poniedziałek, 23 grudnia 2024

Lotnictwo AI 11/2024. Polska śmigłowcami stoi

Śmigłowce, na świecie zwane zwykle helikopterami, są bardzo ciekawymi maszynami latającymi, o wyjątkowych zdolnościach. Możliwość kontrolowanego zawisu w powietrzu oraz pionowego startu i lądowania otwierają przed nimi wiele unikatowych zastosowań. Jest to szczególnie istotna właściwość w przypadku licznych zadań militarnych, czego dowodzi stale rosnąca liczba śmigłowców w armiach świata, oczywiście uwzględniając efekty odprężenia militarnego przełomu wieków. W Polsce proces modernizacji lotnictwa śmigłowcowego wyraźnie przyspieszył. Dwa duże programy (AH-64 i AW149) i dwa mniejsze (AW101 i S-70) nie wyczerpują potrzeb, zwłaszcza wobec wieloletnich zaniedbań w tym obszarze. Na gwałt potrzebny jest nowoczesny śmigłowiec szkolny, gdyż 
stare, analogowe  Mi-2 i SW-4 spełniają wymaganie efektywnego szkolenia pilotów cyfrowych maszyn w stopniu bardzo niezadowalającym. Nabycie stu czterdziestu nowych śmigłowców generuje zapotrzebowanie na przeszkolenie lub wyszkolenie bardzo dużej liczby pilotów, tym bardziej, że tych będących kilka lat przed wojskową lotniczą emeryturą przeszkalać na nowy sprzęt nie ma sensu. Sytuacja w zakresie nowoczesnych śmigłowców szkolnych jest kryzysowa. Po raz kolejny chciejstwo polityków i generałów wzięło górę nad efektywnym lub nawet elementarnie rozsądnym planowaniem. I nie ma znaczenia czy jest to efekt braku konsekwencji lub typowe wazeliniarstwo wojskowych decydentów względem polityków czy podejście „dali na Apacze to będą musieli dać na śmigłowce szkolne”, brak długofalowej polityki sprzętowej w wojsku polskim znacząco redukuje efektywność wykorzystania i tak nie największych środków, a to z kolei istotnie obniża nasz potencjał obronny. Czy ktoś za to w ogóle odpowiada? Nawet najnowocześniejszy system uzbrojenia będzie tylko na tyle skuteczny, na ile dobrze wyszkolony personel będzie go obsługiwał. Niestety, nawet gdyby szybko, jak to u nas zwykle bywa pod presją czasu, a przez to nie zawsze w sposób najlepszy, podjąć decyzję o zakupie nowych śmigłowców szkolnych, nim pojawią się w jednostkach miną co najmniej dwa lata. Nie mniej czasu pochłonie wyszkolenie kompetentnych instruktorów, a później jeszcze kolejny rok lub dwa na wyszkolenie młodych pilotów lub przeszkolenie tych starszych. Ile w tym czasie Apaczy i Leonardo będzie w służbie?
W listopadowym numerze magazynu znalazły się trzy artykuły odnoszące się do kwestii śmigłowców: AW101, AH-64 i maluchów firmy Enstrom.  
 
 
TOP 3 magazynu:
1. Jednopłatowce Fokker E.I do E. IV czyli „plaga Fokkerów”. Fajnie skomponowany artykuł, w zasadzie pierwsza jego część, omawiający w szerokim tle okoliczności powstania tej legendarnej rodziny samolotów. Autor zaczyna od Fokkera i jego drogi do lotnictwa, jako pilota i konstruktora. Opisuje jego pierwsze konstrukcje oraz stosowane w nich rozwiązania, najwięcej wagi przywiązując do historii synchronizatora karabinu maszynowego. Dalej mamy krótki opis techniczny Fokkera E.III oraz początek opisu służby Fokkerów na froncie. Czyta się dobrze, a szerokie spojrzenie na zagadnienie pozwala lepiej wczuć się w pionierski okres lotnictwa myśliwskiego, poczuć jego atmosferę, w której romantyzm latania przeplata się z walką na śmierć i życie.
2. Lotnictwo wojskowe Pakistanu. Ten duży i ludny kraj, jak na warunki europejskie, na azjatyckie raczej średni, położony jest w bardzo nieciekawym położeniu geopolitycznym. Tu krzyżowały się i nadal krzyżują interesy polityczne największych graczy tego świata. Wielka Brytania, Indie, Iran, Związek Radziecki/Rosja, Chiny i jak wszędzie USA, to główni historyczni oraz współcześni rozgrywający pakistańską kartę. Z drugiej strony tak duże, ludne i posiadające broń atomową państwo od swojego powstania stara się wybić na niezależność, umiejętnie lawirując pomiędzy interesami największych. Jednym z elementów tej niezależności jest silna armia, w tym silne lotnictwo, które nie raz doświadczyło ingerencji państw trzecich związanych z dostawami uzbrojenia lotniczego. Nic więc dziwnego, że w tym zakresie próbuje wybić się na choćby częściową niezależność, użytkując nadal sprzęt pochodzenia radzieckiego/rosyjskiego, francuskiego, amerykańskiego i chińskiego. W pierwszej części artykułu o Siłach Powietrznych Pakistanu przedstawiono historię i w pewnym zakresie dzień dzisiejszy tych wcale nie małych wojsk. Co prawda Autorzy podają, że siły te powstały dwa lata przed powstaniem państwa Pakistan (str. 35) i nie do końca mogą się doliczyć dywizjonów dozoru elektronicznego (dwa czy trzy?), to materiał bez wątpienia przynosi wiele bardzo ciekawych informacji.
3. Leonardo AW101 w Brygadzie Lotnictwa Marynarki Wojennej. Mija rok od dostawy bardzo nowoczesnych i jednocześnie bardzo drogich i póki co bardzo nielicznych śmigłowców AW 101. Garść informacji o tym co się działo i dzieje w temacie tych śmigłowców w Darłowie przynosi Łukasz Pacholski. Dużo ciekawych, aktualnych informacji z pierwszej ręki.
 
Żółta kartka
Od wielu lat Jerzy Liwiński dostarcza nam licznych danych statystycznych dotyczących lotnictwa cywilnego. Pomimo zalewu cyferek czyniących tekst trudny do analizy, zawsze było ciekawie i na bieżąco. Od pewnego czasu w teksty wkradały się drobne błędy i niedoróbki. Tym razem w artykule Flota linii lotniczych 2024 pojawił się niepokojący regres w staranności Autora. Rozumiem, że od wielu lat pojawia się problem z poprawnym zastosowaniem słów „lat” i „roku” w określaniu średniego wieku floty oraz inne drobne błędy gramatyczne. Jednakże zaliczenia samolotu An-12 do samolotów odrzutowych zrozumieć nie mogę, str. 46. Wątpliwości co do staranności Autora budzi podanie tej samej liczby samolotów zamówionych i już wyprodukowaych przez Airbusa i Boeinga (18 687 i 11 618 w obu przypadkach), str. 48. Ciąg silnika LEAP-1C, to nie 26,63 kN, str. 51. Oby to był tylko dołek w dziennikarskiej karierze p. Liwińskiego, a nie początek równi pochyłej.

Powiązane wpisy:

Lotnictwo AI 10/2024. Staruszek Hercules, początki
Lotnictwo AI 9/2024. Polski przemysł lotniczo-kosmiczny – rozkwit czy agonia?
Lotnictwo AI 8/2024. Ciekawie, solidnie, atrakcyjnie?
Lotnictwo AI 7/2024. Niszowiec z kraju klonowego liścia
Lotnictwo AI 6/2024. Szerokokadłubowy Embraer
Lotnictwo AI 5/2024. Rok F-16 w Europie wschodniej
Lotnictwo AI 4/2024. Lotnicze dylematy Wuja Sama
Lotnictwo AI 3/2024. Stare i nowe Herculesy Trójkąta Weimarskiego
Lotnictwo AI 2/2024. Samoloty (roz)bojowe?
Lotnictwo AI 1/2024. Konkurencja i lobbing wśród magazynów lotniczych
Lotnictwo AI 12/2023. Historia coraz bardziej odległa, przyszłość coraz bardziej niepewna
Lotnictwo AI 11/2023. Podniebna artyleria
Lotnictwo AI 9/2023 – żółta kartka za bylejakość
Lotnictwo AI 8/2023 – odmitologizowanie Concordskiego
Lotnictwo AI 7/2023 – różne wymiary polityki odstraszania
Lotnictwo AI 7/2023 – różne wymiary polityki odstraszania
Lotnictwo AI 5,6/2023 – granice kryptoreklamy
Lotnictwo AI 4/2023 – PZL-130 Orlik – po co nam to było?
Lotnictwo AI 3/2023 – bylejakość Boeinga tuczy Airbusa
Lotnictwo AI 1/2023 – modernizacja po amerykańsku
Lotnictwo AI 12/2022 – numer wiele objaśniający
Lotnictwo AI 11/2022 – przekleństwo Jaskółki
Lotnictwo AI 10/2022 – szklane kule Airbusa i Boeinga
Lotnictwo AI 9/2022 – śmigłowce na fali wznoszącej
Lotnictwo AI 8/2022 – śmigłowiec, którego nie ma
Lotnictwo AI 7/2022 – spalone marzenie
Lotnictwo AI 6/2022 – drony po polsku
Lotnictwo AI 5/2022. Zbrojne niebo nad nami
Lotnictwo AI 4/2022. Aligator – historia upadku
Lotnictwo AI 3/2022 – powietrzni zwiadowcy duzi i mali
Lotnictwo AI 2/2022 – numer ostatni przedwojenny 
Lotnictwo 1/2022 -przyszłość nadejdzie szybciej niż nam się wydaje
Lotnictwo 12/2021 - rocznicowe dylematy
Lotnictwo 11/2021 – pierwszy wielki sukces Antonowa
Lotnictwo10/2021 – wiosenna wojenka 1939
Lotnictwo9/2021 – dzień dzisiejszy lotnictwa wojskowego RP
Lotnictwo6/2021 – Łukaszenka nie był pierwszy?
Lotnictwo5/2021 – szpiedzy 50+
Lotnictwo4/2021 – kwietniowa mozaika
Lotnictwo 3/2021 – magazyn gdybających dziennikarzy
Lotnictwo 2/2021 - dwie rosyjskie ikony (lotnictwa)
Lotnictwo 1/2021 - przyzwoity start
Lotnictwo 12/2020 - nowe stare samoloty
Lotnictwo 11/2020- nowe stare
Lotnictwo 10/2020 - numer delta
Lotnictwo 9/2020
Lotnictwo 8/2020 - znowu czarna owca w numerze
Lotnictwo 7/2020
Lotnictwo 6/2020 – pod znakiem latających olbrzymów
Lotnictwo 4-5/2020 - co z tym Lotnictwem? Lotnictwo 3/2020 - dno jest blisko
Lotnictwo 2/2020-- ciekawie, choć nadal z dodatkiem bylejakości
Lotnictwo 12/2019 - sinusoida
Lotnictwo 10-11/2019 - jeden artykuł rozwalił cały numer 
Lotnictwo 6/2019, nie tracę nadziei 
Lotnictwo 1-2 /2019 - równia pochyła?
Lotnictwo 12/2018, jakość czy jakoś? 
Lotnictwo AI 9/2022 – śmigłowce na fali wznoszącej
Lotnictwo AI 2/2023 – ładowniczy ze śmigiełkiem na czubku
Lotnictwo 2/2020-- ciekawie, choć nadal z dodatkiem bylejakości
Lotnictwo 12/2019 - sinusoida
Lotnictwo 10-11/2019 - jeden artykuł rozwalił cały numer 
Lotnictwo 6/2019, nie tracę nadziei 
Lotnictwo 1-2 /2019 - równia pochyła?

poniedziałek, 16 grudnia 2024

Lotnictwo 11/2024. Wojna i pokój Króla Wacława

Pilot, as myśliwski to pojęcie rozbudzające wyobraźnię wielu osób, za którym idzie ludzki podziw, sława i zaszczyty. Ciemniejszą stroną są kroczące wespół stres, dojmująca samotność w kokpicie i wszechobecna śmierć. Stworzony na potrzeby wojennej propagandy mit podniebnych rycerzy, nieustraszonych pogromców wroga, niemal półbogów, funkcjonuje z powodzeniem po dzień dzisiejszy. Jednakże rozwój techniki lotniczej, radarowej i rakietowej zdeprecjonował rolę pilota i jego zdolności w odnoszeniu powietrznych sukcesów. W skomputeryzowanym kokpicie współczesnego myśliwca odrzutowego, gdzie walka z przeciwnikiem odbywa się na dużych odległościach, często nawet poza zasięgiem wzroku, nie zostało nic z romantyzmu i rycerskości walk powietrznych wojen światowych czy innych konfliktów zbrojnych toczonych tak do końca lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Dziś prawdziwych asów przestworzy już nie ma, a pilot bojowy jest bardziej zawieszonym w powietrzu operatorem systemów elektronicznych niż myśliwym czającym się gdzieś pomiędzy obłokami na swoją ofiarę, z którą stoczy za chwilę bój na śmierć i życie. I choć specom od propagandy nadal potrzebni są tego typu bohaterowie, przykład rzekomego „Ducha Kijowa” pokazuje, że as myśliwski to przeszłość na zawsze skojarzona ze śmigłem. Nie zmienia to jednak faktu, że piloci noszący ten tytuł z pewnością należeli do elity lotnictwa myśliwskiego swoich państw. Nie zważając na różne systemy przyznawania tytułu w różnych armiach, nieścisłości i wątpliwości dotyczące okoliczności i liczby zestrzeleń, ich wyczyny są znaczące, godne uznania, a nawet podziwu. Osiągnięcie wymaganej liczby zwycięstw, zwykle pięciu, wymagało niemało kunsztu, odwagi oraz szczęścia. Już samo utrzymanie się przy życiu w czasie potrzebnym do odniesienia tylu zwycięstw jest nie lada sukcesem i dowodem ich profesjonalizmu i odwagi. I choć przez dekady, jakie upłynęły od czasów asów przestworzy, pojawiło się wiele publikacji weryfikujących, zwykle w dół, osiągnięcia poszczególnych pilotów, właśnie z tej odległej już perspektywy czasowej należy spojrzeć na nich i ich dokonania z należnym szacunkiem i podziwem, bez przywiązywania zbyt dużej wagi do cyferek.
 
Top 3 numeru:
1. Wacław Król (1915-1991) As myśliwski i literat. Wacław Król należy do niewielkiej grupy polskich pilotów, którym dane było walczyć pod niebem: polskiego września, wiosennej Francji, jesiennej Anglii i upalnej Afryki. Już samo przejście takiego szlaku bojowego i przeżycie świadczy o kunszcie, skuteczności i wojennym szczęściu. Po wojnie, jako jeden z nielicznych odważył się wrócić do Polski, gdzie zamiast zaszczytów przynależnych bohaterowi walki z niemieckim najeźdźcą, na wiele lat wyrzucony został na margines życia społecznego i zawodowego. I tak miał więcej szczęścia niż jego kolega Stanisław Skalski, gdyż nie trafił do więzienia, o celi śmierci nie wspominając. Po niemal dekadzie upokorzenia zrehabilitowany jako jeden z czwórki przedwojennych asów: Król, Łokuciewski, Olszewski, Skalski, wraca do wojska, wraca do latania także na odrzutowcach. W wojsku pozostaje do emerytury, awansując i zajmując ważne stanowiska służbowe. Jest też obok Janusza Meissnera najbardziej płodnym pisarzem opisującym historię walki polskich pilotów na wszystkich frontach II wojny światowej, a także swoją służbę w PRLu w książce „Za sterami Odrzutowca”. Bogaty życiorys Wacława Króla przygotował Grzegorz Kotowicz. Artykuł w sposób ciekawy, w odpowiedniej objętości, opisuje tę jedną z ciekawszych sylwetek naszego lotnictwa. Przedstawia też analizę jego walk powietrznych i odniesionych sukcesów. Nie ucieka też od wątków życia osobistego Króla, zarówno za granicą, jak i później w Polsce, czym w sposób bardzo ludzki dopełnia sylwetkę swojego bohatera. Kto niewiele wie o Wacławie Królu powinien przeczytać to koniecznie. Komu jest ona bliższą, też w lekturze artykułu znajdzie wiele ciekawych informacji, a lektura dostarczy przyjemność i refleksji.
2. Śmigłowce Caracal na świecie. Śmigłowiec ten o mało nie stał się podstawowym śmigłowcem średnim naszego wojska, następcą dożywających swych dni Mi-8 i Mi-14 oraz nieco ledwie nowocześniejszych Mi-17. Tak się jednak nie stało, co do dziś wzbudza wiele kontrowersji. Abstrahując od sprawy polskiej, na dzień dzisiejszy jest 11 użytkowników lub krajów, które zamówiły ten bardzo nowoczesny, bogato wyposażony i nietani śmigłowiec. No cóż, za osiągi, jakość i wyposażenie trzeba słono płacić. Prawda ta jest szczególnie bolesna w przypadku śmigłowców. Nic więc dziwnego, że ogólna liczba zamówionych maszyn to nieco ponad dwieście sztuk. Historię powstania tej, jak się wydaje szczytowej wersji poczciwej Pumy krótko opisuje Leszek A. Wieliczko. Zasadniczą część artykułu stanowi wyliczenie państw użytkowników Caracali z krótkim opisem posiadanych lub zamówionych wersji, ich wyposażenia i historii służby. Treściwie i konkretnie. Materiał po raz kolejny potwierdza, że śmigłowiec ten jest bardzo wydajną i nowoczesną platformą do realizacji skomplikowanych zadań i złożonych scenariuszy taktycznych. Lektura tego ciekawego tekstu skłania do refleksji nad zasadnością polskich decyzji w sprawie Caracali. Warto więc poświęcić trochę czasu na lekturę.
3. Możliwości Korea Aerospace Industries. Koreański przemysł zbrojeniowy wszedł szturmem na polski rynek, stając się obok Amerykanów czołowym graczem i beneficjentem trudnej sytuacji geopolitycznej w naszym fyrtlu. Ekspresowy zakup samolotów FA-50 niejako skazuje nas na współpracę z KAI. Jak się ona ułoży, zobaczymy. Nie ulega wątpliwości, że KAI dba o swój wizerunek, czego elementem była niedawna wizyta polskich dziennikarzy w Korei. Opisem tego co tam zobaczyli dzieli się z czytelnikami M. Strembski. Dużo ciekawych informacji i spostrzeżeń, zwłaszcza z polskiej perspektywy.
 
Powiązane wpisy:
 

Caracal wystartuje z polskiego bagna?
Lotnictwo 10/2024. Zastaw się, a postaw się
Lotnictwo AI 9/2024. Polski przemysł lotniczo-kosmiczny – rozkwit czy agonia?
Lotnictwo 7, 8/2024. Brygada zrobiona na szaro
Lotnictwo 6/2024. Boeinga błędy nie tylko techniczne
Lotnictwo 5/2024. Groźnie incydenty, pomruki wojny
Lotnictwo 4/2024. Argentyna, nie Ukraina
Lotnictwo 3/2024. Cel – minimalizacja strat
Lotnictwo 2/2024. Staruszek Viper
Lotnictwo 1/2024. 2 + 2 nie chce dać 5!
Lotnictwo 12/2023. Po co nam FA-50?
Lotnictwo 11/2023. Coraz ciekawiej i staranniej
Lotnictwo 10/2023. Ukraińska jesień – zmęczenie, znużenie, zamrożenie
Lotnictwo 9/2023. Czy jakość pójdzie w ślad ilości?
Lotnictwo 7-8/2023. Długa wojna – świetny interes
Lotnictwo 6/2023. LanceRy na emeryturę
Lotnictwo 5/2023. Białe nosy - wspomnienia z młodości
Lotnictwo 4/2023. MiGi, efy i co jeszcze?
Lotnictwo 3/2023 – dominacja samolotów Made in CCCP
Lotnictwo 2/2023 – smukłoskrzydły terrorysta
Lotnictwo 1/2023 – partner czy może sojusznik?
Lotnictwo 12/2022 – ukraińska pętla beznadziei
Lotnictwo 11/2022 – Su-25 w trzech odsłonach
Lotnictwo 10/2022 – Czy w Radomiu będzie święto MiGa?
Lotnictwo 9/2022 – pilna potrzeba czy zakupomania?
Lotnictwo 7-8/2022 – wiatr ze wschodu, Dalekiego Wschodu
Lotnictwo 6/2022 – lato latających olbrzymów
Lotnictwo 5/2022 – modernizacja u Bratanków
Lotnictwo 4/2022 – wojna dzień po dniu
Lotnictwo 3/2022 – pocztówki z wojny
lot-nisko: Lotnictwo 2/2022 – mosty, mosty, mosty
Lotnictwo AI 1/2022 – przyszłość nadejdzie szybciej niż nam się wydaje
Lotnictwo AI 12/2021 – rocznicowe dylematy
Lotnictwo 11/2021 – pierwszy wielki sukces Antonowa
Lotnictwo10/2021 – wiosenna wojenka 1939
Lotnictwo9/2021 – dzień dzisiejszy lotnictwa wojskowego RP
Lotnictwo6/2021 – Łukaszenka nie był pierwszy?
Lotnictwo5/2021 – szpiedzy 50+
Lotnictwo4/2021 – kwietniowa mozaika
Lotnictwo 3/2021 – magazyn gdybających dziennikarzy
Lotnictwo 2/2021 - dwie rosyjskie ikony (lotnictwa)
 Lotnictwo 1/2021 - przyzwoity start
Lotnictwo 12/2020 - nowe stare samoloty
Lotnictwo 11/2020- nowe stare
Lotnictwo 10/2020 - numer delta
Lotnictwo 9/2020
Lotnictwo 8/2020 - znowu czarna owca w numerze
Lotnictwo 7/2020
Lotnictwo 6/2020 – pod znakiem latających olbrzymów

 

niedziela, 1 grudnia 2024

Gniot po polsku MAXI, czyli kto tak skrzywdził Margańskiego?

Gdy pojawiła się zapowiedź autobiografii Edwarda Margańskiego, przyszło mi na myśl, że po jej lekturze napiszę kilka miłych słów o polskim Rutanie. Analogia nasunęła się od razu, choć skala osiągnięć obu panów jest nieporównywalna. Ale cóż, każdy kraj ma takiego Rutana, na jakiego zasłużył, choć trzeba pamiętać, że wiele krajów nie ma go wcale. I tego postanowiłem się trzymać. Pierwsze wrażenie, jakie książka sprawia po pobieżnym przeglądzie jest jak najbardziej pozytywne. Jak zwykle w Samolocie po polsku MAXI, przyzwoity papier, dobry druk i grafika. Trochę dziwne wydały mi się przedruki, a w zasadzie dokładne kopie/skany artykułów E. Margańskiego opublikowanych w czasopismach lotniczych, głównie Skrzydlatej Polsce. Zajmują one ponad 1/3 książki. O ile jeszcze skany te mogą stanowić element konstruktu dzieła według zamysłu Autora, to już całostronicowe kopie okładek cytowanych numerów są czystą rozrzutnością. Co więcej, brak w tym konsekwencji. W przypadku Przeglądu lotniczego są to zwykle miniatury na ¼ strony. Widać są lepsi i gorsi. Trochę zaniepokoiło mnie negatywne wspomnienie jednego artykułu z SP, gdzie pojawił się jakiś kompromitujący błąd. No cóż Autor nie zamieścił chyba tego kompromitującego materiału w książce podsumowującej jego lotniczą karierę, a właściwie to całe życie. Czas pokaże, że się myliłem. Początek lektury zapowiada się ciekawie. Co prawda niektóre zdania są gramatycznie niepoprawne, przez co tekst nie wszędzie jest zrozumiały. Nic to, opowieść z lat dzieciństwa i studiów młodego Edwarda jest wielce interesująca, jakoś do przejścia mimo niemal osiemdziesięciu tego typu błędów w całej książce! Ciekawe czasy, ciekawi ludzie, ciekawe samoloty i szybowce. Kawał historii polskich skrzydeł widziany od środka. To wielce ciekawe i oryginalne spojrzenie towarzyszy całej opowieści, gdyż pan Edward Margański był aktywnym uczestnikiem wielu z tych wydarzeń. Na tym etapie życia pojawia się pierwsza konstrukcja Margańskiego, a raczej grupy studentów konstruktorów, czyli M-17 „Duduś kudłacz”. I choć samolocik okazał się zupełnie nieudanm, wielkie uznanie należy się tym wówczas młodzieńcom, za podjęcie tematu, jego realizację na papierze, a co najważniejsze w metalu, w postaci prototypu. Opis powstawania, a zwłaszcza oblotu tego samolociku pokazuje, jak wiele wysiłku i emocji to ich kosztowało. Szkoda tylko, że przyznający się w wielu miejscach do inżynierskich pomyłek Autor, co jest bardzo cenne, nie poddał krytycznej ocenie przyczyn niepowodzenia M-17, ograniczając się do przegrzewania silnika oraz kwestii organizacyjnych. Ani słowem nie wspomniał o opinii pilota oblatywacza Stanisława Wasila dyskwalifikującej samolocik z dalszych prób, przez co więcej w powietrze wzbić się już nie mógł, a o czym w swoich wspomnieniach pisze Henryk Bronowicki. We wspomnieniach z tego okresu Edward Margański pisze wiele o rozwoju kariery pilota. Dużo o lataniu na różnych samolotach i szybowcach, w różnej roli, od pasażera, poprzez pilota dostawczego, po wywożącego skoczków spadochronowych. Na dłuższą metę wygrała jednak żyłka konstruktorska. W tym wątku wiele wspomnień dotyczy jedynego w swoim rodzaju samolotu rolniczego, czyli odrzutowego dwupłatowca rolniczego M-15. Dużo miejsca zajmuje też opis projektu samolotu szkolno-bojowego M-16. Biorąc pod uwagę ówczesne realia, słabość ekonomiczną kraju, zewnętrzne uwarunkowania polityczne, nikłe doświadczenie konstruktorskie zespołu lub raczej całego polskiego lotnictwa oraz nędzne wyposażenie zaplecza naukowo-badawczego, projekt ten nie miał szans na zaistnienie w metalu. Jego realizacja była jeszcze większą utopią niż wcześniejszy projekt Grota. Może to i lepiej, że nie doczekały się realizacji, gdyż jak pokazał późniejszy przykład Bielika, przy błędnych założeniach w zakresie potrzeb i możliwości potencjalnego klienta oraz możliwości konstruktorów/budowniczych prototypu, osiągnięcie etapu latającego prototypu przyniosło tylko większe koszty i większą frustrację osób w projekt zaangażowanych. W zasadzie cała droga zawodowa Edwarda Margańskiego jako konstruktora i menadżera pokazuje, że niezrozumienie potrzeb rynku może i prowadzi do ciekawych rozwiązań konstrukcyjnych, ale nie do produkcji seryjnej i sukcesu komercyjnego. Paradoksalnie potwierdzeniem powyższego stwierdzenia jest sukces szybowców Swift i Fox, które jak sam autor wspomina, zaprojektowane były pod konkretne wymagania pilotów akrobatów szybowcowych, pod przewodnictwem Jerzego Makuli. Szybownicy chcieli dostać nowszego i lepszego Kobuza. Tylko tyle i aż tyle. Niebagatelną rolę w sukcesie tych szybowców odegrała dobra współpraca z Szybowcowymi Zakładami Doświadczalnymi, ich doświadczenie oraz korzystanie ze sprawdzonych wzorców w: konstruowaniu, badaniach w locie i produkcji seryjnej szybowców. W sumie tylko te szybowce przyniosły sukces komercyjny E. Margańskiemu i jego wspólnikom. Szansę na sukces miał też bardzo elegancka, jak ją nazywa Margański „limuzyna powietrzna” czyli Orka. Jednak znowu coś poszło nie tak.  O tym 
Autor pisze nie w samym tekście lecz kolejnej zamieszczonej kopii artykułu ze Skrzydlatej Polski. Jednakże patrząc na zawartość książki, po jej lekturze, należy stwierdzić, że pomysł z przedrukiem wcześniejszych artykułów Autora nie był pomysłem złym. To one stanowią najmocniejszą, merytorycznie, redakcyjnie i stylistycznie część całości. Tylko po co te wielkie okładki. Skoro już o samym tekście, to muszę stwierdzić, że wskutek trudnego języka, jakim pisze E. Margański i licznych błędów gramatycznych - przypomnę niemal osiemdziesięciu - pomimo interesującej treści, jego czytanie do przyjemności niestety nie należy. Nie lepiej wykazała się redakcja dopuszczając się popełnienia powyżej czterdziestu błędów redakcyjnych: powtórzenia, brak lub nadmiar dużych liter, przecinki przed „i” i „oraz”. To niestety nie wszystko. W książce pojawiają się słowa: „ wierza”, str. 167 i 178; „klapka wywarzająca”, str. 140; "Jantar Standart”, str. 88 i 122.  Wobec tych kompromitujących błędów błahostką wydają się” AN-2, PO-2 czy Fiat 125P. Nie wykazano się też należytą starannością - delikatnie napisane - w podawaniu nazw własnych: „Wolkswagen”, str. 89; „Diamant”, str.138, „Silezja”, str. 178; „Conwair”, str. 201. Ale cóż się dziwić, skoro rysunek na str. 176 podpisany jest „EM-11 „Orca””. Problemem są nie tylko błędy językowe i redakcyjne, gdyż książka nie jest też wolna od błędów merytorycznych. Dla przykładu, nie jest prawdą, że Indie zakupiły u nas 70 samolotów TS-11 Iskra, str. 40, a KBN nie był poprzedniczką Ministerstwa Nauki, str. 159. Nie znalazłem też nigdzie indziej wzmianki o wspomnianym na str. 52 samolocie Lim-5 bis.
Może lepiej byłoby zrezygnować ze skopiowania dziesięciu stron okładek czasopism, a zaoszczędzone w ten sposób środki przeznaczyć na korektę tekstu.
Jednakże nawet brak korekty nie usprawiedliwia takiej bylejakości tekstu. Czy redaktorzy nawet nie spojrzeli na ostateczną wersję tekstu? Czy Autor nie był łaskawy jej przeczytać? Czy był tak zadufany w sobie i mniemaniu o swojej doskonałości?  
Odpowiedź na postawione w tytule pytanie wydaje się być prosta. Udział w tak słabym, wręcz karykaturalnym, wydaniu autobiografii Edwarda Margańskiego ponosi zarówno Wydawnictwo Stratus, jak i Autor. Swoim niedbalstwem i ignorancją zlekceważyli czytelników dostarczając produkt kiepskiej jakości. Dla wydawnictwa to kolejna gruba rysa na wizerunku. Dla Autora po prostu wstyd.
 
Lotnik i konstruktor znad Nilu
Edward Margański

Stratus
2024
232 strony w miękkiej oprawie
Liczne zdjęcia oraz przedruki artykułów z prasy lotniczej



Powiązane wpisy:

O samolotach Ił-2 w lotnictwie polskim w Samolot po polsku MAXI
RWD-6. Typowo polski mit
Wilgą do nieba?
Mikojan Guriewicz MiG-15. wersje jednomiejscowe w lotnictwie polskim – wspaniały samolot. A książka?
Samolot wielozadaniowy Lisunow Li-2 - książka niedopracowana
TS-8 Bies – Samolot po polsku MAXI nabiera rozpędu
RWD-8 - sprawiedliwość oddana niedocenianej maszynie