Odbywająca
się w latach czterdziestych XX wieku „odrzutowa rewolucja” w lotnictwie
stopniowo objęła także samoloty pasażerskie. Doskonale rozwinięty przemysł
Brytyjski poszukiwał nowoczesnych, dziś powiedzielibyśmy innowacyjnych
rozwiązań, choć z drugiej strony brnął również w rozwiązania konserwatywne, bez
perspektyw jak choćby Bristol Brabazon. Niewątpliwym sukcesem Brytyjczyków było
opracowanie i wprowadzenie do eksploatacji pierwszego samolotu pasażerskiego z
napędzie odrzutowym DeHavilland DH.106 Comet (pierwsze europejskie C).
Kilka lat
później po drugiej stronie kanału LaManche opracowano z kolei bardzo udany
samolot pasażerski Sud Avion Caravelle (drugie europejskie C). Oba odrzutowce
pozwoliły swoim producentom zebrać liczne, czasem kosztowne i tragiczne,
doświadczenia w zakresie budowy odrzutowych liniowców. Patrząc w przyszłość w
obu państwach zrodziła się śmiała idea zbudowania i wprowadzenia na rynek
samolotu pasażerskiego osiągającego naddźwiękową prędkość przelotową. Stopień
złożoności projektu, jego olbrzymie ryzyko oraz przewidywane koszty, na które
nie mogło pozwolić sobie żadne z zainteresowanych państw, skłoniły je do podjęcia wspólnego
wysiłku zbudowania tego typu samolotu. W efekcie współpracy powstało wysokie C
czyli Concorde, piękny, na swoje czasy bardzo nowoczesny ponaddźwiękowy samolot
pasażerski.
Trudniejszym od skonstruowania samolotu okazało się jednak wprowadzenie
go na rynek, które zakończyło się kompletną klapą. Konstrukcja pojawiła się w
złym czasie, a zbieg niekorzystnych okoliczności społeczno-politycznych
sprawił, że dla ratowania „twarzy” projektu samolot wprowadzili do służby tylko
narodowi przewoźnicy państw producentów, w liczbie kilku sztuk. I tu należy się
odnieść do haseł umieszczonych na okładce książeczki. O ile można się zgodzić
lub nie, ze stwierdzeniem, że jest to „najbardziej elegancki samolot komunikacyjny
świata”, to stwierdzenie, że „wyprzedzał swoja epokę” jest z gruntu fałszywe, gdyż
epoka ta nigdy nie nadeszła. Biorąc pod uwagę tendencje rozwoju komunikacji
lotniczej można stwierdzić, że nigdy nie nadejdzie. Concorde wraz z radzieckim
odpowiednikiem Tu-144 były tylko jedna z wielu ślepych uliczek w rozwoju
lotnictwa.
Książeczka wydana jest jak zwykle przyzwoicie, seria trzyma swój poziom. Także
tekst autorstwa Marcina Sigmunta czyta się
dobrze, a i merytorycznie nie budzi on zastrzeżeń. Trochę drażni niespotykana wcześniej
w literaturze odmiana słowa płat, np. „ w takim układzie płatu”. Kwestię jej
poprawności pozostawiam językoznawcom. Bez wątpienia błędne gramatycznie jest
zdanie na str. 16 „BAC opracował kilka systemów samolotu w tym paliwowego,
elektrycznego …”. Na stronie 24 napisano
„… a potem od Baltimore w Filadelfii, gdzie samolot wykorzystano do prób
…”. Znalazłem jeszcze kilka drobnych błędów gramatycznych, które jednak nie wpływają
zbytnio na pozytywną ocenę tekstu. Fajnym pomysłem jest tabela z zestawieniem
wszystkich wyprodukowanych maszyn, z podaniem podstawowych danych: numeru
seryjnego, rejestracji, dat oblotu i ostatniego lotu, nalotu oraz miejsca „spoczynku”.
Co ciekawe, wszystkie po za jednym rozbitym, Concorde zachowane zostały w
ekspozycjach muzealnych lub jako pomniki.
Reasumując, siódmy zeszyt SPS trzyma przyzwoity poziom, a jego bohater - Concorde i jego historia powinny być znane każdemu sympatykowi lotnictwa.
Samoloty Pasażerskie
Świata
Tom 7, Aerospatiale/BAC
Concorde
Edipresse
Polska S.A.
64
strony, w miękkiej oprawie.
Liczne
zdjęcia.
Powiązane wpisy:
Samoloty Pasażerskie Świata t.1 Boeing 747