środa, 31 sierpnia 2022

Dobry bohater to martwy bohater

Przebrzmiały fanfary i górnolotne słowa wypowiedziane w trakcie kolejnych obchodów Święta lotnictwa. Znów było podniośle, patriotycznie i oczywiście martyrologicznie. Refleksyjnie – już nie koniecznie. A właśnie refleksja, rzeczowa, szeroka, połączona z sensownymi wnioskami potrzebna jest w lotnictwie i jego okolicach jak tlen. Bez niej świętowanie jest tylko powielaniem utartych schematów, bez szans na lepszą przyszłość. W lotnictwie, zwłaszcza polskim, jest to szczególnie ważne, gdyż na sukces lub nieszczęście składa się szczególnie wiele czynników: technicznych, przyrodniczych, ekonomicznych oraz ludzkich. Nie można też pominąć tzw. lotniczego szczęścia. Zrozumienie ich znaczenia i współzależności sprawia, że funkcjonowanie w tym przepięknym powietrznym żywiole przynosi tylko łzy radości i wzruszenia, nie żałoby i rozpaczy. A nie jest to łatwe. Niezbyt liczne jest przecież grono naprawdę dobrych pilotów, bohaterów podniebnych szlaków, którzy odeszli z tego łez padołu we własnym łóżku, nie wskutek katastrofy lotniczej. Tylko czy tacy bohaterowie są nam potrzebni. Przecież już sama wzmianka w mediach czy epitafium „zginął śmiercią lotnika” ma w sobie coś niezwykłego, bohaterskiego. Zupełnie już kuriozalne jest wspominanie ofiar katastrof lotniczych, z wyjątkiem oczywiście ofiar lotów bojowych, jako poległych. To w Polsce przychodzi bardzo łatwo, tym bardziej, że nie ma drugiego państwa, w którym w katastrofach lotniczych zginęli: prezydent, premier, członkowie parlamentu, generalicja i wielu innych znamienitych obywateli. Fakt ten każe spojrzeć na nasze lotnictwo bardziej krytycznie, nie tylko jak na obszar bohaterskiej walki i pracy tysięcy wspaniałych ludzi, ale także „zabójcę” rzeszy znamienitych Polaków. Czy zabiło ich lotnictwo, czy może rozszalały żywioł? Wygodne wytłumaczenie, za którym można ukryć błędy, zaniedbania, niedopatrzenia, za którymi stoją zawsze ludzie, ze wszystkimi swoimi najgorszymi cechami. I choć te czynniki nie są bezpośrednią przyczyną katastrof, to są ich głównym ich źródłem wplecionym w zbieg niekorzystnych okoliczności. I tu jest miejsce na brakującą refleksję i wnioski, które pozwolą na uniknięcie podobnych dramatów w przyszłości. Czy u nas taka refleksja ma miejsce? Patrząc na liczbę katastrof z udziałem VIP-ów należy w to wątpić. 
Już w tragicznym losie czczonych dziś Żwirki i Wigury czai się ziarno tragedii Orlicz-Dreszera, Sikorskiego, Ociepki, Millera, Andrzejewskiego, Kaczyńskiego i towarzyszy ich podróży. Dlaczego? Bo już wtedy względy propagandowe i biznesowe wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem, a nawet instynktem samozachowawczym. 11 września nasi bohaterowie nie mieli prawa wzlecieć na SP-AHN w powietrze. Dlaczego? Ano dlatego, że maszyna była w stanie, mówiąc delikatnie, mocno sfatygowanym. Udział w morderczych dla ludzi i sprzętu zawodach, gdzie nie tylko przelot niemal siedmiu i pół tysiąca kilometrów, ale przede wszystkim brutalne próby krótkiego startu i lądowania oraz prędkości maksymalnej musiały mocno nadwyrężyć konstrukcję delikatnej maszyny. Zarówno projekt RWD-6, jak i zawodnicze maszyny przygotowywane były w olbrzymim pospiechu, co nie wpływało pozytywnie na jakość wykonania i potencjalne niedopatrzenia. Co gorsza, na kilka tygodni przed Challenge 1932 z wypadku RWD-6 cudem uszedł z życiem inny członek  zespołu RWD – Jerzy Drzewiecki. W samolocie, w locie z dużą szybkością odpadły skrzydła. Jak się później okazało, konstrukcja obciążona była poważną wadą konstrukcyjną. Nie przeszkodziło to jednak, aby bez wyjaśnienia przyczyn wypadku, wysłać kolejne maszyny na mordercze zawody, a właściwie wyścig. I taką, wątpliwej konstrukcji, sfatygowaną morderczymi zawodami maszyną SP-AHN doświadczony pilot i nie mniej doświadczony konstruktor polecieli w trudnych warunkach, przez często nawiedzane o tej porze roku przez groźne burze góry. Finał znamy. Po co tam polecieli? Czy względy propagandowe były warte takiego ryzyka? Czy chodziło bardziej o promocję maszyny i wytwórni? Czy i kto naciskał na ten lot? Dlaczego pilot i konstruktor świadomi ryzyka nie odmówili?
Odnoszę nieodparte wrażenie, że także przy kolejnych dramatach, wliczając w to ostatni smoleński, odpowiedzi na tak postawione pytania rozmyły się w medialnej wrzawie, pod żałobnym całunem i wielkimi słowami polityków. Dla nich przecież martwi bohaterowie są idealnym narzędziem do realizacji swoich planów, knucia kolejnych intryg, karmienia szerokich mas emocjami: rozpaczy, żałoby, smutku, żalu, umiejętnie kierowanych i podsycanych pretensji czy wręcz nienawiści. Pogrzeby, odsłonięcia pomników, rocznice, itp. są przecież idealną okazją by świecić blaskiem odbitym od sławy bohaterów, którzy już nic nie powiedzą, nie obronią się przed nierzadko niecnym i zmanipulowanym wykorzystaniem ich życia i tragedii.
Czy wypada w ogóle zadać pytanie, jak świeciłyby gwiazdy popularności Żwirki i Wigury, gdyby los był dla nich łaskawszy. Czy można się w ogóle zastanawiać, jak potoczyłyby się losy Bajana i Pokrzywki, którzy zwyciężyli w kolejnym Challenge 1934? Czy ich sukces postrzegany byłby na równi z tym poprzedników? Gdy oni już nie żyli, sukces Bajana i Pokrzywki był już tylko rodzajem hołdu oddanego poprzednikom.
O tym, że lepiej jest zginąć w katastrofie, i zostać bohaterem, który poległ śmiercią lotnika, niż przeżyć ratując siebie i towarzyszy podróży najboleśniej przekonał się ppłk. Marek Miłosz, pilot śmigłowca Mi-8, który w roku 2003 rozbił się pod Warszawą z ówczesnym premierem L. Millerem na pokładzie. Sześć lat sądowej batalii, długie dochodzenie, burza medialna, poczucie osamotnienia i uciekanie od odpowiedzialności przełożonych musiały go boleć, bardzo boleć. I choć on sam ponosił część odpowiedzialności za wypadek, cały patologiczny system dowodzenia i zarządzania lotami z ważnymi osobami obronił się wspaniale. Niewiele wynikło też dobrego po kolejnej katastrofie w Mirosławcu. Czy Smoleńsk przyniósł przełom? Zdecydowanie nie, o czym świadczą liczne incydenty z samolotami polityków oraz przypadki łamania procedur bezpieczeństwa, które ciągle zbyt często zdarzają się politykom spod różnych sztandarów.
I gdzie ta refleksja, o wnioskach nie wspominając?
W roku 2003 myśleliśmy, że wypadek Mi-8 był karą dla Millera, a okazał się jedynie ostrzeżeniem.
W roku 2008 myśleliśmy, że katastrofa samolotu C295M z oficerami lotnictwa wracającymi z jubileuszowej konferencji bezpieczeństwa lotów był karą za arogancję ich i całego lotnictwa wojskowego. Ponownie było to tylko ostrzeżenie.
Skąd pewność, że to co stało się pod Smoleńskiem z Tu-154M jest karą dla ofiar, pozostałych polityków, społeczeństwa, państwa, narodu?
Być może Opatrzność jest bardziej cierpliwa niż nam się wydaje i jeszcze raz nas ostrzegła.
Kto następny?


wtorek, 23 sierpnia 2022

Skrzydlata Polska 8/22 – Zamierające pokazy

Tegoroczne targi ILA przypadały w trzydziestą rocznicę powrotu imprezy do Berlina. Nie była to jednak okazja do szczególnego świętowania, gdyż gołym okiem widać, że impreza znajduje się na równi pochyłej. Zredukowana liczba wystawców, skromna ilość prezentowanych statków powietrznych oraz ograniczenie pokazów w locie do wręcz karykaturalnego poziomu sprawia, że zainteresowanie ILA maleje nie tylko wśród szerokich rzesz sympatyków lotnictwa, ale także profesjonalistów. Wyraźnie widać, że wielkie plany reaktywacji berlińskiego salonu i postawienia w jednym szeregu z Paris Air Show oraz Farnborough nie wytrzymały próby czasu. Jak na wielu innych polach, także w lotnictwie Niemcy oddają prymat w Europie na rzecz innych podmiotów, nie koniecznie europejskich. Widać to zwłaszcza w najnowszych zakupach sprzętu lotniczego dla Bundeswery, gdzie w obrębie sprzętu lotniczego po za Eurofighterami oraz produktami Airbusa (A400M, nieliczne śmigłowce i samoloty pasażerskie) największe kontrakty padły łupem koncernów zza Atlantyku (F-35, CH-47, P-7). Także pacyfistyczne zapędy aktualnego rządu Niemiec oraz polityka „gry na przeczekanie” w zakresie wsparcia Ukrainy w wojnie z Rosją nie sprzyjają organizacji imprez z szerokim udziałem samolotów wojskowych, a te właśnie najmocniej przyciągają zarówno profesjonalistów, jak i szeroką publiczność.
TOP3 magazynu:
1. LIA2022 –(prawie) bez pokazów w locie. Choć impreza nie jest już tak ważna jak kiedyś, warto zapoznać się z relacją z niej, tym bardziej, że z opisanych wyżej przyczyn wielu z czytelników SP nie pojawiło się na tegorocznej edycji ILA.
2. A321XLR przybliża świat. Wersja bestsellera Airbusa o ultra dalekim zasięgu stanowi ciekawą próbę nie tylko wejścia sprawdzonego produktu w niszę rynkową powstającą w wyniku starzenia się królującego w tym segmencie rynku Boeinga 757, ale także rozszerzenia rynku przewozów niskokosztowych na loty dalekiego zasięgu realizowane samolotami wąskokadłubowymi. Niewątpliwą zaletą nowego wariantu A320 są niskie koszty eksploatacji w przeliczeniu na pasażera, dające możliwość efektywnego przewozu mniej wymagających pasażerów na długich trasach, głównie turystycznych. Z drugiej strony powstaje pytanie, na ile ten mniej wymagający klient będzie w stanie zaakceptować lub wręcz wytrzymać niski komfort podróży, który trzeba będzie znosić przez wiele godzin, tym bardziej, że wobec nadchodzącego globalnego kryzysu ekonomicznego popyt na przewozy lotnicze lowcost zapewne zmaleje. Wspomniane wyżej oraz inne, nie mniej ważne aspekty wejścia na rynek A321XLR omawia w swoim artykule Bartosz Głowacki. Ciekawie i rzeczowo.
3 Swiss kontra kryzys pandemiczny. Pandemia Covid w sposób wyjątkowo brutalny potraktowała branżę lotnicza, szczególnie linie lotnicze, których pole działania wskutek ograniczeń o charakterze administracyjnym zostało drastycznie ograniczone, w skrajnych przypadkach, przez pewien czas niemal do zera. Dla większości z linii lotniczych jedyną szansą na przetrwanie była niemała pomoc państwa połączona z głęboką restrukturyzacją firmy, jej siatki połączeń, floty oraz pracowników. Ciekawym przykładem są tu szwajcarskie linie lotnicze Swiss, należące do Grupy Lufthansa. Otrzymały one wsparcie od szwajcarskich władz w postaci gwarancji kredytowych na 1,5 mld CHF. Jednak wsparcie to obwarowane było bardzo surowymi warunkami, które wymusiły na linii bardzo konkretny sposób działania na rzecz przetrwania, przy zachowaniu możliwie szerokiej działalności i minimalnych stratach w strukturze „ludzkiej, sprzętowej, operacyjnej i środowiskowej”. Działania te okazały się na tyle skuteczne, że linia wyszła już na prostą. Historię działalności biznesowej, uwieńczonej sukcesem walki o przetrwanie linii Swiss bardzo szczegółowo opisuje w swoim artykule M. Sigmund. Obszerny, jak na SP, artykuł może znużyć mniej zainteresowanego tym tematem czytelnika. Uważam jednak, że sprawa jest na tyle istotna i aktualna, a sukces linii tak spektakularny, że taki opis jest uzasadniony i warto mu poświęcić nieco więcej czasu.
Przy okazji widać wyraźnie podział opinii na temat pandemii, jaki panuje wśród redaktorów SP. O ile Bartosz Głowacki pisze o pandemii, o tyle Marcin Sigmund, podobnie jak redaktor naczelny pisze o „tzw. pandemii”. No cóż indoktrynacja ma niejedno oblicze.

Powiązane wpisy:

Skrzydlata Polska 7/22 – pomiędzy rzeczywistością a fantazją

Skrzydlata Polska 6/22 – niskoemisyjna
Skrzydlata Polska 5/22 – helikopter z wyciągarką
Skrzydlata Polska 4/22 – wojna? Jaka wojna?

Skrzydlata Polska – magazyn sprzeczności

sobota, 13 sierpnia 2022

Lotnictwo 6/2022 – lato latających olbrzymów

Chyba musimy się przyzwyczaić, że w kolejnych numerach magazynu pojawiać się będą relacje z kolejnych miesięcy walk nad Ukraińskim frontem. Co prawda intensywność działania lotnictwa spadła znacząco w porównaniu do pierwszych miesięcy konfliktu, jednakże kierunek zmian i dominacja systemów rakietowych oraz dronów nad polem walki pokazują rolę lotnictwa na współczesnym pełnoskalowym polo walki.

Top 3 magazynu:
1. Ciężki śmigłowiec transportowy Mil Mi-6. Kto mnie choć trochę zna od strony lotniczej nie ma chyba najmniejszych wątpliwości co do wyboru tego właśnie artykułu. Mój ulubiony śmigłowiec, wspomnienie obrazów i dźwięków młodych lat, mający niemały wpływ na dalszą fascynację latającymi maszynami. Śmigłowiec jak na swoje czasy niezwykły, nie tylko ze względu na swoje rozmiary i osiągi, ale także na układ konstrukcyjny, który na dekady stał się znakiem firmowym stajni Mila. Co do artykułu, to napisany jest on porządnie i dobrze zilustrowany. Ciekawe są zwłaszcza zdjęcia zrobione w czasie transportu zachowanego w Polsce egzemplarza Mi-6 z Łodzi do Dęblina, gdzie po remoncie maszyna jest jednym z ciekawszych elementów ekspozycji tamtejszego Muzeum Sił Powietrznych. Jedyne zastrzeżenie budzi stwierdzenie, że połówki statecznika poziomego połączone są dźwigarem przechodzącym przez belkę końcowa, gdy w rzeczywistości przechodzi on przez belkę ogonową, str.57. Bardzo miło się czyta i ogląda.
2. Boeing (MDC) C-17A Globemaster III. Choć C-17 jest najnowocześniejszym ciężkim samolotem transportowym w arsenale Wuja Sama, to pierwszym samolotom seryjnym tego typu stuknęła właśnie trzydziestka. We współczesnym lotnictwie jest to raczej wiek dojrzały niż starość, szczególnie w porównaniu z ponad dwa razy starszymi B-52 czy KC-135, i przed tymi wołami roboczymi U.S. Air Mobility Command, jeszcze co najmniej drugie tyle lat służby. Z drugiej strony, patrząc na intensywność eksploatacji floty Globemasterów, należałoby spoglądać w stronę następcy, tym bardziej, że na dzień dzisiejszy nie ma w produkcji, ani w planach samolotu o podobnych lub większych możliwościach transportowych. Rosyjskiego Słonia nie biorę pod uwagę, gdyż jest mało prawdopodobne by w ogóle powstał. Sam artykuł, jak zwykle w przypadku L.A. Wieliczko dobrze napisany, pokazuje długą i zawiłą drogę do powstania seryjnego C-17A, historię jego produkcji i dotychczasowych modernizacji, w tym tabelę przedstawiająca przebieg produkcji samolotów. Czekam na kolejne części artykułu, gdyż użytkowanie tych maszyn w licznych operacjach i wojnach prowadzonych w ostatnich trzech dekadach przez USA oraz we flotach pozostałych uczestników stanowi ciekawy materiał na fajny artykuł.
3. Rosyjskie lotnictwo wojskowe na Krymie. Lata 2012-2022. Ciekawy przyczynek do pełniejszego obrazu zdarzeń z ostatnich miesięcy. Siły Rosyjskie były, w mniejszym lub większym stopniu, obecne na ukraińskim Krymie po rozpadzie ZSRR. Stąd też nie może dziwić szybkie „zagospodarowanie” poukraińskich baz, w tym lotniczych, bezpośrednio po jego zajęciu w 2014 roku. Dokładniejszy opis ich działalności i rozbudowy w czasie „pokoju”, a także pierwszej fazy agresji na Ukrainę prezentuje w swoim artykule A. Charuk.


Powiązane wpisy:
Lotnictwo 5/2022 – modernizacja u Bratanków
Lotnictwo 4/2022 – wojna dzień po dniu
Lotnictwo 3/2022 – pocztówki z wojny
lot-nisko: Lotnictwo 2/2022 – mosty, mosty, mosty
Lotnictwo AI 1/2022 – przyszłość nadejdzieszybciej niż nam się wydaje
Lotnictwo AI 12/2021 – rocznicowe dylematy
Lotnictwo 11/2021 – pierwszy wielki sukces Antonowa
Lotnictwo10/2021 – wiosenna wojenka 1939
Lotnictwo9/2021 – dzień dzisiejszy lotnictwa wojskowego RP
Lotnictwo6/2021 – Łukaszenka nie był pierwszy?
Lotnictwo5/2021 – szpiedzy 50+
Lotnictwo4/2021 – kwietniowa mozaika
Lotnictwo 3/2021 – magazyn gdybających dziennikarzy
Lotnictwo 2/2021 - dwie rosyjskie ikony (lotnictwa)
Lotnictwo 1/2021 - przyzwoity start
Lotnictwo 12/2020 - nowe stare samoloty
Lotnictwo 11/2020- nowe stare
Lotnictwo 10/2020 - numer delta
Lotnictwo 9/2020
Lotnictwo 8/2020 - znowu czarna owca w numerze
Lotnictwo 7/2020
Lotnictwo 6/2020 – pod znakiem latających olbrzymów

piątek, 5 sierpnia 2022

Lotnictwo AI 7/2022 – spalone marzenie

Żałoba, jaka okrył się lotniczy świat po zniszczeniu przez Rosjan jednej z ikon współczesnego lotnictwa, samolotu An-225 Mrija, ma wymiar symboliczny w wielu płaszczyznach. Inwazja Rosji na nieodległą Ukrainę niesie za sobą kolosalne straty w sprężcie i infrastrukturze, po stronie rosyjskiej jedynie w wojskowej, po ukraińskiej w każdym jej obszarze. Podobnie, jak Mrija zniszczone zostały lub nadal niszczone są rzeczy największe, nietuzinkowe, będące symbolem siły Ukrainy, jej gospodarki, nauki i biznesu, będące powodem wieloletniej dumy. Zniszczenia, jakich już dokonano i jakie jeszcze nastąpią na długie dekady zepchną Ukrainę na skraj gospodarczej nędzy lub nawet upadku, o ile w ogóle jako państwo zdoła ona przetrwać. Pojawiające się w przestrzeni publicznej obietnice lub nawoływania do odbudowy latającego i budzącego olbrzymie zainteresowanie kolosa symbolizują w pewnym sensie plany odbudowy Ukrainy po wojnie. Można dużo mówić i obiecywać, lecz odbudować nie ma czego. Zbudować od nowa? Za jaką cenę i po co? Tym bardziej, że konstrukcja jest szczytowym dziełem przemysłu lotniczego Związku Radzieckiego. Odbudowa Mriji lub Ukrainy według standardów radzieckich? Toż to jest to, o co walczy druga strona-agresor. Antonow-225, podobnie jak niepodległa Ukraina przechodził różne koleje, od podupadającego wraku-dawcy części dla mniejszych braci, poprzez remont i modernizację u progu nowego milenium pozwalające na podjęcie pracy przynoszącej zysk i korzyści wizerunkowe zakładom Antonowa, po zniszczenie w wyniku agresji zaborczego sąsiada. Znamienne jest, że tak jak Mrija wraz z zakładem Antonowa weszli na rynek globalny, tak oboje korzystali ze spadku po Związku Radzieckim, co samolotowi pomogło zaistnieć, zakład zaś spychało w otchłań ekonomicznego bagna. Mając doświadczoną kadrę, potencjał wytwórczy oraz kilka ciekawych konstrukcji, zakład zmarnotrawił wszystko. Z szumnych zapowiedzi i jak się okazuje wirtualnych zamówień na transportowiec An-70 nie wyszło nic. Z budzącym wielkie nadzieje transportowcem An-178, podobnie jak z jego protoplastą, pasażerskim An-158 też nie udało się nic pozytywnego zdziałać. Podobnie, praktycznie gotowy An-132, oparty na sprawdzonej konstrukcji An-26/32 uzupełnionej zachodnimi silnikami i awioniką, produkowany miał być w Arabii Saudyjskiej i też nic z tego nie wyszło. O projekcie produkcji An-225 w Chinach lepiej nawet nie wspominać. Trzy dekady niepodległości i samodzielności zmarnowane, zaprzepaszczone. Otwartym pozostawiam pytanie o kompetencje, możliwości oraz intencje osób zarządzających koncernem. Jakże duże rysuje się podobieństwo do ukraińskiej gospodarki: wielka, siermiężna, tkwiąca mocno w przeszłości ZSRR, niedoinwestowana, zoligarchizowana, rozkradana, trapiona przez bylejakość i wyobcowanie obywateli. I pomyśleć, że u progu transformacji ustrojowej Ukraina gospodarczo sytuowała się, przynajmniej w statystykach, podobnie do Polski. Dziś ukraińskie marzenie to tylko kupa złomu. Niech taką pozostanie, a na jej zgliszczach niech powstanie nowy, nowoczesny, wolny od radzieckiej spuścizny statek powietrzny, zbudowany w oparciu o zachodnie standardy, skonstruowany z pomocą życzliwego otoczenia wspierającego prace kapitałem: finansowym, intelektualnym i politycznym. Tego naszym sąsiadom życzę.    

 
TOP 5 magazynu:
1. Antonow An-225. Historia pewnego marzenia. O wspomnianym wyżej marzeniu, już w sposób dosłowny i bardzo konkretny pisze M. Petrykowski.
Pochwalić należy rysunki i schematy wykonane przez Autora, które dobrze uzupełniają tekst. Szkoda tylko, że pojawiło się zwesternizowane oznaczenie silnika VD-7MD, str. 45. Nie bardzo zgadzam się ze stwierdzeniem, że sekcje zewnętrzne płatów miały „duży wznios”, str. 47. Do tego w jednostce m2, dwójka nie jest w indeksie górnym, ale jest to przypadłość występująca w całym numerze, co przypisać należy na konto redakcji i korektora.
2. North American Aviation. Kolejna odsłona prezentacji historii amerykańskich koncernów lotniczych przez Leszka A. Wieliczko. North American jest dziś marką z zamierzchłej przeszłości lotnictwa, choć patrząc na jej sztandarowe produkty trzeba przyznać, ze bardzo zasłużoną dla amerykańskiego lotnictwa okresu II wojny światowej i zimnej wojny. AT-6 Texan,  B-25 Mitchell, P-51 Mustang, T-28 Trojan, F-86 Sabre, X-15, udział w programie Apollo, to tylko najważniejsze z nich. Cóż, firma byłą projektem typowo biznesowym i jak wiele podobnych, nie tylko lotniczych, przechodziła różne koleje rozwoju, konsolidacji, restrukturyzacji i innych przemian, by w końcu rozmyć się w licznych spółkach przejętych przez inne podmioty. Taki urok liberalnego kapitalizmu. Nam pozostaje wspomnienie wspaniałych konstrukcji, długoletniej służby i ważnych osiągnięć pilotów i ich załóg, które pozostaną na kartach historii i pamięci sympatyków lotnictwa.
3. Supermarine Spitfire. Wersje z silnikami Rolls-Royce Griffon. Podobnie jak North American, firma Supermarine nie zagrzała długo miejsca na historycznej mapie przemysłu lotniczego. Zostawiła jednak znamienny ślad w postaci myśliwca Spitfire, jednego z symboli zwycięstwa Aliantów w II wojnie światowej. I choć o tej legendarnej maszynie napisano już chyba wszystko, pierwsza część opisu bocznej gałęzi rozwojowej Spitfire z silnikiem Griffon czyta się dobrze. Zebrane w jedną, spójną całość losy samolotu i jego nieco niszowego napędu są ciekawym elementem historii tej skrzydlatej legendy. Niestety znowu problem redakcyjny ze stopniami, które nie pojawiają się jako indeks górny, co mocno komplikuje lekturę. Tak przy okazji, stwierdzenie, że Joe Smith umierając w wieku 59 lat miał „niewiele więcej szczęścia” niż R. Mitchell, który umarł w wieku 42 lat (str. 76) budzi u mnie co najmniej zdziwienie.
4. Lotnictwo Sił Zbrojnych Francji w XXI wieku. Jak na standardy europejskie Francja jest specyficznym krajem, ze względu na swoja historię, miejsce w Unii Europejskiej, politykę zewnętrzną, globalne interesy i mocarstwowe resentymenty. Siły zbrojne zawsze stanowiły ważny element polityki zewnętrznej Francji, choć nie zawsze były powodem do dumy. Dziś Francja posiada nowoczesne, zaprawione w bojach, dostosowane do wyzwań i potrzeb siły zbrojne. I choć to dostosowanie pozostaje, jak to zwykle bywa, w tyle za zmieniającymi się realiami, działania modernizacyjne prowadzone są w sposób ciągły. Dla państwa mającego szereg interesów w terytoriach zamorskich, w tym w byłych koloniach, które często nie wacha się w ich obronie użyć siły, lotnictwo ma szczególne znaczenie, nie tylko jako oręż lecz także sprawne narzędzie logistyki i rozpoznania. O dniu dzisiejszym i najbliższej przyszłości francuskich sił powietrznych pisze Leszek A. Wieliczko.
5. Plany rosyjskiego lotnictwa cywilnego w nowej rzeczywistości. Bezprecedensowa kradzież przez Rosję samolotów pasażerskich i transportowych należących do zachodnich firm leasingowych będzie miała zapewne dla branży lotniczej poważniejsze i bardziej długofalowe skutki niż same sankcje nałożone na ten barbarzyński kraj. Ich największym „beneficjentem” będzie rosyjskie lotnictwo cywilne, głównie linie lotnicze i producenci samolotów. Zaistniała sytuacja splata ich losy na dobre i na złe oczywiście. O planach produkcji czysto rosyjskich samolotów cywilnych, głównie zmodernizowanych wersji nie najmłodszych, a czasem całkiem starych już maszyn pisze P. Butowski. Wydaje się, że przedstawione w artykule plany są hurraoptymistyczne, gdyż nie uwzględniają drugo, trzecio, a nawet czwartorzędowych skutków sankcji w kraju bardzo mocno uzależnionym od technologii, maszyn i części zamiennych z zachodu. I nie mam tu na myśli samych samolotów, lecz park maszynowy producentów, ich kooperantów i ich kooperantów … . Na pewno warto się z tymi planami zapoznać.  
 

Powiązane wpisy:
 Lotnictwo AI 6/2022 – drony po polsku

Lotnictwo AI 5/2022. Zbrojne niebo nad nami
Lotnictwo AI 4/2022. Aligator – historia upadku
Lotnictwo AI 3/2022 – powietrzni zwiadowcy duzi i mali
Lotnictwo AI 2/2022 – numer ostatni przedwojenny 
Lotnictwo 1/2022 -przyszłość nadejdzie szybciej niż nam się wydaje
Lotnictwo 12/2021 - rocznicowe dylematy
Lotnictwo 11/2021 – pierwszy wielki sukces Antonowa
Lotnictwo10/2021 – wiosenna wojenka 1939
Lotnictwo9/2021 – dzień dzisiejszy lotnictwa wojskowego RP
Lotnictwo6/2021 – Łukaszenka nie był pierwszy?
Lotnictwo5/2021 – szpiedzy 50+
Lotnictwo4/2021 – kwietniowa mozaika
Lotnictwo 3/2021 – magazyn gdybających dziennikarzy
Lotnictwo 2/2021 - dwie rosyjskie ikony (lotnictwa)
Lotnictwo 1/2021 - przyzwoity start
Lotnictwo 12/2020 - nowe stare samoloty
Lotnictwo 11/2020- nowe stare
Lotnictwo 10/2020 - numer delta
Lotnictwo 9/2020
Lotnictwo 8/2020 - znowu czarna owca w numerze
Lotnictwo 7/2020
Lotnictwo 6/2020 – pod znakiem latających olbrzymów
Lotnictwo 4-5/2020 - co z tym Lotnictwem?
Lotnictwo 3/2020 - dno jest blisko
Lotnictwo 2/2020-- ciekawie, choć nadal z dodatkiem bylejakości
Lotnictwo 12/2019 - sinusoida
Lotnictwo 10-11/2019 - jeden artykuł rozwalił cały numer 
Lotnictwo 6/2019, nie tracę nadziei 
Lotnictwo 1-2 /2019 - równia pochyła?
Lotnictwo 12/2018, jakość czy jakoś?