. inż.) - np. str. 8. W dodatku dr z kropką na końcu! co gorsza raz Autorzy używają
skrótów, innym piszą pełne nazwy stopni i tytułów - np. str. 27. Czyżby chcieli
się komuś przypodobać?
Ogólnie, kolejny ciekawy,
dobrze napisany tomik serii.
Tomik 37, I-22 Iryda
Edipresse Polska S.A.
64 strony, w miękkiej
oprawie.
Liczne zdjęcia.
powiązane wpisy: