Pomimo zapewnień całych rzesz
takjakbyekologów oraz licznych koncernów, głównie motoryzacyjnych, coraz
wyraźniej widać, że rewolucja związana z napędem elektrycznym zasilanym z
nowoczesnych i lekkich baterii nie rozwiązuje wszystkich problemów związanych z
paliwami pochodzenia kopalnego. Więcej, na dłuższą metę generuje więcej
problemów i negatywnych skutków środowiskowo-społecznych niż się spodziewano, a
nawet więcej niż generują źródła tradycyjne. Oczywiście, jak zwykle, punkt
widzenia zależy od punktu siedzenia, w szczególności kieszeni, w której dany
ekspert czy popularyzator danego rozwiązania siedzi. Co gorsza, szarlatani z
pogranicza marketingu i polityki ukuli z założenia fałszywy termin „zeroemisyjny”,
który z realiami technicznymi, a już na pewno z prawami fizyki nie ma nic
wspólnego. Powyższe stwierdzenia nie oznacza bynajmniej, że jestem
przeciwnikiem troski o środowisko, wręcz przeciwnie, bardzo mi zależy na jego
dobrej kondycji. Wątpliwości budzi jednak poprawność i widoki na przyszłość
idei, której podstawowe założenie oparte jest na oszustwie lub jak kto woli
półprawdzie. Takie zabiegi nigdy w dziejach ludzkości nie prowadziły do niczego
dobrego. Napęd elektryczny ma wiele zalet, jednak powszechne, uzasadnione bardziej
ideologicznie niż pragmatycznie, stosowanie baterii gdzie się tylko da jest
ślepą uliczką. O wiele lepszym, wydajniejszym na dłuższą metę, także bardziej
ekologicznym i bezpiecznym wydaje się magazynowanie energii zgromadzonej w
cząsteczkach wodoru. Już na dzisiejszym poziomie technologicznym ogniwa
wodorowe pozwalają w znacznym stopniu łączyć zalety paliwa chemicznego oraz
napędu elektrycznego, a postęp w tym obszarze jest ogromny, proporcjonalny do
coraz większych pieniędzy w wodór zainwestowanych. Lotnictwo, zwłaszcza to
duże, w którym baterie elektryczne rozwiązaniem perspektywicznym nigdy nie
były, głównie ze względu na wysoką, niezmienną w czasie lotu masę źródła
energii, upatruje swojej szansy w wodorze. Już teraz prowadzone są próby z
wodorowym napędem samolotów regionalnych, a prace nad wprowadzeniem ich do
eksploatacji w nowych samolotach, bądź jako zestawów modernizacyjnych (na razie
Dash-8 i ATR-42/72) są mocno zaawansowane.
Aktualne zagadnienie napędu
wodorowego w lotnictwie jest tematem przewodnim październikowego numeru SP ML.
I bardzo dobrze się stało, gdyż przynajmniej w zakresie wiedzy o nowych
tendencjach tematu nie możemy przespać. Miejmy nadzieję, że także nasi
decydenci, naukowcy i przemysł też go nie prześpią, gdyż zapowiada się przełom,
jakiego w lotnictwie nie było od czasu wprowadzenia silników odrzutowych.
TOP 3 magazynu:
1. Zabytkowe szybowce znowu w Gliwicach. Mimo wielu ciekawych inicjatyw, w kwestii zachowania,
w tym w stanie lotnym, lotniczych zabytków jesteśmy ciągle daleko za … . Tym
bardziej wszelkie tego typu inicjatywy powinny być wspierane i popularyzowane.
Opisana w omawianym numerze impreza jest szczególną, gdyż dotyczy popularyzacji
zabytkowych szybowców. A to ten gatunek statków powietrznych przez niemal trzy
dekady był powodem dumy naszego przemysłu lotniczego oraz źródłem sukcesów
polskich szybowników, które w siermiężnych latach socjalizmu nabrały wręcz kultowego
znaczenia. Jaskółka, Mucha czy Bocian do dziś w powszechnej świadomości są
kojarzone z tym pięknym sportem i jego bohaterami, bardziej nawet niż
utytułowany, choć szerzej nieznany, współczesny nam Sebastian Kawa. Odnowiony
po wielu latach, tym razem IV Zlot Zabytkowych Szybowców im. Stanisława
Hanuska, jaki odbył się w lipcu w Gliwicach wart jest poświęcenia mu kilku
stron. Artykuł polecam nie tylko ze względu na omówienie samego wydarzenia,
lecz na bardzo fajnie wplecione w tekst informacje o poszczególnych typach
szybowców oraz poszczególnych egzemplarzach biorących udział w wydarzeniu.
Fajny artykuł, fajne wydarzenie. Serce rośnie.
2. Wodór - paliwo przyszłości. Kolejny ciekawy materiał dotyczący nowych perspektyw
dla lotnictwa. Tym razem T. Hypki w rzeczowy i konkretny sposób opisuje
korzyści płynące z zastosowania paliwa wodorowego, zarówno w silnikach
spalinowych, jak i w postaci ogniw wodorowych. Przedstawia też założenia,
przebieg i perspektywy kilku najważniejszych programów realizowanych w tym
obszarze.
3. Okolicznościowe Malowanie C295M. Kolejny pozytywny sygnał z polskiego lotnictwa. Bardzo
miłą niespodzianka dla wielu widzów Air Show Radom 2023, szczególnie fanów
polskiego lotnictwa, była prezentacja samolotu C295M nr 012 z naniesioną na
kadłub sylwetką smoczycy, jednoznacznie kojarzącej się z miastem Kraka i
związaną z nim 8. Bazą Lotnictwa Transportowego z pobliskich Balic. Historia
pomysłu i jego realizacji oraz nazwiska osób zaangażowanych w projekt godne są
odnotowania w osobnym artykule. Drugim, też tam opisanym, jest samolot C295M nr
017, na którego usterzeniu pojawił się portret płk pil. Stanisława
Skarżyńskiego - patrona jednostki.
O ile w artykule o napędzie wodorowym
T. Hypki pozytywnie zaprezentował się jako jego autor, o tyle w przypadku komentarza redakcyjnego znowu
popłynął. Co prawda zgadzam się, że zakupy sprzętu dla polskiej armii są nadmiernie
rozbudowane oraz nieracjonalne. Jednakże użyte przez p. Hypkiego argumenty wydają
się nie do końca uczciwe. Pisząc o deficycie budżetu Polski porównuje go, z olbrzymim
deficytem w USA. Zapomina jednak wspomnieć, że w wielu krajach UE, do której przecież
należymy, deficyt budżetowy jest znacznie wyższy. Ale mniejsza o antyamerykańskie
poglądy p. Hypkiego. Do tego już przywykliśmy. Pisze on jednak, że budowa silnej,
konwencjonalnej armii wobec potencjalnego przeciwnika, który jest mocarstwem atomowym
nie ma sensu. Pokazuje w ten sposób, że to on nie rozumie współczesnych realiów
geopolitycznych, o co zresztą wcześniej oskarża osoby myślące inaczej niż on sam.
Dowód na błędność jego tezy mamy za naszą wschodnią granicą, gdzie już ponad sześćset
dni mocarstwo atomowe, pomimo widocznych niepowodzeń w wojnie konwencjonalnej, nie
zdecydowało się na użycie broni jądrowej. Ale cóż się dziwić, skoro konfliktu tego, w zasadzie inwazji na niepodległe państwo, na łamach SP ML nie zauważano przez prawie rok, a i do dziś jest tam marginalizowany.
Nie trudno się domyślić, komu służy taka narracja.