Po długiej
walce, w znacznej części wręcz męczarni, dobrnąłem do końca książki lub raczej
wyrobu książko podobnego „Ukryta Przestrzeń” Pawła Brudka. Zrobiłem to raczej z "kronikarskiego obowiązku", gdyż przyjemności wynikającej z lektury tekstów mniej lub bardziej związanych z lotnictwem tym razem zaznałem mniej niż mało. Wspomniane męczarnie brały się
stąd, że poza licznymi błędami merytorycznymi, o których niżej, co rusz
natykałem się na kolejne błędy językowe lub redakcyjne, a tych naliczyłem
sporo. Gramatycznych co najmniej 34, braku spacji - rozdziału wyrazów lub liter - 34, przecinków przed spójnikami
- 12,
brakujących słów - 3 i wielu
innych, które pominę. Męcząc się z tekstem z pewnością nie zaznaczyłem
wszystkich. W mojej opinii takie partactwo redakcyjne wystawia jak najgorsze
świadectwo nie tylko Autorowi, ale też wydawnictwu Księży Młyn, które tego
gniota wydało i wprowadziło na rynek.
Powojenna
historia obszaru noszącego, zależnie od czasu i obszaru, nazwy Boerowo, Bemowo,
czy też Babice jest niewątpliwie dobrym materiałem na ciekawe opracowanie
historyczne. Z wielu instytucji, które w latach PRLu miały tam swoje siedziby
do najciekawszych zaliczyłbym: lotnisko wojskowe, Wojskową Akademię Techniczną,
Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 4 oraz infrastrukturę socjalno-bytową osiedla
(dzielnicy). Wymienione, po za potraktowanym marginalnie WZLem, znalazły swoje
miejsce w treści książki, gdzie ich losy, we w miarę chronologiczny sposób
zostały opisane. Poparty wieloma cytatami i odsyłaczami do materiałów
źródłowych opis jest trochę chaotyczny, w wielu miejscach niejasny, oparty
bardziej na przypuszczeniach i gdybaniu przypadkowych świadków, niż na
rzeczowych świadectwach tamtych dni. Sprawia to, że część wniosków i "odkryć" Autora ma dość infantylny charakter. Nawet przywołane wspomnienia pilotów: Grundmana,
Hermaszewskiego czy Dobrzenieckiego dobrane są raczej wybiórczo, incydentalnie, bardziej dla potwierdzenia wywodów lub często przypuszczeń Autora, niż pokazania realiów i klimatu tamtych lat. Topografia obszaru
opisana jest w oparciu o plany miasta, na których przez dekady omawianego
obszaru zwyczajnie nie było lub na wspomnieniach dzieci lub przypadkowych osób,
które raczej nie miały pojęcia o przeznaczeniu poszczególnych obiektów.
Uzupełnieniem tychże, zamiast dostępnych dziś map i planów wojskowych z tamtych
lat, są raporty wywiadu USA, których rzetelność jest wątpliwa, a o jednym z
nich sam Autor pisze ”Planik CIA zawierał absurdalne błędy”, str. 133. Opis
lotniczej części Bemowa i jego działalności trąci amatorszczyzną. Z kolei
historia Wojskowej Akademii Technicznej sprowadza się do działalności jej
kolejnych komendantów i prowadzonych przez nich badań, przy zupełnej
marginalizacji całej pozostałej kadry naukowej i dydaktycznej i jej osiągnięć
Wiele
stwierdzeń Autora jest, delikatnie mówiąc, dyskusyjnych, jak: „Koniec II wojny
światowej przyniósł zakończenie epoki spokojnego i bezpiecznego nieba”, str. 136.
„Uciążliwością dla pilotów śmigłowców były również częste badania kontrolne w
żoliborskim Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej … wywołane tym, że
helikoptery … w latach 60. wciąż były pewną nowością w polskim wojsku”, str.
211. "Polacy uzyskali więc kontrolowaną syntezę jądrową krótko po tym, jak
dokonały tego wielkie zespoły naukowców USA i ZSRR”, str. 279.
Znalazło się
też stwierdzenie obraźliwe dla osób przesiedlonych po II wojnie światowej na
tereny poniemieckie „Niektórzy z nowych mieszkańców zachowywali się jak
lokatorzy poniemieckiego mienia na ziemiach odzyskanych – domy były rujnowane,
nie dbano o ogródki, na jednej posesji ktoś trzymał krowę”, str. 163.
Autor i
redakcja nie przywiązują zbytniej wagi do prawidłowości lub chociażby
konsekwencji zapisu lub terminologii. Dla przykładu, CPPS to „centralne
płaszczyzny przedstartowe samolotów”, str. 37 lub trzy strony dalej „centralne
płaszczyzny postojowe”. „Główną drogę startową połączono z łączącymi drogami
kołowania, by lądujące samoloty jak najszybciej odleciały”, str. 40.
„Przyleciał tu bez obciążenia (czyli pasażerów), więc lądował z użyciem dwóch
spadochronów hamujących”, str. 125. „… drut kolczasty wysokości 1,60 m, długi
na 700 m i szeroki na 450 m”, str. 132. „ „Mechanizm „swój-cudzy””, str. 224.
„Ts-8 Bies”, str. 256. Na stronie 285 amerykańska NASA raz jest "Narodowym
Zarządem Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej”, a drugi, siedem wierszy niżej
(!) "Narodową Agencją Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej”. „Był on
zwolennikiem amerykańskich badań nad laserami wojskowymi i ich zastosowań jako
broni antybalistycznej na pokładach satelitów”, str. 289. Mowa o radzieckim
generale Iwanie Andrujewie, sowieckim specjaliście od wojny w kosmosie.
O
beznadziejności tej książki pod każdym względem, no może po za jakością papieru
i druku, można by napisać dużo więcej. Tylko po co. Tyle wystarczy, by nad
DZIEŁEM doktora Pawła Brudka spuścić zasłonę milczenia. Lepiej by było dla
Autora, gdyby ten powód do wstydu pozostał na zawsze w ukrytej przestrzeni jego
biurka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz