poniedziałek, 5 sierpnia 2024

Lotnicze pitu, pitu do kwadratu czyli chwaliksiążka Kwiatkowskiego

 
Zastanawiam się po co  ta książka powstała. Pewnie dla autopromocji i zaspokojenia ego autora. W tej formie i z tą treścią nie stanowi ona zachęty do rozbudzenia lotniczej pasji, a ze względu na liczne błędy może raczej dla początkujących adeptów wiedzę o lotnictwie wypaczyć.
Najlepiej wypada pierwsza część książki, w której Kwiatkowski wspomina dzieciństwo i to, w jaki sposób rodziło się jego zainteresowanie lotnictwem, które z czasem przekształciło się w pasję. Znalazłem tu kilka, choć nie za dużo, wątków łączących nasze dzieciństwo. Dalej jednak, im więcej pojawia się wspomnień z „dojrzałego” etapu pasji Piotra Kwiatkowskiego, tym bardziej przybiera ona charakter chwaliksiążki. Jak dla mnie publikacja kilkudziesięciu zdjęć swojej osoby na tle różnych samolotów lub w ich wnętrzach zrobionych na kilku pokazach i lotniskach jest tego najlepszym dowodem. Po co w tym miejscu zdjęcie z partnerką, już bez samolotów. Podobnie fotorelacja z lotu Iskrą jest bardzo rozbudowana. Może lepiej było zamówić sobie fotoksiążkę z tego, niewątpliwie ważnego w życiu P. Kwiatkowskiego wydarzenia, a czytelnikom pozostawić zdjęcia na okładce i może dwa, trzy wybrane w tekście, zamiast dwudziestu sześciu!
Jeszcze mniej zrozumiała jest publikacja kilkudziesięciu zdjęć komercyjnych, gotowych modeli samolotów. Jeżeli autor już się chciał nimi pochwalić, to może jak w przypadku książek, wystarczyło zebrać je w tabeli. W Pasji lotniczej zestawiono także, w subiektywnym rankingu, czasopisma lotnicze, strony internetowe, gry, filmy i książki. Jeśli autor zdołał przekonać czytelnika do swojej osoby, to mogą te zestawienia pomóc w kształtowaniu zainteresowań i wiedzy o lotnictwie. Do mnie zestawienia te nie bardzo przemawiają. Za dużo w nich „pasji”, a za mało rzetelnej informacji, o wiedzy lotniczej nie wspominając.
Nawet jeśli ktoś jest narcyzem, to w niczym nie może to umniejszać oceny jego pasji. Jeśli natomiast pisze głupoty, a gdzie ich nie pisze popełnia liczne błędy, to pasja przeradza się w, no właśnie w co?
A błędów i nieścisłości w książce jest co niemiara. Szkoda miejsca na wszystkie, wymienię tylko te większego kalibru.
„Skok na spadochronie”, str. 8. Śmigłowiec „MIL Mi-12”, str. 11. LiM-2, str. 20.
Formacja „Polskie Siły Powietrzne”, pisane dużymi literami, nie powstała w listopadzie 1918 roku, str. 10. Wiatrakowiec nie jest śmigłowcem, str. 10. Od roku 1995 nie istnieje koncern Lockheed lecz Lockheed Martin. Autor tego faktu nie zauważa w całej książce. An-225 nie jest/był produkowany seryjnie, str. 12. Boeing F/A-18 Soper Hornet, powinien mieć oznaczenie wersji (FA-18E, F lub G), str. 14. Magazyny Lotnictwo i Lotnictwo AI nigdy nie miały okrągłych „sto stron” objętości, str. 112 i 113. „Najbardziej ruchliwym portem lotniczym jest Dubaj (Zjednoczone Emiraty Arabskie), który obsłużył w roku 2021 aż dwadzieścia dziewięć milionów pasażerów”, str. 132. Ciekawe co autor miał na myśli pisząc o kategorii „ruchliwy”? „Cena rakiety AMRAAM to dużo więcej niż podane na str. 133 1,8 mln PLN. W aktualnych zamówieniach cena takiego pocisku, z uwzględnieniem wersji, wielkości kontraktu i zdolności negocjacyjnej klienta to 1,5-3 mln US, czyli 6-12 mln PLN. Jeżeli uwzględnić inflację, wersję pocisku oraz zdolności negocjacyjne zamawiającego, to 1,8 mln PLN to by była cena lepsza niż na wyprzedaży w dyskoncie. Samolotów Iryda nie nazywano M93 i M96, str. 136 gdyż były to jedynie oznaczenia kolejnych wersji samolotu. Polską nazwą śmigłowca AH-64 nie może być Głuszec, gdyż taką nazwę posiada już jedna z wersji śmigłowca W-3, konkretnie W-3PL, str. 136. Nie jest prawdą, że nadawanie nazw własnych samolotom wojskowym, co autor uznaje za „tragiczny pomysł” jest rzadkością, „mało które państwo tak robi (Izrael, Kanada)”. Przykładem powszechnej praktyki tego typu może być USA, o których autor najwyraźniej zapomniał. Samolot uderzeniowy LTV A-7 opracowany został jako głęboka modernizacja myśliwca F-8, choć Kwiatkowski twierdzi, że było odwrotnie. Nie jest prawdą, że w lotnictwie cywilnym w roku 2018 było jedynie 19 katastrof, str. 141. Liczba ta dotyczy lotnictwa komunikacyjnego / pasażerskiego, które jest tylko częścią lotnictwa cywilnego. Zlepek MiG 17/19 jest błędny, zapewne chodziło o 15/17 jako maszyny jednej rodziny, str. 142. Flatter to drgania samowzbudne nie „samoczynne”, str. 143. Innowacyjnym parametrem jest „zasięg całkowity”, str. 148.
Kolejnym przykładem zadufania w sobie autora jest napisanie na str. 86, że  „… w Polsce każdy jest fachowcem od wszystkiego”, by zdanie to dalej uzasadnić podaje negatywną ocenę MiGa-29, uzasadniając ją m.in. tym, że „nie sprawdził się w boju (przegrywał z łatwością w Iraku z F-15) i nawet Rosja wybrała konkurencyjny Su-27”. Wyraźnie widać, że z tą „fachowością” trafił sam w siebie w 100%. Nieco dalej Kwiatkowski rozprawia się z ignorancją i teoriami spiskowymi dotyczącymi lotnictwa, których czytelnik w jego książce – jego zdaniem – nie znajdzie, tylko sprawdzone fakty. Już stronę dalej pojawia się jednak zdanie podważające wiarygodność autora „Fakty są jednak nieco inne niż to, co zazwyczaj słyszymy. W Iraku była i jest broń chemiczna, zresztą została użyta wielokrotnie na małą skalę w zamachach. Po prostu jej nie znaleziono. Inspekcje ONZ to farsa”. W innym miejscu Kwiatkowski wymądrza się pisząc, że „strącić to można kubek ze stołu, samolot jednak trzeba zestrzelić”, str. 136. W ten sposób wyklucza z grupy zniszczonych w walce samoloty rozbite o powierzchnię ziemi/wody wskutek manewru innej maszyny, co w walce powietrznej zdarza się dosyć często oraz samoloty staranowane. 
Poważnym utrudnieniem w „czytaniu” książki jest brak podpisów zdjęć, zwłaszcza, że czasem trudno doszukać się ich związku z tekstem, choć w niektórych miejscach podpisy się znalazły. Nie mam pojęcia jakie kryterium o tym decydowało.,
W książce znajduje się zestawienie sprzętu sił powietrznych państw świata. Oprócz podania stanu liczebnego floty maszyn bojowych oraz jej uszczuplenia względem roku 1991, znalazła się ocena „siły” poszczególnych formacji, Autor co prawda wspomina o subiektywnej ocenie, jednak o jej kryteriach ani słowa. Poziom późnego gimnazjum. W samym zestawieniu jest nie lepiej. Wiele pozycji w nim budzi wątpliwości co do typu i / lub liczby maszyn, o błędach w pisowni oznaczeń maszyn nie wspominając. Dla przykładu: OH-1 Ninja jest w Japonii 244 sztuk, str. 162; Nie wiem dlaczego śmigłowce Mi-8 są uwzględnione tylko w kilku wybranych, nielicznych zresztą państwach; W jednym miejscu mamy Kamow (str. 161), a obok (str. 164) Kamov. Podobnie Jakowelw (str. 160) i Jakovlev (str. 174). Be-12 Chayka to już w ogóle jakiś potworek, str. 172. PZL LiM-6, str. 175.
I na koniec trzy „perełki”, w moich oczach totalnie kompromitujące autora i dyskwalifikujące książkę.
Bombowiec, B-2A Spirit wyprodukowano w liczbie jedynie siedemdziesięciu pięciu egzemplarzy”, str. 15.
Samolot An-2 był produkowany w Polsce od roku 1961, a nie 1949, str. 134.
W roku 1950 oblatano dziesięciomiejscowy CSS-13, udany projekt, który wszedł do produkcji seryjnej. Niestety ponownie z powodu braku silników zakończono ją dziesięć lat później”, str. 143.
Podsumowując całość: najgorzej wydane pieniądze i zmarnowany czas na cokolwiek związanego z lotnictwem.
 
Pasja lotnicza
Kwiatkowski Piotr
Passion4aviation
Warszawa 2024
222 strony w twardej oprawie
Liczne zdjęcia, głównie barwne
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz