W lotniczej
literaturze wspomnieniowej dominują książki autorstwa pilotów komunikacyjnych.
Rzadziej można spotkać wspomnienia pilotów komunikacyjnych czy sportowych. W
przypadku Mariana Nowotnika lotnicza kariera podzieliła się na dwie duże
części, pierwszą związaną z lotnictwem wojskowym - szturmowym i bombowym, drugą
z lotnictwem komunikacyjnym.
Tak się jakoś złożyło,
że po za szkolnym Po-2 oraz pasażerskim An-24 pozostałe samoloty, na których latał
Autor wspomnień pochodziły ze stajni Iliuszyna. Najpierw w wojsku były
szturmowe Ił-10, potem bombowe Ił-28, wszystkiego z górą dziesięć lat latania.
Opis tego etapu zawiera zarówno drogę do lotnictwa, szkolenie, jak i służbę. Po
za klasyczną dla tego typu książek narracją znajdziemy tam opisy wielu ciekawych
zdarzeń, nawet przykładów "chuligaństwa powietrznego" Autora. Przez
karty przewijają się liczni przyjaciele lotnicy, instruktorzy, dowódcy,
jednostki. Gdy po jedenastu latach służby trafiła się okazja przejścia do PLL
LOT, Marian Nowotnik z niej skorzystał i został pilotem samolotów pasażerskich.
Najpierw Ił-14, później An-24, Ił-18 i wreszcie międzykontynentalnych Ił-62. W
tej części także wiele opisów ciekawych zdarzeń i lotów. Po za rozkładowymi
znalazło się wiele interesujących czarterów i "akcji przewozowych",
jak chociażby przewóz piskląt z Budapesztu na Bliski Wschód. Były też sytuacje
trudne lub wręcz niebezpieczne, z powtarzanym podejściem na lotnisku Cold Bay
na Aleutach na czele. Końcowym etapem lotniczej kariery Autora były loty w
charakterze drugiego pilota - na kapitaństwo nie pozwalał już wiek - na Ile-18
linii Air Polonia. Nowe czasy, nowe stosunki, choć ludzie tacy sami - ciekawe
obserwacje. Im dalej zagłębiamy sie w lekturze, tym lotniczy aspekt schodzi na
plan dalszy, a wraz z licznymi czarterami przybywa opisów ciekawych,
egzotycznych miejsc, bardziej w stylu przewodników turystycznych. W czasach
PRLu było to coś niezwykłego, dostępnego tylko dla bardzo nielicznych. Nie
znaczy to, że opisów lotniczych nie ma wcale, jest ich po prostu mniej, a w
nich więcej czasów przelotów i ton spalonego paliwa.
Lektura "Tyle
startów tyle lądowań" przybliża życie spełnionego ze wszech miar lotnika.
Pan Marian wielokrotnie wspomina też o swoim azylu i miejscu, do którego zawsze
z chęcią wracał - domu w Raszynie oraz żony i synka. Często wraca też pamięcią
do rodzinnej wiejskiej chaty z rosnącymi nieopodal olszynami. Pojawiają sie też
mniej przyjemne wspomnienia, jak chociażby ponad dwuletnia batalia z lekarzami,
zwłaszcza jednym według Autora bardzo nieżyczliwym neurologu, o powrót do
latania po utracie przytomności spowodowanej najprawdopodobniej zatruciem.
Trudny okres, który przeszedł nie bez problemów, dzięki niesamowitej determinacji.
Samo życie.
Książka napisana jest
poprawnym, stonowany językiem, czasem jak na lotnika nawet nieco monotonnym.
Trochę razi zapis typów samolotów radzieckich tylko dużymi literami np.: PO-2,
AN-24, Ił-62. Są też błędy poważniejsze, jak chociażby stwierdzenie, że samolot
Boeing 707 napędzany był dwoma, a nie czterema silnikami (str. 61). Ciąg
silników odrzutowych podawany jest w kilogramach, podobnie jak ciężar samolotu
(str. 71). Samolot Ił-18 napędzany był silnikami AI-20M, nie AJ-20M (str. 139).
Podsumowując, książka "Tyle
startów tyle lądowań" na pewno jest warta przeczytania. Polecam ją szczególnie sympatykom lotnictwa
czasów PRLu czasów największego rozwoju naszego lotnictwa.
Marian Nowotnik
Ile startów tyle lądowań
200 stron w miękkiej oprawie
liczne zdjęcia białoczarne
Bellona 2007, 2011
Powiązane
wpisy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz