Kijowskiemu muzeum na Żulianach niewątpliwie
należy się pochwała za stan, w jakim znajdują się eksponaty oraz ich układ. Pogrupowanie
eksponatów w „aleje” poszczególnych biur konstrukcyjnych w znaczący sposób
ułatwia zwiedzanie. I choć nie jest to układ idealny, w prosty sposób porządkuje
kolekcję, tym bardziej, że poszczególne biura w ZSRR zajmowały się raczej
maszynami o podobnym przeznaczeniu.
Po przeciwnej stronie betonowej
ścieżki biegnącej wzdłuż opisanej ostatnio alei Su zgromadzono samoloty noszące
na kadłubach znaki Ił. Kolekcja pochodzi z czasów powojennych, kiedy to Władymir
Iliuszyn i jego współpracownicy wyspecjalizowali się w samolotach pasażerskich.
Na początek pięknie pomalowany w czerwono-biało-szare barwy, z uroczym
rysunkiem pingwina na czerwonym ogonie, Ił-14P (CCCP-52036). Ten niecodzienny w
czasach ZSRR element dekoracyjny i kontrastowe barwy wynikają z zastosowania
samolotu w lotnictwie polarnym. Co ciekawe, wśród licznej grupy maszyn
transportowych i pasażerskich jest to jedyna maszyna o napędzie tłokowym. Zaraz
za nim znany, podobnie jak Ił-14, ze służby w PLL LOT Ił-18 (CCCP-75634). Ten średniodystansowy,
duży turbośmigłowiec otworzył swego czasu nasze linie na Europę. Jego wojskowe
klony Ił-38 i Ił-22 pozostają w aktywnej służbie rosyjskiej armii po dziś
dzień. Kolejna, tym razem odrzutowa konstrukcja, którą jest Ił-62 (CCCP-86696)
też na zawsze zapisała się w historii samolotów z żurawiem na stateczniku. Tym
razem jednak nie tylko jako „samolot, który przybliżył Amerykę”, lecz także
zabił w dwóch katastrofach 270 osób. Sam samolot posiada bardzo ciekawy układ
konstrukcyjny z czterema silnikami umieszczonymi po bokach tylnej części kadłuba.
Niewątpliwą atrakcją jest możliwość zwiedzenia wnętrza samolotu, a nawet
zajęcia miejsca w fotelu pilota.
Kolejny, największy w muzeum eksponat to
pasażerski Ił-86 (CCCP-86000). Pierwszy, i jak się okazało jedyny, samolot
szerokokadłubowy zbudowany w Związku Radzieckim. Zastosowano w nim ciekawą
koncepcję „samoobsługi” pasażerów z wejściem na dolny pokład przez integralne
schody i pozostawianiem tam bagażu. Niestety tym razem można było wejść jedynie
na wspomniany trap. Samolot nie odniósł sukcesu, a jego wersja rozwojowa Ił-96
bardziej niż z linii lotniczych znana jest z funkcji ”Latajacego Kremla” czyli
rosyjskiego odpowiednika „Air Force One”. Co ciekawe elementy usterzenia
produkowane były w Mielcu, a plany zakładały także produkcję skrzydeł. Szkoda,
że nie zdążono z tym przed upadkiem ZSRR, na pewno podniosłby to poziom
technologiczny zakładu.
Ostatni z Iłów jest wyjątkowo maszyną transportową, to doskonale znanym niemal na całym świecie Ił-76 (CCCP-76-511). Co ciekawe, ten ciągle podstawowy samolot transportowy armii rosyjskiej, eksponowany jest w typowych dla niego barwach Aerofłotu, podczas gdy jeszcze kilka lat temu nosił inne barwy i znaki UR-UCI. Minusem jest to, że inaczej niż podczas poprzednich wizyt nie można było wejść do środka maszyny.
Ciekawym, związanym z Polską eksponatem jest stojący nieopodal Iła-76 Jak-40 o znakach UR-SAN, który w latach1975-2002 latał w 36 SPLT z numerem 043. W międzyczasie (IV 1988-III 1991) jako SP-LED w PLL LOT, a po sprzedaży za granice także jako9L-LDI w Sierra Leone.
Jeśli poszukać "dokładniej", to w zamkniętej strefie za schronohangarem stoi jeszcze jeden ex-polski Jak-40 z rejestracją UR-MHG. Ten egzemplarz z numerem 040 latach 1975-2005 większość służby spędził w 17 EL.
Ostatni z Iłów jest wyjątkowo maszyną transportową, to doskonale znanym niemal na całym świecie Ił-76 (CCCP-76-511). Co ciekawe, ten ciągle podstawowy samolot transportowy armii rosyjskiej, eksponowany jest w typowych dla niego barwach Aerofłotu, podczas gdy jeszcze kilka lat temu nosił inne barwy i znaki UR-UCI. Minusem jest to, że inaczej niż podczas poprzednich wizyt nie można było wejść do środka maszyny.
Jeśli poszukać "dokładniej", to w zamkniętej strefie za schronohangarem stoi jeszcze jeden ex-polski Jak-40 z rejestracją UR-MHG. Ten egzemplarz z numerem 040 latach 1975-2005 większość służby spędził w 17 EL.
Po drogiej stronie ekspozycji obok
alei Migów postawiono samoloty pasażerskie Tupolewa, oczywiście za wyjątkiem wspomnianego
wcześniej Tu-104. Mamy tu tylko trzy maszyny. Całkiem przyzwoity, choć u nas
otoczony nienajlepsza sławą Tu-154 (CCCP-85020). Samolot można zwiedzić, choć z
powodu „przerwy technicznej” przyjemność ta nas omija. Zajrzeć można też do
wnętrza „rządowego” Tu-134A-3 (UR-65782), co z przyjemnością czynimy. Wrażenia –
nasz rządowy „Jacek”, tylko nieco większy. Obok wyeksponowano jeszcze jedną
maszynę, tym razem w wersji Tu-134A w barwach Aerofłotu (CCCP-65734).
Skoro jesteśmy w Kijowie – stajni Antonowa,
w kolekcji nie może zabraknąć samolotów skonstruowanych i zbudowanych w
pobliskich zakładach. Eksponaty zgromadzono nieco na uboczu, za aleją Iłów.
Kolekcję otwiera ustawiony nieco z boku samolot legenda An-2R (UR-54812) w
wersji rolniczej. Popularny Antek nierozłącznie związany jest z zakładami PZL
Mielec, gdzie zbudowano ich ok. 13 000!. Właściwa aleja przedstawia linię
rozwojową nieśmiertelnego An-24. Wszystko zaczyna się od pasażerskiego An-24B (UR-46801),
dalej postawiono pierwszą przymiarkę do wersji towarowej An-24P (UR-49256) oraz
klasyka An-26 (UR-26215). Ponownie zarówno wersja pasażerska, jak i towarowa
blisko związane są z historią polskiego lotnictwa cywilnego i wojskowego. Niestety
nie ma ostatniego elementu linii czyli Ana-32. Idąc dalej spotykamy dwie oryginalne
konstrukcje. Najpierw An-26 głęboko przerobiony do wersji
fotogrametrycznej/rozpoznawczej An-30 (UR-30005), która charakteryzuje się uniesioną
poza obrys kadłuba kabiną pilotów i bogato oszkloną kabiną nawigatora w
dziobie. Do tego liczne owiewki i luki na sprzęt fotograficzny i dodatkowe wyposażenie.
O ile jednak Any-30 można spotkać jeszcze w kilku miejscach, czasem nawet na
Okęciu, to kolejny samolot jest rarytasem na skalę światową. An-71 (CCCP-780361)
powstał u schyłku Związku Radzieckiego jako mini AWACS, czyli „latający radar”.
W odróżnieniu jednak od większych braci (Boeing E-3 Sentry, Beriew A-50) czy
morskiego kuzyna (Grumman E-2 HawkEye) konstruktorzy Antonowa umieścili antenę
radaru nie na specjalnym wysięgniku na kadłubie lecz na szczycie statecznika
pionowego. Poza oryginalnym talerzem samolot zwraca uwagę licznymi owiewkami
oraz wylotem gazów spalinowych pomocniczego silnika, którego zadaniem było
zasilanie w energię elektryczną radaru i innych systemów zadaniowych maszyny.
Eksponat ten pojawił się w muzeum przed kilku laty i przyznam, że na jego
zobaczeniu zależało mi najbardziej.
Szkoda, że na wystawie, mam
nadzieję jak na razie, nie znalazł się żaden z naprawdę dużych transportowców
Antonowa. Myślę tu głównie o Anie-12, Anteuszu (An-22) i Rusłanie (An-124).
Może kiedyś podobnie jak An-71 zasila kolekcję dając impuls do zorganizowania
kolejnej wyprawy.
Za aleją Antonowów zgromadzono
kilka maszyn z „kolorowej kolekcji”, o których napiszę nieco później, gdyż w
następnym odcinku opisana zostanie kolekcja śmigłowców.
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuń