
Dzień
24 lutego 2022 roku przejdzie do historii jako ten który zmienił więcej niż
może się wydawać. Lawina, która w sposób diametralny zmienia układ sił oraz
obraz współczesnego świata ruszyła. Na pierwszy ogień poszła niepodległość
Ukrainy, choć od dłuższego czasu wiadomo było, że pełnoskalowa inwazja jest
tylko kwestią czasu. Niemal równolegle prysły marzenia lub raczej złudzenia co
do wiecznego pokoju w Europie, choć drobniejsze konflikty zbrojne i tu po II
wojnie światowej się zdarzały. Kolejnym zwrotem akcji było błyskawiczne
rozszerzenie NATO oraz powolne uświadamianie sobie Europy, jak jest słaba i
nieprzygotowana na ciężkie czasy. Powoli rodziła się też świadomość, że tej
wojny Ukraina wygrać nie może. Z drugiej strony zaakceptowanie, choćby pod
przymusem Moskwy, ataku na suwerenne państwo i aneksję części jego terenu
obraca w gruzy system wartości reprezentowanych, rzadziej wyznawanych, przez
zamożnych Europejczyków. 20 Stycznia 2025 roku jeszcze bardziej wywrócił świat
do góry nogami, zmieniając zupełnie utarte warunki gry na coś w rodzaju
szaleństwa, na które świat nie był przygotowany. Na pytanie jak to się ma do
wojny w Ukrainie i co z tego wyniknie nikt rozsądny nawet nie spróbuje dziś odpowiedzieć. Tylu gamechangerów w skali globalnych w tak krótkim czasie świat
jeszcze chyba nie widział.
Konflikt
za naszą wschodnią granicą też obfitował w potencjalne gamechangery, które koniec
końców okazywały się tylko propagandowymi wydmuszkami. Patrioty, Abramsy,
Leopardy, ATACAMSy, F-16 czy opisane w najnowszym numerze Lotnictwa pociski Storm
Shadow/SCALP. W ilości i sposobie w jaki zostały przekazane jako odpowiedź na
prośby czy często żądania ekipy Zełenskiego okazały się raczej wojennymi gadżetami.
Zawiedzenie nadziei i oczekiwań na przełom na froncie nie wynika jednak ze słabości
i niedostatków sprzętu. Wynikają one bowiem z czynników organizacyjnych,
głównie po stronie ukraińskiej oraz sposobu, czasu i liczby przekazywanego sprzętu.
Nie mniej istotne są nadzieje, jakie rozbudzali sami Ukraińcy czy sprzyjające
im zachodnie media wśród opinii publicznej na diametralną zmianę sytuacji na
froncie. Nic takiego jednak nie nastąpiło, bo nie mogło. Beneficjentem takiej
sytuacji jest oczywiście Kreml i to głównie w szerszej perspektywie niż postępy na polu walki. Zastosowany w niewielkiej ilości, przez na szybko a przez
to słabo wyszkoloną obsługę, zwykle w sposób incydentalny bez wprzęgnięcia w
system zarządzania polem walki, którego na Ukrainie praktycznie nie ma, nie
mógł wykazać się taką skutecznością na jaką były one produkowane, na jaką
liczyli dowódcy, politycy i massmedia. W świadomości społecznej Europejczyków
pojawia się jednak zwątpienie, czy tak drogi sprzęt może zapewnić
bezpieczeństwo, skoro mimo jego użycia i wielkiego wsparcia dla Ukraińców zagony
Rosjan powoli, ale konsekwentnie prą do przodu. Wspiera je ciągle
przedstawianie w mediach armii rosyjskiej jako zacofanej hordy nieokrzesanych
barbarzyńców.
Pojawia
się więc wątpliwość czy planowane wielkie wydatki i wyrzeczenia mają sens? Czy
może lepiej w jakiś sposób dogadać się z Putinem, jak to robi Trump? Czy w najbliższych
wyborach nie poprzeć kogoś innego? A wszystko to skutecznie podsyca strach i
niepokój obywateli. To z kolei pasuje do narracji, że po zajęciu Ukrainy Rosjanie
pójdą dalej. Podtrzymanie takiego przekazu stanowi być albo nie być dla Ukrainy.
Wzmacnia też determinację Europy do dalszego wspierania Ukrainy, co w dłuższej
perspektywie osłabia zdolności obronne NATO, pogarsza sytuację gospodarczą i
społeczno-polityczną w UE. I w tym scenariuszu też wygrywa Rosja i jej długofalowy
plan. A fakt, że ta sama broń co na Ukrainie użyta w zintegrowanym systemie
NATO będzie dla potencjalnego najeźdźcy śmiertelnie niebezpieczna najlepiej
znany jest na Kremlu, co determinuje ich narrację i politykę dezinformacji.
Jak
napisał wieszcz: nie masz, nie masz nadziei.
Top
3 numeru:
1. Pocisk manewrujący MBDA Storm Shadow/SCALP-EG. O pociskach tego
typu, czy raczej skrzydlatych rakietach, zrobiło się głośno podczas wojny na
Ukrainie. Ten wciąż bardzo nowoczesny środek rażenia powietrze-ziemia średniego
zasięgu przez dłuższy czas był obiektem pożądania Ukraińców, a obecnie daje się
we znaki rosyjskiemu najeźdźcy. Ze wspomnianego artykułu dowiedzieć się można,
skąd się wzięła idea tego pocisku, jak jest zbudowany i jakie ma osiągi. Niestety nie
można się dowiedzieć ile on kosztuje, a kosztuje niemało, bo około 1 mln.
Euro, co poważnie ogranicza liczbę wyprodukowanych pocisków, a także
zastosowanie ich na masową skalę. Artykuł ciekawy, dobrze napisany i
zilustrowany.
2. Fokker D.XXI. Osiemnaście
stron dobrze napisanej minimonografii tego mniej znanego myśliwca II wojny
światowej. Jest historia powstania maszyny, jej produkcji oraz zastosowania
bojowego w Europie w maju 1940 roku. Trzy barwne sylwetki boczne oraz rysunki
samolotu w pięciu rzutach fajnie uzupełniają bogaty zestaw fotografii.
3. Kolizja
pasażerskiego Bombardiera z UH-60 mad Waszyngtonem. Trzymając rękę na
pulsie redakcja zamieściła dostępne aktualnie dane dotyczące tej głośnej
medialnie tragedii. Ciekawa, w miarę dokładna analiza. Niestety, im większy
ruch lotniczy, tym większe prawdopodobieństwo zaistnienia incydentu. Co prawda
nowoczesne systemy nawigacyjne i kierowania ruchem minimalizują znacznie takie
ryzyko, nigdy jednak nie zmniejszą go do wartości bliskich zeru. Po prostu, u
źródeł niemal każdego incydentu, wypadku, katastrofy stoi czynnik ludzki. A
ludzie doskonałymi nie są i nigdy nie będą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz