1. Vought F7U Cutlass. W historii lotnictwa bardzo dużo jest
projektów innowacyjnych, czasem tylko modyfikacji istniejącej linii
konstrukcyjnej, czasem bardzo nowatorskich. Większość z nich pozostaje w
głowach i szkicownikach konstruktorów, znacznie mniej trafia na deski
kreślarskie i do prototypowni. Jeszcze mniej wzbija się w powietrze, a naprawdę
niewiele trafia do produkcji seryjnej. Do tych ostatnich zalicza się samolot
F7U Cutlass - odrzutowy samolot pokładowy zbudowany w układzie bezogonowym, w
którym bardzo wiele rozwiązań zastosowano po raz pierwszy. Jak się okazało zbyt
wiele by samolot zdał egzamin w codziennej służbie na lotniskowcu. Niemniej
jego historia godna jest poznania. Warto zwrócić uwagę na barwne tablice
ukazujące oryginalną sylwetkę maszyny oraz trzy schematy malowania płatowca.
Trochę razi nazwanie spadochronu przeciwkorkociągowego ratunkowym na str. 94.
Zupełnym nieporozumieniem jest natomiast umieszczenie przekroju
aksonometrycznego samolotu w formie skanu z innego dokumentu. Nie dość, że
jakość kiepściutka, to jeszcze opis poszczególnych elementów w języku
angielskim, z czcionką trudną do odczytania bez użycia szkła powiększającego.
2. Renesans naddźwiękowych samolotów
pasażerskich. Kolejny raz podnoszony jest temat z obszaru "marzyć
każdy może". Nie, nie mam tu żadnych zastrzeżeń do tematu, artykułu i
Autora. Chodzi mi o kierunek rozwoju awiacji, który już raz okazał się ślepą
uliczką, a dziś jest nią jeszcze bardziej. Co prawda technologia pozwala dziś
na opracowanie tego typu samolotu, jednak problemy pierwszego pokolenia nie
zniknęły, a wręcz przeciwnie. Po pierwsze koszty. Wyścig Concorde`a z Tu-144
miał charakter głównie prestiżowy, w którym konkurenci nie bardzo patrzyli na
koszty. Tu warunkiem sukcesu komercyjnego będzie sprzedaż pewnie kilkuset
maszyn. Raczej nie możliwe. W dodatku olbrzymie ryzyko techniczne potęgowane
zasadą "zwycięzca bierze wszystko". Rynek też jest/będzie chimeryczny.
Dla wielu potencjalnych użytkowników korzystanie z bardzo nieekologicznego
luksusu może okazać się wizerunkową katastrofą. Osobiście nie widzę szansy na
sukces.
3. Indonezyjskie Suchoje. Su-27SK/SKM i Su-30MKK/MK2 w służbie Sił
Powietrznych Indonezji. Sam tytuł mówi wszystko, zwłaszcza te cztery wersje
w sumie aż szesnastu maszyn robi "wrażenie".
4. Antonow An-32. Sensowna kontynuacja monografii samolotu An-26 z
poprzedniego numeru. Przystosowanie popularnego An-26 do operowania z trudnych
lotnisk wysokogórskich było przysłowiowym strzałem w dziesiątkę biura Antonowa.
Poprzez skrzyżowanie zmodyfikowanego płatowca An-26 z zespołem napędowym An-12
stworzono samolot o bardzo dobrych właściwościach startu i lądowania, który
zwiększył produkcję samolotów rodziny An-26/30/32 o ok. 25% w stosunku do
modelu bazowego. Klasyczna ciekawa, bogato ilustrowana monografia. Nie obyło się
jednak bez kilku błędów: "...
trudnych warunkach naturalnych i geograficznych ...", str. 77; "An-32
w barwach radzieckiego lotnictwa cywilnego Aerofłot", str. 77; "...
szczególnie ważna rolę na Himalajach", "... zrzucane ze
spadochronami...", str. 76; i jeszcze co najmniej trzy błędy redakcyjne.
5. Europejscy użytkownicy śmigłowców rodziny Mi-24. Chciałoby się napisać: Mi-24, jak Lenin - wiecznie żywy. Zwłaszcza patrząc na polską epopeję modernizacyjną śmigłowców tego typu. Modernizacja ma szansę startu mniej więcej na etapie przekazywania ostatnich lotnych egzemplarzy do muzeum. Sytuacja kojarzy mi się z programem Iryda - na pewnym etapie program podtrzymywano tylko po to, aby pewien krąg osób miał zajęcie, dobrze płatne zajęcie. Na tle dobrze i obszernie przedstawionej w artykule historii i dnia dzisiejszego tych maszyn w Europie jeszcze bardziej widać naszą mizerię.
Ciągle mnie wkurza język wiadomości redagowanych przez Michała "Jeszcze" Gajzlera. Stosowanie przez dziennikarza/magazyn lotniczy trybu przypuszczającego w licznych informacjach świadczy o pewnych "niedociągnięciach" warsztatowych w zakresie języka lub co gorsza, o braku pewności co do podawanych informacji powodującym tego typu "asekuranctwo". Tak czy tak jest słabo. Wolałbym wiedzieć, że problem z silnikami Trent XWB-84 dotyczy przedwczesnego zużycia łopatek a nie "ma dotyczyć". Albo, że transport środkowych części kadłubów Dreamlinerów do Everett był/jest niemożliwy, a nie "miał być niemożliwy". Panie Michale, więcej odwagi.
Powiązane wpisy:
Lotnictwo 8/2020 - znowu czarna owca w numerze
Lotnictwo 7/2020
Lotnictwo 6/2020 – pod znakiem latających olbrzymów
Lotnictwo 4-5/2020 - co z tym Lotnictwem?
Lotnictwo 3/2020 - dno jest blisko
Lotnictwo 2/2020-- ciekawie, choć nadal z dodatkiem
bylejakości
Lotnictwo 12/2019 - sinusoida
Lotnictwo 10-11/2019 - jeden artykuł rozwalił cały
numer
Lotnictwo 6/2019, nie tracę nadziei
Lotnictwo 1-2 /2019 - równia pochyła?
Lotnictwo 12/2018,
jakość czy jakoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz