środa, 23 maja 2018

"Prezent od Putina", Part 3.



Lotnicze szaleństwo jakie ogarnęło Poznań, a zwłaszcza niebo nad miastem i jego okolicami, sprawiło, że wiele wydarzeń lotniczych zeszło na dalszy plan. Powoli przywykliśmy nawet do codziennych przelotów stacjonującego na Ławicy przez ponad tydzień „latającego radaru” E-3 Sentry potocznie zwanego AWACS-em. Podobnie było z weekendową kumulacją w postaci Poznań Airshow, która przysłoniła inne historyczne wydarzenie związane z tematem wpisu. 



W niedzielny wieczór, gdy tłum widzów udał się do domów, a większość uczestniczących w imprezie maszyn z mniejszym lub większym hukiem opuszczało Ławicę, w blasku zachodzącego słońca, po raz pierwszy w historii na poznańskim lotnisku pojawił się on - McDonnell Douglas MD-11. Jest to maszyna będąca daleką modyfikacją popularnego niegdyś liniowca DC-10 który w latach siedemdziesiątych wraz z Lockheedem L-1011 TriStar konkurował z Jumbo Jetem. 



Dziś maszyny te nie wożą już pasażerów, a pozostające w służbie maszyny zbudowano od podstaw jako „ciężarówki” lub przerobiono na wersję towarową. W takiej właśnie MD-11F był i nasz gość należący do firmy Western Global Airlines, noszący amerykańskie znaki N542KD. Ten liczący dwadzieścia cztery lata kolos robi naprawdę duże wrażenie swoim długim na 62 metry kadłubem i skrzydłami o rozpiętości niemal 52 metrów. Oryginalnym rozwiązaniem jest umieszczenie trzeciego potężnego silnika w nasadzie sięgającego siedemnastu metrów statecznika pionowego. 




Nie mniejsze wrażenie robi 91 ton ładowności.
I choć na lotnisku Warszawa-Okęcie maszyny tego typu należące do UPS-u można spotkać niemal codziennie, wizyta MD-11F w Poznaniu była wyjątkową okazją do zapoznania się z tą powoli niknącą z nieba maszyną. Cieszę się, że sukces poznańskich pokazów lotniczych przypieczętowany został takim dużym akcentem.
Czy to koniec nowości i niespodzianek na Ławicy na ten rok? 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz