niedziela, 16 sierpnia 2020

Ile startów tyle lądowań - wspomnienia pilota iłów


W lotniczej literaturze wspomnieniowej dominują książki autorstwa pilotów komunikacyjnych. Rzadziej można spotkać wspomnienia pilotów komunikacyjnych czy sportowych. W przypadku Mariana Nowotnika lotnicza kariera podzieliła się na dwie duże części, pierwszą związaną z lotnictwem wojskowym - szturmowym i bombowym, drugą z lotnictwem komunikacyjnym.
Tak się jakoś złożyło, że po za szkolnym Po-2 oraz pasażerskim An-24 pozostałe samoloty, na których latał Autor wspomnień pochodziły ze stajni Iliuszyna. Najpierw w wojsku były szturmowe Ił-10, potem bombowe Ił-28, wszystkiego z górą dziesięć lat latania. Opis tego etapu zawiera zarówno drogę do lotnictwa, szkolenie, jak i służbę. Po za klasyczną dla tego typu książek narracją znajdziemy tam opisy wielu ciekawych zdarzeń, nawet przykładów "chuligaństwa powietrznego" Autora. Przez karty przewijają się liczni przyjaciele lotnicy, instruktorzy, dowódcy, jednostki. Gdy po jedenastu latach służby trafiła się okazja przejścia do PLL LOT, Marian Nowotnik z niej skorzystał i został pilotem samolotów pasażerskich. Najpierw Ił-14, później An-24, Ił-18 i wreszcie międzykontynentalnych Ił-62. W tej części także wiele opisów ciekawych zdarzeń i lotów. Po za rozkładowymi znalazło się wiele interesujących czarterów i "akcji przewozowych", jak chociażby przewóz piskląt z Budapesztu na Bliski Wschód. Były też sytuacje trudne lub wręcz niebezpieczne, z powtarzanym podejściem na lotnisku Cold Bay na Aleutach na czele. Końcowym etapem lotniczej kariery Autora były loty w charakterze drugiego pilota - na kapitaństwo nie pozwalał już wiek - na Ile-18 linii Air Polonia. Nowe czasy, nowe stosunki, choć ludzie tacy sami - ciekawe obserwacje. Im dalej zagłębiamy sie w lekturze, tym lotniczy aspekt schodzi na plan dalszy, a wraz z licznymi czarterami przybywa opisów ciekawych, egzotycznych miejsc, bardziej w stylu przewodników turystycznych. W czasach PRLu było to coś niezwykłego, dostępnego tylko dla bardzo nielicznych. Nie znaczy to, że opisów lotniczych nie ma wcale, jest ich po prostu mniej, a w nich więcej czasów przelotów i ton spalonego paliwa.  
Lektura "Tyle startów tyle lądowań" przybliża życie spełnionego ze wszech miar lotnika. Pan Marian wielokrotnie wspomina też o swoim azylu i miejscu, do którego zawsze z chęcią wracał - domu w Raszynie oraz żony i synka. Często wraca też pamięcią do rodzinnej wiejskiej chaty z rosnącymi nieopodal olszynami. Pojawiają sie też mniej przyjemne wspomnienia, jak chociażby ponad dwuletnia batalia z lekarzami, zwłaszcza jednym według Autora bardzo nieżyczliwym neurologu, o powrót do latania po utracie przytomności spowodowanej najprawdopodobniej zatruciem. Trudny okres, który przeszedł nie bez problemów, dzięki niesamowitej determinacji. Samo życie.
Książka napisana jest poprawnym, stonowany językiem, czasem jak na lotnika nawet nieco monotonnym. Trochę razi zapis typów samolotów radzieckich tylko dużymi literami np.: PO-2, AN-24, Ił-62. Są też błędy poważniejsze, jak chociażby stwierdzenie, że samolot Boeing 707 napędzany był dwoma, a nie czterema silnikami (str. 61). Ciąg silników odrzutowych podawany jest w kilogramach, podobnie jak ciężar samolotu (str. 71). Samolot Ił-18 napędzany był silnikami AI-20M, nie AJ-20M (str. 139).
Podsumowując, książka "Tyle startów tyle lądowań" na pewno jest warta przeczytania.  Polecam ją szczególnie sympatykom lotnictwa czasów PRLu czasów największego rozwoju naszego lotnictwa.

Marian Nowotnik
Ile startów tyle lądowań
200 stron w miękkiej oprawie
liczne zdjęcia białoczarne
Bellona 2007, 2011

Powiązane wpisy:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz