Śmigłowce, na świecie zwane
zwykle helikopterami, są bardzo ciekawymi maszynami latającymi, o wyjątkowych
zdolnościach. Możliwość kontrolowanego zawisu w powietrzu oraz pionowego startu
i lądowania otwierają przed nimi wiele unikatowych zastosowań. Jest to
szczególnie istotna właściwość w przypadku licznych zadań militarnych, czego
dowodzi stale rosnąca liczba śmigłowców w armiach świata, oczywiście
uwzględniając efekty odprężenia militarnego przełomu wieków. W Polsce proces
modernizacji lotnictwa śmigłowcowego wyraźnie przyspieszył. Dwa duże programy
(AH-64 i AW149) i dwa mniejsze (AW101 i S-70) nie wyczerpują potrzeb, zwłaszcza
wobec wieloletnich zaniedbań w tym obszarze. Na gwałt potrzebny jest nowoczesny
śmigłowiec szkolny, gdyż stare, analogowe Mi-2 i SW-4 spełniają wymaganie
efektywnego szkolenia pilotów cyfrowych maszyn w stopniu bardzo niezadowalającym.
Nabycie stu czterdziestu nowych śmigłowców generuje zapotrzebowanie na
przeszkolenie lub wyszkolenie bardzo dużej liczby pilotów, tym bardziej, że
tych będących kilka lat przed wojskową lotniczą emeryturą przeszkalać na nowy sprzęt
nie ma sensu. Sytuacja w zakresie nowoczesnych śmigłowców szkolnych jest
kryzysowa. Po raz kolejny chciejstwo polityków i generałów wzięło górę nad efektywnym
lub nawet elementarnie rozsądnym planowaniem. I nie ma znaczenia czy jest to
efekt braku konsekwencji lub typowe wazeliniarstwo wojskowych decydentów
względem polityków czy podejście „dali na Apacze
to będą musieli dać na śmigłowce szkolne”, brak długofalowej polityki
sprzętowej w wojsku polskim znacząco redukuje efektywność wykorzystania i tak
nie największych środków, a to z kolei istotnie obniża nasz potencjał obronny. Czy
ktoś za to w ogóle odpowiada? Nawet najnowocześniejszy system uzbrojenia będzie
tylko na tyle skuteczny, na ile dobrze wyszkolony personel będzie go
obsługiwał. Niestety, nawet gdyby szybko, jak to u nas zwykle bywa pod presją
czasu, a przez to nie zawsze w sposób najlepszy, podjąć decyzję o zakupie
nowych śmigłowców szkolnych, nim pojawią się w jednostkach miną co najmniej dwa
lata. Nie mniej czasu pochłonie wyszkolenie kompetentnych instruktorów, a
później jeszcze kolejny rok lub dwa na wyszkolenie młodych pilotów lub
przeszkolenie tych starszych. Ile w tym czasie Apaczy i Leonardo będzie
w służbie?
W listopadowym numerze
magazynu znalazły się trzy artykuły odnoszące się do kwestii śmigłowców: AW101,
AH-64 i maluchów firmy Enstrom.
TOP 3 magazynu:
1. Jednopłatowce Fokker E.I do E. IV czyli „plaga Fokkerów”. Fajnie skomponowany artykuł, w zasadzie pierwsza jego część, omawiający w szerokim tle okoliczności powstania tej legendarnej rodziny samolotów. Autor zaczyna od Fokkera i jego drogi do lotnictwa, jako pilota i konstruktora. Opisuje jego pierwsze konstrukcje oraz stosowane w nich rozwiązania, najwięcej wagi przywiązując do historii synchronizatora karabinu maszynowego. Dalej mamy krótki opis techniczny Fokkera E.III oraz początek opisu służby Fokkerów na froncie. Czyta się dobrze, a szerokie spojrzenie na zagadnienie pozwala lepiej wczuć się w pionierski okres lotnictwa myśliwskiego, poczuć jego atmosferę, w której romantyzm latania przeplata się z walką na śmierć i życie.
2. Lotnictwo wojskowe Pakistanu. Ten duży i ludny kraj, jak na warunki europejskie, na azjatyckie
raczej średni, położony jest w bardzo nieciekawym położeniu geopolitycznym. Tu
krzyżowały się i nadal krzyżują interesy polityczne największych graczy tego
świata. Wielka Brytania, Indie, Iran, Związek Radziecki/Rosja, Chiny i jak
wszędzie USA, to główni historyczni oraz współcześni rozgrywający pakistańską
kartę. Z drugiej strony tak duże, ludne i posiadające broń atomową państwo od
swojego powstania stara się wybić na niezależność, umiejętnie lawirując pomiędzy
interesami największych. Jednym z elementów tej niezależności jest silna armia,
w tym silne lotnictwo, które nie raz doświadczyło ingerencji państw trzecich
związanych z dostawami uzbrojenia lotniczego. Nic więc dziwnego, że w tym
zakresie próbuje wybić się na choćby częściową niezależność, użytkując nadal
sprzęt pochodzenia radzieckiego/rosyjskiego, francuskiego, amerykańskiego i
chińskiego. W pierwszej części artykułu o Siłach Powietrznych Pakistanu
przedstawiono historię i w pewnym zakresie dzień dzisiejszy tych wcale nie
małych wojsk. Co prawda Autorzy podają, że siły te powstały dwa lata przed
powstaniem państwa Pakistan (str. 35) i nie do końca mogą się doliczyć dywizjonów
dozoru elektronicznego (dwa czy trzy?), to materiał bez wątpienia przynosi
wiele bardzo ciekawych informacji.
3. Leonardo AW101 w Brygadzie Lotnictwa Marynarki
Wojennej. Mija rok od dostawy bardzo
nowoczesnych i jednocześnie bardzo drogich i póki co bardzo nielicznych
śmigłowców AW 101. Garść informacji o tym co się działo i dzieje w temacie tych
śmigłowców w Darłowie przynosi Łukasz Pacholski. Dużo ciekawych, aktualnych
informacji z pierwszej ręki.
Żółta kartka
Od wielu lat Jerzy Liwiński dostarcza nam licznych danych statystycznych dotyczących lotnictwa cywilnego. Pomimo zalewu cyferek czyniących tekst trudny do analizy, zawsze było ciekawie i na bieżąco. Od pewnego czasu w teksty wkradały się drobne błędy i niedoróbki. Tym razem w artykule Flota linii lotniczych 2024 pojawił się niepokojący regres w staranności Autora. Rozumiem, że od wielu lat pojawia się problem z poprawnym zastosowaniem słów „lat” i „roku” w określaniu średniego wieku floty oraz inne drobne błędy gramatyczne. Jednakże zaliczenia samolotu An-12 do samolotów odrzutowych zrozumieć nie mogę, str. 46. Wątpliwości co do staranności Autora budzi podanie tej samej liczby samolotów zamówionych i już wyprodukowaych przez Airbusa i Boeinga (18 687 i 11 618 w obu przypadkach), str. 48. Ciąg silnika LEAP-1C, to nie 26,63 kN, str. 51. Oby to był tylko dołek w dziennikarskiej karierze p. Liwińskiego, a nie początek równi pochyłej.
1. Jednopłatowce Fokker E.I do E. IV czyli „plaga Fokkerów”. Fajnie skomponowany artykuł, w zasadzie pierwsza jego część, omawiający w szerokim tle okoliczności powstania tej legendarnej rodziny samolotów. Autor zaczyna od Fokkera i jego drogi do lotnictwa, jako pilota i konstruktora. Opisuje jego pierwsze konstrukcje oraz stosowane w nich rozwiązania, najwięcej wagi przywiązując do historii synchronizatora karabinu maszynowego. Dalej mamy krótki opis techniczny Fokkera E.III oraz początek opisu służby Fokkerów na froncie. Czyta się dobrze, a szerokie spojrzenie na zagadnienie pozwala lepiej wczuć się w pionierski okres lotnictwa myśliwskiego, poczuć jego atmosferę, w której romantyzm latania przeplata się z walką na śmierć i życie.
Od wielu lat Jerzy Liwiński dostarcza nam licznych danych statystycznych dotyczących lotnictwa cywilnego. Pomimo zalewu cyferek czyniących tekst trudny do analizy, zawsze było ciekawie i na bieżąco. Od pewnego czasu w teksty wkradały się drobne błędy i niedoróbki. Tym razem w artykule Flota linii lotniczych 2024 pojawił się niepokojący regres w staranności Autora. Rozumiem, że od wielu lat pojawia się problem z poprawnym zastosowaniem słów „lat” i „roku” w określaniu średniego wieku floty oraz inne drobne błędy gramatyczne. Jednakże zaliczenia samolotu An-12 do samolotów odrzutowych zrozumieć nie mogę, str. 46. Wątpliwości co do staranności Autora budzi podanie tej samej liczby samolotów zamówionych i już wyprodukowaych przez Airbusa i Boeinga (18 687 i 11 618 w obu przypadkach), str. 48. Ciąg silnika LEAP-1C, to nie 26,63 kN, str. 51. Oby to był tylko dołek w dziennikarskiej karierze p. Liwińskiego, a nie początek równi pochyłej.
Powiązane wpisy: