Numer
czerwcowy Lotnictwa jest pierwszym wydanym już w pełni w nowej rzeczywistości.
Cóż o nim można powiedzieć? Po okresie dołowania wydaje się, że poziom
czasopisma wyraźnie się podnosi. Co prawda jest jeszcze trochę błędów
redakcyjnych, ale w porównaniu z tym co było widać znaczącą poprawę. Oby tylko,
w trudnej dzisiaj sytuacji nie spoczęli na laurach.
Top 5 numeru
1.
Antonow An-124 Rusłan. Nie zawsze zdajemy sobie sprawę w jakim stopniu ten
olbrzym Made in CCCP zrewolucjonizował rynek przewozów lotniczych ładunków
ciężkich i wielkogabarytowych. Co prawda towarowe Boeingi 747 i 777 zabierają
ładunek o masie ponad stu ton, jednak nie dysponują tak pojemną, jednopoziomową
ładownią. Tak więc w przewozie „gabarytów” jest dostępny An-124, długo, długo
nic, Ił-76 i znowu nic. Podobny nieco „słabszy” zachodni kolos C-5 Galaxy używany
jest tylko do celów militarny, a „fabryczne” Dreamliftery oraz Super Belugi nie
są raczej dostępne na rynku przewozów komercyjnych. Tak więc Rusłan jest
niekwestionowanym królem lotniczej wagi ciężkiej. Olbrzym ten bywa ostatnimi
laty częstym gościem na polskich lotniskach. Samolot w pełni zasłużył sobie na
monografię. Po za ciekawym tekstem oraz licznymi zdjęciami znajdziemy tam
tabelę z podstawowymi informacjami o wszystkich wyprodukowanych egzemplarzach.
Warto poczytać. Dobrą jakość tekstu potwierdza tylko jeden błąd redakcyjny,
jaki udało mi się dostrzec.
2.
An-225 Mrija Radzieckie Marzenie. Niejako idąc za ciosem, zaraz po
Rusłanie zaprezentowany został jego „ciężki” wariant An-225. Swoją wielkością, unikatowością
oraz możliwością zobaczenia go na wielu lotniskach świata samolot ten budzi
wielkie emocje nie tylko u sympatyków lotnictwa, ale też massmediów, a ostatnio
nawet polityków. Ostatnia wizyta Mriji w Polsce w środku pandemii pokazała, że
chęć jego obejrzenia większa jest dla wielu niż obawy przed zakażeniem siebie i
bliskich niebezpiecznym wirusem. Sam artykuł, choć napisany przez innego
autora, podobnie jak ten o Rusłanie czyta się dobrze. Wrażenie robi nie tylko
sama historia maszyny, która po „zmartwychwstaniu” pod banderą ukraińskiej linii
lotniczej Antonowa dostarcza unikatowych możliwości transportowych każdemu,
kogo na to stać, ale też długa lista rekordów oraz nietypowych, niesamowitych
ładunków które ten sześciosilnikowiec przewiózł.
3.
Czerwone Blackhawki. S-70 w służbie ChRL. Lotniczo-polityczna ciekawostka,
jaką jest sprzedaż 24 śmigłowców do Chin na początku lat osiemdziesiątych. I
choć maszyny były nieuzbrojone, to znalazły zastosowanie w chińskiej armii,
zwłaszcza w rejonach wysokogórskich. Co ciekawe, była to specjalna wersja ze
wzmocnionymi w stosunku do maszyn standardowych silnikami oraz przekładnią
główną oraz z radarem pogodowym. Artykuł opisuje okoliczności podpisania
kontraktu, dostawy i służby Blackhawków w ChRL. Aż się prosi o kontynuację
opisującą wspomniany w końcu artykułu
śmigłowiec Harbin Z-20 będący, i tu niespodzianka, nie kopią lecz
głęboko zmodernizowana wersją kultowego śmigłowca Sikorskiego.
4.
Northrop YB-349 i YRB-49A – kontynuacja historii latających skrzydeł
Northropa, tym razem ich wersji z napędem odrzutowym. Na ówczesnym etapie
rozwoju technologii lotniczych i wymagań ówczesnego, atomowego pola walki
okazał się maszyną niedojrzałą, ustępującą
przebojem wchodzącym na niebo Boeingom B-47 i B-52. Wydawało się
wówczas, że latające skrzydła to tylko kolejna ślepa uliczka w historii
techniki lotniczej. Po latach okazało sie jednak, że ich zalety warte są
wykorzystania w konstrukcjach XXI wieku. Artykuł ciekawy, największe wrażenie
robią zdjęcia oraz rysunki sylwetki maszyny.
5.
Uzbrojone Sokoły. W-3PL Głuszec i PZL W-3WA WPW.
Duet Gołąbek-Wrona
utrzymał poziom pierwszej części artykułu. Opisali historię powstania
najbardziej zaawansowanej wersji Sokoła, niestety jak się okazuje
najprawdopodobniej ostatniej. Ciekawym epizodem, opisanym w artykule jest
udział jednego ze śmigłowców w testach w Chile. Niestety, jak to u nas zwykle
bywa, mimo pozytywnej oceny samej maszyny i jej możliwości nie poszedł za tym
żaden kontrakt. „Znacząca” liczba ośmiu Głuszców pozwoliła na dosyć dokładny
opis historii wszystkich egzemplarzy. Znalazło się też miejsce dla opisu
propozycji dalszej modernizacji maszyn pozostających w służbie. Wobec ostatnich
deklaracji producenta wydaje się jednak, że Sokół jest w naszej armii już typem
schodzącym.
Oczywiście nie
jest idealnie. Autorzy z uporem wartym lepszej sprawy mylą wciągarkę z
wyciągarką. Wycieczka na lotnisko, gdzie szkolą szybowników w startach za
wyciągarką dobrze by im zrobiła. Nie bardzo rozumiem dlaczego w podtytule W-3PL nie zasłużył na PZL, podczas gdy W-3WA
WPW już tak. Razi też stwierdzenie „ … wraz ze statusem ich stanu”.
W numerze jest
jeszcze kilka artykułów, które nie
zmieściły się w piątce, a też są warte polecenia, jak zresztą cały czerwcowy
numer Lotnictwa.
Powiązane wpisy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz