sobota, 18 listopada 2023

PZL-101 Gawron  samolot który zbudował polskie agrolotnictwo

Stare porzekadło mówi, że jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Tego typu sytuacja, nie po raz jedyny zresztą, wystąpiła w polskim lotnictwie pod koniec lat pięćdziesiątych z samolotem rolniczym. Gospodarce narodowej potrzebny był samolot do wydajnej walki ze szkodnikami pól i lasów. Archaiczne
Kukuryźniki lub doraźnie przystosowane do opylania lasów Li-2 nie były rozwiązaniem ani perspektywicznym, ani nowoczesnym. Jedynym sensownym, na owe czasy, rozwiązaniem okazało się przekonstruowanie budowanego Polsce, licencyjnego Jaka-12M. Co prawda istniała rolnicza wersja Jakowlewa, lecz daleko było jej nie tyle do doskonałości, co do sensownej funkcjonalności. Powstała modyfikacja oznaczona PZL-101 Gawron też była daleka od doskonałości, ale jak to się na wsi mawiało, z gówna bata nie ukręcisz. Gawron miał jednak ważną zaletę – był, i to był tani, łatwy w produkcji i eksploatacji oraz wydajny, jak na ówczesne standardy. To, że brakowało mu trochę mocy, warunki pracy pilota dalekie były od komfortowych, a ochrona tegoż w razie wypadku raczej iluzoryczna, to już decydentów obchodziło w mniejszym stopniu. Czynniki te zeszły na jeszcze dalszy plan, gdy okazało się, że poczciwymi Gawronami można opryskiwać pola za granicą, szczególnie w Egipcie i Sudanie, gdzie nie tylko sezon agrolotniczy trwa dłużej, ale i przychody generowane są w tak potrzebnej socjalistycznej gospodarce walucie barwy zielonej. W owym czasie pieniądze te była obiektem pożądania każdego Polaka, gdyż w sklepach dewizowych można było kupić za nie praktycznie wszystko. Nie inaczej było z pilotami, z których wielu po przeszkoleniu w lotach agro wylatywało na kontrakty dewizowe. To dolary, a nie egzotyka i chęć przeżycia przygód pozwalały znosić trudy i niebezpieczeństwa pracy pod palącym słońcem Afryki. Z drugiej strony, to latający tam piloci przyczynili się do rozwoju polskiego agrolotnictwa, pośrednio także do powstania doskonałych samolotów rolniczych PZL-106 Kruk i PZL M-18 Dromader, choć ten ostatni podobnie jak Gawron wywodził się z konstrukcji zagranicznej, tym razem jednak amerykańskiej.
W książce Samolot PZL-101 Gawron we wspomnieniach agrolotników znajdziemy wspomnienia jedenastu byłych pilotów tego ciekawego samolotu. Różni autorzy, różne objętości i styl, jak różne są osobowości autorów. Znajdziemy tu więc krótkie notatki, jak i długie barwne opowiadania, które aż proszą się o rozwinięcie do postaci książkowej. Wspomnienia są barwne, jak barwna była praca w Egipcie i Sudanie. Wspomnień oraz zdjęć z Polski jest znacznie mniej. Tu w dobie siermiężnego socjalizmu nie było tak barwnie, a na aparat fotograficzny oraz filmy do niego pozwolić sobie mogło niewielu. Zdjęć o różnej jakości jest bardzo dużo, nie tylko ilustrujących opisane wspomnienia, lecz także w drugiej połowie książki - tej poświęconej Gawronom, tym zachowanym w muzeach, tym po których zostały tylko zdjęcia i wspomnienia oraz nielicznym jeszcze latającym. Do pełni szczęścia brakuje jedynie sylwetki samolotu w rzutach oraz kilku barwnych tablic z najciekawszymi malowaniami. Wiem, są to wygórowane wymagania, gdyż bez tego książka też merytorycznie i technicznie prezentuje się świetnie. Wysokiej jakości papier i druk, a przede wszystkim staranne opracowanie redakcyjne i atrakcyjna szata graficzna dopełniają wysokiej oceny książki.
Delikatnym cieniem na całości kładzie się kilka błędów, głównie w terminologii i oznaczeniach, choć trafiają się też merytoryczne. W oparciu o indeks w książce można dopracować historię poszczególnych egzemplarzy, nie modeli samolotu Gawron ale poszczególnych egzemplarzy (maszyn, samolotów itp.), str. 9. „… ciężaru użytecznego 500 kg”, str. 7. „Pipery Cup”, str. 29. W lotnictwie o katastrofie mówimy wówczas, gdy jej skutkiem są ofiary śmiertelne, str. 69. Prędkość kątowa ziemi jest niezależna od szerokości geograficznej, str. 93. „Let-200 Morava”, str. 105. „Zlin Z-525”, str. 113. „ … wsparte dwoma zastrzałami i sześcioma ścięgnami”, str. 155. Rozstaw podwozia - baza podwozia, str. 159. Prędkość podano w KM/h, str. 160, a ciężar w kg, str. 160 i 161. Wypadkowi się ulega, nie przechodzi się go, str. 205. Zdjęcie na str. 263 pokazuje samolot ze skoczkami, nie skoczkiem spadochronowym. W lotnictwie prędkość tłumaczymy na język angielski jako speed, nie velocity, str. 298.
W opisach zdjęć jest pewna niekonsekwencja. Czasami podane są nazwy samolotów i samochodów widocznych na drugim planie. W innych przypadkach, choć identyfikacja nie nastręcza żadnych problemów, maszyny te pominięto.
Ogólnie drugą książkę w serii „Latające traktory” oceniam pozytywnie, a jej lekturę za interesującą i przyjemną.
Czekam na następne tomy. W Szreniawie jest jeszcze kilka ciekawych eksponatów.

 

Niestrawski Mariusz (red.)
Samolot PZL-101
we wspomnieniach agrolotników
Muzeum Narodowe Rolnictwa w Szreniawie
2023,
312 strony w twardej oprawie,
330 zdjęć barwnych i czarno-białych.

Powiązane wpisy:



 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz