Tak,
jak pisałem ostatnio lektura Polskich
Konstrukcji Lotniczych jest dla mnie nowym doświadczeniem, choć samo
wydawnictwo zbliża się powoli do pełnoletności. Po lekturze najnowszego tomu zrobiłem
mały krok wstecz sięgając po tom poprzedni. Postawił on przed Autorami chyba
najtrudniejsze zadanie, gdyż dotyczy czasu II Wojny Światowej i dekady
bezpośrednio po niej. Lat tragicznych i trudnych dla Polski i Polaków,
gdziekolwiek rzuciły ich wojenne pogmatwane losy. Stąd też rozdział pierwszy
poświęcony jest działalności emigracyjnej naszych konstruktorów.
Na
trasie polskiej wędrówki swój wkład w rozwój brytyjskiego lotnictwa włożyli nie
tylko piloci, personel latający i naziemny Polskich Sił Powietrznych, ale także
kilku konstruktorów m.in.: J. Dąbrowski, W Czerwiński i S Prauss. Nie byli oni
głównymi konstruktorami legendarnych maszyn, jednak „polski ślad” można znaleźć
od Halifaksa i Lysandera po Cometa,
Canberrę i Lightninga.
Odmienna
sytuacja panowała w Turcji, która wcześniej produkowała na licencji polskie
myśliwce, a po upadku Kampanii Wrześniowej przyjęła wielu polskich fachowców w
w zakładach lotniczych THK, gdzie powstało kilka oryginalnych maszyn.
Innym
ważnym krajem jest Kanada, gdzie modele DHC-1, 2 i 3 mają zdecydowanie polskie
korzenie. Za południową granicą Kanady, w USA znaczący wkład w rozwój techniki
śmigłowcowej wniósł Frank Piasecki, prekursor podłużnego układu dwuwirnikowego
w konstrukcji helikopterów. Droga jaką przebyły one od XHRP-X po CH-47 Chinook
jest w dużej mierze zasługą Piaseckiego.
W
omawianym rozdziale wskazane są także „polskie ślady” w konstrukcjach innych
krajów od Finlandii i Rumunii poprzez chiny, aż po Australię. Karty tego
rozdziału pokazują, jak wielki potencjał ludzki został rozproszony po świecie.
Pokazuje także co działo się w okupowanej Polsce oraz jak działały struktury
lotnicze podziemia. Co ciekawe straty w ludziach lotnictwa we wrześniu 1939
roku nie były zbyt duże. Zwykle dobrze wykształceni fachowcy w pierwszej kolejności
zdołali się ewakuować i skutecznie zaaklimatyzować w nowym otoczeniu.
Rozdział
pierwszy, a zwłaszcza jego tematyka budzi pewne kontrowersje, gdyż „polskość”
większości z opisanych tu konstrukcji jest co najmniej wątpliwa lub nieco
„naciągana, co nie do końca pasuje do tytułu serii. Z drugiej strony bez
wspomnienia o udziale Polaków w konstrukcji tak słynnych maszyn jak Caravelle,
Concorde, Workhorse (Flying Banana), Bonanza czy Beaver cały monumentalny cykl
nie byłby kompletny.
Kolejne
cztery rozdziały mówią o trudnych latach powojennych na erenie Polski, gdy w
pozbawionym niemal wszystkiego, zniszczonym kraju szybko powstają pierwsze,
jeszcze bardzo prymitywne konstrukcje, jak PZL S-1, czy LWD Szpak. Dalszy
rozwój odbywa się w niewiele lepszych warunkach, często zdobywania materiałów i
silników w poniemieckich składach i z róznego rodzaju "demobilu". W
tych nadal spartańskich warunkach powstają tak ciekawe konstrukcje jak LWD
Żuraw i Miś, CSS-10, 11 i 12 czy śmigłowiec BŻ-1 Gil. Powstaje też pierwszy
produkowany w dużej serii samolot szkolno-treningowy Junak-2, później też
Junak-3. Co ciekawe, w kontrze do drogi przez mękę rodzimych konstruktorów i
producentów stało podjęcie licencyjnej produkcji bardzo nowoczesnych myśliwców
odrzutowych Lim-1 i Lim-2, które na niespotykany dotychczas poziom
technologiczny wyniosły zakłady biorące udział w ich produkcji.
Rozdział
V poświęcony jest naszej narodowej specjalności w konstrukcjach lotniczych,
którymi przez dekady były szybowce. Do dziś, nie tylko sympatycy lotnictwa
znają nazwy stworzonych wówczas legendarnych szybowców Mucha, Jaskółka czy
Bocian. One też stały się kluczem do wspaniałych sukcesów polskich szybowników,
na cały świat rozsławiających polskie skrzydła, przy okazji czyniąc z Leszna centrum
światowego szybownictwa na całe dekady. To były wspaniałe czasy, które stanowiły
fundament rozwoju przemysłu lotniczego w latach następnych.
Książka
kończy się obszernym indeksem obejmującym podstawowe informacje zarówno o
oblatanych prototypach, jak i produkcji seryjnej z omawianych lat. Zawiera
także obszerny skorowidz nazwisk.
Podobnie
jak tom następny PKL t. V należy pochwalić za wysoki poziom edycyjny oraz
jakość zarówno druku, jak i papieru. Chociaż na s. 75 popełniono błąd przy
łamaniu tekstu. Porządnie wykonano rysunki, a jakość, często unikalnych zdjęć
jest naprawdę dobra.
Autorzy
nie ustrzegli się jednak kilku błędów:
ciąg
silników odrzutowych wyrażany jest w kG, nie kg. (s. 19, 62),
nazywanie
szybowca samolotem jest co najmniej dyskusyjne (s.45),
samolot
F-111 wyprodukowany został w większej liczbie egzemplarzy niż podane 42 szt.
(s.47), ponad to nie pasuje rok 1965, gdyż prototyp oblatano w roku poprzednim,
zaś produkcję seryjna rozpoczęto w roku 1967,
wirnik
śmigłowca składa się raczej z łopat niż łopatek (s. 50, 213),
śmigłowce,
zwłaszcza ratownicze, często wyposażone są w wciągarkę, za nie wyciągarkę
(s.51),
nie
jest też możliwe, aby jak podano na s.78 szybowiec z napędem osiągający
wznoszenia 1,5 m/s w 15-20 sekund wznosił się na 1500 m,
konsekwentnie
też baza podwozia nazywana jest odstępem między kołem przednim a osią kół
głównych (np. s. 173),
podobnie
podwozie z kółkiem tylnym nazywane jest zwykle układem klasycznym raczej niż w
układzie normalnym (np. s. 193, 225).
opis
usterzenia prototypów CSS-11 jest sprzeczny z tym, co pokazują rysunki (s. 196,
201),
na
s. 228 powinno być Li-2 zamiast LI-2,
podczas
wielkich defilad PRLu w słynnych taflach smugacze posiadały tylko samoloty na
końcu formacji a nie wszystkie 64 maszyny (s. 248),
Poza
tym pojawiło się kilka błędów językowych, zwłaszcza w rozdziale dotyczącym
szybowców. Szkoda, niewiele brakowało do ideału.
Podsumowując,
piąty tom Polskich Konstrukcji Lotniczych
jest nie mniej interesujący od szóstego. Także poziomem nie ustępuje swojemu
następcy. Podobnie jak on powinien być rekomendowany jako „lektura obowiązkowa”
dla każdego sympatyka polskich skrzydeł i polskiego przemysłu lotniczego.
Poznanie tego najtrudniejszego okresu w historii polskich skrzydeł pozwala
lepiej zrozumieć to, co działo się w kolejnych dekadach.
Cóż
więcej mogę napisać.
Kupiłem
już poprzedni, czwarty tom Polskich Konstrukcji Lotniczych.
Andrzej
Glass, Jerzy Kubalańca
Polskie
Konstrukcje Lotnicze
Tom
V
Polskie
Konstrukcje Lotnicze 1939-1954
STRATUS
2013
392
strony w twardej okładce, liczne rysunki i zdjęcia.
lot-nisko.blog.pl
6 XII 2017
Powiązane posty:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz