Okres odbudowy
lotnictwa cywilnego w Polsce po II wojnie światowej był z pewnością
najtrudniejszym okresem polskiego lotnictwa czasu pokoju. Nim na wyzwolonych
terenach na dobre ucichły odgłosy odchodzącego frontu, już przedwojenni ludzie
lotnictwa ostro brali się do pracy. Pierwsze konstrukcje „biura” T. Sołtyka,
organizacja aeroklubów i szkół szybowcowych, odbudowa warsztatów i wytwórni
lotniczych. Wszystko to bazowało w zniszczonym kraju na zapale i poświeceniu zapaleńców,
których działania śmiało można nazwać partyzanckimi. Lotnictwo gospodarcze i
linie lotnicze PLL LOT wyewoluowały natomiast z lotnictwa wojskowego poprzez
stopniowe przesuwanie sprzętu i ludzi do tworzonych struktur cywilnych. W
proces ten wplata się lotnicza kariera Jerzego Ziółkowskiego, autora książki Na lotowskich szlakach. Jako osoba posiadająca przedwojenne podstawowe
przeszkolenie lotnicze, spadochroniarz zrzucony w czasie wojny na terytorium
polskie i osoba o znacznej wiedzy technicznej szybko znalazł zajęcie w służbie
technicznej najpierw przy obsłudze samolotów Li-2 w wojsku, a później w Locie.
Dramatyczny brak fachowców otworzył przed ambitnym młodzieńcem szybką ścieżkę
kariery, na której dość szybko pojawiły się stanowiska kierownicze, z dyrektorskim
fotelem na horyzoncie. Jednakże niepohamowana chęć latania przeważyła i przy
pierwszej nadarzającej się okazji zamienił biurko na kabinę samolotu, której
pozostał wierny do ostatniego dnia lotniczej kariery.
Autor opisuje
trudne czasy latania na Li-2 i DC-3 bez pomocy nawigacyjnych, jedynie z
widocznością ziemi, co przy złej pogodzie było bardzo trudne i niebezpieczne, z
dzisiejszej perspektywy wręcz nie do pomyślenia. Przekładało się to zresztą na
liczne wypadki. Ze względu na dobrą znajomość języka angielskiego Autor szybko
rozpoczyna loty zagraniczne i przesiada się na fotel kapitański. Poznaje
prymitywne systemy wspomagające lądowanie, które z czasem pojawiły się na
polskich lotniskach i olbrzymią przepaść pomiędzy nimi, a szybko rozwijającymi się
na zachodzie nowoczesnymi systemami nawigacyjnymi. W kolejnych latach opanowuje
nowe typy samolotów: SE.161
Languedoc, Vickers 804 Viscount, Ił-12, Ił-14 i Ił-18. Szczególnie
cenne są wspomnienia związane z eksploatacją samolotów zachodnich – bardzo krótką
karierą zupełnie nieudanych maszyn francuskich oraz niezbyt szczęśliwą
brytyjskich. Bardzo ciekawe są wspomnienia z przeszkolenia na Viscounty w Wielkiej Brytanii oraz przyczyny
ich katastrof. Nie mniej interesujące są wspomnienia ze służby na Iłach-18, zwłaszcza
z lądowań na egzotycznych lotniskach, na przykład w Jemenie i Japonii. Ten
ostatni przelot, praktycznie szlakiem legendarnego lotu Bolesława Orlińskiego
wzbudził mocne emocje, nie tylko ze względu na trasę, ale też bardzo trudne
warunki lotu.
W swojej
książce J. Ziółkowski bardzo często wspomina o wielkim zaangażowaniu
pracowników LOTu w rozwój firmy. Nie pomija też ludzi małych, karierowiczów i
przydupasów, nie wymieniając ich zwykle z imienia i nazwiska. Wspomina o
brakach w systemie szkolenia, wyposażeniu pokładowym czy serwisie maszyn.
Często nawiązuje do pionierskich czasów partyzanckich lotów z początku swojej
kariery. Nieustannie przypomina także o najważniejszej w tym fachu sprawie -
trosce o bezpieczeństwo pasażerów. Stoi to, niestety w sprzeczności z licznymi
wspomnieniami lotów, w których chęć wykonania zadania przeważała nad tą troską,
a nawet nad obowiązującymi procedurami. Ciarki po plecach przechodziły, gdy
wspominał o lądowaniach kiedy podejmował decyzję o lądowaniu w warunkach poniżej
swojego minimum, tłumacząc to tym, że lądował już w dużo gorszych warunkach i
wtedy też się udało. Szczytowym przykładem braku odpowiedzialności był lot
Viscountem do Londynu z wicepremierem polskiego rządu na pokładzie. Czytając
jego opis łatwiej zrozumieć, dlaczego to Polska prowadzi w niechlubnym rankingu
zabitych w katastrofach lotniczych: prezydentów, premierów, marszałków,
generałów … .
Jedyny problem z
książką polegał na jej rozpadzie na strony w trakcie czytania. Wydana w czasach
schyłku epoki słusznie minionej książka sklejona jest fatalnie. Pomimo tego, Na lotowskich szlakach należy przeczytać,
gdyż wnosi bardzo dużo do poznania historii naszego narodowego przewoźnika.
Jerzy
Ziółkowski
Na lotowskich
szlakach
Wydawnictwo MON
Warszawa 1989
406 stron w
miękkiej oprawie
Kilka wkładek
ze zdjęciami czarnobiałymi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz