niedziela, 14 października 2018

Kijów 2018




Wiosną bieżącego roku udało mi się zorganizować i z pełnym sukcesem zrealizować lotniczy weekend w Kijowie. Odpowiedzi na pytanie dlaczego Kijów jest kilka: ze spotterskiego punktu widzenia jest to bardzo ciekawy kierunek; w mieście i docelowym muzeum byłem już dwukrotnie więc nie jest mi obce; powstało bardzo dogodne połączenie lotnicze; od dawna opowiadałem Wojtkowi o muzeum i obiecywałem wspólny wyjazd – kiedyś tam, no i oczywiście przystępne koszty imprezy. Wybór daty skompletowanie zespołu: Wojtek, Bodziu, syn Tomek i ja, podobnie jak zakup biletów poszedł gładko, tym bardziej, że wystarcza urlop na jeden dzień – poniedziałek. W piątkowe popołudnie 20 kwietnia spotykamy się na poznańskiej Ławicy by zacząć przygodę. Słoneczna wiosenna pogoda i niewielki ruch na płycie działają rozleniwiająco. Wewnątrz jednak gotują się emocje, zwłaszcza u kolegów, dla których ten lot będzie pierwszym. Po woli, jako ostatni zajmujemy swoje miejsca na pokładzie Airbusa A320 HA-LYW linii WizzAir, zgodnie z planem w trzech rzędach przy oknie z prawej. Jeśli pogoda dopisze ciekawe widoki gwarantowane. Spokojne kołowanie na zachodni koniec pasa i o 17:14 jesteśmy w powietrzu. Wznoszenie nad Poznaniem i spokojny lot stałym kursem wschodnim. Za oknem stadion, miasto i baza w Krzesinach w pełnej krasie. Po za kilkoma drobnymi ławicami chmur na niebie spokój. Samolotów też jak na lekarstwo, no może po za Boeingiem Fly Dubai (o ile dobrze zobaczyłem), który przeleciał dokładnie pod nami. Ułamek sekundy, z którego obraz pozostanie na długo w pamięci. Równe 90 minut i dotykamy kołami żuliańskiego pasa. Lądujemy praktycznie z prostej więc maszyna musi skołować z powrotem pod terminal. I tu miła niespodzianka, tuż obok za oknem przesuwa się główny cel naszej wizyty – Narodowe Muzeum Lotnictwa w Kijowie. Kilka chwil przedsmaku jutrzejszego dnia i przed oczami pojawia się kolejna atrakcja – stojanka samolotów wojskowych, a na niej Antonowy 26, 74 i śmigłowce Mi-8 jak na wyciagnięcie ręki. Szkoda tylko, że słońce kryje się już za horyzontem i zdjęcia wychodzą tak sobie. Nie mniej ciekawie na płaszczyźnie postojowej. Po za kilkoma bizjetami o egzotycznych regach stoi maszyna, która bardzo chciałem zobaczyć – Antonow An-24 Pozostający w służbie linii Motor Sicz, Super. Z wyjazdu jestem już zadowolony. Odprawa i odbiór bagaży w niemal pustej hali idą bardzo sprawnie i po chwili jesteśmy już na zewnątrz. A tu jeszcze jeden lotniczy akcent. Na skwerku przed terminalem pstrokaty An-24. Kwadrans spacerku i meldujemy się w hotelu Royal Congress Hotel, kongresowym i królewskim raczej tylko z nazwy. Jednak dla nas, przy zaspokajającym nasze skromne potrzeby standardzie, stanowi idealną bazę wypadową na kolejne dni. Wieczorem jeszcze „rozpoznanie walką” pobliskiego supermarketu i zasłużony odpoczynek. Jutro główny punkt programu.












Nasz "autobus" już czeka.














Na Ławicy wio-sennie















Windą do nieba













31. Baza Lotnictwa Taktycznego








Nasz jutrzejszy cel, Narodowe muzeum Lotnictwa










Bonusowy An-74











Drugi bonus











An-24, jeden z ostatnich latających w Europie










Jeszcze jeden An-24, tym razem jako ozdoba
skwerku przed terminalem.





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz