Zmieniająca
się wokół rzeczywistość wymusiła zastosowanie wielu nowych, zwykle
komplikujących życie rozwiązań. Tak też jest z dystrybucją szesnastego numeru
magazynu Aeromax.pl, który dostać można tylko poprzez zamówienie u Wydawcy. Dla
wielu może to być zadanie trudniejsze niż pójście do Empiku, tym bardziej, że
sposób składania zamówienia jest bardziej złożony niż np. zakupy na Allegro.
Stąd też tytuł dzisiejszego tekstu. Jak zwykle w takiej sytuacji decydująca jest
odpowiedź na pytanie czy warto. W mojej opinii warto, gdyż zawartość numeru jak
zwykle nie zawodzi.
Na
początek mamy materiał o szkoleniu polskich pilotów w kierunku wykorzystania
bomb A. Artykuł pokazuje okoliczności, metody i miejsca szkolenie, rzucając
więcej światła na te kiedyś ściśle tajne działania. Przy okazji trochę je
demitologizuje.
Największa
dawka historii znalazła się w trzeciej części materiału o 25 PLM. Tym razem są
to lata 1959-62, dla pułku bardzo trudne. Z jednaj strony wypadki i katastrofy,
z drugiej udział w wielkich defiladach, z trzeciej trudność szkoleniowe i
organizacyjne. Artykuł zajmuje 1/3 zeszytu, co sprawia, że jest mniej innych, różnorodnych
artykułów niż zwykle. Mam w tym przypadku mieszane uczucia, z jednej strony
trochę denerwowała mnie zawsze mozaika prezentowanych tematów, z drugiej jednak
taka "kobyła" czyni numer nieco monotonny. Cóż jeszcze się taki nie
narodził ... .
Godło
i barwa to osiem stron o "kolorowankach" z 8 PLM-B 38 zdjęć i 12 rysunków, wszystko
kolorowe, dobrej jakości.
Jest
też kolejna część historii oryginalnego i kontrowersyjnego samolotu rolniczego
PZL M-15. Tym razem rzecz o próbnej eksploatacji w ZSRR. Wspomniano też
problemy związane z nieprzygotowaniem radzieckiej infrastruktury oraz
"człowieka radzieckiego" do użytkowania tak nowoczesnego sprzętu,
wymagającego wyższej kultury technicznej niż An-2. Podano też korzyści,
zwłaszcza ekonomiczne i organizacyjne wynikające z zastąpienia tego ostatniego
Belfegorem. Temat jak zwykle do zażartej dyskusji. Niezależnie od Waszej opinii
o tym samolocie uważam, że M-15 należy się coś więcej, niż tylko seryjny, dobry
artykuł w Aeromax.pl. Należy mu się porządna monografia.
Ostatni,
krótki artykulik inspirowany jest nowym, kruczym kamuflażem jednego z
krzesińskich Jastrzębi (4047). Opisano w nim i zilustrowano nie tylko okoliczności
malowania i wygląd odrzutowca, lecz też w bardzo syntetyczny sposób historię poznańskiego
kruka. Do tego piękne zdjęcie pary krzesińskich ołówków - miodzio.
Jak
zwykle niecierpliwie czekam na kolejny numer.
Powiązane wpisy:
Aeromax.pl-13. Trzynastka nie musi być pechowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz