niedziela, 10 listopada 2019

Kijów 2018, cz. 2c. Muzeum – kraina wiatraków


Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego Związek Radziecki, dziś Rosja, uważany jest za śmigłowcową potęgę? Na pewno nie przez liczbę zaprojektowanych maszyn lub przełomowe rozwiązania konstrukcyjne. Poziom zaawansowania technicznego konstrukcji, stosowanych materiałów, jak i wyposażenie pilotażowo-nawigacyjne też do wiodących na świecie nie należy. Skąd więc taka opinia?  Przede wszystkim z liczby wyprodukowanych maszyn, ich rozprzestrzenienia w świecie oraz wręcz legendarnej trwałości. Nie byłoby to możliwe bez przemyślanej, długofalowej i konsekwentnej strategii ciągłego rozwoju nielicznych konstrukcji. Oczywiście względy polityczne i ekonomiczne także wpływają na nieustającą popularność śmigłowców spod znaku Mi i w mniejszym stopniu Ka. Żadna konstrukcja nie pobije w tym obszarze oblatanego w 1961 roku śmigłowca Mi-8, którego głęboko zmodyfikowane warianty są w produkcji po dziś dzień. Z niego też wyewoluował śmigłowiec amfibia Mi-14 oraz legendarny, produkowany w zmodyfikowanej wersji do dziś Mi-24.

Praktycznie wszystkie produkowane masowo w ZSRR śmigłowce można zobaczyć w Państwowym Muzeum Lotnictwa w Kijowie przy lotnisku Kijów Żuliany. Podstawowa kolekcja zgrupowana jest w dwóch obszarach, jednym poświęconym śmigłowcom lądowym M. Mila i drugim z śmigłowcami morskimi Mila i Kamowa. W pierwszej zapoznać się można ze wszystkimi znaczącymi konstrukcjami M. Mila od pierwszego masowo produkowanego, lekkiego Mi-1, poprzez średni Mi-4 po najcięższy, pierwszy z napędem turbinowym Mi-6. Ten ostatni na dekady ukształtował układ konstrukcyjny maszyn Mi, przeniesiony kolejno na kolejne średnie Mi-8 i lekkie Mi-2. Obok wystawiono też śmigłowce szturmowe Mi-24 w pierwotnej wersji A z trzyosobową, kanciastą kabiną załogi oraz w wersji D z klasycznym dla typu silnie opancerzonym kokpitem w układzie tandem z dużym przewyższeniem stanowiska pilota nad stanowiskiem nawigatora. Ten latający BWP wsławił się udziałem w interwencji ZSRR w Afganistanie oraz wielu późniejszych konfliktach zbrojnych także, o ironio losu, w Afganistanie w ramach interwencji państw zachodnich w Afganistanie. Tym razem w ramach sił NATO z biało-czerwonymi szachownicami na kadłubie.

Nieco dalej obok potężnego Mi-6 stoi jeszcze większy jego następca Mi-26. Ogrom tej maszyny możemy bardziej docenić zwiedzając jej wnętrze, olbrzymią ładownię oraz także bardzo obszerną kabinę załogi, gdzie swobodnie można wejść i zająć dowolne z miejsc załogi. Pewien niedosyt budzą tabliczki z rysunkami przyrządów pokładowych, jednak ze względu na pełną dostępność kokpitu budzi to moje pełne rozumienie. Co ciekawe zgromadzone tu śmigłowce, po za ostatnim, znajdowały lub nadal znajdują się na wyposażeniu polskiej armii, służb, przedsiębiorstw, a nawet osób prywatnych. Co więcej to właśnie Mi-1 produkowany w Świdniku jako SM-1 stanowił punkt wyjściowy rozwoju przemysłu śmigłowcowego w naszym kraju. Z kolei turbinowy Mi-2 wyprodukowany w ponad pięciu tysiącach egzemplarzy ugruntował pozycję Polski w śmigłowcowym świecie. Dostarczone z jego licencją technologie przeniosły przemysł, nie tylko lotniczy, na nowy znacznie wyższy poziom. Tych osiem śmigłowców reprezentuje nieomal całą historię maszyn Mila w ZSRR oraz prawie całą produkcja śmigłowców - ponad 38 000 egzemplarzy! 
Drugi obszar to lotnictwo morskie, w którym prym wiodą śmigłowce Kamowa budowane w oryginalnym układzie z dwoma współosiowymi wirnikami przeciwbieżnymi. W takim układzie nie jest potrzebny wirnik ogonowy co daje, w porównaniu z układem klasycznym, bardziej zwartą konstrukcję, mniejszą wrażliwość na boczne podmuchy wiatru oraz ok. 10 % większą moc przekazywaną w całości na wirniki, zamiast częściowo na śmigło ogonowe - właściwości bardzo ważne w lotnictwie pokładowym. W ekspozycji znajdują się cztery tego typu śmigłowce, dwa z systemami zwalczania okrętów podwodnych - starszy i mniejszy Ka-25 i nowszy, wciąż pozostający w służbie i produkcji Ka-32. Tego typu maszyny eksponowane są rzadko, a tu obie postawiono obok siebie, co pozwala na ich łatwe i dokładne porównanie. Pozostałe dwa Kamowy to małe śmigłowce wielozadaniowe o napędzie tłokowym Ka-26. Wciśnięte w głębi pomiędzy odrzutowce Mikojana i Suchoja prawie nie rzucają się w oczy, a szkoda. Ta oryginalna konstrukcja z wymienną tylna częścią kadłuba pozwalającą na szybką zmianę przeznaczenia śmigłowca warta jest bliższego się jej przyjrzenia. 
Na Żulianach zobaczyć można Ka-26 w wersjach rolniczej i pasażerskiej.
W "morskiej" alejce obok Ka25 i Ka-32 znajdziemy także dwa śmigłowce amfibie Mi-14, będące kolejną gałęzią rozwojową nieśmiertelnego Mi-8. Jeden w znanej u nas wersji zwalczania okrętów podwodnych PŁ i drugi w znacznie rzadziej spotykanej wersji BT przeznaczonej do trałowania min morskich.
W całej kolekcji Żuliańskiego muzeum znajdziemy jeszcze jeden dwa egzemplarze Mi-8: w cywilnym pomarańczowo-granatowym malowaniu Aerofłotu oraz w barwach wojskowych uzbrojonego w cztery wyrzutnie npr.
Z tyłu za antonowami znajdziemy jeszcze dwa frywolnie pomalowane egzemplarze Mi-24. Jak dla miłośników "wiatraków" ze wschodu raj. 
Porównując kolekcję z podobną w podmoskiewskim Monino, którą opiszę niebawem, kijowska ma tę zaletę, że pomimo braku kwiatków typu Mi-10 i W-12, jest przyjazna dla zwiedzającego. Wszystkie eksponaty można obejść z każdej strony, Mi-26 i Mi-8 nawet od środka. Ponad to śmigłowce są, jak na warunki muzealne, w bardzo dobrym stanie, nie to co u nas, np. w MLP w Krakowie.

Powiązane wpisy:










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz