niedziela, 1 maja 2022

Polskie Konstrukcje Lotnicze t. VII – a mogła była być taka fajna książka

W kwietniu ukazał się długo oczekiwany siódmy, ostatni tom dzieła Andrzeja Glassa i kilku współautorów, pod wspólnym tytułem Polskie Konstrukcje Lotnicze. Tym razem opisane zostały konstrukcje zarówno powstałe w profesjonalnych biurach konstrukcyjnych, jak i amatorskie z lat 1971-2020.
Bez wahania zamówiłem książkę w przedsprzedaży i uzbroiłem się w cierpliwość gdyż, jak zapowiadano, miała nadejść po Wielkanocy. I tu wydawca zrobił miłą niespodziankę, książka była u mnie jeszcze przed Wielkanocą. Taka świąteczna pisanka. Podobnie jak pisanka ozdobiona solidną okładką i zdobieniami w postaci, zwykle dobrej jakości zdjęć, licznych rysunków i tabel. Palce lizać. Jednak już pobieżny przegląd przyniósł delikatną woń siarkowodoru. Bliższy kontakt z tekstem był jeszcze mniej przyjemny. Z biegiem stron stawało się coraz jaśniejsze, że to żadna pisanka, a jedynie zbuk przystrojony w ładne obrazki.
Na początek meritum czyli żółtko lub to co po nim zostało.
Błędy merytoryczne, które takiej klasy autorowi jak Andrzej Glass nie miały prawa się zdarzyć.
Karygodnym jest stosowanie dowolnego zapisu jednostek siły, a w zasadzie zapisywanie jednostki innej wielkości. W wielu miejscach zamiast jednostki ciągu silnika odrzutowego, czyli kG jest kg (np. str. 13), a w jednym nawet KG str. 162. Szkoda, że nie pojawił się Kg, byłby komplet.
Nie mniej żenującym jest podanie silnika turbowałowego TWD-10B, jako napędu samolotu odrzutowego PZL M-15 (str. 13).
Nie jest prawdą, że zachowane zostały tylko cztery muzealne Irydy, wymienione na str. 33. Hamulce aerodynamiczne w Irydzie znajdowały się na grzbiecie kadłuba, a nie na jego spodzie, str. 34.
Ciekawe jest też stwierdzenie, że PZL-126 Mrówka posiadała „podwozie ogonowe”, str. 88.
„Zbiornik paliwa był zawieszony na wadze hydraulicznej, co umożliwiało pilotowi dokładną orientację nt. ilości środków chemicznych w zbiorniku”, str. 59. Z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że redakcja nie miała żadnej orientacji na temat ilości błędów w książce. No chyba, że było inaczej.
Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Mechaników Polskich (SIMP) zostało nazwane Stowarzyszeniem Inżynierów Mechaników Polski”,, str. 88. Smaczku dodaje tu fakt, że w latach 1968-1990 r. A Glass był członkiem władz stowarzyszenia.
Wodnosamolot podparty na jednym pływaku nie jest łodzią latającą, jak podano na str. 96.
Samolot PZL-230F miał być uzbrojony w pięć działek GAU-12/U25, str. 101.
Projektowany samolot dyspozycyjny Condor nie był samolotem „dwukadłubowym”, a posiadał jedynie dwie wychodzące ze skrzydeł belki podtrzymujące usterzenie, str. 106.
Nie jest prawdą, że śmigłowiec SW-4 posiada „statecznik pionowy w układzie H”, str. 183.
W sytuacji, gdy dany samolot lub prototypy istniały w kilku wersjach, w tabelach z danymi technicznymi należało podać, której wersji one dotyczą. Podobnie w przypadku projektów lub prototypów, dla których nie przeprowadzono stosownych badań w locie należałoby zaznaczyć, które dane są danymi obliczeniowymi.
 
Są też drobniejsze błędy i uchybienia
„Kadłub spawany z rur stalowych ze zbiornikiem przed kabiną pilota”, str. 60. Zbiornikiem czego, paliwa środków chemicznych oleju … ?
Nie bardzo rozumiem, dlaczego już na pierwszej stronie tekstu (str. 11) pokazano zatrudnienie w przemyśle lotniczym tylko do roku 2003 oraz dlaczego w ogóle nie uwzględniono EADS PZL Warszawa-Okęcie? Skoro książka obejmuje okres 1971 do 2020 i w tekście też jest mowa o zatrudnieniu w roku 2018, należałoby chociaż uzasadnić takie niepełne podejście do zagadnienia.
Numer wojskowy 02 nosił pierwszy lotny prototyp Irydy, a nie drugi SP-PWB, str. 30.
W przypadku samolotu M-17 wspomniano o problemach z przegrzewaniem się silnika i zbyt małą sprawnością śmigła, str. 119. Nie wspomniano natomiast o opinii pilota oblatywacza, już po pierwszym locie dyskwalifikującej samolot z dalszych prób w locie, co uważam za nie do końca fair.
Podpis pod zdjęciami samolotu Trush Commander S2-R sugeruje, że jest to prototyp Dromadera, str. 123.
Badania samolotów rolniczych, w tym M-15 prowadzono w Kętrzynie nie w Kętrzyniu, str. 110.
Na tej samej stronie  znajdujemy niespotykaną już dziś gloryfikację socjalistycznej techniki lotniczej, dokładniej samolotu PZL M-15. „Ceniono również wygodę kabiny pilota, tak dużą, że po 8 godzinach lotu pilot nie czuł zmęczenia”. Pośrednio potwierdzono też militarne przeznaczenie samolotu: „Egzemplarz 1SP01-04 przekazano do prób ogniowych w Związku Sowieckim”, str. 111. Kolejnym oryginalnym osiągnięciem konstruktorów tego samolotu było zastosowanie „zbiorników rolniczych”, str. 113. W zadaniach rolniczych samolot An-2 pilotował jeden pilot.
Samolot Bryza Bis nr 0810 po przeróbce stał się samolotem walki elektronicznej, str. 149. Na str. 155 jest już lepiej -  wersja rozpoznawcza morska.
Z kolei Sokół Marynarki Wojennej numer 304, nie jak podano na str. 175 „304 SAR”, nie jest śmigłowcem „rozpoznawczym morskim”.
W tabeli na str. 80 podano po dwie wartości masy użytecznej, całkowitej i obciążenia powierzchni, nie podając czego obie dotyczą.
Śmigło Dromadera, jak podano m.in. na str. 122,
ma średnicę 3,3,  nie 2,3 m, jak zapisano na str. 128. W samolocie M-24 Super dromader nie mogą być miejsca załogi, jedno za drugim, str. 134, gdyż załoga jest jednoosobowa. Drugie miejsce przeznaczone jest dla pasażera, zwykle mechanika, który nie wchodzi w skład załogi samolotu. Na str. 139 podano, że pierwsza Mewa wyprodukowana w Mielcu miała znaki SP-DMA. Nad zdjęciem, nieco niżej napisano, że pierwszy PZL M-20 „Mewa” miał znaki SP-PKA.
A teraz kolej na białko, czyli także mówiąc oględnie nie najstaranniejsze opracowanie redakcyjne.
Bublem ze strony redakcji jest zastąpienie symbolu ° (stopień) cyfrą zero, które występuje w książce nagminnie, choć niekonsekwentnie. A wystarczyło przeczytać wydrukowany tekst. Trudno było to przeoczyć, skoro na pierwszych dwustu stronach błąd ten występuje ponad 18 razy!
Zamiast oficjalnej nazwy Pratt & Whitney, najczęściej - ponad 10 razy stosowano Pratt Whitney, np. str. 71. Na stronie 150 podano z kolei nazwę z myślnikiem. Czyżby za znaczek & ktoś liczył sobie dodatkowo?
Z wykresów na str. 14-21 trudno się domyślić po co zastosowano na nich linie przerywane.
Skrót wg – od według – piszemy bez kropki na końcu (str. 25). Na tej stronie niepotrzebne jest też powtórzenie skrótu inż. przy nazwisku Jerzego Świdzińskiego.
Niekonsekwentnie obciążenie powierzchni dla Irydy w wersji M99 podano z większą dokładnością niż dla innych wersji, choć dla projektu jest to wartość jedynie orientacyjna, o wiele mniej dokładnie wyznaczona niż dla latających już wersji, str. 34.
„Płat trapezowy z profilem laminarnym Instytutu Lotnictwa 17 %”, str. 43. Może jakieś objaśnienie dla osób mniej obeznanych z budową skrzydła lub dodanie „o grubości”.
„… pod kierunkiem prof. Kazimerza Szumańskiego i inż. Pawła Gułę”, str. 46.
„… zrealizowany w współpracy …”, str. 46.
" i oraz służyć jako rozrzutnik”, str. 56.’
W tabeli na str. 61 przy znakach rejestracyjnych przyznanych ponownie zaznaczono je cyfrą 2, napisano zwykłą czcionką zamiast np. jako indeks górny, w dodatku bez spacji, przez co wyszły SP-PBO2, SP-PBK2 itp.
W ostatnim wersie tabeli na str. 73 mamy „”Glass Cockkpit” Glass”.
Na str. 77 mamy zapis: „„Orlik 2000” („Orzeł”)”, podczas gdy na str. 87 jest „”Orlik” 2000”.
„Jednomiejscowy metalowy dolnopłat konstrukcji, ze stałym …”, str. 89.
 „Sikorsky S-70i UH-60M „Black Hawk”” to chyba za dużo, str. 108.
„… gdzie w miejsce zbiornika chemikaliów 1Z014-18 SP-PBD oblatał Henryk Bronowicki …”, str. 126.
„Zbiornik środków agrolotniczych”, str. 126.
"Znurkował pionowo", str. 58.
Samolot PZL M-26 miał usterzenie poziome „normalne”, str. 144.
Z kolei W-3 Sokół ma „dźwigarkę pokładową” oraz „łopatki wirnika”, str. 171.
"… dążenie do znalezienia na samolot nabywców na zachodzie…”, str. 150.
MC-145B SOMA ma cztery „podwieszenie uzbrojenia”, str. 151.
„Kadłub z kabiną otwieraną na oba boki”, str. 159.
Pilatus PC-12, nie PC12, str. 165.
Samolot M-34 miał mieć wersję „spadochronową”, str. 166.
„Rosjanie wycofali się z zainteresowania”, str. 167.
Śmigłowiec W-3A występuje w wersji „wsparcia walki”, str. 168.
 
I na tym, czyli na stronie 188, kończę wyliczanie najpoważniejszych z popełnionych błędów, bo po prostu szkoda mi czasu mojego i Waszego. Zapewniam jednak, że dalej wcale lepiej nie jest. 

Tak więc mam na półce fajnie wyglądającą serię książek. Co prawda, z zewnątrz jak i w środku wyglądają całkiem solidnie, jednakże ostatni tom swoją bylejakością zasmradza całą półkę i niestety sąsiednie, na których znajduje się wiele książek Pana Andrzeja Glassa. Jak mawiają klasycy finis coronat opus.
 
Zawiodłem się na Autorach,
Zawiodłem się na wydawnictwie.
 
Wstydź się STRATUSIE, wstydź, bo masz czego się wstydzić.
 
Glass Andrzej, Kubalańca Jerzy
Polskie Konstrukcje Lotnicze tom VII
Stratus
440 stron w twardej oprawie
Liczne zdjęcia czarno-białe, rysunki oraz tabele

Powiązane wpisy:


 
 

1 komentarz:

  1. W wersji M-96 i M-93M samolotu IRYDA był dodatkowy (trzeci) dolny hamulec aerodynamiczny.

    OdpowiedzUsuń