piątek, 13 października 2023

Skrzydła jeszcze nie niepodległej

O tym, że polscy lotniczy są świetni nikogo przekonywać nie trzeba, podobnie jak o ich ważnej roli w historii Polski XX wieku. Żwirko i Wigura, Orliński, Skarżyński, Skalski, Urbanowicz, Zumbach, Makula, Majewska, Hermaszewski, to nazwiska powszechnie znane. Jednakże patrząc na historię pojawia się pewna, aż piętnastoletnia luka. Obejmuje ona  czas od pierwszego lotu braci Wright w roku 1903 do odzyskania przez Polskę niepodległości w roku 1918. Już od początku walk o niepodległość i ustalenie granic odradzającej się ojczyzny lotniczy wzięli w nich aktywny udział. Ludzie ci nie wzięli się znikąd. W swojej większości pochodzili z lotnictwa wojskowego zaborców, do którego zaciągnęli się dobrowolnie lub zostali powołani. Wielu z nich kontakt z lotnictwem zaczęło znacznie wcześniej nim trąby obwieściły wybuch Wielkiej Wojny. Wspomnienia kilku pierwszych z pierwszych polskich lotników zebrano w książce „Pierwsze skrzydła”. Na jej stronach znajdziemy dziewięć rozdziałów ze wspomnieniami i jedno wspomnienie – o Czesławie Tańskim. Nie wszystkie z postaci znane są nawet sympatykom lotnictwa, a są to: Czesław Zbierański, Grzegorz Piotrowski, Michał Scipio del Campo, Henryk Segno, Michał Bohatyrew, Tadeusz Heyne, Jan Nagórski, Stefan Kozłowski i Ryszard Bartel. Ile z tych postaci znacie? Historia lotniczego życia i osiągnięć ilu z nich jest znana? Niektóre z postaci przewijają się przez karty wspomnień innych pionierów lotnictwa, podobnie jak w rozdziałach niniejszej książki, jednak większość z nich szerzej znana nie jest. Warto więc sięgnąć do ich wspomnień z czasów, gdy samoloty dopiero raczkowały po niebie, a zawodność silników, brak wiedzy i doświadczenia pilotów sprawiały, że loty częściej kończyły się kraksą niż szczęśliwym lądowaniem. Czasów, gdy na wagę złota był dobry mechanik, który złoży i wyreguluje maszynę przed lotem, a po nim podda ją remontowi lub odbudowie. Po samolot i pierwsze lotnicze doświadczenia jeździło się do ówczesnej mekki lotników we Francji, a lotniczy zarabiali na życie i utrzymanie samolotów występując na licznie organizowanych pokazach, mających znacznie więcej wspólnego z występami cyrkowców niż lotami w dzisiejszym ich rozumieniu. Na kartach książki wyjaśniono, kto tak naprawdę zbudował pierwszy samolot na ziemiach polskich i dlaczego przez lata przypisywano to innej osobie. Znajdują się też wspomnienia mogące służyć za scenariusz filmu przygodowo-szpiegowskiego, jak w przypadku Tadeusza Heyne. Nie zabrakło także opisu pionierskich lotów w Arktyce, których bohaterem był Jan Nagórski. Aż trudno uwierzyć, że w tak prymitywnych warunkach, na delikatniutkim wodnosamolocie, samotnie, z pomocą jedynie jednego mechanika dokonał tego, czego dziś nie powstydziłoby się wielu lotników wspieranych przez nowoczesną technikę i cały sztab ludzi. Takie to były czasy. Ciekawe, ciężkie, inspirujące, zwariowane, bohaterskie. Za dokonany wówczas postęp zapłacono wielką cenę ze zdrowia i życia licznych śmiałków. Ci, których wspomnienia zebrano w Pierwszych skrzydłach byli może lepsi, na pewno dopisało im lotnicze szczęście gdyż przeżyli ten szalony czas. Szczęście dopisało także mnie, gdyż natknąłem się na tą książkę. Jestem przekonany, że każdy sympatyk lotnictwa, który po nią sięgnie, też będzie usatysfakcjonowany.

Banaszczyk Eugeniusz - zbiór i opracowanie
Pierwsze skrzydła
Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej,
Wyd. II,
Warszawa, 1972,
368 stron w miękkiej oprawie,
Kilka wkładek ze zdjęciami archiwalnymi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz