Natłok informacji, jakie
docierają do nas każdego dnia, ich fragmentaryczność, powierzchowność - o
jakości i parciu na klikalność nie wspominając - sprawiają, że często umyka nam
szerszy obraz pewnych zagadnień lub obszarów. Nie inaczej jest z informacjami
związanymi z lotnictwem, zwłaszcza wątkami leżącymi nieco na uboczu głównego,
popularnego nurtu. W grudniowym numerze Lotnictwa AI znalazły się dwa artykuły
porządkujące wiedzę w tego typu obszarach. Jeden mówi o obronie
przeciwlotniczej niskiego i średniego pietra, drugi o polskiej władzy
lotniczej, aktualnie funkcjonującej pod nazwą Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Duże
brawa za podjęcie tych tematów w taki właśnie sposób. Oba artykuły nie
przedstawiają wszystkich informacji, bo nie mogą, wiele jednak porządkują.
TOP 5 magazynu:
1. Modernizacja polskiej naziemnej obrony przeciwlotniczej. Wojna na Ukrainie pokazała z całą mocą, jak wielkie znaczenie na współczesnym, pełnoskalowym polu walki ma obrona przeciwlotnicza. To dzięki jej wydajnej pracy agresorowi spod znaku czerwonej gwiazdy nie tylko nie udało się zdobyć panowania w powietrzu, lecz także przyszło płacić bardzo wysoką cenę za wsparcie sił lądowych z powietrza. W Polsce przez prawie trzy dekady w zasadzie zadowalano się tym, co zostało po czasach Układu Warszawskiego, ograniczając się właściwie do niewielkich modernizacji. Dopiero zielonoludzikowa agresja Rosji na Ukrainę przyspieszyła działania w kierunku modernizacji obrony przeciwlotniczej. I całe szczęście, gdyż jej odbudowa jest już na zaawansowanym etapie. Na jakim etapie proces odbudowy obrony przeciwlotniczej jest dzisiaj i jakie są plany na najbliższą przyszłość pisze w swoim ciekawym artykule Andrzej Kiński.
2. Władza lotnicza w Polsce.
20 lat Urzędu Lotnictwa Cywilnego w Polsce. Trzeba zacząć od tego, że tytuł nie oddaje w
pełni zawartości artykułu. Oddaje mniej więcej w połowie, bo tyle jest o ULC.
Pierwsza połowa artykułu to historia cywilnej władzy lotniczej w Polsce przed
powstaniem ULCu, od etapu Wydziału Kolejek Wąskotorowych i Miejskich w Ministerstwie
Kolei Żelaznych, bo takie były początki. Z artykułu można się wiele dowiedzieć
na temat tego, co było dawniej i do czego powołany jest i co robi ULC.
Zastrzeżenie
mam jedynie do podpisu zdjęcia ze str. 66. Nie jest prawdą, że wprowadzenie
samolotów Ił-62M postawiło przed władzą lotniczą nowe problemy związane ze
znacznym rozszerzeniem i wydłużeniem siatki połączeń. Takie problemy i wyzwania
przyniosło już wprowadzenie Iłów-62.
3. Messerschmitt Me 262 Schwalbe przekleństwo Luftwaffe. W drugiej części artykułu jest zdecydowanie miej kulisów politycznych oraz personalnych wprowadzenia pierwszych niemieckich odrzutowców do walki. Jest za to opis ich działań bojowych prowadzonych u schyłku III Rzeszy, od lutego 1945 r. Wiadomo, że w tym czasie, wobec absolutnego panowania Aliantów w powietrzu oraz kryzysu zaopatrzeniowego i personalnego Luftwaffe, Me 262 nie mógł wykazać się swoimi, wcale przecież nie małymi możliwościami. Tak jak w podsumowaniu pisze Autor – K. Janowicz, gdyby posłuchano A. Gallanda i rok wcześniej wystawiono do walki myśliwce Me 262 z doświadczonymi pilotami za sterami, przysporzyłyby one Aliantom niemało problemów.
4. Black Hawk,
sieciocentryczne pole walki, a sprawa polska. Drugi miesiąc z rzędu S. Kutnik zachwala
zalety śmigłowca Black Hawk, przekonując, że jeżeli już zakupimy śmigłowce
uderzeniowe Apache oraz czołgi Abrams, to logicznym dopełnieniem amerykańskiej
triady uderzeniowej jest śmigłowiec UH-60, który koniecznie powinien być zakupiony.
Trudno nie doszukiwać się w tym materiale, i zapewne nie bezpodstawnie, elementów
lobbingu koncernu Sikorsky na rzecz zakupu większej ilości tych maszyn. Na szczęście
Autor przedstawia bardzo konkretne argumenty za, przez co tekst nie jest nachalny,
niemal w całości wolny od marketingowego bełkotu.
5. Lockheed Martin HC-130 w USAF oraz USCG. Kolejny z serii artykułów
przybliżających specjalistyczne wersje najpopularniejszego samolotu
transportowego świata, jakim w mojej opinii jest C-130 Hercules. Tym razem
przyszła kolej na wersje poszukiwawczo-ratownicze. Omówiono kolejne wersje, ich
wyposażenie możliwości operacyjne, zastosowanie, modernizacje itp. Całkiem
ciekawie i prawie fajnie. Prawie, gdyż P. Henski nie byłby chyba sobą, gdyby w
swoim tekście nie zaliczył wpadki lub częściej wpadek, tym razem nie tylko z
lotnictwem związanych. Najlepsza jest włoska baza lotnicza w „Naples”, str. 55. Autor po raz kolejny wykazuje się lotniczym analfabetyzmem myląc wciągarkę z wyciągarką, str. 53.W skład załóg HC-130P/N wchodzi dwóch „ładowniczych”, str. 57. Po ujednoliceniu
oznaczeń samolotów wojskowych USA w 1962 r. samoloty otrzymały oznaczenie
HC-130G. „Używano ich bardzo krótko, po czym zmieniono je na HC-130B”, str. 59.
Autor zapomniał tylko dodać, że chodzi o oznaczenie, a nie o samoloty. Ale kto
by się przejmował takimi „duperelami”. W tym przypadku określenie „drony
bezzałogowe”, str. 54 to już tylko deserek.
TOP 5 magazynu:
1. Modernizacja polskiej naziemnej obrony przeciwlotniczej. Wojna na Ukrainie pokazała z całą mocą, jak wielkie znaczenie na współczesnym, pełnoskalowym polu walki ma obrona przeciwlotnicza. To dzięki jej wydajnej pracy agresorowi spod znaku czerwonej gwiazdy nie tylko nie udało się zdobyć panowania w powietrzu, lecz także przyszło płacić bardzo wysoką cenę za wsparcie sił lądowych z powietrza. W Polsce przez prawie trzy dekady w zasadzie zadowalano się tym, co zostało po czasach Układu Warszawskiego, ograniczając się właściwie do niewielkich modernizacji. Dopiero zielonoludzikowa agresja Rosji na Ukrainę przyspieszyła działania w kierunku modernizacji obrony przeciwlotniczej. I całe szczęście, gdyż jej odbudowa jest już na zaawansowanym etapie. Na jakim etapie proces odbudowy obrony przeciwlotniczej jest dzisiaj i jakie są plany na najbliższą przyszłość pisze w swoim ciekawym artykule Andrzej Kiński.
3. Messerschmitt Me 262 Schwalbe przekleństwo Luftwaffe. W drugiej części artykułu jest zdecydowanie miej kulisów politycznych oraz personalnych wprowadzenia pierwszych niemieckich odrzutowców do walki. Jest za to opis ich działań bojowych prowadzonych u schyłku III Rzeszy, od lutego 1945 r. Wiadomo, że w tym czasie, wobec absolutnego panowania Aliantów w powietrzu oraz kryzysu zaopatrzeniowego i personalnego Luftwaffe, Me 262 nie mógł wykazać się swoimi, wcale przecież nie małymi możliwościami. Tak jak w podsumowaniu pisze Autor – K. Janowicz, gdyby posłuchano A. Gallanda i rok wcześniej wystawiono do walki myśliwce Me 262 z doświadczonymi pilotami za sterami, przysporzyłyby one Aliantom niemało problemów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz