W komentarzu
redakcyjnym Tomasz Hypki odniósł się do wprowadzonego zakazu fotografowania.
Rzadko zdarza się, bym z Redaktorem się zgadzał. Tym razem przyznaję mu rację w
100%, „nie ma takiej głupoty, której nie popełniliby politycy”. Nic nowego,
niestety. Nie jestem przekonany by głupota polityków była zjawiskiem
samoistnym. Zwykle towarzyszy jej intencja. Jaka towarzyszyła wprowadzeniu
zakazu fotografowania trudno dociec. Kto wpadł na genialny pomysł zakazania
fotografowania obiektów wojskowych oraz infrastruktury krytycznej nie jest tu
najważniejsze. Liczy się kto swoim podpisem, nazwiskiem i wizerunkiem firmuje
ten relikt przeszłości godny generałów Jaruzelskiego czy Kiszczaka. Nie to jest tu jednak
najważniejsze. Podstawowe pytanie dotyczy roli generalicji w opracowaniu,
promocji i wdrożenia tego kompromitującego resort obrony przepisu. Czy
decydenci nie są świadomi, że w trzeciej dekadzie XXI wieku systemy rejestracji
obrazu są tak powszechne, że mają je w swoich kieszeniach, samochodach, na
kaskach itp. praktycznie wszyscy. Są na drogach, na posesjach, w lasach,
praktycznie wszędzie, co sprawia że zakaz będzie jedynie powodem do frustracji
i kpin obywateli. Czy nasi spece od wywiadu, bo chyba współtworzyli tego
prawnego potworka, nie znają bardziej zaawansowanych metod rozpoznania, które
bez problemu mogą stosować agenci obcych państw. W jaki sposób mogą
wyegzekwować to prawo w przypadku kierowców samochodów ciężarowych i
dostawczych, których do jednostek wojskowych, zakładów przemysłowych czy portów
wjeżdżają tysiące? W tak dużym obiekcie jak ciężrówka jest wiele miejsc gdzie można ukryć
minikamerę lub inny, bardziej zaawansowany sprzęt wywiadowczy. Czy służby w ogóle mają
pojęcie ilu tam wjeżdża kierowców z obcymi paszportami, potencjalnie bardziej prawdopodobnych
szpiegów niż spacerowicz robiący zdjęcia pociągu na wiadukcie? A może to
wszystko zasłona dymna? Może żołnierze i policjanci uganiający się za
spotterami pod płotem lotniska to tylko zmyła? Może oni tylko odwracają uwagę
od rzeszy funkcjonariuszy i agentów rozpracowujących prawdziwe siatki
szpiegowskie? Może zaangażowanie niemałych sił i środków w przygotowanie
rozporządzenia, dokumentacji w wojsku i administracji, tablic informacyjnych,
służb ochrony jednostek wojskowych i policji jest niczym w porównaniu z
korzyściami dla kontrwywiadu? Może profesjonaliści od cyberbezpieczeństwa nie będą
śledzić forów internetowych by znaleźć delikwenta publikującego źle wykadrowane
zdjęcie, tylko zajmą się poważniejszymi działaniami? Może, może, może … Obawiam
się, ze odpowiedzi na powyższe pytania są inne, bardziej przyziemne, kompromitujące dla MONu i
wojska jako całości. Nawet jeśli nie, to w szerszym kontekście te idiotyczne, niedzisiejsze
przepisy nie budują w społeczeństwie zaufania do wojska, które jest nam w
dzisiejszych czasach tak bardzo potrzebne.
W lepszym świecie,
gdzie nasza „elita polityczna” byłaby bardziej kumata, otwarta na głos
społeczeństwa, na pozytywny wizerunek nie tyle siebie co państwa, polityk - druga
osoba w państwie, mąż pilota samolotów bojowych, powiedziałby koalicyjnemu
koledze „Władek nie wydurniaj się”.
Może powinni pójść
na piwo.
TOP 3
1 Najlepsza edycja w historii. Targi lotnictwa ogólnego Aero 2025 w
niemieckim Friedrichshafen są soczewką aktualnych tendencji w lotnictwie
szkolnym, dyspozycyjnym, sportowym itp. Warto więc zapoznać się z
najciekawszymi eksponatami i najważniejszymi informacjami o nich. Obszerna
relacja z targów zawarta jest w artykule przewodnim numeru. Poza dwoma
drobiazgami nie znalazłem poważniejszych uchybień w tekście B. Głowackiego. W
tego typu artykułach brakuje mi zwykle szerszej informacji odnośnie ogółu
wystawców, zawartych umów i proporcji nowinek technicznych do zapewne dużego
obrotu w obszarze maszyn seryjnych. Takie spojrzenie pozwalałoby lepiej
zorientować się, na jakim etapie jest elektryczna i wodorowa rewolucja w
lotnictwie, o której tak głośno przy omawianiu nowości.
2. Czterech jeźdźców Herculesów. Sezon pokazów i pikników lotniczych się
rozpoczyna. Fajnie jest więc zapoznać się z interesującymi epizodami z historii tego
typu wydarzeń. Jednym z ciekawszych była dość krótka historia zespołu
pokazowego złożonego z czterech samolotów transportowych C-130 Hercules. Gdyby w tekście pojawiła się
wciągarka zamiast wyciągarki byłoby bardzo dobrze, a tak za całość pięć z
małym, malutkim minusikiem.
3. Problemy rosyjskiego lotnictwa cywilnego. Trudno sobie wyobrazić nowoczesną gospodarkę
bez sprawnego transportu lotniczego, a otwarte społeczeństwo bez dostępu do
taniej komunikacji lotniczej, zarówno regularnej, jak i tej typowo wakacyjnej.
Znaczenie to rośnie proporcjonalnie do wielkości państwa, a odwrotnie
proporcjonalnie do poziomu rozwoju jego infrastruktury komunikacyjnej.
Uwarunkowania te sprawiają, że w Rosji komunikacja lotnicza odgrywała i nadal
odgrywa istotną rolę. Wiedzieli o tym komuniści, wiedzą i podwładni Putina.
Pierwsi zrobili dużo, aby lotnictwo cywilne rozwinąć. Drudzy robią co mogą by
uratować, co z tamtych czasów jeszcze pozostało, bo o odbudowie przez
najbliższe lata mogą tylko pomarzyć. Jak wygląda sytuacja najważniejszych
programów budowy samolotów komunikacyjnych w Rosji, a raczej wymuszona
sankcjami rusyfikacja istniejących już od lat konstrukcji pisze P. Dudek.
Artykuł dobrze napisany, bardzo ciekawy.
Powiązane wpisy:
Skrzydlata Polska ML 4/2025 Zdarzenie jak szóstka w Lotto
Przypadająca
właśnie setna rocznica powstania dęblińskiej Szkoły Orląt jest doskonałą okazją do podkreślenia podstawowej roli
szkolenia lotniczego w kształtowaniu jakości sił powietrznych. To dzięki
wysokiemu poziomowi szkolenia przed Wrześniem`39 nasi lotnicy byli w stanie w
godzinie próby zrobić więcej niż można było od nich oczekiwać. Nie przynieśli
też wstydu polskim skrzydłom we Francji. Ich umiejętności okazały się bezcenne
w okresie obrony Wyspy Ostatniej Nadziei oraz rozgromienia niemieckiej machiny
wojennej. Także w jakże odmiennym czasie powojennym, dęblińska szkoła utrzymała
wysoki poziom kształcenia, ponownie w znacznej mierze w oparciu o rodzime
konstrukcje samolotów i śmigłowców. Dziś na szczęście okres zastoju przełomu
wieków mamy już za sobą, a poczynione inwestycje w park maszyn szkolnych i
szkolno-treningowych oraz zaplecze symulatorowe i dydaktyczne pozwalają na
kształcenie tak potrzebnych dziś lotników na światowym poziomie, potrafiących
profesjonalnie wykonywać powierzone im zadania.
No
i wyszła mi całkiem zgrabna laurka.
Powyższe
słowa nie powinny jednak przesłaniać wyzwań, a trochę też niedostatków, z
jakimi Szkoła Orląt się boryka i w
najbliższej przyszłości borykać się będzie. Rosnące zapotrzebowanie na pilotów
samolotów bojowych, transportowych, śmigłowców oraz na instruktorów wymuszają
kolejne inwestycje w infrastrukturę i sprzęt. Z tego ostatniego na gwałt
potrzebne są nowe śmigłowce do szkolenia zaawansowanego, tak aby zapełnić
kabiny ponad setki maszyn bojowych i transportowych, których dostawa nastąpi w
najbliższych latach. Stare Mi-2 i niewiele nowsze Puszczyki już się do tego zupełnie nie nadają. Nie mniejszym, stale
rosnącym problemem jest nabór kandydatów, zarówno z odpowiednim poziomem wiedzy,
zdrowia, jak i motywacji. Jak pokazują przykłady innych państw, nie jest łatwo,
a będzie tylko gorzej.
Z
drugiej strony prezentowany w najnowszym numerze magazynu Lotnictwo stan
wojskowego szkolnictwa wojskowego w Rosji pokazuje, jak łatwo w tym obszarze
popełniać błędy, których długoletnie skutki będą bardzo dotkliwe dla lotnictwa.
Pozostaje się cieszyć, i docenić fakt, że mimo wielu niedoskonałości polskie
szkolnictwo wojskowe dobrze funkcjonuje, a wiekowa już tradycja Szkoły Orląt
jest z dumą kontynuowana w dzisiejszych bardzo trudnych czasach.
Sukcesów
na następne sto lat.
Top
3 numeru:
1. Rosyjskie szkolnictwo wojskowe. Rewolucja z przeszkodami. Kolejny
aspekt funkcjonowania rosyjskiego lotnictwa pokazujący jakim kolosem na
glinianych nogach jest rosyjska armia. W artykule przedstawiono dzisiejszy stan
szkolnictwa lotniczego, a zwłaszcza floty samolotów szkolnych w Rosji.
Wieloletnie opóźnienia programów rozwojowych dodatkowo powiększone przez
zachodnie sankcje oraz problemy z już posiadanymi maszynami sprawiają, że cały
system jest niewydolny i nieefektywny. Z naszego punktu widzenia pewnie to i
lepiej. Warto jednak przyjrzeć się krytycznie sytuacji, co umożliwia artykuł M.
Strembskiego.
2. Siły powietrzne Kanady. Cz. II. Klasycznie dla
serii, w drugiej części artykułu przyszła kolej na przegląd floty statków
powietrznych, tych aktualnie użytkowanych oraz zamówionych. I choć to duże
państwo posiada niewiele więcej obywateli niż Polska, to ogólny opis posiadanych
samolotów i śmigłowców zajmuje aż czternaście stron. Pochwalić należy pomocną w
lekturze tabelę przedstawiającą lokalne, kanadyjskie oznaczenia poszczególnych
typów.
3. Boeing XF8B. Minimonografia mało znanego samolotu,
który w chwili oblotu był już reliktem mijającej epoki. Duży i ciężki myśliwiec
napędzany potężnym silnikiem w układzie poczwórnej gwiazdy z sześciołopatowym
przeciwbieżnym śmigłem nie mógł już dorównać maszynom z napędem odrzutowym. Z
drugiej strony był szczytowym osiągnięciem epoki napędu tłokowego, co czyni
jego historię jeszcze bardziej interesującą. Jeśli do tego dodać autorstwo
Leszka A. Wieliczko, to ciekawa lektura gwarantowana.
Powiązane wpisy:
To, co wyrabia się w polityce
międzynarodowej w ostatnich miesiącach przyprawia o zawrót głowy nie tylko
polityków, ale też politologów, dziennikarzy, generałów, socjologów, a po
części nawet psychiatrów. Elity postępowych państw zachodu tak zapędziły się w
realizacji swoich „postępowych” idei, że zapomniały o tym co w demokracji
najważniejsze, o odczuciach i potrzebach zwykłych ludzi. Demokracja jednak
potrafi się, póki co, obronić. Efektem narzucania dyktatu lewicowych idei, często
sprzecznych z odczuciami i potrzebami większości obywateli jest sprzeciw, wręcz
bunt pospolitych wyborców przy urnach wyborczych. Wyrazem tego jest wzrost poparcia
dla polityków o poglądach konserwatywnych lub, jak woli propaganda lewicujących
środków przekazu, skrajnej prawicy. Sztandarowym przypadkiem tego buntu jest
zwycięstwo Donalda Trampa w wyborach prezydenckich w USA. O sile sprzeciwu
świadczy skala zwycięstwa oraz następująca po nim totalna rozsypka Partii
Demokratycznej.
Ostatnie cztery miesiące
przyniosły w geopolityce więcej zdarzeń niż kilka poprzednich lat, w tym bardzo
widowiskowych zwrotów akcji. Zupełnie nieprzewidywalny, posiadający wręcz
nieograniczone ego prezydent wraz ze swoim zespołem niemal codziennie zadziwia
kolejnymi decyzjami, o jego wypowiedziach nawet nie wspominając.
Jak się wydaje, nie do końca przemyślane
decyzje w zakresie polityki celnej, nie uwzględniające współzależności wynikających
z globalizacji mocno uderzają w branżę lotniczą. Blokada odbioru maszyn Boeinga
w Chinach, plany rezygnacji sojuszników z zakupu amerykańskich samolotów, spadek
przewozów cargo do i ze Stanów to tylko najwcześniejsze, najbardziej dotychczas
widoczne skutki takiej polityki. A to dopiero poczatek.
Co ciekawe, większość świata
stara się dopasować do nowych warunków, do kaprysów lokatora Białego Domu i
jego pomysłów na nowe urządzanie globalnego porządku Jedną z metod jest
zaspokajanie potrzeb jego niemałego ego. Nic więc dziwnego, że nowy samolot
myśliwski UASF otrzymał oznaczenie F-47, co stanowi jasne nawiązanie do
czterdziestego siódmego prezydenta USA. Ma to zapewne pozytywnie nastawić do
programu, jak i samej maszyny, ekipę z Białego Domu oraz Departament Obrony,
przynosząc konkretne korzyści przemysłowi obronnemu oraz generalicji. Nie
trafia mi do przekonania argument o nawiązaniu do samolotu P-47 Thunderbolt, gdyż wzorem F-35 można było
uhonorować go nazwą Thunderbolt III, mamy
przecież F-35 Lightning II, a nie F-38.
Jeszcze mniej przekonujące jest nawiązanie do roku 1947, jako roku powstania US
Air Force. Strach myśleć co będzie dalej i czym zaskoczy nas zarówno 47
prezydent USA, jak i grono schlebiających mu polityków i biznesmenów?
TOP 3
1. Boeing F-47 Myśliwiec szóstej generacji USAF. Dziwnym byłoby, gdyby w którymś z magazynów lotniczych
przeszła bez echa prezentacja, o ile można to tak nazwać, nowego myśliwca USAF.
Mamy więc i artykuł w Lotnictwie AI. Materiał jest obszerny, z wieloma
odniesieniami do wcześniejszych programów maszyn eksperymentalnych, z których
najprawdopodobniej szeroko korzystano przy tworzeniu F-47. Niewątpliwą zaletaą
artykułu jest jego kompleksowość, co w przypadku „odgadywania nieodkrytego” ma
szczególnie dużą wartość poznawczą.
2. Rywalizacja producentów samolotów regionalnych w
2024 r. Jest już „świecką tradycją”
coroczne przedstawianie przez J. Liwińskiego lotniczych statystyk w różnych
ujęciach. Tym razem kolej przyszła na samoloty regionalne, których producenci
starają się powrócić do poziomu dostaw sprzed pandemii. Po wycofaniu się z
wyścigu Mitsubishi z ich Space Jet i
niepewnej przyszłości DHC-8 na rynku zrobiło się trochę luźniej. Lukę tą próbują
zapewnić Chińczycy, co częściowo udaje się w segmencie maszyn odrzutowych. W
przypadku maszyn turbośmigłowych hamulcem jest brak własnego napędu, co przy
sankcjach zachodu odwleka premierę chińskiego „Dasha” na bliżej nieokreśloną
przyszłość. W artykule podano także statystyki dostaw mniejszych maszyn z rynku
samolotów dyspozycyjnych. Czy jest to dobry pomysł na rozszerzenie artykułu?
Nie wiem. Kto przeczyta wyrobi sobie zdanie.
Kolejny raz Autor nie
przyłożył się należycie do tekstu. Mamy linie lotnicze, które raz nazywają się Republic”
(str. 46, 47), a innym razem „Republik” (str. 48, 49).
3. 80 rocznica powstania Wojskowych Zakładów
Lotniczych nr 1 S.A. Zmiany we flocie
statków powietrznych polskiej armii wymuszają na zakładach je serwisujących, w
tym WZLach, daleko idące zmiany praktycznie we wszystkich aspektach ich
działalności. Nie inaczej jest w świętujących osiemdziesiątą rocznicę powstania
WZL Nr 1 w Łodzi. Firma ta od dekad specjalizuje się w obsłudze śmigłowców spod
znaku Mi, których czas służby w naszej armii dobiega końca. Z drugiej strony
potężne zakupy nowych śmigłowców dla armii stwarzają niepowtarzalną okazję do
przejęcia ich obsługi przez rodzimy podmiot, co nabiera dużego znaczenia w
dzisiejszej sytuacji geopolitycznej. Tradycja, doświadczenie i poczynione
inwestycje przemawiają za. Dostęp do know-how, nowe zdolności oraz sprawne
zarządzanie to podstawowe wyzwania. O historii, dniu dzisiejszym oraz planach
na najbliższą przyszłość Jubilata pisze J. Gruszczyński. Pozostaje trzymać
kciuki za sukces zakładu.
Powiązane wpisy:
Niewiele jest w historii polskiego lotnictwa
konstrukcji całkowicie polskich. W większości z nich zastosowano mniej lub
więcej podzespołów „obcego pochodzenia”: silniki, awionika, fotele itp.
Szczególne miejsce w tej mozaice typów zajmuje samolot rolniczy M18 Dromader. W jego przypadku połączono
radziecki silnik gwiazdowy ASz-62IR, będący wszakże rozwinięciem amerykańskiego
Wright R-1820 Cyclone, z konstrukcją
samolotu Rockwell S-2 Thrush.
Jednakże w tym przypadku polscy konstruktorzy nie ograniczyli się do stworzenia
kolejnej wersji popularnego samolotu rolniczego, lecz stworzyli nową konstrukcję,
w której z wzorca pozostała jedynie centralna część kadłuba oraz zewnętrzne
części płatów. Samolot okazał się konstrukcją bardzo udaną o czym najlepiej
świadczy liczba wyprodukowanych egzemplarzy (759) oraz liczba krajów, do
których był eksportowany (24). Samolot był stale modernizowany co zaowocowało
powstaniem trzech wersji seryjnych, dwumiejscowego samolotu szkolnego oraz
rodziny samolotów mniejszych (M21 Dromader
Mini, M25 Dromader Mikro) i
większych (M24 Dromader Super).
Pewnie powstało by znacznie więcej Dromaderów
i jego pochodnych, gdyby samolot ten trafił na lepszy czas, gdyby nie zmiany
jakie przyniósł przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego
wieku. Wszechobecny kryzys gospodarczy lat osiemdziesiątych spowolnił prace nad
rozwojem konstrukcji. Późniejsze przemiany społeczno-polityczno-gospodarcze
wpędziły mielecką wytwórnię w poważne kłopoty, z których wyszła dopiero po
przejęciu jej przez Sikorsky Aircraft Corporation w roku 2007. Nie mniej
istotne były zmiany strukturalne oraz technologiczne w rolnictwie Polski i
państw byłego Bloku wschodniego skutkujące brakiem zapotrzebowania na nowe
samoloty rolnicze. Na szczęście stworzona została wersja gaśnicza samolotu,
dzięki czemu możemy nadal zobaczyć na polskim niebie charakterystyczną garbatą
sylwetkę skrzydlatego strażaka. Niestety samoloty te są już nie najmłodsze i w
dużym stopniu wyeksploatowane, prze co zapewne ich flota w najbliższym czasie
zacznie się stopniowo kurczyć.
Kolejna pozycja z serii Samolot po polsku
MAXI wydawnictwa Stratus poświęcona została Dromaderowi,
a właściwie całej rodzinie Dromaderów.
Układ książki jest klasyczny dla serii, z wysokiej jakości papierem i drukiem,
estetyczną szatą graficzną, licznymi zdjęciami, rysunkami, sylwetkami bocznymi
oraz tabelami. Skromny tekst zawiera jedynie kilka drugorzędnych błędów lub
pomyłek. Ma jednak zasadniczą wadę w postaci swojej objętości. O ile genezie
samolotu oraz kolejnym jego wersjom poświęcono nieco miejsca, to opis
konstrukcji wygląda nader skromnie, a choćby drobnego rozdziału o jego
zastosowaniu w ogóle brak. Sytuacji nie poprawia fakt zamieszczenia kopii ponad
dwudziestu rysunków z katalogu części i zespołów samolotu, które bez odnośników
do zawartych w nich cyfr mają niewielką wartość poznawczą, obniżoną dodatkowo
śladami bylejakiego skanowania. Wśród licznych ciekawych zdjęć boleśnie
zawiodłem się na jednym – Dromadera z
kolekcji muzeum w Szreniawie. Jakość zdjęcia odpowiada raczej tym robionym
najniższej jakości kompaktami z lat dziewięćdziesiątych, nie współczesnym
standardom. Szkoda, bo muzeum to jest ogólnie dostępne, a kolekcja samolotów
rolniczych, oczywiście z Dromaderem,
najliczniejsza chyba na świecie.
Pozostaje nadzieja, że wzorem samolotu
PZL-101 Gawron, który także opisany
był w serii wydawnictwa Stratus, historia pracy tego interesującego samolotu
zostanie poszerzona w publikacji w serii samolotów we wspomnieniach
agrolotników, wydawanej przez Muzeum Narodowe Rolnictwa w Szreniawie. Dromader w pełni na to zasługuje.
Samolot rolniczy PZL M18
Dromader
Andrzej Glass
Stratus
2025
120 stron w miękkiej oprawie
Liczne zdjęcia oraz sylwetki barwne
Powiązane wpisy:
Katastrofa nad
Potomakiem znów zintensyfikowała rozważania na temat bezpieczeństwa latania. Ponownie
środki masowego (w)rażenia i różnej maści eksperci wylewają gigabajty mniej lub
bardziej sensownych wywodów. Specjaliści z kolei w zaciszu swoich gabinetów
analizują tysiące danych by stwierdzić co poszło nie tak i jak podobnym
zdarzeniom w przyszłości zapobiegać. A rodziny i znajomi opłakują zabitych. Dla
nich świadomość, że życie ich bliskich złożone zostało na ołtarzu
bezpieczeństwa w lotnictwie stanowi niewielkie, o ile nie żadne pocieszenie.
Tak się często
zastanawiam, jakiego trzeba mieć pecha, aby w trójwymiarowej przestrzeni doszło
do zderzenia dwóch poruszających się z dużą prędkością obiektów. Jakie było
okienko czasowe, w którym mogło do takiego zdarzenia dojść, gdy oba statki w
sekundę przemierzają kilkadziesiąt lub nawet kilkaset metrów.
TOP 3
1. F-47 – zwycięzca programu NGAD. Wiemy już kto zwyciężył w konkursie na
następcę Raptora w lotnictwie USA.
F-47, bo takie oznaczenie przyznano nowej maszynie, pochodzi ze stajni Boeinga,
co patrząc na ostatnie permanentne problemy z produktami tego koncernu nie jest
dobrym prognostykiem. Samolot ciągle objęty jest tajemnicą, przez co opis samej
maszyny, jak i programu w ramach którego powstała, jest mieszanką faktów,
domysłów, a zapewne także dezinformacji. Biorąc pod uwagę sposób funkcjonowania
bieżącej administracji USA można się spodziewać, że show związany z kolejnymi
etapami odsłaniania tajemnicy F-47 będzie spektakularny. Póki co mamy rzeczowy artykuł,
na tyle na ile można na dziś, opisujący to co już wiadomo i czego się
domyślamy.
2. Na kursie kolizyjnym. Modny ostatnio temat zderzeń statków
powietrznych w sposób jak zwykle ciekawy opisuje Marcin Sigmund, skupiając się
na kolizjach samolotów pasażerskich z maszynami wojskowymi, a było tego sporo.
W pierwszej części zajął się okresem do roku 1954.
3. Lotnictwo US Marine Corps. Artykuł opisuje stan dzisiejszy i najbliższą
przyszłość tej formacji lotniczej. Z jednej strony odchodzące na zasłużony
odpoczynek Harriery i Hornety, z drugiej F-35 oraz coraz
szerzej wprowadzane bezzałogowe, a wszystko okraszone groźnymi pomrukami
zbliżającego się konfliktu w rejonie Indo-Pacyfiku.
Powiązane wpisy:
Skrzydlata Polska ML 3/2025. Elektryczna zadyszka