Czyżby zawartość styczniowego numeru Lotnictwa była swego rodzaju
zapowiedzią, bo wróżbą chyba nie, tego co zdominuje nasze podwórko lotnicze w
bieżącym roku? Wielce prawdopodobne, gdyż wojna u naszych wschodnich granic na
pewno długo jeszcze nie zejdzie z czołówek serwisów medialnych. Ciekawszy jest
jednak bohater drugiego planu, czyli Republika Korei. W numerze pojawiła się
artykuł o lotnictwie wojskowym tego ciągle zagrożonego atakiem agresywnego
sąsiada państwa oraz mniejszy materiał o skutecznej prowokacji wykonanej przy
pomocy dronów z północy. Od pewnego czasu jesteśmy świadkami dużej
intensyfikacji kontaktów gospodarczych, w tym zakupu uzbrojenia od
Koreańczyków. Umowy ramowe, jakie dotąd podpisano, zakładają znaczące
zaangażowanie polskiego przemysłu w realizację kontraktów połączone z
nieuniknionym skokiem technologicznym. Czy się to uda, zobaczymy, oby. W
aktualnej sytuacji zbliżenie z Republiką Korei może mieć znacznie szerszy
wymiar. Kraj ten od niemal siedmiu dekad żyje w ciągłym zagrożeniu najazdem
brata z północy, mając zarówno siły zbrojne, jak i całą gospodarkę nastawione
na tryb alarmowy. Od roku sytuacja Polski jest w coraz większym stopniu zbliżona
do tej z azjatyckiego półwyspu, choć nasz potencjalny najeźdźca na szczęście
przestał być dla nas bratnim narodem, no może raczej państwem, już trzy dekady
temu. Z drugiej strony linia demarkacyjna pomiędzy Koreami jest prosta i
niezbyt długa – 283 km, niewiele dłuższa od naszej granicy z Obwodem Kaliningradzkim
– 210 km. Patrząc realnie, u nas trzeba dodać 418 km granicy z Białorusią lub
tym co to państwo udaje, a to już dwa razy większa czerwona linia niż mają pod opieką Koreańczycy. Ciągle rosnące
napięcie w stosunkach Rosja-NATO, a na naszym podwórku Polska-Rosja/Białoruś,
zamykane przejścia, ustawiane mury, zasieki i zapory przeciwczołgowe pokazują,
że w najbliższej przyszłości lepiej nie będzie. Warto jest więc skorzystać nie
tylko z koreańskiego uzbrojenia oraz technologii, ale także – a może przede
wszystkim – doświadczeń z życia w ciągłym zagrożeniu atakiem, stale pilnując
gorącej granicy. Musimy się na to przygotować, bo nie będzie to ani łatwe, ani
tanie, ani komfortowe. Innego scenariusza na razie na horyzoncie nie widać. No
może po za jednym, kiedy to granica Polski i Rosji będzie miała długość 1163
km. Nie można wykluczyć i takiego scenariusza, nawet w tym roku. Tak czy
inaczej koreańskie doświadczenia powinny stanowić dla nas cenne źródło
inspiracji do działań przygotowujących Polskę na nadchodzące, jeszcze
trudniejsze pod względem ochrony granic czasy.
Top 3 magazynu:
1.
Siły Powietrzne Republiki Korei. W pierwszej części artykułu L.A.
Wieliczko opisuje historię oraz strukturę sił powietrznych tego ciekawego
państwa.
2. AeroA-300. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że w artykule przedstawiono historię czechosłowackiego bombowca będącego odpowiednikiem naszego Łosia. Samolot ten powstał jednak za późno, aby wyjść poza stadium prototypu przed upadkiem Czechosłowacji, przez co jest raczej mało znany szerszemu gronu sympatyków lotnictwa. Tym bardziej cenne jest zamieszczenie artykułu o nim w Lotnictwie. Lektura tego ciekawego materiału jasno pokazuje, jak bardzo nowoczesna konstrukcją był polski Łoś, szkoda tylko, że w polityczno-militarnych uwarunkowaniach września 1939 r. zupełnie bezuzyteczną.
3. Samolot szturmowy Suchoj Su-25. W trzeciej części artykułu znajdujemy litanię aż dwudziestu siedmiu państw użytkujących samoloty tego typu, poza krajem producenta. Tak duża liczba użytkowników przy relatywnie niskim eksporcie daje kilka państw używających co najmniej po jednej eskadrze tych szturmowców, w tym te powstałe z byłych republik ZSRR. Cała reszta to drobnica, nie większa niż klucz, używana przez bardzo egzotyczne państwa. Co więcej wielu z użytkowników wycofało Su-25 z eksploatacji, a wielu wobec sytuacji związanej z konfliktem na Ukrainie wkrótce będzie musiało je wycofać. Na tym tle najciekawiej prezentują się dane dotyczące sił ukraińskich. Sumaryczna liczba ok. 20 maszyn przedstawia się nader skromnie i wobec intensywnej ich eksploatacji i nieuniknionych strat wskazuje na rychły koniec tych maszyn z tryzubem na ogonach. Ważnym elementem artykułu są liczne zdjęcia Su-25 w różnych, czasami bardzo egzotycznych i kolorowych barwach.
Powiązane wpisy:
Lotnictwo 12/2022 – ukraińska pętla beznadziei
Top 3 magazynu:
2. AeroA-300. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że w artykule przedstawiono historię czechosłowackiego bombowca będącego odpowiednikiem naszego Łosia. Samolot ten powstał jednak za późno, aby wyjść poza stadium prototypu przed upadkiem Czechosłowacji, przez co jest raczej mało znany szerszemu gronu sympatyków lotnictwa. Tym bardziej cenne jest zamieszczenie artykułu o nim w Lotnictwie. Lektura tego ciekawego materiału jasno pokazuje, jak bardzo nowoczesna konstrukcją był polski Łoś, szkoda tylko, że w polityczno-militarnych uwarunkowaniach września 1939 r. zupełnie bezuzyteczną.
3. Samolot szturmowy Suchoj Su-25. W trzeciej części artykułu znajdujemy litanię aż dwudziestu siedmiu państw użytkujących samoloty tego typu, poza krajem producenta. Tak duża liczba użytkowników przy relatywnie niskim eksporcie daje kilka państw używających co najmniej po jednej eskadrze tych szturmowców, w tym te powstałe z byłych republik ZSRR. Cała reszta to drobnica, nie większa niż klucz, używana przez bardzo egzotyczne państwa. Co więcej wielu z użytkowników wycofało Su-25 z eksploatacji, a wielu wobec sytuacji związanej z konfliktem na Ukrainie wkrótce będzie musiało je wycofać. Na tym tle najciekawiej prezentują się dane dotyczące sił ukraińskich. Sumaryczna liczba ok. 20 maszyn przedstawia się nader skromnie i wobec intensywnej ich eksploatacji i nieuniknionych strat wskazuje na rychły koniec tych maszyn z tryzubem na ogonach. Ważnym elementem artykułu są liczne zdjęcia Su-25 w różnych, czasami bardzo egzotycznych i kolorowych barwach.