Po książkę
Macieja Ługowskiego sięgnąłem po części z ciekawości, po części z przekory, a
po części ze względu na fajną okładkę. Autora znałem z licznych artykułów w
niegdysiejszych czasopismach Armia i Aero. Przyznam, że jak na eksperta od
spraw lotniczych, jego artykuły wypadały raczej słabo. W wielu Autor włożył wiele
wysiłku, aby to co napisał miało niewiele wspólnego ze stanem faktycznym. Nie
każdy potrafi pisać, choć czasem warto spróbować swych sił. Jeżeli nie wychodzi
w prasie fachowej, to może powieść sensacyjna.
No i wątek
sensacyjny w Bez prawa powrotu jest,
więcej jest całkiem ciekawy i całkiem sprawnie podany. Z powodzeniem, po przeróbkach,
mógłby być podstawą scenariusza filmu sensacyjnego. Jednakże bez pierwszego
rozdziału, który w żaden sposób nie jest związany z resztą książki – 35 stron
zmarnowanego papieru, czasu i pieniędzy czytelnika. Chyba chodziło tylko o to,
by tomik przypominał bardziej książkę niż broszurę. Co do reszty, to już widzę
oczami wyobraźni Toma Cruise i Jasona Stathama w kabinie MiGa-31 odpalającego
rakietę w stronę amerykańskiego promu kosmicznego. Adama Drivera jako
ukraińskiego informatyka, a Liama Neesona i Mela Gibbsona jako prezydentów USA
i Rosji. Jako, że znaczna część akcji dzieje się w Rosji, wśród wojskowych, na
pewno znalazł by się epizod dla Bogusława Lindy. Tyle o fabule, by nie
spojrerować.
Autor posługuje
się sprawnym językiem z licznymi całkiem plastycznymi opisami i wartką akcją.
Trochę razi zamerykanizowanie wielu nazw rosyjskojęzycznych, jak stacja Bieloruskaja, Bielaruskij Wakzal, Wladimir,
tak jakby w polskim i rosyjskim alfabecie nie było litery „ł”. Patrząc na ilość
błędów gramatycznych i interpunkcyjnych wyraźnie widać, że nad książką nie pochylił
się żaden korektor i przyzwoitego redaktora też ona nie widziała.
Sprawą, która mnie
bardziej zasmuca lub wręcz wkurza jest przedstawienie przez Autora tematów lotniczych, w szczególności
zagadnień technicznych . Za ponury żart przyjmuję słowa z zamieszczonej
w tomiku recenzji „Autor zaprezentował się jako wysokiej klasy specjalista
zagadnień związanych z cywilnymi i wojskowymi statkami powietrznymi”. O fachowości
niech świadczy poniższych kilka jej sztandarowych przykładów. O „drobniejszych”
nie napiszę, szkoda czasu i słów.
Powierzchnia
pokładu Boeinga VC-25 rzeczywiście wynosi ok. 4000, tylko nie metrów
kwadratowych, a stóp kwadratowych (str. 46). To jakieś jedenaście razy mniej!MiG-31 jest
potężnym myśliwcem krótkiego zasięgu (str. 59), Su-35 ciężkim szturmowcem (str.
64), a MiG-29 to ciężki myśliwiec przechwytujący (str. 229).
Ka-50 (KA-50) ma dwa
współosiowe, czterołopatowe wirniki (str. 100).
Ładunek
jądrowy o mocy 1,5 megatony trudno jest nazwać ładunkiem o niewielkiej mocy
(str. 82), w końcu to tylko sto razy
więcej niż miała bomba zrzucona na Hiroszimę.
„Pięć i pół
kilometra to dla dobrego piechura dwie godziny marszu” (str. 175).
W trakcie
awarii głównego układu hydraulicznego samolotu MiG-31 urwało „głębokościomierz”
(str. 210).
Napęd MiGa-29
stanowią silniki AL-41F (str. 224).
BiG-31BM
(str. 234).
Szturman i
nawigator to zupełnie różne funkcje w rosyjskich samolotach (str. 246).
No i samo
nazewnictwo: KA-50 (str. 99), TV3-117M (str. 104).
Jak dla mnie
tytuł idealnie oddaje ocenę książki i przepowiednię dalszej kariery pisarskiej
Autora, choć jeszcze lepiej robi to cytat z niej „milczeć o odbytem zadaniu” (str. 114).
Maciej Ługowski
Bez
prawa powrotu
Wydawnictwo Astrum
250 stron w miękkiej oprawie.
250 stron w miękkiej oprawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz