Wiosną bieżącego roku udało mi się
zorganizować i z pełnym sukcesem zrealizować lotniczy weekend w Kijowie.
Odpowiedzi na pytanie dlaczego Kijów jest kilka: ze spotterskiego punktu
widzenia jest to bardzo ciekawy kierunek; w mieście i docelowym muzeum byłem
już dwukrotnie więc nie jest mi obce; powstało bardzo dogodne połączenie
lotnicze; od dawna opowiadałem Wojtkowi o muzeum i obiecywałem wspólny wyjazd –
kiedyś tam, no i oczywiście przystępne koszty imprezy. Wybór daty
skompletowanie zespołu: Wojtek, Bodziu, syn Tomek i ja, podobnie jak zakup
biletów poszedł gładko, tym bardziej, że wystarcza urlop na jeden dzień –
poniedziałek. W piątkowe popołudnie 20 kwietnia spotykamy się na poznańskiej
Ławicy by zacząć przygodę. Słoneczna wiosenna pogoda i niewielki ruch na płycie
działają rozleniwiająco. Wewnątrz jednak gotują się emocje, zwłaszcza u kolegów,
dla których ten lot będzie pierwszym. Po woli, jako ostatni zajmujemy swoje
miejsca na pokładzie Airbusa A320 HA-LYW linii WizzAir, zgodnie z planem w
trzech rzędach przy oknie z prawej. Jeśli pogoda dopisze ciekawe widoki
gwarantowane. Spokojne kołowanie na zachodni koniec pasa i o 17:14 jesteśmy w
powietrzu. Wznoszenie nad Poznaniem i spokojny lot stałym kursem wschodnim. Za
oknem stadion, miasto i baza w Krzesinach w pełnej krasie. Po za kilkoma
drobnymi ławicami chmur na niebie spokój. Samolotów też jak na lekarstwo, no może
po za Boeingiem Fly Dubai (o ile dobrze zobaczyłem), który przeleciał dokładnie
pod nami. Ułamek sekundy, z którego obraz pozostanie na długo w pamięci. Równe
90 minut i dotykamy kołami żuliańskiego pasa. Lądujemy praktycznie z prostej
więc maszyna musi skołować z powrotem pod terminal. I tu miła niespodzianka,
tuż obok za oknem przesuwa się główny cel naszej wizyty – Narodowe Muzeum
Lotnictwa w Kijowie. Kilka chwil przedsmaku jutrzejszego dnia i przed oczami
pojawia się kolejna atrakcja – stojanka samolotów wojskowych, a na niej
Antonowy 26, 74 i śmigłowce Mi-8 jak na wyciagnięcie ręki. Szkoda tylko, że słońce
kryje się już za horyzontem i zdjęcia wychodzą tak sobie. Nie mniej ciekawie na
płaszczyźnie postojowej. Po za kilkoma bizjetami o egzotycznych regach stoi
maszyna, która bardzo chciałem zobaczyć – Antonow An-24 Pozostający w służbie linii
Motor Sicz, Super. Z wyjazdu jestem już zadowolony. Odprawa i odbiór bagaży w
niemal pustej hali idą bardzo sprawnie i po chwili jesteśmy już na zewnątrz. A
tu jeszcze jeden lotniczy akcent. Na skwerku przed terminalem pstrokaty An-24.
Kwadrans spacerku i meldujemy się w hotelu Royal Congress Hotel, kongresowym i
królewskim raczej tylko z nazwy. Jednak dla nas, przy zaspokajającym nasze
skromne potrzeby standardzie, stanowi idealną bazę wypadową na kolejne dni. Wieczorem
jeszcze „rozpoznanie walką” pobliskiego supermarketu i zasłużony odpoczynek. Jutro
główny punkt programu.
Nasz "autobus" już czeka.
Na Ławicy wio-sennie
Windą do nieba
31. Baza Lotnictwa Taktycznego
Nasz jutrzejszy cel, Narodowe muzeum Lotnictwa
Bonusowy An-74
Drugi bonus
An-24, jeden z ostatnich latających w Europie
Jeszcze jeden An-24, tym razem jako ozdoba
skwerku przed terminalem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz