Sympatykom polskiego lotnictwa okresu PRL, a
szczególnie użytkowanych w nim samolotów ze stajni P. Suchoja, postaci Bogdana
Likusa przedstawiać nie trzeba. Ci, którzy o nim jeszcze nie słyszeli,
zwłaszcza jeśli nazywają się sympatykami lotnictwa, poznać ją koniecznie
powinni. Dla pozostałych postać Pana Bogdana też jest godna uwagi. Zapoznanie
takie możliwe jest poprzez sięgnięcie do dawnych artykułów z prasy lotniczej (np.:
AeroPlan, Skrzydlata Polska, Wiraże), czy prasy lokalnej (np.: Głos
wielkopolski). Wiele można się też dowiedzieć o jego karierze agrolotnika z
książki Samolot An-2 we wspomnieniach agrolotników. Najwięcej jednak informacji o nim znajdziemy w książce „Uff, nie
spaliłem Kopenhagi. Rozmowa z pilotem z licencją do zrzucania bomby atomowej”,
autorstwa Arno Giese. Książka składa się z sześciu rozdziałów, przy czym
wspomnienia bohatera zawarte są tylko w dwóch, które stanowią jedynie 21 % jej objętości.
Uzupełnieniem jest osiemnaście stron kopii dokumentów i dyplomów oraz liczne
zdjęcia z archiwum Bohatera książki. Aż czterdzieści stron zajmują kopie
artykułów z wyżej już wspomnianej prasy lotniczej. Przy czym część z nich
dotyczy samolotów Su i nie jest bezpośrednio związana ze służbą Pana Bogdana. Ponadto
sam Autor poświęca prezentacji swojej sylwetki cztery strony. Lektura książki
wraz z powyższym zestawieniem pokazuje, że prezentując postać Bogdana Likusa
Arno Giese nawet nie próbuje wznieść się na wyżyny literackiego rzemiosła. I
choć nasz Bohater jako pilot samolotu uderzeniowego czy rolniczego często latał
nisko, to odnoszę wrażenie, że i tak zawsze wyżej niż poziom Autora książki. Poszczególne
wydarzenia, przypadki czy wypadki, choć same w sobie bardzo ciekawe, czasem wręcz
intrygujące, opisane są w sposób mało obrazowy, nieciekawy.
Odrębną sprawą jest poziom merytoryczny
tekstu, który jasno pokazuje, że Autor z lotnictwem zbyt wiele wspólnego nie
miał. Dowodzą tego „kwiatki” w rodzaju: „Po niecałej godzinie lotu na
dopalaczach”, str. 7; „Niestety tylko dwóch z naszej grupy jest w „niebieskiej
eskadrze””, str. 23; Su-22 miały składane skrzydła”, str. 23; IFR to „trudne
warunki atmosferyczne bez widoczności ziemi”, str. 17; nie jest prawdą, że
silnik Su-20 po wypracowaniu resursu 100 godzin „nadawał się tylko na złom”,
str. 27; gdyby samolot po zrzucie bomby atomowej wykonał pętlę, to pewnie
wleciałby w strefę wybuchu zamiast się od niej oddalać, uciekać, str. 57; nie
jest też prawdą, że wykonanie próbnej eksplozji jądrowej pod ziemią
uniemożliwiłoby jej zarejestrowanie przez sejsmometry, str. 62. Do tego kilka
nieprawidłowych oznaczeń typów samolotów: AN-2, str. 12; CSS13, str. 13; LIM 2,
str. 14 i 17; Jak 12m, str. 17, a przeciążenie oznaczane jest dużą literą „G”,
str. 4 i 60.
Po lekturze Uff, nie spaliłem Kopenhagi pozostał mi wielki niedosyt.
Pozostaje mieć nadzieję, że wspomnienia Pana Bogdana i innych pilotów maszyn myśliwsko-bombowych w lotnictwie polskim znajdą godnego autora, który w sposób profesjonalny uwieczni je na papierze lub w materiałach filmowych. Ci ludzie i ich samoloty w pełni to zasługują.
Uff, nie spaliłem
Kopenhagi
Giese Arno
Postindustrial Design House Anna Badzińska
2015
112 stron w miękkiej oprawie
W tekście zamieszczono czarno-białe zdjęcia i przedruki artykułów prasowych.
Po lekturze Uff, nie spaliłem Kopenhagi pozostał mi wielki niedosyt.
Pozostaje mieć nadzieję, że wspomnienia Pana Bogdana i innych pilotów maszyn myśliwsko-bombowych w lotnictwie polskim znajdą godnego autora, który w sposób profesjonalny uwieczni je na papierze lub w materiałach filmowych. Ci ludzie i ich samoloty w pełni to zasługują.
Giese Arno
Postindustrial Design House Anna Badzińska
2015
112 stron w miękkiej oprawie
W tekście zamieszczono czarno-białe zdjęcia i przedruki artykułów prasowych.










