wtorek, 2 stycznia 2024

Mizeria początku ery odrzutowej PRLu w Pamiętniku pilota

Najważniejszym dokumentem w lotniczym życiu pilota jest jego
dzienniczek ucznia zwany dziennikiem lotów. Bardziej zwięzły, dokładny i konkretny, wręcz oschły jest przeciwieństwem pamiętnika, w którym nad datami, czasami i zadaniami górę biorą wspomnienia i emocje. Nic dziwnego, dziennik jest oficjalnym dokumentem, a pamiętnik 
 jak sama nazwa wskazuje, odnosi się do pamięci, do przeżyć autora. W swojej książce Andrzej Dobrzeniecki wykorzystuje zapisy ze swojego dziennika lotów z lat 1949-1956, aby wokół nich snuć przemyślenia i opisywać wydarzenia, których był uczestnikiem. A wydarzenia te były bardzo ważne zarówno w lotniczym życiu Autora, jak i polskiego lotnictwa wojskowego w trudnych czasach odbudowy, rozbudowy i rewolucji napędu odrzutowego. Okres opisany w książce zaczyna się od przeszkolenia na samolocie Jak-9, kolejno w trzech odmianach: W – dwumiejscowej, szkolno-bojowej; M – bojowej starego typu z płóciennym pokryciem i wreszcie wymarzonym, typowo bojowym P. Nim na dobre opanował ten pełnokrwisty myśliwiec, już na stan warszawskiego pułku zaczęły wchodzić odrzutowe Jaki-23, samoloty w każdym tego słowa znaczeniu przejściowe, poza napędem tkwiące jeszcze w epoce myśliwców tłokowych. I tu pojawia się kolejne wyzwanie dla młodej, nie za bardzo jeszcze doświadczonej kadry polskich, powojennych pilotów, a po części i ich sowieckich dowódców oraz instruktorów. Przejściowość tych maszyn była wiadoma od samego początku, bo do masowej produkcji wchodziły już skośnoskrzydłe MiGi-15, samoloty naprawdę nowej generacji. Tu wyzwania związane z przesiadką były większe, a i pomoc bratnich oficerów znacznie skromniejsza, gdyż ich doświadczenie z nowym samolotem, jego pilotażem, obsługą i taktyką walki było niewiele większe niż naszych pilotów. A wyzwań było wiele. Po za pilotażem, zmieniło się wyposażenie radiowo-nawigacyjne, sposób naprowadzania na nieprzyjacielskie maszyny, osiągane szybkości i wysokości i wiele innych. Pilot w coraz większym stopniu stawał się jednym z trybików w bardzo skomplikowanej maszynerii i musiał do tego przywyknąć, musiał się tego nauczyć, musiał to zrozumieć. A wszystko to w okresie bardzo intensywnego szkolenia zarówno samych pilotów, jak i ogromnej rzeszy nowego lotniczego narybku, który szerokim strumieniem napływał ze szkół lotniczych. Instruktorzy niemal nie wychodzili z kabin, a sami też musieli pracować nad swoimi umiejętnościami, szkoląc się we wciąż nowych obszarach. Tu bardzo często przychodził im z pomocą mało u nas doceniany samolot przejściowy Jak-11. Jego ważną rolę w opanowaniu kolejnych etapów lotniczego rzemiosła, zwłaszcza w zakresie nawigacji i użycia systemów lądowania przyrządowego dobitnie pokazują wspomnienia Dobrzenieckiego. Pamiętać musimy też, że wykształcenie tych młodych chłopców było raczej skromne. Dorastali w czasie wojny, a później w szkole szybko pakowano ich do kabin bez zbytniej troski o poziom wiedzy ogólnej. A technika unowocześniała się szybko. Co gorsza wszelkie, zwykle bardzo tajne materiały dostępne były głównie w języku wielkiego brata, na którego naukę na odpowiednim poziomie, zwłaszcza terminologii technicznej, nigdy nie było wystarczająco dużo czasu. Wszystkie te zawiłości i problemy pojawiają się na kartach książki. Jest tam też miejsce na mniej formalne elementy życia lotniczego, także chuligaństwo powietrzne, wypadki, katastrofy i inne.
Paradoksalnie atrakcyjność wspomnień, z lotniczego punktu widzenia, znacząco zwiększa ich poważny niedostatek w postaci całkowitego pominięcia tła społeczno-politycznego tamtych czasów. Nie ma tu wszechobecnych wówczas frazesów o obronie ludowej ojczyzny, socjalizmu, partii itp. Nie ma też nic o prześladowaniach i terrorze tamtych czasów, a rosyjscy oficerowie są tylko dowódcami, lotnikami i zwykłymi ludźmi ze swoimi zaletami, słabostkami i licznymi wadami.
Pomimo popularno-filozoficznego zacięcia pierwszych stron, książkę czyta się dobrze, a dalsze jej kartki coraz bardziej wciągają. Autor w przystępny sposób opisuje tych kilka najintensywniejszych lat swojego lotniczego życiorysu, jego chwile piękne, ale też te trudniejsze, a czasem tragiczne. Wspomnienia Andrzeja Dobrzenieckiego, podobnie jak kilku mu współczesnych pilotów (Grundman, Hermaszewski, ...) przybliżają nam w sposób ciekawy i obrazowy czasy odrzutowej rewolucji w lotnictwie polskim oraz przeżyć służących w nim ludzi. Warto po nie sięgnąć, by lepiej poznać i zrozumieć, a może nawet poczuć atmosferę tamtych lat. Może przechodząc/przejeżdżając obok licznych w naszym kraju pomników lotniczych w postaci Limów lub Jaków warto przystanąć na chwilę, spojrzeć na piękne kształty maszyny, z sentymentem wspomnieć chłopaków, co dosiadali tych smukłoskrzydłych ptaków.
 
Dobrzeniecki Andrzej
Pamiętnik pilota
Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej
1972 (wyd. II)
284 strony w miękkiej oprawie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz