poniedziałek, 27 listopada 2023

Skrzydlata Polska ML 11/2023 – pomysł na DOLa

Mijający rok obfitował w wydarzenia związane z polskim lotnictwem wojskowym. Nowe zamówienia, pierwsze dostawy nowych typów samolotów i śmigłowców, intensywne szkolenie, mniej lub bardziej nieudane wyjścia do społeczeństwa w tym AirShow w Radomiu i z pewnością reaktywacja Drogowych Odcinków Lotniskowych. Jak na razie tylko jako pojedynczy epizod, lecz zapowiedzi są szumne, a lekcja wyciągnięta z wojny na Ukrainie jednoznacznie pokazuje konieczność posiadania zdolności do rozśrodkowania sił i środków lotnictwa, głównie tego bojowego. Ćwiczenie, jak i jego otwarcie na massmedia sprawiło, że pojawiło się, i nadal pojawia wiele artykułów dotyczących tego wydarzenia. Nie inaczej jest w Skrzydlatej Polsce ML, w jej listopadowym numerze, dla którego Bartosz Głowacki popełnił artykuł „Route 604: powrót na DOL po 20 latach”. Napisanie dobrego artykułu nie jest łatwe. Już przyzwoity, bez błędów i wpadek wymaga wysiłku i doświadczenia. Napisanie czegoś ciekawego, najlepiej oryginalnego o wydarzeniu, o którym wszyscy w branży będą pisać to nie lada wyzwanie. Ale od czego mamy dziennikarzy w magazynach lotniczych lub szerzej militarnych. Jak na tym tle wygląda dzieło B. Głowackiego? Niewątpliwym plusem jest pomysł na artykuł. Swoją narrację oparł na artykule z Przeglądu Sił Zbrojnych (5/2018) szeroko omawiającym zagadnienia związane z DOLami. Na tym tle opisuje działania związane z odbudową, bo tak należy nazwać tą inwestycję, DOL Wielbark. Dalej znajdziemy relację z tegorocznego odrodzenia ćwiczeń w operacji samolotów wojskowych z drogi publicznej. Relacja ta w dużej mierze oparta jest na wypowiedziach pilotów biorących udział w ćwiczeniu głównie gen. pil. Ireneusza Nowaka. Wypowiedzi dobrane i skomentowane są w ciekawy sposób, wyjaśniający specyfikę tego typu operacji powietrznych oraz związanego z nimi wysiłku organizacyjnego i logistycznego, który jest podstawą sukcesu tak spektakularnego i widowiskowego wydarzenia. Jest mowa o różnicach pomiędzy lądowaniem na lotnisku i na drodze. Bardzo rozsądnie i przekonywująco wyjaśniono dlaczego jako pierwsi lądowali tam dowódcy jednostek. Naturalnym jest, że po dwudziestu latach od poprzedniej edycji ćwiczenie pozostały tylko, lub raczej jeszcze, aż dwa typy maszyn z biorących wówczas w poprzedniej edycji ćwiczenia czyli MiG-29 i Su-22. Debiutów było więc kilka, w tym ten najważniejszy naszych Jastrzębi. Organizacja lotniska na leśnej drodze jest przedsięwzięciem bardzo skomplikowanym i kosztownym, choć w dzisiejszych realiach bardzo potrzebnym. Nie jest jednak receptą na problem zabezpieczenia lotnisk i znajdujących się na nich maszyn przed zniszczeniem w pierwszych godzinach konfliktu. Jest tylko jednym z elementów dających dowództwu większą elastyczność działania. Podkreślone to zostało wyraźnie w artykule, gdzie nie omieszkano też wskazać wad i ograniczeń DOLu. Ogólnie artykuł bardzo ciekawy, napisany dobrze i spójnie, co ważne z pomysłem, którego lektura była dla mnie czystą przyjemnością.
 
TOP 3 magazynu:
1. Route 604: powrót na DOL po 20 latach.
2. Szybowcowe 100-lecie na Litwince. Kolejna interesująca impreza związana z historią szybownictwa w Polsce. Tym razem okazja do zorganizowania ciekawego spotkania ze starymi szybowcami była wyjątkowa. Równo 100 lat wcześniej na tatrzańskiej łące na Litwince rozegrano pierwsze w Polsce zawody szybowców  lub jak mówiono wówczas ślizgowców. Aeroklub w Nowym Targu stanął na wysokości zadania i zorganizował zlot, na którym spotkali się właściciele, piloci i sympatycy szybowców, zwłaszcza tych pamiętających czasy gdy Polska była szybowcową potęgą, zarówno świetnymi szybowcami jak i wspaniałymi  pilotami stojącą. Po za relacją z wydarzenia w ciekawy sposób opisano historię poszczególnych biorących w nim udział zabytków oraz wystawionej na Litwince repliki szybowca Akar.
3. Baana23: Typhony i F-35A w Finlandii. Drugi ciekawy artykuł dotyczący ćwiczeń na Drogowym Odcinku Lotniskowym. Tym razem dotyczy on ćwiczeń przeprowadzonych w Finlandii z udziałem rodzimych Hornetów, brytyjskich Typhonów oraz Norweskich F-35A. Intensyfikacja ćwiczeń na DOLach pokazuje, że to co się działo na Ukrainie na początku pełnoskalowej inwazji uświadomiło wojskowym z wielu państw, że tylko umiejętne rozśrodkowanie samolotów daje szansę na zachowanie znacznej części potencjału lotnictwa na dalsze etapy działań. Pokazało też, jak ważne jest rozproszenie sił i środków podczas kolejnych dni operacji. Aż prosi się o nawiązanie ściślejszej współpracy i wymianę doświadczeń naszych lotników ze Skandynawami, tym bardziej, że my też mamy na tym polu niemałe doświadczenia. Nie mniej ważne mogą być obserwacje i wnioski zebrane podczas ćwiczenia przez Norwegów, którzy na DOLu testowali swoje nowe Lightningi. Co ciekawe, to właśnie maszyny Norweskie mają konfigurację płatowca najbliższą naszym, czyli ze spadochronem hamującym.
 
Powiązane wpisy:
 

Skrzydlata Polska ML 10/2023 – wodorowa nadzieja
Skrzydlata Polska ML 9/2023 – rozmyta przyszłość lotnictwa
Skrzydlata Polska ML 7/2023 – nam strzelać nie kazano
Skrzydlata Polska ML 6/2023 - wojsko w cywilu
Skrzydlata Polska ML 5/2023 – pożegnanie papugi
Skrzydlata Polska ML 4/2023 – politykierstwo ponad fakty, z lotnictwem w tle
Skrzydlata Polska ML 3/2023 – wojna odkryta
Skrzydlata Polska ML 2/2023 – pożegnania, pożegnania, pożegnania
Skrzydlata Polska 12/2022. Hypki na Papieża
Skrzydlata Polska 11/22 – od Raptora do „traktora”
Skrzydlata Polska 10/22 – Alicja w krainie prądu
Skrzydlata Polska 8/22 – Zamierające pokazy
Skrzydlata Polska 7/22 – pomiędzy rzeczywistością a fantazją
Skrzydlata Polska 6/22 – niskoemisyjna
Skrzydlata Polska 5/22 – helikopter z wyciągarką
Skrzydlata Polska 4/22 – wojna? Jaka wojna?
Skrzydlata Polska – magazyn sprzeczności

 


sobota, 18 listopada 2023

PZL-101 Gawron  samolot który zbudował polskie agrolotnictwo

Stare porzekadło mówi, że jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Tego typu sytuacja, nie po raz jedyny zresztą, wystąpiła w polskim lotnictwie pod koniec lat pięćdziesiątych z samolotem rolniczym. Gospodarce narodowej potrzebny był samolot do wydajnej walki ze szkodnikami pól i lasów. Archaiczne
Kukuryźniki lub doraźnie przystosowane do opylania lasów Li-2 nie były rozwiązaniem ani perspektywicznym, ani nowoczesnym. Jedynym sensownym, na owe czasy, rozwiązaniem okazało się przekonstruowanie budowanego Polsce, licencyjnego Jaka-12M. Co prawda istniała rolnicza wersja Jakowlewa, lecz daleko było jej nie tyle do doskonałości, co do sensownej funkcjonalności. Powstała modyfikacja oznaczona PZL-101 Gawron też była daleka od doskonałości, ale jak to się na wsi mawiało, z gówna bata nie ukręcisz. Gawron miał jednak ważną zaletę – był, i to był tani, łatwy w produkcji i eksploatacji oraz wydajny, jak na ówczesne standardy. To, że brakowało mu trochę mocy, warunki pracy pilota dalekie były od komfortowych, a ochrona tegoż w razie wypadku raczej iluzoryczna, to już decydentów obchodziło w mniejszym stopniu. Czynniki te zeszły na jeszcze dalszy plan, gdy okazało się, że poczciwymi Gawronami można opryskiwać pola za granicą, szczególnie w Egipcie i Sudanie, gdzie nie tylko sezon agrolotniczy trwa dłużej, ale i przychody generowane są w tak potrzebnej socjalistycznej gospodarce walucie barwy zielonej. W owym czasie pieniądze te była obiektem pożądania każdego Polaka, gdyż w sklepach dewizowych można było kupić za nie praktycznie wszystko. Nie inaczej było z pilotami, z których wielu po przeszkoleniu w lotach agro wylatywało na kontrakty dewizowe. To dolary, a nie egzotyka i chęć przeżycia przygód pozwalały znosić trudy i niebezpieczeństwa pracy pod palącym słońcem Afryki. Z drugiej strony, to latający tam piloci przyczynili się do rozwoju polskiego agrolotnictwa, pośrednio także do powstania doskonałych samolotów rolniczych PZL-106 Kruk i PZL M-18 Dromader, choć ten ostatni podobnie jak Gawron wywodził się z konstrukcji zagranicznej, tym razem jednak amerykańskiej.
W książce Samolot PZL-101 Gawron we wspomnieniach agrolotników znajdziemy wspomnienia jedenastu byłych pilotów tego ciekawego samolotu. Różni autorzy, różne objętości i styl, jak różne są osobowości autorów. Znajdziemy tu więc krótkie notatki, jak i długie barwne opowiadania, które aż proszą się o rozwinięcie do postaci książkowej. Wspomnienia są barwne, jak barwna była praca w Egipcie i Sudanie. Wspomnień oraz zdjęć z Polski jest znacznie mniej. Tu w dobie siermiężnego socjalizmu nie było tak barwnie, a na aparat fotograficzny oraz filmy do niego pozwolić sobie mogło niewielu. Zdjęć o różnej jakości jest bardzo dużo, nie tylko ilustrujących opisane wspomnienia, lecz także w drugiej połowie książki - tej poświęconej Gawronom, tym zachowanym w muzeach, tym po których zostały tylko zdjęcia i wspomnienia oraz nielicznym jeszcze latającym. Do pełni szczęścia brakuje jedynie sylwetki samolotu w rzutach oraz kilku barwnych tablic z najciekawszymi malowaniami. Wiem, są to wygórowane wymagania, gdyż bez tego książka też merytorycznie i technicznie prezentuje się świetnie. Wysokiej jakości papier i druk, a przede wszystkim staranne opracowanie redakcyjne i atrakcyjna szata graficzna dopełniają wysokiej oceny książki.
Delikatnym cieniem na całości kładzie się kilka błędów, głównie w terminologii i oznaczeniach, choć trafiają się też merytoryczne. W oparciu o indeks w książce można dopracować historię poszczególnych egzemplarzy, nie modeli samolotu Gawron ale poszczególnych egzemplarzy (maszyn, samolotów itp.), str. 9. „… ciężaru użytecznego 500 kg”, str. 7. „Pipery Cup”, str. 29. W lotnictwie o katastrofie mówimy wówczas, gdy jej skutkiem są ofiary śmiertelne, str. 69. Prędkość kątowa ziemi jest niezależna od szerokości geograficznej, str. 93. „Let-200 Morava”, str. 105. „Zlin Z-525”, str. 113. „ … wsparte dwoma zastrzałami i sześcioma ścięgnami”, str. 155. Rozstaw podwozia - baza podwozia, str. 159. Prędkość podano w KM/h, str. 160, a ciężar w kg, str. 160 i 161. Wypadkowi się ulega, nie przechodzi się go, str. 205. Zdjęcie na str. 263 pokazuje samolot ze skoczkami, nie skoczkiem spadochronowym. W lotnictwie prędkość tłumaczymy na język angielski jako speed, nie velocity, str. 298.
W opisach zdjęć jest pewna niekonsekwencja. Czasami podane są nazwy samolotów i samochodów widocznych na drugim planie. W innych przypadkach, choć identyfikacja nie nastręcza żadnych problemów, maszyny te pominięto.
Ogólnie drugą książkę w serii „Latające traktory” oceniam pozytywnie, a jej lekturę za interesującą i przyjemną.
Czekam na następne tomy. W Szreniawie jest jeszcze kilka ciekawych eksponatów.

 

Niestrawski Mariusz (red.)
Samolot PZL-101
we wspomnieniach agrolotników
Muzeum Narodowe Rolnictwa w Szreniawie
2023,
312 strony w twardej oprawie,
330 zdjęć barwnych i czarno-białych.

Powiązane wpisy:



 

 

 

środa, 15 listopada 2023

Lotnictwo 10/2023. Ukraińska jesień – zmęczenie, znużenie, zamrożenie

Nadzieje związane z wiosenną, później letnią, a na koniec jesienną ofensywą wojsk ukraińskich pogrzebało stepowe błoto. Czy politycy i media po naszej stronie Bugu chcą czy nie to dostrzec, konflikt w Ukrainie zmierza do przesilenia, po którym nic nie będzie już takie samo. Wspierającym Ukrainę coraz wyraźniej brakuje sił, środków i chęci do dalszego, tak hojnego wspierania upadającego państwa, tym bardziej, że wraz z pogarszającą się sytuacją zarówno na froncie, jak i wewnętrzna, szanse na rychłe, wielkie interesy związane z odbudową zniszczonego kraju maleją w zastraszającym tempie. Coraz wyraźniej widać, że bardziej niż z najeźdźcą Kijów nie radzi sobie z wszechobecną korupcją, złodziejstwem, prodemokratycznymi i prorynkowymi reformami oraz rozrostem nowej oligarchii. A wszystko to pod czujnym okiem służb Kremla, które w dogodnym dla siebie czasie „udostępnią” stosowne przecieki do mediów, wpływając na nastroje zachodnich społeczeństw i wyniki wyborów. Jak to zwykle w historii bywa, real politik weźmie górę nad szczytnymi hasłami. W tym, bardzo prawdopodobnym scenariuszu, niezależnie od jego wersji, sytuacja Polski nie wygląda zbyt różowo. W każdym razie potrzebujemy mocnego państwa, silnego armią, gospodarką i zgodnym społeczeństwem.   

 
Top 3 numeru:
1. Lotniczy MSPO 2023. Konieczność modernizacji sił zbrojnych, wsparta zakupomanią ustępującego rządu przyciąga do Polski niemal wszystkich liczących się producentów uzbrojenia z obszaru Euroatlantyckiego oraz odległej Korei. Starania o kontrakty na chłonnym i hojnym rynku po raz kolejny najlepiej widać na kieleckim salonie. Obszerną relację z wydarzenia przygotował Tomasz Kwasek. Warto się z nią zapoznać, zwłaszcza w kontekście nadchodzących zmian w polityce zakupowej MONu, którą zapowiada przyszły rząd.
2. Czarny czwartek nad Schweinfurtem. Tytuł artykułu wprowadza czytelnika w błąd, gdyż obszerny -18 stron - materiał przedstawia historię amerykańskiego lotnictwa bombowego w Europie od pierwszych działań w lecie 1942 roku do tytułowego dnia nalotu na Schweinfurt w październiku 1943. W zasadzie to jedyne moje zastrzeżenie do artykułu. Jest on skrojony w sam raz dla czytelnika, który średnio interesuje się historią lotnictwa, zwłaszcza wojskowego okresu II wojny światowej. Względnie dużo ciekawych informacji w ciekawej narracji, nie za dużo jednak, aby nie zanudzić.
3. Wojna powietrzna nad Ukrainą. 24 lipca – 31 sierpnia. Zdając sobie sprawę z przeciągania się konfliktu na bliżej nie określoną, raczej odległą przyszłość, Autor cyklu uporządkował zapis przechodząc do opisu kolejnych pełnych miesięcy działań wojennych. A co w sierpniu nad frontem i Ukrainą? Ano wojenna stabilizacja. Stały napór rosyjskich rakiet i dronów, w sposób metodyczny niszczących zasoby obrony przeciwlotniczej Ukrainy, zmuszający obrońców i ich darczyńców do stałego, kosztownego wysiłku w celu zapewnienia skutecznej obrony. Jak długo układ obronny to wytrzyma? Dziś wiemy, że co najmniej do końca listopada. Jeżeli chodzi o typowe działania lotnictwa, to nuda ze wskazaniem na mocniejsze jakościowo i liczebnie lotnictwo agresora.
 
Powiązane wpisy:
Lotnictwo 9/2023. Czy jakość pójdzie w ślad ilości?
Lotnictwo 7-8/2023. Długa wojna – świetny interes
Lotnictwo 6/2023. LanceRy na emeryturę
Lotnictwo 4/2023. MiGi, efy i co jeszcze?
Lotnictwo 3/2023 – dominacja samolotów Made in CCCP
Lotnictwo 2/2023 – smukłoskrzydły terrorysta
Lotnictwo 1/2023 – partner czy może sojusznik?
Lotnictwo 12/2022 – ukraińska pętla beznadziei
Lotnictwo 11/2022 – Su-25 w trzech odsłonach
Lotnictwo 10/2022 – Czy w Radomiu będzie święto MiGa?
Lotnictwo 9/2022 – pilna potrzeba czy zakupomania?
Lotnictwo 7-8/2022 – wiatr ze wschodu, Dalekiego Wschodu
Lotnictwo 6/2022 – lato latających olbrzymów
Lotnictwo 5/2022 – modernizacja u Bratanków
Lotnictwo 4/2022 – wojna dzień po dniu
Lotnictwo 3/2022 – pocztówki z wojny
lot-nisko: Lotnictwo 2/2022 – mosty, mosty, mosty
Lotnictwo AI 1/2022 – przyszłość nadejdzie szybciej niż nam się wydaje
Lotnictwo AI 12/2021 – rocznicowe dylematy
Lotnictwo 11/2021 – pierwszy wielki sukces Antonowa
Lotnictwo10/2021 – wiosenna wojenka 1939
Lotnictwo9/2021 – dzień dzisiejszy lotnictwa wojskowego RP
Lotnictwo6/2021 – Łukaszenka nie był pierwszy?
Lotnictwo5/2021 – szpiedzy 50+
Lotnictwo4/2021 – kwietniowa mozaika
Lotnictwo 3/2021 – magazyn gdybających dziennikarzy
Lotnictwo 2/2021 - dwie rosyjskie ikony (lotnictwa)
Lotnictwo 1/2021 - przyzwoity start
Lotnictwo 12/2020 - nowe stare samoloty
Lotnictwo 11/2020- nowe stare
Lotnictwo 10/2020 - numer delta
Lotnictwo 9/2020
Lotnictwo 8/2020 - znowu czarna owca w numerze
Lotnictwo 7/2020
Lotnictwo 6/2020 – pod znakiem latających olbrzymów
Lotnictwo 5/2023. Białe nosy - wspomnienia z młodości
 
 

niedziela, 5 listopada 2023

Lotnictwo AI 10/2023. NieDOLa „Routera 604”

Jedną z wielu ważnych lekcji, jakich udziela nam wojna rosyjsko-ukraińska jest decydujące dla funkcjonowania lotnictwa w czasie konfliktu znaczenie rozproszenia posiadanej floty. To dzięki niemu lotnictwo Ukrainy nadal istnieje, wciąż stanowiąc siłę, z którą w mniejszym lub większym stopniu agresor musi się liczyć. Polskie lotnictwo w epoce przedjastrzębiowej miało niemałe doświadczenia w operowaniu z tzw. DOLi czyli Drogowych Odcinków Lotniskowych - porozrzucanych po kraju odcinków dróg przystosowanych do prowadzenia operacji lotniczych przez samoloty bojowe. Po przezwyciężeniu zapaści ekonomicznej i sprzętowej armii związanej z odprężeniem dekad przełomu wieków z czasem pozyskaliśmy nowe samoloty. W międzyczasie olbrzymiej poprawie zarówno ilościowej, jak i jakościowej uległa sieć naszych dróg, a światowe odprężenie trafił szlag. Dobrze więc, że nasi decydenci, w sposób naturalny lub raczej z konieczności chwili, wyzbyli się strachu o drogocenne maszyny i potencjalne kosztowne ich uszkodzenie podczas działań w warunkach polowych lub raczej drogowych. Oby strach przed FODem i panika po zassaniu ciała obcego przez silnik Jastrzębia, jak w czasie NATO Tiger Meet w Cambrai, minęły bezpowrotnie. Mając dużo dobrych dróg należy w sposób mniej lub więcej niejawny przystosować wiele odcinków do roli DOLi, a piloci powinni ćwiczyć ich użycie tak często, by operacje na nich stały się rutyną, a nie tylko sporadycznym popisem dowódców. Możliwości techniczne są. Jak pokazał tegoroczny eksperyment na DOLu Wielbark, organizacyjne także. Czy wojskowym starczy odwagi i determinacji, by operowanie z doraźnych lotnisk stało się standardem? Oby, gdyż nasz najbardziej prawdopodobny przeciwnik na własnej, niedźwiedziej skórze przekonał się, jak bardzo taka funkcjonalność zwiększa skuteczność i zdolności przetrwania lotnictwa drugiej strony. To musi i zapewne 
jest brane pod uwagę w kalkulacjach potencjalnych działań. Pomimo przedstawiania w mediach rosyjskich wojskowych jako co najmniej niedorozwiniętych barbarzyńców, oni i ich ludzie – także działający w Polsce – obserwują, analizują i kalkulują znacznie lepiej niż nam się wydaje.
 
TOP 3 magazynu:
1. Co musisz wiedzieć o systemie bezzałogowym MQ-9 Reaper? Jak dla mnie samolot bez pilota to coś ciągle abstrakcyjnego, nie z mojej bajki. Jednak współczesny świat, a zwłaszcza wojsko nie może już się obejść bez bezpilotowców. Maszyny tego typu stają się coraz większe, coraz bardziej autonomiczne, coraz bardziej zabójcze. Konflikt ukraiński oraz jego otoczenie pokazują, że tzw. drony przejmują na swoje skrzydła bądź wirniki coraz większy ciężar prowadzenia walki. Na szczęście dronowa rewolucja ma miejsce także w naszej armii. W Mirosławcu stacjonują amerykańskie samoloty, bo tak je trzeba nazwać, bezzałogowe typu MQ-9 zarówno będące na służbie Wuja Sama, jak i dwa dzierżawione przez polski MON od firmy General Atomics Aeronautical Systems Inc., producenta tych maszyn. Wkrótce otrzymamy też nasze własne, zakupione w USA Reapery. W zawiłości powstania konstrukcji, jej możliwości oraz zastosowania operacyjnego, w tym na wschodniej flance NATO, wprowadza w sposób ciekawy i rzeczowy wspomniany artykuł. Trochę wpadek językowych (długość lotu oscyluje w granicach 42 godziny, wskazywania celi, planowanie przed wypadkowe) nieco obniża ocenę artykułu.
 
2. Australia. Powrót koncepcji niezatapialnego lotniskowca. Autor artykułu, K. Kuska, na dobre zadomowił się na łamach Lotnictwa AI. Cieszy mnie to ze względu na zagadnienia, jakie zwykle opisuje, a które związane są w lotnictwem w szerszym – geopolitycznym ujęciu. Pokazuje rolę i miejsce współczesnego lotnictwa nie tylko w siłach zbrojnych, lecz także na globalnej szachownicy, na której rozgrywka staje się coraz bardziej emocjonująca. Od dłuższego czasu zainteresowanie głównych graczy skupia się na Azji Południowowschodniej oraz Australii i Oceanii, gdzie według większości przewidywań dojdzie do decydującej rozgrywki o kształt świata połowy XXI wieku, w której starzy władcy pod wodzą USA zmierzą się z pretendującymi do roli nowego przywódcy Chinami, niby młodym tygrysem lecz wywodzącym się z cywilizacji o tradycjach znacznie starszych niż europejskie, o USA nawet nie wspominając.
Znaczenie Australii, jako ważnego i nieustannie wiernego sojusznika USA stale rośnie. Wzrasta też rola jego lotnictwa, które ze względu na uwarunkowania geograficzne oraz możliwości operacyjne staje się najważniejszym rodzajem sił zbrojnych, w które Australia stale inwestuje, zacieśniając jednocześnie współpracę z USA, a także kompatybilność swoich sił zbrojnych z amerykańskimi. Zagadnienia te w sposób jak zwykle ciekawy opisano w artykule. Nadmienić jednak warto, że koncern Boeing ma siedzibę w Chicago, nie w Seattle, a na stanie znajdują się, nie znajduje się, 22 egzemplarze, str. 40.
3. Drogowe Odcinki Lotniskowe. Tegoroczne odrodzenie operacji na DOLach zaowocuje zapewne wieloma artykułami w prasie lotniczej i nie tylko. Pierwsi, przynajmniej w obszarze mojego czytelnictwa, są Gołąbek i Wrona na łamach miesięcznika Lotnictwo AI. W swoim artykule sięgają trochę do historii tego typu działań w PRLu i w początkach nowej, wolnej Polski. Dalej opisują aktualne wydarzenie. Całkiem zgrabnie i ciekawie, choć jak zwykle u nich nie brakuje potknięć i „ciekawostek”, jak chociażby ta, że przed przezbrojeniem na samoloty F-16 6. elt latała na samolotach MiG-21, str. 49. Podobnie ćwiczenia na DOLu Wielbark nosiły kryptonim „Router 604”, str. 51. Nie mniej ciekawe jest stwierdzenie, że przeznaczenie DOL Kliniska zdradzała nawierzchnia z płyt betonowych, skoro cała droga – poniemiecka autostrada – wykonana była z takich płyt, str. 46. Na zdjęciu tytułowym nie widać w tle wspomnianego w podpisie zestawu Pilica, no chyba, że dwóch stojących przy  płocie żołnierzy to jego nowa, specjalna wersja, str. 44. Nie wiem, śmiać się, czy płakać?
Ponownie kiepsko wypada dział wiadomości, zwłaszcza z lotnictwa cywilnego. Nie dość, że znaczna część tekstu jest reklamą samolotów Airbusa, to jeszcze w dwóch sąsiednich newsach są cichsze od poprzedników raz o 40, a raz o 50%, str. 14. Najlepsza jednak jest  „ … ubiegłotygodniowa emisja obligacji” w newsie, w którym nie podano żadnej daty, co wygląda na bezmyślne skopiowanie tekstu z innego źródła.
 
Powiązane wpisy:

Lotnictwo AI 9/2023 – żółta kartka za bylejakość
Lotnictwo AI 8/2023 – odmitologizowanie Concordskiego
Lotnictwo AI 7/2023 – różne wymiary polityki odstraszania
Lotnictwo AI 7/2023 – różne wymiary polityki odstraszania
Lotnictwo AI 5,6/2023 – granice kryptoreklamy
Lotnictwo AI 4/2023 – PZL-130 Orlik – po co nam to było?
Lotnictwo AI 3/2023 – bylejakość Boeinga tuczy Airbusa
Lotnictwo AI 1/2023 – modernizacja po amerykańsku
Lotnictwo AI 12/2022 – numer wiele objaśniający
Lotnictwo AI 11/2022 – przekleństwo Jaskółki
Lotnictwo AI 10/2022 – szklane kule Airbusa i Boeinga
Lotnictwo AI 9/2022 – śmigłowce na fali wznoszącej
Lotnictwo AI 8/2022 – śmigłowiec, którego nie ma
Lotnictwo AI 7/2022 – spalone marzenie
Lotnictwo AI 6/2022 – drony po polsku
Lotnictwo AI 5/2022. Zbrojne niebo nad nami
Lotnictwo AI 4/2022. Aligator – historia upadku
Lotnictwo AI 3/2022 – powietrzni zwiadowcy duzi i mali
Lotnictwo AI 2/2022 – numer ostatni przedwojenny 
Lotnictwo 1/2022 -przyszłość nadejdzie szybciej niż nam się wydaje
Lotnictwo 12/2021 - rocznicowe dylematy
Lotnictwo 11/2021 – pierwszy wielki sukces Antonowa
Lotnictwo10/2021 – wiosenna wojenka 1939
Lotnictwo9/2021 – dzień dzisiejszy lotnictwa wojskowego RP
Lotnictwo6/2021 – Łukaszenka nie był pierwszy?
Lotnictwo5/2021 – szpiedzy 50+
Lotnictwo4/2021 – kwietniowa mozaika
Lotnictwo 3/2021 – magazyn gdybających dziennikarzy
Lotnictwo 2/2021 - dwie rosyjskie ikony (lotnictwa)
Lotnictwo 1/2021 - przyzwoity start
Lotnictwo 12/2020 - nowe stare samoloty
Lotnictwo 11/2020- nowe stare
Lotnictwo 10/2020 - numer delta
Lotnictwo 9/2020
Lotnictwo 8/2020 - znowu czarna owca w numerze
Lotnictwo 7/2020
Lotnictwo 6/2020 – pod znakiem latających olbrzymów
Lotnictwo 4-5/2020 - co z tym Lotnictwem? Lotnictwo 3/2020 - dno jest blisko
Lotnictwo 2/2020-- ciekawie, choć nadal z dodatkiem bylejakości
Lotnictwo 12/2019 - sinusoida
Lotnictwo 10-11/2019 - jeden artykuł rozwalił cały numer 
Lotnictwo 6/2019, nie tracę nadziei 
Lotnictwo 1-2 /2019 - równia pochyła?
Lotnictwo 12/2018, jakość czy jakoś? 
Lotnictwo AI 9/2022 – śmigłowce na fali wznoszącej
Lotnictwo AI 2/2023 – ładowniczy ze śmigiełkiem na czubku

 

piątek, 3 listopada 2023

Patrycja Pacak, dziewczyna czy maszyna?

Polskie szybownictwo największe sukcesy odnosiło w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Wielkie sukcesy polskich pilotów szybowcowych płci obojga po mistrzowsku rozpowszechniła propaganda PRLu, na tyle skutecznie, że do dziś w świadomości społecznej funkcjonują nazwiska Makuli, Wróblewskiego, Majewskiej, Dankowskiej, Kępki i kilku innych osób. Nie inaczej jest z szybowcami, wśród których za kultowe uchodzą Jaskółki, Bociany, Muchy, Foki czy Jantary. Piękny okres minął, a czas pokrył dawne sukcesy kurzem zapomnienia, do czego walnie przyczyniła się mizeria lat osiemdziesiątych oraz zamieszanie transformacji kolejnej dekady i początku XXI wieku. Trochę zapomniane, chronicznie niedoinwestowane i pozbawione dopływu szerokiego strumienia kształconych za państwowe pieniądze młodych adeptów lotnictwa polskie szybownictwo nie umarło, choć jego brak w medialnych przekazach dnia może sprawiać takie wrażenie. Nie tak masowe, po trosze elitarne, przystosowało się do nowych warunków znów, a raczej ciągle, odnosi sukcesy, które można porównać tylko z kilkoma wiodącymi w naszym kraju dyscyplinami sportowymi. Pisząc szybownictwo mam na myśli przede wszystkim zaangażowanych w nie ludzi, którzy zapracowali na sukces bardziej niż posiadany sprzęt i funkcjonująca struktura organizacyjna. Na pierwszy plan wysuwa się wręcz niezrównany w liczbie tytułów mistrzowskich Sebastian Kawa. Są i inni, a wśród nich Patrycja Pacak, która w roku 2019 szturmem wdarła się do panteonu polskich szybowników zdobywając tytuł mistrzyni świata w akrobacji lotniczej w kategorii Advanced, w której nie ma podziału ze względu na płeć pilota, co jeszcze bardziej podnosi rangę tego sukcesu, na trwałe wpisując panią Patrycję do annałów światowego lotnictwa.
Wspomniane mistrzostwa zostały rozegrane lipcu 2019 roku, w słonecznej Rumunii w miejscowości Deva. Wydarzenie to przyniosło Patrycji Pacak nie tylko ogromny sukces sportowy, ale stało się też inspiracją do napisania i wydania w formie książki swoich wspomnień z tego wydarzenia i zdarzeń wcześniejszych z nim związanych.
Akcja książki Gra błędów toczy się podczas wspomnianych wyżej mistrzostw, choć nie jest wolna od wycieczek w czas przeszły, do zdarzeń mniej lub bardziej związanych z rozgrywanymi zawodami. Autorka przeprowadza czytelnika przez szereg zdarzeń związanych nie tylko z rozgrywaniem poszczególnych konkurencji mistrzostw, lecz także całą otoczką socjalno-logistyczno-towarzyską, co niewątpliwie dodaje opowieści swoistego smaku i wdzięku. Kobiecego wdzięku, gdyż pani Patrycja po za kabiną szybowca pozostaje w każdym calu przedstawicielką płci piękniejszej. Pokazuje swój świat z typowo kobiecego, jak mi się wydaje, punktu widzenia. Szczególną zwraca uwagę na wiele aspektów otaczającego ją świata, na które raczej nie zwróciłbym szczególnej uwagi: ubiory, budowa fizyczna i psychologiczna otaczających osób, kosmetyki, kulinaria, zakupy, itp. W ten sposób wpuszcza nas nieco do swojego świata doznań i emocji. Opisywane zawody, jak każde, wraz z ich otoczką generują określony, wcale nie mały poziom stresu, w dodatku rosnący wraz z utrzymywaniem przez naszą bohaterkę w kolejnych konkurencjach wysokiego miejsca w klasyfikacji generalnej. Z każdym dniem ma coraz więcej do stracenia, a i presja otoczenia, tego bliższego i dalszego niewspółmiernie wzrasta. Z tym wszystkim należy się zmierzyć. Przyszła mistrzyni nie pozostaje na placu boju sama. Jest otoczona wspaniałymi ludźmi, z którymi tworzy zgrany, doskonale rozumiejący się, profesjonalny zespół, w którym każdy zna swoją rolę i doskonale się wywiązuje ze swych obowiązków. Wszystko to wygląda po ludzku zwyczajnie, oczywiście jak na sport, w dodatku lotniczy przystało. Tu pojawia się druga strona medalu, czyli zawody, a konkretnie poszczególne konkurencje, podczas których zawodnik wykonuje zaplanowaną wiązankę figur akrobacji lotniczej, starając się wykonać ją jak najlepiej: precyzyjnie, sprawnie i widowiskowo. W każdej figurze pilot wraz z zespolonym z nim szybowcem powinien dbać o odpowiednie w czasie i przestrzeni ich położenie, w trzech osiach, w szerokim zakresie prędkości i przeciążeń, mieszcząc się w przestrzeni zamkniętej wewnątrz wirtualnego sześcianu o boku 1 kilometra. Wszystko to musi przebiegać w idealnej symbiozie z prawami mechaniki, przy racjonalnym gospodarowaniu energią zespołu, tak aby wysokości wystarczyło na całą wiązankę i walkę z wiatrem spychającym szybowiec wraz z masami powietrza poza obręb magicznego sześcianu. Każde odstępstwo od ideału surowi sędziowie oceniają w skomplikowanym systemie punktowym. Wszystko czego pilot się dotychczas nauczył i wielokrotnie przetrenował: figury i przejścia, kąty, czasy i prędkości trzeba bezbłędnie wykonać, samotnie siedząc, a właściwie półleżąc, w ciasnej kabinie szybowca, targanego ciągle zmieniającymi się przeciążeniami, w dodatku generowanymi przez samego pilota. Więzień czasu i przestrzeni wykonuje swój obłędny taniec do melodii szumu przepływającego powietrza, mając jednocześnie za przyjaciela i wroga grawitację i prawa fizyki. Zaplanowany program należy wykonać jak najprecyzyjniej, bagatelizując słabości ciała i ducha, tak jakby szybowiec prowadzony był bardziej przez precyzyjną maszynę według wpisanego programu. Najbardziej „zrobotyzowany”, potrafiący opanować ludzkie odruchy i uczucia wygrywa. Lektura Gry błędów pozwala lepiej zrozumieć emocje, wysiłek i automatyzm kryjące się za podniebnym baletem, tak pięknie ze strony widza/kibica wyglądającym. Istne szaleństwo.
Trudno jest mi odnieść się do jakości tekstu, gdyż tego typu lektura, pomijając aspekty lotnicze, jest mi raczej obca. Ogólnie czyta się dobrze, choć styl i język nie do końca mi pasują, co zapewne wynika także z różnicy wieku i bardziej inżynierskiego zacięcia po mojej stronie. Generalnie czytało mi się dobrze, choć wolałbym więcej opisów tego, co podczas kolejnych konkurencji działo się w kabinie białego Swifta.
Na kolejnych stronach swojej książki pani Patrycja zadzierga wiele ciekawych wątków związanych mniej lub bardziej z jej lotniczą karierą. Kilka z nich warto by złożyć w drugą książkę, tym razem opisującą lotniczą drogę do mistrzowskich laurów. Z chęcią sięgnę po nią niezwłocznie gdy się ukaże.


Pacak Patrycja
Gra błędów
#wydajzmistrzem,
Częstochowa, 2023,
324 strony w miękkiej oprawie,
Kilka zdjęć czarno-białych.