Od przeszło czterech
dekad czytam Skrzydlatą Polskę, brnąc razem z nią przez lepsze i gorsze czasy:
jej, moje czy lotnictwa. Za szczególną zaletę magazynu uważałem zawsze
różnorodność podejmowanych tematów, zarówno co do omawianej dziedziny lotnictwa
i kosmonautyki, jak i opisywanych czasów, od współczesnych po mniej lub
bardziej odległą lotnicza przeszłość. Na tym tle cieniem, oczywiście w mojej
opinii, kładzie się seria artykułów o pracach Tadeusza Chylińskiego. Nie jest
moim celem pomniejszanie osiągnięć tego uznanego inżyniera lotniczego. Uważam
jednak, że publikowanie w ciągu czterech lat dwunastu artykułów, które w
zasadzie powielają treści książki „Moja pasja lotnictwo. Życie i działaność
Tadeusza Chylińskiego dla polskiego lotnictwa w świetle dokumentów” autorstwa
Rafała Chylińskiego, który jest także autorem lub współautorem wspomnianych
dwunastu artykułów, jest nadużyciem wobec czytelników. Można powiedzieć, że 47 stron, które zajęły one w
Skrzydlatej to zaledwie wycinek z liczącego ponad osiemset pięćdziesiąt stronmonumentu. Rodzi się jednak pytanie, czy taki przedruk książki w odcinakach
jest tym czego oczekują czytelnicy SP ML? Czy zaprezentowanie jednego lub dwóch
dobrze napisanych artykułów o działalności T. Chylińskiego nie skłoniło by
zainteresowanych do lektury wspomnianego działa. A tak mamy długi, coraz
bardziej nużący serial, w którego ostatnim odcinku zamieszczono półtorej strony
fotografii odręcznych notatek konstruktora szybowca, który nie tylko nie
zmaterializował się w postaci prototypu, ale nawet nie zdobył w konkursie na
który powstał nagrody, a jedynie wyróżnienie. Takich opracowań i projektów w
archiwach biur konstrukcyjnych jest mnóstwo, dlaczego więc „marnować” miejsce
na tego rodzaju materiały w tak skromnym objętościowo magazynie. Czymże
zasłużył sobie pan Chyliński by opisywać takie rzeczy w dwunastym o nim
artykule? Działając zapewne ze szczerych pobudek i zamiarów, zarówno autor
książki i artykułów, jak i redakcja SP ML czynią pamięci T. Chylińskiego typową
niedźwiedzią przysługę. Chcąc pokazać całokształt, niewątpliwie obszernej i
owocnej pracy bohatera obu wydawnictw, autor nie zdobył się na trud
przedstawienia jej w postaci skondensowanej do jednego, dwóch dobrze napisanych
artykułów oraz książki co najmniej cztery razy mniejszej. Pokazać największe
osiągnięcia, zamiast katować czytelnika stosem fotokopii dokumentów i notatek,
przez które przebrnie jedynie garstka zagorzałych fanatyków (zwykli pasjonaci nie
dadzą rady) powojennego polskiego lotnictwa.
Brak krytycyzmu, o inne przesłanki Autora nie śmiem podejrzewać, oraz rzeczowej analizy i obróbki obszernego materiału archiwalnego sprawił, że zamiast pięknego wspomnienia o człowieku oddanym lotnictwu powstał monument, przypominający radzieckie pomniki giganty znane ze słusznie minionego okresu. Niestety redakcja SP ML poszła tym samym śladem nie traktując poważnie zarówno spuścizny po Tadeuszu Chylińskim, jak i czytelników Skrzydlatej. Komu innemu spośród lotniczej braci poświęcono aż tyle miejsca?
TOP 3 magazynu:
1. Oficjalna prezentacja AW249. Od wielu lat, w obrębie szeroko pojętych państw Zachodu, nie pojawił się żaden nowy śmigłowiec bojowy. Amerykanie pozostali przy ciągle modernizowanych Apaczach oraz eksporcie ostatniej wersji Cobry zwanej Venom, która sprzedaje się raczej słabo. Europejski Tiger, delikatnie rzecz ujmując, sukcesu raczej nie odniósł. Japoński Ninja z różnych względów też nie doczekał się masowej produkcji. Włoska Mangusta przekształciła się w tureckiego ATAKa, co okazało się jedynym sukcesem eksportowym produktu koncernu Agusta, dziś Agusta Westland. Ta lekka, zbudowana pod specyficzne wymagania włoskiej armii maszyna od kilku dekad z powodzeniem służy w rodzimej armii, zdając pozytywnie nawet najtrudniejsze egzaminy w ramach misji w trudnych warunkach afgańskiej wojny. Zebrane doświadczenia wraz ze zmodernizowanymi wymaganiami włoskiej armii stały się podstawą do opracowania następcy Mangusty, czyli śmigłowca AW249. Jego publiczna prezentacja w czerwcu br. przyniosła wiele odpowiedzi na pytania dotyczące maszyny, o której budowie mówiło i pisało się od kilku lat. Premiera nie dostarczyła jednak wszystkich odpowiedzi. Co na dziś wiadomo o AW249 opisał w swoim artykule Bartosz Głowacki. Zaintrygowało mnie stwierdzenie, że przy pomocy wyświetlaczy dotykowych w kokpicie śmigłowca można wymieniać w nim bezpieczniki, str. 7 ???
2. Korea pożegnała Phantomy. Nieuchronnie dobiega końca pewna epoka.
Kolejne państwo wycofało ze służby legendarnego Phantoma. Sposób w jaki
Koreańczycy tego dokonali, a który opisał w swojej relacji Erik Bruijns, może
stanowić wzorzec dla innych, w szczególności dowódców naszych Sił Powietrznych,
które już niedługo będą żegnać MiGi i Suki.
3. Problemy z budową Busang Gadeokdo. Pozostając w Korei, tej lepszej ma się
rozumieć, warto zapoznać się z artykułem T. Hypkiego traktującym o meandrach
planowania i projektowania nowego lotniska komunikacyjnego. Po tej lekturze
można dojść do wniosku, że czas jaki zajmuje w Polsce dyskusja, planowanie i
projektowanie CPK wcale nie jest rekordowym. Opisane problemy polityczne,
organizacyjne i techniczne znacząco przewyższają te z naszego podwórka. No a do
wbicia pierwszej łopaty tu i tam jeszcze daleko. Bliższy przykład sąsiadów zza
Odry pokazuje, że i sam proces budowy oraz jego koszty można przeciągać poza
granice zdrowego rozsądku. Jestem bardzo ciekaw, jak potoczą się losy obu
inwestycji, którym gorąco kibicuję. Póki co mamy ciekawy, dobrze napisany
artykuł, który skłania do refleksji.
Powiązane wpisy: Skrzydlata Polska ML7/2024.
Odtwarzanie zDOLności
Brak krytycyzmu, o inne przesłanki Autora nie śmiem podejrzewać, oraz rzeczowej analizy i obróbki obszernego materiału archiwalnego sprawił, że zamiast pięknego wspomnienia o człowieku oddanym lotnictwu powstał monument, przypominający radzieckie pomniki giganty znane ze słusznie minionego okresu. Niestety redakcja SP ML poszła tym samym śladem nie traktując poważnie zarówno spuścizny po Tadeuszu Chylińskim, jak i czytelników Skrzydlatej. Komu innemu spośród lotniczej braci poświęcono aż tyle miejsca?
1. Oficjalna prezentacja AW249. Od wielu lat, w obrębie szeroko pojętych państw Zachodu, nie pojawił się żaden nowy śmigłowiec bojowy. Amerykanie pozostali przy ciągle modernizowanych Apaczach oraz eksporcie ostatniej wersji Cobry zwanej Venom, która sprzedaje się raczej słabo. Europejski Tiger, delikatnie rzecz ujmując, sukcesu raczej nie odniósł. Japoński Ninja z różnych względów też nie doczekał się masowej produkcji. Włoska Mangusta przekształciła się w tureckiego ATAKa, co okazało się jedynym sukcesem eksportowym produktu koncernu Agusta, dziś Agusta Westland. Ta lekka, zbudowana pod specyficzne wymagania włoskiej armii maszyna od kilku dekad z powodzeniem służy w rodzimej armii, zdając pozytywnie nawet najtrudniejsze egzaminy w ramach misji w trudnych warunkach afgańskiej wojny. Zebrane doświadczenia wraz ze zmodernizowanymi wymaganiami włoskiej armii stały się podstawą do opracowania następcy Mangusty, czyli śmigłowca AW249. Jego publiczna prezentacja w czerwcu br. przyniosła wiele odpowiedzi na pytania dotyczące maszyny, o której budowie mówiło i pisało się od kilku lat. Premiera nie dostarczyła jednak wszystkich odpowiedzi. Co na dziś wiadomo o AW249 opisał w swoim artykule Bartosz Głowacki. Zaintrygowało mnie stwierdzenie, że przy pomocy wyświetlaczy dotykowych w kokpicie śmigłowca można wymieniać w nim bezpieczniki, str. 7 ???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz