Obserwując
co dzieje się wokół szeroko pojętej ochrony środowiska, zwłaszcza słów i działań
przedstawicieli głęboko zaangażowanych w tego typu zagadnienia wielkich koncernów, polityków czy „ekologów”, wzrasta we mnie przekonanie, że
cały ten jazgot jest głównie sprawnym narzędziem marketingowym, którego
zadaniem jest wzrost sprzedaży i pomnażanie zysków. Ziemia, środowisko,
przyszłe pokolenia, ekologia to tylko hasła, którym nadaje się tyle znaczenia
ile może wygenerować największe korzyści. Im bardziej nawiedzeni orędownicy
zielonego ładu, tym mniej mowy o kosztach środowiskowych, społecznych czy kapitałowych
proponowanych rozwiązań. Dla przykładu pomijają oni fakt, że na wytworzenie
czystych źródeł energii potrzeba ogromnych ilości kosztownych, energochłonnych
i obciążających środowisko materiałów jak beton, stal, kompozyty, rzadkie
metale. Przypadkiem pomijają też rzetelne wyliczenia czasu, przez jaki muszą zielone
źródła pracować aby zwrócić nakład energii i zasobów naturalnych potrzebnych na
ich wytworzenie. Niewiele mówi się też o wpływie upraw roślin przeznaczanych na
biokomponenty na środowisko naturalne (nawozy, środki ochrony roślin, zagłada bioróżnorodności)
czy globalne społeczeństwo (wzrost cen żywności, głód, migracje, konflikty
zbrojne). Od tego typu narzędziowego traktowania spraw ekologii nie jest też
wolne lotnictwo, gdzie niemal wszyscy chcą latać na zrównoważonym biopaliwie,
najlepiej powstałym z przeróbki zużytych olejów spożywczych. Próbowaliście
kiedyś policzyć ile trzeba by ich wytwarzać i w jakim kosztem gromadzić by
poddać wcale nie taniej przeróbce, tak, aby dla wszystkich chętnych
wystarczyło? Z drugiej strony nieuchronnie zbliża się era samolotów elektrycznych. Kolejnym
krokiem milowym w tym kierunku jest oblatanie samolotu Eviation Alice, któremu
poświęcono artykuł w bieżącym numerze SP Magazyn Lotniczy. Kilka stron dalej
posobną ilość miejsca zajmuje materiał o najnowszej wersji bizjeta Bombardiera,
który osiąga prędkość bliską prędkości dźwięku. Jak by nie kombinować, osiągnięcie
takiej prędkości wymaga dużego ciągu silników, a co za tym idzie znacznego
zużycia paliwa, zwłaszcza w przeliczeniu na pasażera. Zastanawiam się ilu z użytkowników drogich,
poważnie obciążających środowisko naturalne tego rodzaju samolotów na
sztandarach swych firm ma dbałość o środowisko. Ilu z nich reklamuje swoje,
zwykle znacznie droższe produkty jako ekologiczne, promując dbałość o
środowisko, walkę ze zmianami klimatu i dbałość o los przyszłych pokoleń. Ilu i
w jakim celu lobbuje za zmianami przepisów na wymuszające stosowanie bardziej ekologicznych
rozwiązań. Czy nie jest tak, że maluczcy mają oszczędzić tyle zasobów ile
roztrwonią najbogatsi, tak aby wynik dla Ziemi wyszedł na zero. Jakże to
szlachetne.
1. Słowackie MiG-29 dla Ukrainy? Kolejny kraj europejski, członek NATO skończył eksploatację postradzieckich samolotów bojowych. W przypadku Słowacji dzieje tych maszyn są odzwierciedleniem zmiennych losów państwa i regionu w ostatnich czterech dekadach. Od modernizacji sił powietrznych socjalistycznej Czechosłowacji, członka Układu Warszawskiego, poprzez podział majątku pomiędzy Czechy i Słowację podczas ich pokojowego rozwodu, bliską współpracę z Rosjanami przy pozyskaniu kolejnych maszyn i programie modernizacyjnym po wejście w struktury lotnictwa NATO. Temat kończą dywagacje na temat przyszłości wycofanych samolotów. Czy trafia na Ukrainę? Choć zdecydowanie tylnymi drzwiami, to jednak temat wojny na Ukrainie po raz kolejny pojawił się w SP ML. Obszerne i ciekawe opracowanie tematu eksploatacji słowackich MiGów-29 przygotował Marcin Przeworski. Tekst przyjazny dla czytelnika, ze znalezionym jednym tylko błędem gramatycznym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz