Lotnicze
szaleństwo jakie ogarnęło Poznań, a zwłaszcza niebo nad miastem i jego okolicami,
sprawiło, że wiele wydarzeń lotniczych zeszło na dalszy plan. Powoli
przywykliśmy nawet do codziennych przelotów stacjonującego na Ławicy przez
ponad tydzień „latającego radaru” E-3 Sentry potocznie zwanego AWACS-em. Podobnie
było z weekendową kumulacją w postaci Poznań Airshow, która przysłoniła inne
historyczne wydarzenie związane z tematem wpisu.
W niedzielny wieczór, gdy tłum
widzów udał się do domów, a większość uczestniczących w imprezie maszyn z
mniejszym lub większym hukiem opuszczało Ławicę, w blasku zachodzącego słońca,
po raz pierwszy w historii na poznańskim lotnisku pojawił się on - McDonnell
Douglas MD-11. Jest to maszyna będąca daleką modyfikacją popularnego niegdyś liniowca
DC-10 który w latach siedemdziesiątych wraz z Lockheedem L-1011 TriStar
konkurował z Jumbo Jetem.
Dziś maszyny te nie wożą już pasażerów, a pozostające
w służbie maszyny zbudowano od podstaw jako „ciężarówki” lub przerobiono na
wersję towarową. W takiej właśnie MD-11F był i nasz gość należący do firmy Western
Global Airlines, noszący amerykańskie znaki N542KD. Ten liczący dwadzieścia
cztery lata kolos robi naprawdę duże wrażenie swoim długim na 62 metry kadłubem
i skrzydłami o rozpiętości niemal 52 metrów. Oryginalnym rozwiązaniem jest
umieszczenie trzeciego potężnego silnika w nasadzie sięgającego siedemnastu
metrów statecznika pionowego.
Nie mniejsze wrażenie robi 91 ton ładowności.
I
choć na lotnisku Warszawa-Okęcie maszyny tego typu należące do UPS-u można spotkać
niemal codziennie, wizyta MD-11F w Poznaniu była wyjątkową okazją do zapoznania
się z tą powoli niknącą z nieba maszyną. Cieszę się, że sukces poznańskich
pokazów lotniczych przypieczętowany został takim dużym akcentem.
Czy
to koniec nowości i niespodzianek na Ławicy na ten rok?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz