O tym, że
polscy lotniczy są świetni nikogo przekonywać nie trzeba, podobnie jak o ich
ważnej roli w historii Polski XX wieku. Żwirko i Wigura, Orliński, Skarżyński,
Skalski, Urbanowicz, Zumbach, Makula, Majewska, Hermaszewski, to nazwiska
powszechnie znane. Jednakże patrząc na historię pojawia się pewna, aż piętnastoletnia luka. Obejmuje ona czas
od pierwszego lotu braci Wright w roku 1903 do odzyskania przez Polskę
niepodległości w roku 1918. Już od początku walk o niepodległość i ustalenie
granic odradzającej się ojczyzny lotniczy wzięli w nich aktywny udział. Ludzie
ci nie wzięli się znikąd. W swojej większości pochodzili z lotnictwa
wojskowego zaborców, do którego zaciągnęli się dobrowolnie lub zostali
powołani. Wielu z nich kontakt z lotnictwem zaczęło znacznie wcześniej nim
trąby obwieściły wybuch Wielkiej Wojny. Wspomnienia kilku pierwszych z
pierwszych polskich lotników zebrano w książce „Pierwsze skrzydła”. Na jej
stronach znajdziemy dziewięć rozdziałów ze wspomnieniami i jedno wspomnienie –
o Czesławie Tańskim. Nie wszystkie z postaci znane są nawet sympatykom
lotnictwa, a są to: Czesław Zbierański, Grzegorz Piotrowski, Michał Scipio del
Campo, Henryk Segno, Michał Bohatyrew, Tadeusz Heyne, Jan Nagórski, Stefan
Kozłowski i Ryszard Bartel. Ile z tych postaci znacie? Historia lotniczego
życia i osiągnięć ilu z nich jest znana? Niektóre z postaci przewijają się
przez karty wspomnień innych pionierów lotnictwa, podobnie jak w rozdziałach
niniejszej książki, jednak większość z nich szerzej znana nie jest. Warto więc
sięgnąć do ich wspomnień z czasów, gdy samoloty dopiero raczkowały po niebie, a
zawodność silników, brak wiedzy i doświadczenia pilotów sprawiały, że loty
częściej kończyły się kraksą niż szczęśliwym lądowaniem. Czasów, gdy na wagę
złota był dobry mechanik, który złoży i wyreguluje maszynę przed lotem, a po
nim podda ją remontowi lub odbudowie. Po samolot i pierwsze lotnicze
doświadczenia jeździło się do ówczesnej mekki lotników we Francji, a lotniczy
zarabiali na życie i utrzymanie samolotów występując na licznie organizowanych
pokazach, mających znacznie więcej wspólnego z występami cyrkowców niż lotami w
dzisiejszym ich rozumieniu. Na kartach książki wyjaśniono, kto tak naprawdę zbudował
pierwszy samolot na ziemiach polskich i dlaczego przez lata przypisywano to
innej osobie. Znajdują się też wspomnienia mogące służyć za scenariusz filmu
przygodowo-szpiegowskiego, jak w przypadku Tadeusza Heyne. Nie zabrakło także
opisu pionierskich lotów w Arktyce, których bohaterem był Jan Nagórski. Aż
trudno uwierzyć, że w tak prymitywnych warunkach, na delikatniutkim
wodnosamolocie, samotnie, z pomocą jedynie jednego mechanika dokonał tego,
czego dziś nie powstydziłoby się wielu lotników wspieranych przez nowoczesną
technikę i cały sztab ludzi. Takie to były czasy. Ciekawe, ciężkie,
inspirujące, zwariowane, bohaterskie. Za dokonany wówczas postęp zapłacono
wielką cenę ze zdrowia i życia licznych śmiałków. Ci, których wspomnienia
zebrano w Pierwszych skrzydłach byli może lepsi, na pewno dopisało im lotnicze
szczęście gdyż przeżyli ten szalony czas. Szczęście dopisało także mnie, gdyż
natknąłem się na tą książkę. Jestem przekonany, że każdy sympatyk lotnictwa,
który po nią sięgnie, też będzie usatysfakcjonowany.
Banaszczyk
Eugeniusz - zbiór i opracowanie
Pierwsze
skrzydła
Wydawnictwo
Ministerstwa Obrony Narodowej,
Wyd. II,
Warszawa, 1972,
368 stron w
miękkiej oprawie,
Kilka wkładek
ze zdjęciami archiwalnymi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz