Lotnicze
Warsztaty Doświadczalne w Łodzi w pełni zasługiwały na swoją nazwę. I nie
chodzi tylko o doświadczalny charakter powstających tam konstrukcji, ale też o
wszystkie bolączki, problemy, wyrzeczenia i dramaty, jakich doświadczali
pracownicy tej "wytwórni". W końcowym etapie jej istnienia można ją
nawet było nazwać manufakturą, na początku co najwyżej warsztatem chałupniczym.
Pierwsze konstrukcje budowane były w oparciu o "trofiejne" używane
silniki, materiały zbierane "gdzie popadnie" oraz bardziej niż
skromne wyposażenie warsztatu. Dlatego na wielkie uznanie zasługuje cały zespół
z Tadeuszem Sołtykiem na czele, który wykazał dużo hartu ducha i samozaparcia
by tworzyć "z niczego" coraz lepsze samoloty. Największe uznanie wzbudza
wśród nich rodzina samolotów szkolnych Zuch/Żak/Junak. Do produkcji seryjnej
wszedł ten najmniej dostosowany, czyli Junak z przestarzałym i ciężkim
silnikiem M-11FR. Ten jednakże z punktu widzenia logistyki i interesu
politycznego polskiego lotnictwa był jedynym rozwiązaniem dającym szansę na
produkcję seryjną. Ta z kolei pozwolić miała na wprowadzenie nowego samolotu
szkolnego w miejsce UT-2, na którym poza szkoleniem prowadzona była selekcja
młodych adeptów lotnictwa metodą "przez cmentarz". Dobrze więc, że
Junak był produkowany, gdyż dał on też Sołtykowi niezbędne doświadczenie i
uznanie, by mógł wkrótce stworzyć legendarne maszyny Bies i Iskra. Jak wielkie
były trudności tamtych czasów oraz jak była zacofana polska myśl konstruktorska
pokazuje przykład przedwojennego szefa T. Sołtyka, twórcy Karasia i Suma - S. Praussa. W czasie gdy Sołtyk "męczył się" nad przestarzałymi konstrukcyjnie
metalowo-drewnianno-płóciennymi samolotami szkolnym, Prauss w Wielkiej Brytanii
brał udział w projektowaniu pierwszego samolotu pasażerskiego o napędzie
odrzutowym DeHawilland Comet. Tak Polskę spustoszyła i cofnęła w rozwoju II
wojna światowa.
Pierwszy
polski samolot produkowany w dużej serii Junak 2 i jego wersja
"rozwojowa" Junak 3 przedstawione są w 42 tomiku Samolotów wojska
polskiego. Cóż w nim mamy: 22 strony genezy konstrukcji, 8 stron o jej doskonaleniu.
dalej czternaście stron historii użytkowania Junaków pod nietrafionym tytułem
"Junaki w Polsce", tak jakby gdzieś jeszcze je wykorzystywano. Do
tego opis konstrukcji, nieco o odbudowie przemysłu lotniczego w PRL oraz sześć
stron o Instytucie Lotnictwa. Za dużo, szczególnie, że większość tekstu mówi o
dniu dzisiejszym, a część stanowi po prostu streszczenie strony internetowej
Instytutu. Gdyby było krócej, treściwiej, nie było by tak nużąco.
Do
czego można się przyczepić. Zmniejszenie energii kinetycznej maszyny przy
lądowaniu skraca dobieg, nie rozbieg, str. 14. J. Teisseyre konstruował
samoloty, nie "maszyny lotnicze", str. 20. Opisy zdjęć na str. 24 i
25 mówią o Junaku 2 podczas gdy widać na nich Junaki 3! Jest też trochę
lotniczego slangu " zapas stateczności na kołowaniu", str. 30. Samolot
I-23 Manager jest raczej samolotem turystycznym lub dyspozycyjnym, a nie "osobowym",
str. 50. Silnik gwiazdowy M-11FR zamiast mocy posiada "ciąg maksymalny"
i to wyrażony w KM, str. 59.
Oby
Autorom i redakcji wystarczyło zaangażowania w utrzymaniu chociaż przyzwoitego poziomu
serii do jej końca.Gruszczyński
J., Fiszer M.
100 lat polskich skrzydeł
Tomik 42, LWD
Edipresse Polska S.A.
64 strony, w miękkiej oprawie.
Liczne zdjęcia.
Tomik 42, LWD
Edipresse Polska S.A.
64 strony, w miękkiej oprawie.
Liczne zdjęcia.
powiązane wpisy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz